Diariusz Senatu RP: spis treści, poprzedni fragment, następny fragment


Oświadczenia

Na zakończenie 6. posiedzenia Senatu senator Wiesław Chrzanowski złożył oświadczenie poświęcone senatorowi I kadencji Stefanowi Bembińskiemu, zmarłemu na początku bieżącego roku:

Pragnę zabrać głos, żeby złożyć hołd świętej pamięci Stefanowi Bembińskiemu, senatorowi pierwszej kadencji Senatu Rzeczypospolitej Polskiej. Zmarł na początku tego miesiąca. W tym miesiącu, 9 stycznia, odbył się w Radomiu pogrzeb, w którym wzięli udział przedstawiciele rządu z wiceministrem obrony narodowej, przedstawiciele Senatu i licznie zgromadzeni kombatanci z radomskiego. Samych sztandarów, pocztów sztandarowych było trzydzieści pięć.

Jest to postać wyjątkowa. W okresie okupacji zastępca dowódcy Kedywu Okręgu Kielecko-Radomskiego AK, dowódca oddziałów partyzanckich w północnej części tego okręgu, wsławiony szeregiem akcji. Po wojnie kontynuował działalność, dążąc do obrony prześladowanych wówczas żołnierzy Armii Krajowej i innych organizacji podziemnych. Był zastępcą dowódcy A. Hedy w akcji rozbicia więzienia w Kielcach w lipcu 1945 r., w czasie której uwolniono kilkuset aresztowanych akowców; blokował wtedy oddział radziecki, który stał w Kielcach. Później, 4 września, pod jego dowództwem doszło do odbicia kilkuset więźniów z więzienia w Radomiu. Potem został aresztowany i skazany na karę śmierci.

Podlegał okrutnym torturom, jakim poddawał więźniów w tym czasie w więzieniu w Rawiczu zwyrodnialec, naczelnik tego więzienia Kazimierz Szymanowicz. Przeżył to. Spotkaliśmy się w celi w więzieniu we Wronkach.

Przez kilka miesięcy spaliśmy na jednym sienniku, pod jednym kocem, na jednym prześcieradle, bo takie były wówczas warunki, i było to potrzebne, żeby móc się od dotkliwego zimna w jakiś sposób ochronić. Wdzięczny mu jestem do tej chwili, bo gdy wyszedł z więzienia po tych latach, to zanim udał się do domu, pojechał do mojej matki, żeby poinformować o mojej sytuacji. Wówczas, po takich przejściach, był to też wyraz wyjątkowej odwagi.

W Senacie mój kolega i przyjaciel Bembiński zajmował się szczególnie losem kombatantów. Zresztą i potem, również w ostatnich latach, pracował nad upamiętnieniem tamtych czasów, zachowaniem historii tamtych czasów. Na rok przed śmiercią ukazała się jego książka "Te pokolenia z bohaterstwa znane", w której opisał całą swoją kampanię. Są tam również sceny z otwarcia, z pierwszej kadencji Senatu Rzeczypospolitej Polskiej.

Razem działaliśmy dalej politycznie. Był członkiem-założycielem Zjednoczenia Chrześcijańsko-Narodowego, członkiem Rady Naczelnej ZChN. Jeszcze raz chcę powiedzieć, że dobrze zasłużył się Polsce i zasługuje na pamięć również w Senacie, zasługuje na wejście do jego odrodzonych dziejów.

* * *

Senator Zbigniew Kulak złożył oświadczenie następującej treści:

Swoje oświadczenie kieruję do kolegów senatorów z prawej strony sali, w tym także, a może przede wszystkim, do pani marszałek, wicemarszałka naszej Izby, senatora Chronowskiego oraz do senatora Abramskiego, a jest ono związane z rozszerzoną interpretacją punktu szesnastego porządku dziennego piątego posiedzenia Senatu w dniach 17 i 18 grudnia ubiegłego roku. Ta rozszerzona interpretacja dotyczyła likwidacji jednego ze stanowisk w administracji Senatu pod pretekstem zmiany nazwy Komisji Spraw Zagranicznych i Międzynarodowych Stosunków Gospodarczych.

Rok temu zostałem zaproszony przez młodzież jednej ze szkół średnich do dyskusji nad tym, czy w polityce można być uczciwym, czy polityk może być porządnym człowiekiem. Przez ponad godzinę przekonywałem, że tak, że jest to w pełni możliwe. Przekonywałem, że nawet po dłuższym okresie bytu politycznego można stanąć przed lustrem i spojrzeć sobie samemu w oczy. Tak uważałem wtedy i taką chciałbym mieć nadzieję także po posiedzeniu Senatu zakończonym 18 grudnia ubiegłego roku. Pozostaje jednak po tym posiedzeniu niesmak. Niesmak odczuwany przez wielu z nas z tak zwanej lewej strony sali, ale także wśród Was, o czym przekonałem się z rozmów kuluarowych po zakończeniu posiedzenia.

Tyle czasu, energii, intelektualnego wysiłku włożyli państwo w pracę nad nowelizacją Regulaminu Senatu na początku obecnej kadencji. Dokonali państwo wielu zmian, czytając treść regulaminu wielokrotnie. Mogę zatem zakładać, że wszystko, co w nim pozostało, oraz wszystko, co do niego dopisano, składa się na dokument bliski ideału, taki, o jakim marzyliście od kilku lat. Nie we wszystkim się zgadzaliśmy, więc tym bardziej piętno autorstwa w wypadku tego dokumentu jest bez wątpienia Wasze.

Udowadniając na podstawie tego dokumentu, w niezbyt eleganckiej formie - innej oczekiwałem po senatorach Rzeczypospolitej, zwłaszcza w rozmowach kuluarowych - że wszystko dzieje się zgodnie z prawem, popełniliście błąd. Błąd natury etycznej i moralnej. Może w jego popełnieniu mają swój udział te same siły, które zgasiły kilka godzin wcześniej blask harcerskiego płomienia pokoju w naszej Izbie. Ale stało się. I pozostanie to na zawsze w zapisach stenograficznych z tego posiedzenia. Doszło bowiem do ewidentnej manipulacji, choć formalnie zgodnej z zapisanym prawem.

Pragnę przypomnieć, że podczas gorącej debaty złożyłem propozycję wyjścia z twarzą ze sprowokowanej sytuacji. Ale triumfalizm, poczucie siły i formalnej bezkarności nie pozwoliły Wam wycofać się z zaproponowanej poprawki do regulaminu. Następnie pan senator Andrzej Chronowski, wicemarszałek wybrany także moim głosem, wykonał bez mrugnięcia okiem "brudną robotę", czyli w formalnej zgodzie z regulaminem świadomie wprowadził w błąd senatorów i doprowadził do zrealizowania założonego scenariusza.

Pozostał jednak niesmak. I zakładając, że składane poprzedzającego obrady wieczoru życzenia opłatkowe były szczere, proszę senatorów AWS o chwilę refleksji. Jeśli to był incydent, którego państwo też się wstydzą, gotów jestem po chrześcijańsku wybaczyć. Jeśli natomiast będziecie tak postępować dalej, praca tej Izby stanie się dla was i dla nas udręką.

Ja osobiście deklaruję, że oświadczeń w podobnym tonie nie będę już w tej kadencji składał. Będę jedynie współczuł tym z państwa, którzy za niecałe cztery lata nie zobaczą w lustrze własnej twarzy, lecz, jak śpiewał Jan Kaczmarek "kilo kitu do dowolnego formowania".

* * *

Senator Henryk Stokłosa w swoim oświadczeniu nawiązał do wydarzeń w Słupsku:

Chciałbym w kilku zdaniach odnieść się do tragicznego wypadku, jaki wydarzył się ostatnio w Słupsku, a także do jego konsekwencji. Niewątpliwie śmierć trzynastoletniego chłopca, który zginął podczas zamieszek w tym mieście, jest wydarzeniem tragicznym. Pytanie, czy musiało dojść do tego wypadku, niestety nie przywróci chłopu życia, ale daje podstawę do refleksji na temat funkcjonowania policji i prawa, a także współczesnego wychowania młodzieży.

Wydarzenia w Słupsku uzmysławiają nam, że policja jest wciąż bezradna w obliczu takich zajść. Co gorsza, jest również nieporadna i nie przygotowana do działania w sytuacjach trudnych do przewidzenia. Naiwnością jest jednak sądzić, że w przyszłości nie dojdzie do podobnych wydarzeń, gdyż kibice i pseudokibice będą istnieli tak długo, jak długo będzie istniał sport. Wobec tego będą musiały egzystować również służby porządkowe, które powinny skutecznie radzić sobie z takimi przypadkami. Nie wyobrażam sobie bowiem sytuacji, w której normalny kibic nie pójdzie na mecz, bo będzie się bał, że przez przypadek zostanie zabity. Myślę, że jest w związku z tym wysoce zasadne, aby zastanowić się głębiej nad funkcjonowaniem naszego wymiaru sprawiedliwości oraz policji i jak najszybciej zweryfikować błędy i niedociągnięcia. Należałoby przede wszystkim zwrócić większą uwagę na wyszkolenie funkcjonariuszy policji oraz na problemy logistyczne w tych służbach.

Druga kwestia związana z wydarzeniami w Słupsku, która wzbudziła moje zaniepokojenie, to stanowisko rządu, a szczególnie wiceministra spraw wewnętrznych i administracji Bogdana Borusewicza, w sprawie mediów. Ze zgrozą zauważyłem, że wiceminister Borusewicz za jedną, z głównych przyczyn eskalacji konfliktu w mieście uznał środki masowego przekazu. W jeszcze większe zdumienie wprawiła mnie wypowiedź pana Borusewicza w Radio "Zet", w której zasugerował, aby zaostrzyć kontrolę nad mediami. Zbulwersowało mnie to, gdyż sam jestem właścicielem Radia "Sto" oraz "Tygodnika Nowego". Wiceminister mówił dalej, że radia regionalne, a następnie ogólnopolskie podgrzewały atmosferę w Słupsku, gdyż relacjonowały na żywo zajścia w mieście. Zaogniły w ten sposób konflikt między mieszkańcami a policją.

Wydaje mi się, że nie wszyscy demokratycznie wybrani politycy rozumieją rolę mediów w demokratycznym społeczeństwie. Środki masowego przekazu są po to, aby rzetelnie informowały społeczeństwo. Nie mogą zatem zatajać części informacji, nawet jeśli są one szokujące bądź tragiczne. Każda taka sytuacja rodzi podejrzenie, że dane radio czy gazeta są sterowane lub poddane cenzurze. A jak wszyscy wiemy, cenzura zaprzecza demokracji.

Chciałbym wyrazić swój niepokój spowodowany chęcią ingerencji rządu w środki masowego przekazu oraz zrzucaniem na media części winy za zamieszki w Słupsku. Tym bardziej że nie jest to pierwsza taka próba. Byliśmy świadkami podobnej podczas katastrofalnej powodzi, która dotknęła południe kraju. Sądzę, że rząd powinien poświęcić więcej uwagi raczej doskonaleniu prawa i polepszaniu warunków życia społeczeństwa, a nie manipulacji mediami. Nie można bowiem zabijać posłańca, który przynosi złe wieści.

* * *

Senator Zbigniew Gołąbek w swoich dwóch oświadczeniach zwrócił się do ministra finansów Leszka Balcerowicza oraz do ministra spraw wewnętrznych i administracji Janusza Tomaszewskiego:

Na wstępie chciałbym podziękować panu senatorowi Chrzanowskiemu za mowę pożegnalną nad urną zmarłego byłego senatora ziemi radomskiej Stefana Bembińskiego. To był niezwykły człowiek, zasłużony nie tylko dla województwa, utalentowany dowódca Armii Krajowej. W ostatnim czasie integrował środowiska kombatanckie. I nigdy nie obraził się, mimo tylu przeżyć, na Polskę.

Chciałbym, Panie Marszałku, poprosić o uczczenie chwilą ciszy pamięci byłego senatora. Jeśli można prosić, Panie Marszałku.

Chciałbym złożyć dwa oświadczenia, jak sądzę bardzo ważne, mające znaczenie szersze niż tylko dla jednego czy kilku województw.

Swoje oświadczenie kieruję do pana Leszka Balcerowicza, wiceprezesa Rady Ministrów, ministra finansów.

Na podstawie art. 16 ustawy z 9 maja 1996 r. o wykonywaniu mandatu posła i senatora zwracam się do pana ministra z zapytaniem, czy podległy panu resort lub czy Rada Ministrów podjęła inicjatywę ustawodawczą w zakresie nowelizacji ustawy o zmianie zakresu działania niektórych miast oraz o miejskich strefach usług publicznych z 24 listopada 1995 r.? Od czasu wejścia w życie ustawy podstawowe zastrzeżenia dotyczyły wadliwej konstrukcji algorytmu, ustalającego wielkość wskaźnika U, mającego decydujące znaczenie w wyliczaniu kwoty udziałów w podatku dochodowym od osób fizycznych, przeznaczonych na finansowanie zadań oraz braku źródła finansowania wydatków inwestycyjnych w zakresie przejętych zadań. Dotychczasowe nowelizacje ustawy nie wyeliminowały sygnalizowanych wad.

Przytoczone problemy świadczą, że obowiązujący system finansowania zadań wykonywanych przez gminy na mocy ustawy narusza dyspozycje art. 7 ust. 3 i art. 8 ust. 3 ustawy o samorządzie terytorialnym. Uznając za zasadne wyeliminowanie skutków błędnie planowanych wpływów z tytułu podatku dochodowego od osób fizycznych oraz zwiększenie do 10% kwot wynikających ze wskaźnika U przeznaczonych na udziały inwestycyjne, podzielam pogląd władz samorządowych, że aktualne przepisy wymienionej ustawy są dla nich niesprawiedliwe. Oczekuję od pana ministra informacji w przedmiotowej sprawie.

* * *

Drugie oświadczenie kieruję do pana Janusza Tomaszewskiego, wiceprezesa Rady Ministrów, ministra spraw wewnętrznych i administracji, oraz do pani Hanny Suchockiej, ministra sprawiedliwości.

Od października 1997 r. w Radomiu wdrażany jest w życie program działań opiekuńczo-wychowawczych w stosunku do osób małoletnich, przebywających na ulicach w Radomiu od godziny 23 do godziny 5 rano, pod umowną nazwą: akcja "Małolat", gdzie celem jest, ogólnie mówiąc, zajęcie się przyczynami poprzez działania profilaktyczno-wychowawcze. Realizatorze programu - rzecznik praw dziecka Komitetu Ochrony Praw Dziecka, Komenda Wojewódzka i Rejonowa Policji, Sąd Rejonowy i Nieletnich, Towarzystwo Przyjaciół Dzieci i Rodzinny Ośrodek Interwencyjno-Mediacyjny - przyjęli zadania, formy i metody działania. Podjęli współpracę ze szkołami i placówkami opiekuńczo-wychowawczymi. Uzyskali poparcie władz samorządowych, oświatowych, a przede wszystkim samych rodziców.

Sąd Wojewódzki w Radomiu każdorazowo sprawdza legalność umieszczenia nieletniego w Pogotowiu Opiekuńczym lub Policyjnej Izbie Dziecka i nie wnosi zastrzeżeń. Nie wnoszą też tych zastrzeżeń rodzice. Mieszkańcy Radomia odczuwają wzrost poczucia bezpieczeństwa indywidualnego, statystyki policyjne rejestrują o połowę mniej zjawisk kryminogennych i patologicznych wśród młodzieży. Jest to efekt działalności, już od 1994 r. do chwili obecnej, Zespołu do Spraw Zapobiegania Przestępczości Nieletnich przy wojewodzie radomskim, a także szesnastu pełnomocników do spraw młodzieży prezydenta miasta Radomia i burmistrzów miast i gmin.

Pozyskaliśmy liczących się sojuszników, włączyli się księża, w części miast i gmin wdrożono programy: "Bezpieczne miasto", "Bezpieczne osiedle", "Bezpieczna szkoła", "Bezpieczny biznes", "Dialog" oraz "Szkoła, rodzina, środowisko".

Akcja "Małolat" była konkretyzacją tych programów, a jej podstawa prawna wynika z art. 40 ustawy o postępowaniu w sprawach nieletnich, z art. 572 Kodeksu postępowania cywilnego, ale również z art. 93 Kodeksu rodzinnego i opiekuńczego. Właśnie te podstawy zakwestionował rzecznik praw obywatelskich oraz minister spraw wewnętrznych i administracji.

Chciałby, Panie Marszałku, tylko wyłożyć swoją rację. Uzasadnienie natomiast złożę do protokołu.

Ponadto minister sprawiedliwości pani Hanna Suchocka w liście z 23 grudnia 1997 r. do rzecznika praw obywatelskich, przesłanym także do Polskiej Agencji Prasowej, poinformowała, że nikt nie został powołany w Radomiu do reprezentowania instytucji rzecznika praw dziecka. Wobec tego używanie takiej nazwy przez rzecznika w Radomiu nie znajduje uzasadnienia prawnego - napisała pani minister.

Minister sprawiedliwości stwierdziła również, że pejoratywne odczucia budzi samo użycie nazwy: akcja "Małolat", gdyż jest to pojęcie żargonowe, nasuwające niezbyt korzystne skojarzenia. Napisała jeszcze pani minister, że według resortu sprawiedliwości zostały naruszone zasady ochrony danych osobowych poprzez przekazywanie ich tak zwanemu rzecznikowi praw dziecka, przypominając o prawie do poszanowania prywatności. Podanie do publicznej wiadomości informacji nie sprawdzonych obniża wzajemne zaufanie.

Ludzie nas pytają o sens oddolnych inicjatyw. Najważniejsze, że się nie zrażają. Ta akcja jest realizowana już w wielu województwach. Jest zainteresowanie za granicą. Przy wzrastającej agresji części młodych ludzi, niewydolności rodziny i słabej pracy wychowawczej niektórych placówek oświatowo-wychowawczych, braku zorganizowanego czasu wolnego problem ten wymaga rozwiązań systemowych, choćby po to, by nie tyło więcej takich dramatycznych sytuacji, jak w Słupsku i Katowicach, kosztów społecznych i materialnych.

W związku z koniecznością podjęcia tych spraw kompleksowo wnoszę o opracowanie i zatwierdzenie przez Radę Ministrów narodowego programu zapobiegania przestępczości nieletnich. Jednocześnie do ministrów: sprawiedliwości, spraw wewnętrznych i administracji, edukacji narodowej, kieruję pytanie, czy służby legislacyjne tych resortów podjęły pracę nad stosownymi zmianami prawnymi? Z uwagi na społeczne oczekiwania bardzo proszę o pilną odpowiedź. Dobrze byłoby, aby merytoryczna komisja Senatu także zajęła się tą sprawą.

Załącznik do oświadczenia senatora Zdzisława Gołąbka, złożony do protokołu

Akcja "Małolat"

Program działań opiekuńczo-wychowawczych w stosunku do osób małoletnich przebywających na ulicach Radomia w godz. 23.00 - 5.00.

Cel:

- udzielenie pomocy dzieciom i młodzieży w sytuacjach braku opieki ze strony dorosłych:

- ochrona osób małoletnich przed negatywnym wpływem środowiska rówieśniczego;

- nawiązanie współpracy z rodzicami i opiekunami, przypomnienie o obowiązkach w stosunku do swoich dzieci;

- wczesne reagowanie i pomoc na sygnał oznak zaniedbania dziecka przez rodziców opiekunów;

- udzielenie pomocy dziecku i rodzinie w zakresie pedagogicznym, psychologicznym, jak również prawnym;

- wyrobienie nawyku zarówno u rodziców (opiekunów), jak też u dziecka, że przebywanie na ulicach miasta w godzinach nocnych dziecka bez opieki wiąże się z niebezpieczeństwem;

- pomoc dziecku w zdobywaniu umiejętności radzenia sobie w trudnych sytuacjach życiowych;

- uwrażliwienie rodziców na sposób spędzania czasu wolnego przez dzieci w godzinach nocnych;

- zaoferowanie pomocy dziecku i rodzinie ze strony organizacji pozarządowych;

- niesienie pomocy socjalnej, interwencyjnej dla dziecka i rodziny w trudnej sytuacji życiowej.

Realizatorzy programu:

Zadania:

- personalizacja małoletnich do 17 roku życia przebywających na ulicach miasta w godzinach 23.00 - 5.00;

- ustalenie sytuacji rodzinnej dziecka;

- zapobieganie zjawiskom patologicznym wśród dzieci i młodzieży;

- ochrona małoletnich przed popełnianiem na nich przestępstw;

- dotarcie do rodziców (opiekunów) dziecka i zaoferowanie pomocy.

Formy działania:

- legitymowanie, ustalanie tożsamości niepełnoletniego;

- w przypadku braku dokumentów i niemożności ustalenia tożsamości, zabezpieczanie nieletniego w Izbie Dziecka po trzynastym roku życia i w Pogotowiu Opiekuńczym do 13 roku życia lub w Izbie Wytrzeźwień w przypadku nietrzeźwości;

- zabezpieczanie dziecka do 13 roku życia w Pogotowiu Opiekuńczym, jeżeli przebywa bez opieki dorosłego opiekuna;

- legitymowanie osób po 13 roku życia, jeżeli ich przebywanie wiąże się z uczestnictwem w dyskotece i innego typu imprezie o charakterze zorganizowanym:

- przesyłanie danych osobowych legitymowanych (zatrzymanych) osób do Biura Rzecznika Praw Dziecka KOPD.

Metody działania:

Informacje o osobach małoletnich wykazujących pewne cechy zaniedbania policja przekazuje do Rzecznika Praw Dziecka. Dzieci wraz z rodzicami (opiekunami) są zapraszani do Rodzinnego Ośrodka Interwencyjno-Mediacyjnego. Z osobą małoletnią wywiad przeprowadza Rzecznik Praw Dziecka. Następnie jest ustalana sytuacja dziecka w rodzinie i w środowisku przez specjalistów ośrodka, przy współudziale rodziców (opiekunów). W dalszej kolejności za zgodą rodziców podejmowane są działania mające na celu pomoc dziecku i rodzinie, takie jak:

- prowadzenie rozmów i obserwacji w miejscu zamieszkania dziecka i w jego środowisku;

- prowadzenie działań psychologicznych i obserwacji pedagogicznej w ośrodku;

- organizowanie spotkań mediacyjnych skłóconych małżonków;

- w przypadku, w którym więź dziecka z rodzicem zostanie zerwana, prowadzenie zajęć terapeutycznych z dzieckiem (rodzicami);

- uczestniczenie w spotkaniach ze środowiskiem rówieśniczym dziecka;

- udzielenie pomocy psychologiczno-pedagogicznej dzieciom i młodzieży w zakresie:

  1. odreagowania własnych przeżyć i napięć;
  2. umiejętności nawiązywania kontaktu (wgląd w siebie), umiejętności mówienia o problemach:
  3. omówienie, uświadomienie i korygowanie postaw zajmowanych względem rodziców lub rodziców względem dzieci;

- opiniowanie sytuacji rodzinnej dziecka;

- uczestniczenie w rozprawach sądowych;

- organizowanie, w miarę możliwości, grup wsparcia, grup socjoterapeutycznych dla dzieci i młodzieży;

- udzielenie pomocy socjalnej poprzez poradnictwo, interwencje w instytucjach MOPS, ROP i innych;

W przypadkach szczególnych, kiedy rodzice (opiekunowie) nie wykazują zainteresowania losem swojego dziecka, Rzecznik Praw Dziecka może skierować sprawę do sądu rejonowego z prośbą o podjęcie działań opiekuńczych w stosunku do osoby małoletniej lub też zabezpieczyć osobę małoletnią w Pogotowiu Opiekuńczym, za zgodą sądu, do czasu unormowania sytuacji rodzinnej.

Rzecznik Praw Dziecka w swoich działaniach może podejmować współpracę ze szkołą, MOPS, K.O., RUP i innymi instytucjami, które mogą w zakresie swoich działań stanowić wsparcie dla dziecka i jego rodziny.

Uczestnicy programu na organizowanych przez siebie spotkaniach będą koordynować sposoby działania, żeby ich główny cel - działalność opiekuńczo-wychowawcza - był w pełni realizowany.

Współpraca z mediami:

- informacje o realizowanym programie będą systematycznie w radiu Radom i innych rozgłośniach lokalnych;

- TV Polsat, Dami, WOT, Program I TV przygotowują programy na wyżej wymieniony temat.

Współpracy ze szkołami i placówkami opiekuńczo-wychowawczymi:

- odbędą się spotkania z pedagogami wyżej wymienionych placówek celem poinformowania przez nich dzieci i młodzieży o zasadach realizacji programu;

- w miarę możliwości realizatorzy programu będą uczestniczyć w spotkaniach z dziećmi i młodzieżą w celu wymiany opinii i zdobycia akceptacji dla wyżej wymienionego programu.

Podstawa prawna:

Art. 40 § 1, art. 102 § 1 ustawy o postępowaniu w sprawach nieletnich: art. 572 kpc; art. 93 § 1, art. 95 § 1, 2 i 3, art. 93 kodeksu rodzinnego i opiekuńczego.

Opracował Włodzimierz Wolski

Profesor Adam Zieliński
Rzecznik Praw Obywatelskich
Warszawa

Szanowny Panie Profesorze!

Na podstawie art. 80 Konstytucji RP zwracam się z uprzejmą prośbą do Pana Profesora z wnioskiem o pomoc w ochronie moich praw naruszonych przez Panią Hannę Suchocką, ministra sprawiedliwości RP. Pani minister w piśmie z dnia 23 grudnia 1997 r., adresowanym do Rzecznika Praw Obywatelskich, a przesłanym do PAP, stwierdziła, cytuję: "... nikt nie został powołany w Radomiu do reprezentowania instytucji Rzecznika Praw Dziecka. Wobec powyższego używanie takiej nazwy przez Rzecznika w Radomiu nie znajduje uzasadnienia prawnego...". Koniec cytatu. Zostałem mianowany Rzecznikiem Praw Dziecka KOPD (zał.) zgodnie z uchwałą Zarządu Krajowego Komitetu Ochrony Praw Dziecka z dnia 14 maja 1997 r. na podstawie Statutu KOPD art. 12 pkt 2. Od dnia 22 listopada 1997 r. pełnię funkcję pochodzącą z wyboru na V Zjeździe KOPD, a mianowicie wiceprzewodniczącego zarządu Krajowego KOPD. Podanie przez Panią Minister Hannę Suchocką do publicznej wiadomości informacji, że posługuję się tytułem prawnie mi nie przysługującym, powoduje obniżenie stopnia zaufania do pełnionej przeze mnie funkcji przez opinię społeczną.

Natomiast w wypełnianiu moich obowiązków w KOPD zaufanie społeczne jest rzeczą podstawową, tym bardziej, że jest to forma mojej działalności społecznej w ramach stowarzyszenia o nazwie Komitetu Ochrony Praw Dziecka, działającego zgodnie z prawem na terenie całego kraju (42 oddziały). Uważam, że Pani Hanna Suchocka jako minister sprawiedliwości naruszyła wobec mojej osoby art. 30 oraz art. 32 pkt 2 Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej, do czego jako wysoki przedstawiciel władzy publicznej nie miała prawa.

Zwracam się w związku z tym z uprzejmą prośbą do pana profesora o zajęcie stanowiska w wyżej wymienionej sprawie.

Z wyrazami szacunku
Włodzimierz Wolski

* * *

Oświadczenie skierowane do ministra finansów Leszka Balcerowicza wygłosił senator Marian Żenkiewicz:

Oświadczenie moje kieruję do pana wicepremiera Leszka Balcerowicza jako ministra finansów.

Dotyczy ono przestrzegania szeroko pojętej, fundamentalnej zasady konstytucyjnej, wyrażonej w art. 2 Konstytucji, a mówiącej o tym, że Rzeczpospolita jest demokratycznym państwem prawnym, urzeczywistniającym zasady sprawiedliwości społecznej. W szczególności zaś chodzi mi o praktykę działania urzędów i izb skarbowych w tej części, która wynika z postanowień ustawy z 8 stycznia 1993 r. o podatku od towarów i usług oraz o podatku akcyzowym, a także z rozporządzenia ministra finansów z 21 grudnia 1995 r. w sprawie wykonywania przepisów tej ustawy.

Zgodnie z tymi przepisami urzędy i izby skarbowe uznają za bezprawne odpisywanie przez podatnika od swoich zobowiązań podatku VAT w kwocie wykazanej na fakturach wystawionych temu podatnikowi przez inny podmiot gospodarczy, jeśli stwierdzono brak kopii tych faktur w ewidencji finansowo-księgowej wystawiającego.

Intencja zawarta w wymienionych wyżej przepisach jest jasna i w pełni zasadna. Chodzi bowiem o to, aby wyeliminować możliwość fałszowania transakcji handlowych oraz wystawiania dokumentów na transakcje fikcyjne, które później mogą być źródłem zmniejszenia podatku VAT. Jednak metody realizacji tej intencji w praktyce gospodarczej są źródłem wielu nieprawidłowości i krzywdy uczciwych podatników. Podatnik bowiem nie ma żadnej możliwości sprawdzenia, czy dana faktura została wprowadzona do ewidencji sprzedawcy, gdyż nie ma prawa kontroli ani wglądu w księgi handlowe lub rejestr sprzedaży swego kontrahenta. Dokumenty te objęte są bowiem tajemnicą handlową.

W wypadku gdy sprzedawca postąpi nieuczciwie, konsekwencje tego czynu, zgodnie z przepisami, ponosi podatnik. Jest to wysoce niesprawiedliwe. Narusza podstawowe normy konstytucyjne, a także zasady utrwalone w Kodeksie postępowania karnego. Może prowadzić do zachwiania równowagi ekonomicznej firmy podatnika oraz być przedmiotem długoletnich postępowań prokuratorskich i sądowych.

Może także, na przykład po podjęciu przez izbę skarbową decyzji o zablokowaniu konta podatnika na poczet niesłusznie mu przypisanych zobowiązań podatku VAT, zachwiać płynność finansową i być powodem jego bankructwa.

W mojej praktyce sprawy te wielokrotnie były przedmiotem różnych skarg i interwencji. Jest w jednej z takich spraw postanowienie Naczelnego Sądu Administracyjnego w Gdańsku z dnia 24 października 1997 r., który uchylił decyzję urzędu skarbowego w tego typu sprawie. Uchylił ją, ale skutki i tak zdążyły boleśnie ugodzić podatnika. Jest również wystąpienie w tej sprawie rzecznika praw obywatelskich do Trybunału Konstytucyjnego.

Panie Marszałku! Wysoki Senacie! W Polsce nie może być tak, aby za oszustwa nieuczciwego sprzedawcy odpowiadał uczciwy obywatel. Nie może być tak, aby to on właśnie musiał ponosić konsekwencje działań malwersantów i oszustów. Stan taki stanowi szyderstwo z zasady sprawiedliwości społecznej i budzi poważne wątpliwości co do jakości systemu prawnego w naszym kraju. Tak więc trzeba temu skutecznie i szybko przeciwdziałać. Dlatego wnoszę o skierowanie tej sprawy w trybie art. 42 pkt 4 Regulaminu Senatu do ministra finansów z wnioskiem o dokonanie szczegółowej analizy omawianych przepisów i dokonanie w nich takich zmian, które skutecznie będą chronić uczciwych podatników.

* * *

Oświadczenie senatora Wiesława Pietrzaka, skierowane do rządu, dotyczyło decyzji ograniczenia budżetu Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa:

Do wystąpienia z dzisiejszym oświadczeniem zostałem zainspirowany przez uchwałę Suwalskiej Izby Rolniczej oraz środowisko rolnicze województwa suwalskiego. Suwalska Izba Rolnicza protestuje przeciw decyzji ograniczenia budżetu Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa w 1998 r. o 25% oraz zmniejszenia stawki kredytu na zakup rzeczowych środków do produkcji rolnej z 10 kwintali żyta na 1 ha użytków rolnych w 1997 r. do 6 kwintali odpowiednio w 1998 r.

Przebieg procesów restrukturyzacji rolnictwa i jego otoczenia zależy w głównej mierze od aktywności rolników i podmiotów gospodarczych w podejmowaniu przedsięwzięć inwestycyjnych. W wielu wypadkach aktywność tę wyzwalały właśnie kredyty preferencyjne. Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa jest instytucją o charakterze rynkowym, która powołana została w celu przyspieszenia procesów dostosowawczych rolnictwa i jego otoczenia do wymogów gospodarki rynkowej. W ostatnich latach następował ciągły wzrost zainteresowania kredytami w rolnictwie i jego otoczeniu. W okresie od 1994 r. do 1997 r. w samym tylko województwie suwalskim zostało zaopiniowanych pozytywnie ponad cztery tysiące sześćset wniosków o ich udzielenie. Oznacza to, że około 10% ogółu rolników zamierzało inwestować, korzystając z kredytów preferencyjnych.

Zmniejszenie linii kredytowych z trzydziestu pięciu do ośmiu, a przede wszystkim likwidacja linii przeznaczonych na agroturystykę, pożyczek na rozwój małych przedsiębiorstw, linii branżowej trzodziarskiej, na przetwórstwo rolno-spożywcze oraz branżowej drobiarskiej, wpłynie ujemnie na prawidłowy rozwój rolnictwa w województwach mających, podobnie jak suwalskie, charakter rolniczy. Ograniczenie tych linii oraz niedobór własnych środków finansowych u rolników, nadal zbyt wysokie oprocentowanie kredytów bankowych, a także niestabilność sytuacji na rynkach zbytu produktów rolnych - wszystko to w znacznym stopniu ogranicza proces rozwoju naszego i tak słabego rolnictwa.

Równie niepokojący dla rolnictwa jest fakt podwyższenia cen paliw. Podwyżki te w znacznym stopniu wpłyną na obniżenie opłacalności produkcji rolnej i dochodów rolników. Podatek drogowy wliczony w ceny paliw powinien być rolnikom rekompensowany w zależności od ilości hektarów użytków rolnych.

Aby być równorzędnym partnerem Unii Europejskiej, powinniśmy stwarzać rolnikom nowe możliwości, dzięki którym podniosą oni poziom produkcji i jakość wytwarzanych towarów. Mam wrażenie, że obecne działania rządu idą akurat w przeciwnym kierunku.

W związku z tym w imieniu rolników województwa suwalskiego występuję do rządu Rzeczypospolitej oraz pań i panów senatorów o podjęcie działań zmierzających do zwiększenia środków finansowych na rolnictwo, które stanowi jedno z ważniejszych ogniw rozwoju gospodarczego kraju, tak ważnego u progu integracji z Unią Europejską.

Innym problemem, który pragnę zasygnalizować, a związanym z włączeniem podatku od środków transportowych do cen paliw, jest brak pełnej rekompensaty w postaci subwencji dla gmin. Dziś nie mogę powiedzieć, ile ten niedobór wynosi, ale są już takie sygnały z wielu gmin. Samorządy czują się oszukane przez rząd. Myślę, że w przededniu debaty nad budżetem należy o tym pamiętać. Jeżeli deklarujemy, że oddajemy władzę samorządom, to pamiętajmy o starej prawdzie, że ten ma władzę, kto ma pieniądze.

* * *

Senator Janusz Bielawski w swoim oświadczeniu zwrócił się do ministra zdrowia i opieki społecznej:

Oświadczenie kieruję do ministra zdrowia.

Ustawa o zakładach opieki zdrowotnej z dnia 30 sierpnia 1991 r. była sześciokrotnie nowelizowana. Po najobszerniejszej piątej, nowelizacji z dnia 20 czerwca 1997 r., z dniem 5 grudnia ubiegłego roku weszła w życie. W dniu 10 grudnia w Senacie ustawa ta została jeszcze raz znowelizowana i nie usuwając licznych sprzeczności, ograniczyła się do przesunięcia terminu przejęcia państwowych szpitali klinicznych przez akademie medyczne na koniec roku 1998. W następstwie tego art. 19 ust. 1 uzyskał brzmienie: "Zobowiązania szpitali klinicznych, które powstały przed dniem ich przejęcia przez państwowe uczelnie medyczne lub państwową uczelnię prowadzącą działalność dydaktyczną i badawczą w dziedzinie nauk medycznych, pozostają zobowiązaniami Skarbu Państwa".

A więc jeśli nie wiadomo o co chodzi, z dużym prawdopodobieństwem można przyjąć, że chodzi o pieniądze. Zatem ostatnia nowelizacja załatwiła tylko odsunięcie problemu finansowego istotnego dla budżetu państwa w bieżącym roku.

Art. 5 wspomnianej ustawy brzmi: "Zakład opieki zdrowotnej udziela świadczeń zdrowotnych ogółowi ludności, ludności określonego obszaru lub określonej grupie". Zakres działania szpitali określa art. 38 ust. 2, mówiąc: "tworzy się obwód szpitalny". Stwierdzenie to, jeśli przełożyć je na język zrozumiały dla każdego, odnosi się do ludności zamieszkałej na terenie tak zwanego obwodu zapobiegawczo-leczniczego. Liczba mieszkańców tego obwodu jest podstawą finansowania danego zespołu opieki zdrowotnej.

O ile chodzi o lecznictwo podstawowe, sytuacja jest w miarę klarowna, natomiast w szpitalach, które pochłaniają większą część budżetu zespołów opieki zdrowotnej, przedstawia się to odmiennie i dotyczy pacjentów spoza obwodu szpitalnego. Powstaje zatem dylemat: przyjmować czy nie przyjmować pacjenta? Bo każdy zgłaszający się do leczenia szpitalnego spoza terenu obwodu zapobiegawczo-leczniczego jest niejako intruzem konsumującym środki przeznaczone na leczenie własnych mieszkańców, jest tym, który wpędza ZOZ w długi. A kto ma refundować koszt leczenia osób bezdomnych? Pytanie to pozostaje również bez odpowiedzi.

W przypadkach nagłych zachorowań lub ciężkiego wypadku z zagrożeniem utratą życia nie ma problemu z przyjęciem do szpitala pacjentów spoza rejonu. Gorzej jest z tymi, którzy się chcą leczyć w tym konkretnie szpitalu, a nie ulegli wypadkowi pod jego bramą. W art. 38 ust. 3 omawianej ustawy stwierdza się, że przepis ust. 2 nie może naruszać prawa. Osoby uprawnione do świadczeń w publicznych zakładach opieki zdrowotnej mają prawo do wyboru lekarza lub zakładu opieki zdrowotnej. Uznając prawo do wyboru lekarza i zakładu leczniczego, ustawa nie mówi, jak postąpić, bo z tego wynika, że jak by się nie postąpiło, będzie źle. Ani słowa nie mówi się o tym, kto pokryje koszty leczenia pacjenta spoza rejonu szpitala. To jedna z wielu niespójności tej sprawy.

Problem ten nie istnieje w szpitalach rejonowych czy wojewódzkich, mających referencje pierwszego, drugiego bądź trzeciego poziomu. Świadczone tam usługi są na poziomie, powiedzmy, przeciętnym. Gorzej jest, jeśli świadczone usługi wyrastają ponad przeciętność. Wcale nierzadko dzieje się to w szpitalach rejonowych. Swego czasu w oddziale urazowo-ortopedycznym w Raciborzu, którym kierował nieżyjący już profesor Stanisław Konzal, dokonywano wydłużania kończyn i leczenia dużych ubytków kości długich. Wiem, zresztą spoza kręgów związanych ze służbą zdrowia, jak radzili sobie pacjenci. Po prostu meldowali się w Raciborzu na pobyt i wszystko się zgadzało, poza kasą.

Oddział urazowo-ortopedyczny, którym kieruję, zajmuje się - oprócz tego, do czego jest zobowiązany z racji działania na określonym terenie - leczeniem ciężkich powikłań infekcyjnych po urazach narządu ruchu i zaburzeń wzrostu kości. Tak się składa, że po każdym wystąpieniu na zjazdach naukowych napływają pacjenci praktycznie z całej Polski, z którymi na miejscu nie wiadomo, co robić. Wielu z nich proponowano odjęcie kończyny. Problem skutecznego leczenia tych ludzi istnieje, a liczba tego typu powikłań jest niemała.

Wprawdzie 8 lipca 1997 r. zostało wydane rozporządzenie Rady Ministrów w sprawie wytycznych realizacji budżetu państwa w zakresie systemu rozliczeń wysokospecjalistycznych świadczeń zdrowotnych, "Dziennik Urzędowy" nr 38, poz. 531, które do świadczeń wysokospecjalistycznych oczywiście nie zalicza ciężkich powikłań infekcyjnych po urazach, wychodząc z założenia, że leczyć każdy potrafi. Życie jednak pokazuje, że niekoniecznie z dobrym efektem.

W ustawie wiele miejsca zajmują prawa pacjenta. Zgodnie z ustawą pacjentowi przyjętemu do szpitala wszystko się należy, tylko jak to pogodzić z możliwościami kierownika szpitala. Z art. 38 ust. 3 niedwuznacznie wynika, że każdy może się leczyć w takim szpitalu, gdzie otrzyma kwalifikowaną pomoc i gdzie ma nadzieję na odzyskanie pełnej sprawności. Jak to jednak pogodzić z art. 5 i art. 38 ust.2, który przypisuje pacjenta do jednostek ochrony zdrowia działających na terenie jego zamieszkania? Niegdyś tak przypisywano chłopa pańszczyźnianego do ziemi. Byłoby dobrze, gdyby w rozporządzeniach wykonawczych ministra znalazły się wskazówki, jak rozwiązać te i inne dylematy, wiążące się z funkcjonowaniem ustawy.

Krokiem w kierunku rozwiązania tych problemów miało być przekształcenie zespołów opieki zdrowotnej w samodzielne jednostki, co umożliwiałoby przepływ pieniędzy za pacjentem. Nie sądzę, aby stało się to szybko, gdyż związane są z tym duże wydatki na oddłużenie, podobnie jak byłoby przy przejęciu państwowych szpitali klinicznych przez uczelnie medyczne.

Być może problem ten zostanie rozwiązany, kiedy zacznie funkcjonować ustawa o powszechnym ubezpieczeniu zdrowotnym, którą widać na horyzoncie. Horyzont jednak, który jest miejscem pozornego zetknięcia się nieba z ziemią, oddala się, gdy zbliża się do niego obserwator.

Nie ma prostych recept na reformę ochrony zdrowia. Może ta ustawa uczyni pierwszy sensowny krok w tym kierunku. Czekamy zatem na jednolity tekst ustawy. Obowiązek jego ogłoszenia spoczywa na ministrze zdrowia, podobnie jak wydanie aktów wykonawczych. Byle byśmy tylko nie czekali zbyt długo. Tak się złożyło, że w lutym ubiegłego roku "Gazeta Lekarska", pismo izb lekarskich, ogłosiła wywiad z rzecznikiem prasowym Komisji Krajowej NSZZ "Solidarność" Piotrem Żakiem, z którym rozmawiali Wojciech Maksymowicz i Andrzej Troszyński. Pan Żak stwierdził wówczas, że AWS jest bardzo jednoznaczna, reformy ubezpieczeń zdrowotnych i emerytalnych stanowią fundament naszego programu, że ponadto mówią nie tylko, jak to zrobić, ale gdzie chcą znaleźć na to pieniądze. Wywiad kończy się pytaniem, czy pozostanie nam jedynie pilnie obserwować, co podczas kampanii wyborczej będzie mówiła AWS i jaki będzie dalszy bieg zdarzeń. No to czekamy. Pan Wojciech Maksymowicz został ministrem zdrowia, a pan Piotr Żak jest posłem.

* * *

Senator Jerzy Suchański złożył dwa oświadczenia następującej treści:

Pragnę złożyć dwa oświadczenia. Pierwsze dotyczy autopoprawki rządu w części osiemdziesiątej piątej w zakresie zmniejszenia wydatków na finansowanie niektórych inwestycji centralnych w ochronie zdrowia i przeniesienia tych środków do rezerwy celowej.

Każde zmniejszenie planowanych wydatków jest bolesne i trudno wykazać, że tę a nie inną inwestycję należy wyhamować. Przeniesienie środków do rezerwy, a następnie ich uwolnienie nie jest w świetle działania ustawy o zamówieniach publicznych optymalnym rozwiązaniem dla harmonijnego prowadzenia inwestycji. Przyglądając się zmniejszonym wydatkom w części osiemdziesiątej piątej, odnoszę wrażenie, że dokonano cięć finansowych bez głębszej analizy. Na przykład w przypadku budowy szpitala onkologicznego w Kielcach proponuje się zmniejszenie przeznaczonej na to sumy o kwotę 5 milionów zł. Pragnę zwrócić uwagę Wysokiej Izby na to, że jest to budowa Świętokrzyskiego Centrum Onkologii, które służyć będzie nie tylko miastu Kielcom, nie tylko ziemi kieleckiej, ale również innym ościennym województwom, jako jeden z nielicznych w kraju szpitali specjalistycznych. Brak 5 milionów zł nakładu na 1998 r. spowoduje opóźnienie w oddaniu sal operacyjnych i centralnej sterylizacji, co stanowi integralną część szpitala przy przewidywanych do uruchomienia stu osiemdziesięciu łóżkach na koniec 1998 r. Dlatego zwracam się do Wysokiej Izby o rozważenie możliwości uwzględnienia mojej uwagi przy rozpatrywaniu budżetu w najbliższym czasie.

* * *

Oświadczenie drugie kieruję do pana premiera Jerzego Buzka. Sprawa dotyczy decyzji podejmowanych w latach 1988-1996 przez Centralną Komisję Kwalifikacyjną Kadr Naukowych w stosunku do doktora Janusza Jarosińskiego, adiunkta na Politechnice Świętokrzyskiej w Kielcach.

Doktor Janusz Jarosiński w 1987 r. pomyślnie odbył kolokwium habilitacyjne w Akademii Nauk Społecznych, przedstawiając dysertację naukową pt. "Związek zawodowy pracowników kolejowych PRL 1944-1957". Centralna Komisja Kwalifikacyjna Kadr Naukowych odmówiła zatwierdzenia habilitacji, motywując to tym, że wyżej wymieniona rozprawa niczego nie wnosi do rozwoju nauki. Zainteresowany od 1988 r. wielokrotnie zwracał się do najwyższych organów państwa i parlamentarzystów, skąd ciągle otrzymywał podobną w treści odpowiedź. Powodem mojego wniosku do pana premiera jest to, że wyniki badań naukowych doktora Janusza Jarosińskiego potwierdzone zostały po blisko dziesięciu latach przez niektóre ośrodki uniwersyteckie Unii Europejskiej, które opublikowały wyniki badań naukowych w ramach programu TEMPUS, studia w zakresie stosunków pracy.

Wnioski z pracy doktora Janusza Jarosińskiego okazały się przydatne w polskich warunkach w dobie transformacji ustrojowej, w relacjach państwo - pracodawca - związki zawodowe. Praca ta została opublikowana w Polsce pt. "Zbiorowe stosunki pracy w procesie przemian" przez Instytut Filozofii i Socjologii Polskiej Akademii Nauk. Również publikacje Ambasady Republiki Federalnej Niemiec, skierowane w latach 1996-1997 do polskiego aktywu związkowego w cyklu niemieckie doświadczenia potwierdziły główne tezy pracy doktora Janusza Jarosińskiego, bowiem Związek Zawodowy Kolejarzy w latach 1944-1950 w swojej działalności wzorował się na doświadczeniach niemieckich w zakresie stosunków pracy, relacji państwo - związek zawodowy.

Uważam że skoro wyniki badań naukowych zostały potwierdzone przez ośrodki akademickie Unii Europejskiej, to centralna Komisja Kwalifikacyjna Kadr Naukowych powinna zweryfikować swoje stanowisko w tej sprawie. Tym bardziej, że do przeprowadzonego przewodu habilitacyjnego nie wniesiono zastrzeżeń formalnych, a uczelnię uznano za właściwą do rozpatrzenia wniosku. Tymczasem centralna komisja radzi doktorowi Januszowi Jarosińskiemu pisanie kolejnej rozprawy habilitacyjnej. Jej zdaniem, jeżeli wnioski okażą się właściwe, to z zatwierdzeniem habilitacji nie powinno być problemów.

Postępowanie centralnej komisji rozpatrywał Naczelny Sąd Administracyjny, który w jej działaniach w stosunku do doktora Janusza Jarosińskiego dopatrzył się bałaganu kompetencyjnego i organizacyjnego. Centralna Komisja Kwalifikacyjna Kadr Naukowych uznała, że nie ma podstaw prawnych do wznowienia przewodu habilitacyjnego. Zdumienie może budzić fakt, że po ośmiu latach rozpatrywania wyżej wymienionej sprawy centralna komisja przyznała się do faktu posiadania pozytywnej recenzji swojego eksperta, czemu wcześniej zaprzeczała, wprowadzając w błąd władze państwa i parlamentarzystów, a także radę wydziału.

* * *

Senator Jan Chojnowski skierował swe oświadczenie do prezesa Rady Ministrów:

Jak wiemy, ostatnie lata w historii naszego kraju to wielkie otwarcie się na Zachód. Są tego niezaprzeczalne i wielkie pozytywy, i negatywy.

W ramach tych ostatnich widzę wielką ekspansję zachodnich hipermarketów na nasz rynek. Minusy tego zjawiska są widoczne szczególnie tam, gdzie już zafunkcjonowały te wielkie centra handlowe. Przejawia się to w upadku dotychczasowego handlu, bankructwie rodzimych kupców, wzroście bezrobocia, mniejszej podaży artykułów polskich. Oponenci i krytycy tego zjawiska spotykają się z odpowiedzią, że jest to normalne, bo przecież zdążamy do Unii Europejskiej, w ramach której rynek jest otwarty i nieskrępowany. Tymczasem rzeczywistość jest inna.

Otóż w takich unijnych państwach, jak Hiszpania, Grecja, Portugalia, Belgia czy Francja, obowiązuje w tym zakresie szczególne ustawodawstwo, biorące w ochronę własny rodzimy handel. We Francji, na przykład, żywiołowy rozwój hipermarketów i konieczność ochrony interesów właścicieli małych sklepów stanowiły przesłankę do ustanowienia już w 1973 r. prawa mówiącego, że do budowy dużych obiektów handlowych konieczne jest zezwolenie wydane przez komisję departamentalną w składzie: mer gminy, przedstawiciel publicznego przedsiębiorstwa współpracy między gminami, merowie dwóch najbardziej zaludnionych gmin sąsiedzkich, przedstawiciel izby przemysłowo-handlowej, przedstawiciel izby rzemiosła i przedstawiciel konsumentów z departamentu. Ciało to wszechstronnie analizuje argumenty za i przeciw takiej inwestycji, przygląda się i z pomocą wszelkich technik badawczych, marketingowych przewiduje, jakie skutki dla funkcjonowania drobnego handlu i zatrudnienia zostaną wywołane po uruchomieniu gigantycznego sklepu. Przy czym w inwazji hipermarketów we Francji niekoniecznie chodzi o obcy kapitał.

Jak mi wiadomo, także u nas zaczęto interesować się tą sprawą. W Ministerstwie Gospodarki powstał już nawet nieformalny projekt ustawy o wielkopowierzchniowych obiektach handlowych. O ile wiem, twórcy tego projektu zaproponowali, aby na budowę super- i hipermarketów należało uzyskać zgodę miejscowej rady gminy. Zarząd gminy musiałby zaś przygotować wcześniej analizę skutków utworzenia takiego obiektu i zaopiniować projekt u wojewody, zarządów sąsiednich gmin i - co, moim zdaniem, jest bardzo ważne - przedstawicieli lokalnego biznesu. Rada gminy mogłaby odmówić zgody, jeżeli byłoby to sprzeczne z interesem gminy, szczególnie wtedy, kiedy przewidywany obrót sklepu przekraczałby 20% obrotu podmiotów prowadzących działalność handlową na terenie gminy.

Zwracam się przeto do pana premiera rządu Rzeczypospolitej Polskiej z prośbą o szybkie uaktualnienie tego projektu i skierowanie go na drogę legislacyjną w trybie art. 123 Konstytucji, gdyż, moim zdaniem, jest to sprawa bardzo pilna i ważna dla gospodarczych interesów Polski, dla tworzącej się naszej klasy średniej.

Pragnę zaznaczyć, iż przyjęcie tej ustawy, być może poprawionej, wzbogaconej, nie przeszkadzałoby obecności kapitału zachodniego w naszym kraju, nader łatwo jednak koncerny zagraniczne wchodzą w sferę handlu detalicznego i hurtowego. Śmiem twierdzić, iż w niektórych wypadkach kryje się za tym kapitał spekulacyjny, który ma krociowe zyski nic nie wytwarzając, a tylko obracając towarami przeważnie zagranicznego pochodzenia. Powinniśmy, moim zdaniem, przede wszystkim stwarzać właśnie warunki do lokowania inwestycji produkcyjnych, z zaawansowaną nowoczesną technologią, których wytwory finalne mogłyby być z powodzeniem eksportowane na rynki innych państw. W takich zakładach powstawałyby miejsca pracy dla wysoko wykształconych kadr absolwentów naszych szkół i uczelni.

Panie Marszałku! Wysoki Senacie! Na takie inwestycje czekamy i o tego rodzaju przedsięwzięcia z udziałem kapitału zagranicznego władze naszego kraju, centralne i samorządowe, powinny ewentualnie zabiegać.

* * *

W wygłoszonym oświadczeniu senator Krzysztof Lipiec zwrócił się do ministrów gospodarki oraz ochrony środowiska, zasobów naturalnych i leśnictwa:

Oświadczenie moje kieruję do ministra gospodarki i ministra ochrony środowiska w związku z dramatyczną sytuacją, jaka ma miejsce na rynku złomowym, co ma ogromny wpływ na funkcjonowanie polskiego przemysłu hutniczego.

Największymi odbiorcami złomu w Polsce są następujące huty: Huta Zawiercie, Huta "Ostrowiec" S.A., Huta Lucchini, Elstal Gliwice, w nieco mniejszym stopniu Huta "Częstochowa", Huta Katowice, Huta Sendzimira, Stalowa Wola oraz pozostałe huty. Od kilku lat wszystkie wymienione podmioty gospodarcze notują postoje i związane z tym straty ekonomiczne, czego powodem były występujące niedobory złomu. Deficyt złomu z każdym rokiem ulega zwiększeniu. Za rok 1997 wyniósł około 1 miliona 200 tysięcy ton w skali kraju. Dane te wynikają z oceny przeprowadzonej wspólnie przez Hutniczą Izbę Przemysłowo-Handlową oraz Izbę Przemysłowo-Handlową Gospodarki Złomem. Rok ubiegły zamknął się deficytem złomu w Hucie "Ostrowiec" S.A. rzędu 115 tysięcy ton, przy zapotrzebowaniu wynoszącym około miliona 100 tysięcy ton. Stanowi to brak rzędu 12% w stosunku do pełnego obłożenia możliwości produkcyjnych hut. Należy zaznaczyć, że zarówno Huta "Ostrowiec", jak i inne huty posiadały opłacalne zamówienia.

Funkcjonująca do roku ubiegłego ustawa o ochronie środowiska skutecznie zablokowała import złomu, traktując go nie jako surowiec, ale szkodliwy odpad. Znowelizowana ustawa z 27 czerwca 1997 r. w dalszym ciągu blokowała import złomu z uwagi na brak stosownych rozporządzeń. Jego import, do czasu wydania wyżej wymienionych aktów wykonawczych, wymaga indywidualnych zezwoleń, uzyskiwanych na drodze administracyjnej. Wystąpienia Huty "Ostrowiec", która stara się o import złomu od roku 1993, spotkały się ze zdecydowaną odmową głównego inspektora ochrony środowiska. Ostatnie negatywne stanowisko datuje się na rok 1997. Jednocześnie od roku 1991 następuje systematycznie rosnący eksport złomu, który według szacunkowych danych w roku ubiegłym wyniósł około 700-900 tysięcy ton - eksport oficjalny, chodzi o koncesje, i nieoficjalny, na przykład jako złom w postaci taboru kolejowego, akcesoriów kolejowych i szyn.

Postępujący proces modernizacji polskiego hutnictwa powodował w tym czasie zmniejszenie pozyskiwania złomu, tak zwanego obiegowego, co z kolei wywołało napiętą sytuację na rynku złomowym. W ciągu ostatnich lat polskie hutnictwo czyniło wiele starań - między innymi wystąpiono do kancelarii prezydenta Lecha Wałęsy - by spowodować zrównoważenie popytu i podaży złomu, jednak do chwili obecnej sytuacja ta trwa nadal.

Wszystkie polskie huty na przestrzeni kilku ostatnich lat odnotowały braki w zaopatrzeniu w złom, a związane z tym postoje wyniosły w skali roku od jednego do półtora miesiąca. Taki system pracy, częste postoje z uwagi na brak złomu, czyni wyroby polskiego hutnictwa niekonkurencyjnymi, co w konfrontacji z wyrobami z rynków zewnętrznych może doprowadzić do likwidacji tego sektora gospodarki. Należy zaznaczyć, że w całej polskiej gospodarce zachowany jest stan równowagi między podażą a popytem, a tylko rynek złomowy cechuje wysoki stan nierównowagi. Według ocen, rok 1998 zamknie się deficytem złomu wynoszącym około 1 miliona 600 tysięcy ton.

Pragnę wyrazić nadzieję, iż resorty, do których kieruję moje oświadczenie, spowodują działania mające na celu prawne uregulowanie przedstawionej kwestii, co zabezpieczy interes polskiego przemysłu hutniczego.

* * *

W drugim oświadczeniu senator Krzysztof Lipiec przedstawił list naczelnika Związku Harcerstwa Polskiego:

Do pana senatora Augusta Chełkowskiego, jako przewodniczącego Komisji Nauki i Edukacji Narodowej, jak również i do mnie, jako wiceprzewodniczącego tej komisji, wpłynęło pismo naczelnika Związku Harcerstwa Polskiego, harcmistrza Ryszarda Pacławskiego, do którego to pisma naczelnik Związku Harcerstwa Polskiego dołącza list skierowany w imieniu Związku Harcerstwa Polskiego między innymi do senatorów.

Załącznik do oświadczenia senatora Krzysztofa Lipca, złożony do protokołu

Panie i Panowie Posłanki i Posłowie! Senatorowie Rzeczypospolitej!

Tragiczne wydarzenia w Słupsku ujawniły wysoki poziom alienacji i frustracji wśród części młodzieży, odkryły ważną, dotychczas lekceważoną lub niedostatecznie dostrzeganą sferę niedostatku w naszym życiu społecznym: niedostatku wychowania, niedostatku wartości moralnych, niedostatku wrażliwości, przede wszystkim zaś niedostatku akceptacji przez młodych ludzi sensu i celu przynależności do społecznej wspólnoty. Ujawniły też, co jest szczególnie dramatyczne, kryzys wypełniania misji wychowawczej przez rodzinę.

"Syndrom słupski" w tragiczny sposób ilustruje, jak brak lub niedostatek środków publicznych na sferę wychowawczą oznacza konieczność wydatkowania sum dużo poważniejszych na porządek publiczny i walkę z alkoholizmem, narkomanią, chorobami cywilizacyjnymi, sutkami agresji społecznej, demoralizacji i przestępczości.

Wydarzenia w Słupsku, tak zresztą jak i inne akty przemocy i agresji, w jakich biorą udział młodzi ludzie, potwierdzają nasz od dawna publicznie wyrażany pogląd o konieczności wzmocnienia obecności organizacji powołanych do wychowania. Trzeba, by szkoła, Kościół, wszystkie państwowe, samorządowe i pozarządowe organizacje, a także ruchy i stowarzyszenia mogły koordynować swoje wysiłki w celu pomocy rodzinie odbudowywania jej autorytetu, wspomagania rodziców w wychowaniu, tworzenia pozytywnej alternatywy nie tylko spędzania czasu wolnego, ale sensu życia i działania.

Ponad 90 lat obecności skautingu w świecie i ponad 85 lat obecności harcerstwa wśród polskiej młodzieży pozwala nam stwierdzić, że nasz system wychowawczy oparty na spójności podstawowych wymiarów wychowania: duchowego, społecznego, fizycznego i intelektualnego sprawdził się, stanowiąc, tak w przeszłości jak i obecnie, dla wielu tysięcy kobiet i mężczyzn dobrą podstawę społecznego i obywatelskiego wychowania. Jak ujął to Ojciec św. Jan Paweł II, obecność harcerstwa polega na wychowaniu młodych ludzi do osobistej odpowiedzialności i społecznej dojrzałości.

Związek Harcerstwa Polskiego jako stowarzyszenie wychowawcze wydarzenia w Słupsku obserwował z wielkim bólem, niepokojem i troską. Tragiczna i niepotrzebna śmierć Przemka, a przede wszystkim jej okoliczności i przyczyny, stawiają przed nami w sposób jeszcze bardziej radykalny wyzwanie służby na rzecz wartości zawartych w prawie i przyrzeczeniu harcerskim.

Dla rzetelnego wypełnienia zadań służby - jako instruktorzy-wychowawcy, ale także jako obywatele i, nierzadko, rodzice - oczekujemy, aby władza publiczna określiła sferę powinności w stosunku do organizacji prowadzących działalność wychowawczą i oświatową na rzecz dzieci i młodzieży. Oczekujemy uregulowań prawnych, określających status stowarzyszeń "pożytku społecznego" oraz zakres obowiązków władzy publicznej w celu stworzenia warunków dla ich skutecznego działania. Obowiązujący system prawny nie posiada bowiem dostatecznych mechanizmów, które naszą pracę mogłyby uczynić skuteczniejszą.

Nie prosimy o wynagrodzenie za trud wychowawcy-instruktora, gdyż jego praca nie ma ceny, zaś z naszego punktu widzenia służba dziecku jest przywilejem i honorem.

Zwracamy się zatem do was, Panie i Panowie, z prośbą, aby państwo określiło, jakimi środkami publicznymi harcerstwo i inne organizacje wychowawcze mogą wspierać swoją działalność.

Prosimy, by parlament zechciał zainicjować i poprowadzić debatę obywatelską w takich ważkich sprawach. Do takiej debaty jesteśmy gotowi!

Warszawa, dnia 17 stycznia 1998 roku

Podpisano:
Czuwaj!

Naczelnik ZHP

Ryszard Pacławski

harcmistrz"

* * *

Senator Anna Bogucka-Skowrońska w wygłoszonym oświadczeniu zwróciła się do prezesa Rady Ministrów, ministra spraw wewnętrznych i administracji, ministra sprawiedliwości oraz ministra edukacji narodowej:

Pragnę skierować kilka słów do premiera rządu pana Jerzego Buzka, do ministrów spraw wewnętrznych, ministra sprawiedliwości i ministra edukacji narodowej. Chodzi o wypadki w Słupsku. Czuję się zupełnie osamotniona, wyprzedza mnie bowiem zgiełk różnych głosów w dyskusji, a przede wszystkim pochopnych ocen, wniosków personalnych i wypowiedzi wielu osób, które nie zawsze wiedzą, co się tam naprawdę działo.

Wiem, że potrzebna jest refleksja, refleksja pogłębiona. Ale mamy tu dwie odrębne sprawy. Jedna sprawa to śmierć Przemka Czai, okoliczności jego śmierci i ich wyjaśnienie, które bez wątpienia nastąpi, bo za dużo podmiotów tę sprawę kontroluje i opinia publiczna jest uwrażliwiona na to. Sprawa druga to zamieszki w Słupsku.

Jeśli chodzi o sprawę pierwszą, to od początku jako członek Krajowej Rady Sądownictwa byłam świadkiem działania organów wymiaru sprawiedliwości i stwierdzam, że z formalnego punktu widzenia zrobiono wszystko, co można było zrobić w tak krótkim czasie, działając pod presją tłumu. Trzeba było szybko prowadzić postępowanie i wyjaśniać okoliczności wydarzenia. Oczywiście nie wdaję się w żadną ocenę merytoryczną, bo nie miałam dostępu do akt ani nie chciałam mieć do nich dostępu, ale stwierdzam z całą stanowczością, że odpowiednie organy działały natychmiast, działały w zgodzie z prawem i bezstronnie.

Druga sprawa jest bardziej skomplikowana, bo dotyczy etiologii zamieszek, które zaistniały. I tu, uważam, jest pole do ogromnej dyskusji społecznej na temat stereotypów, które są w naszym społeczeństwie, na temat wartości, których nie ma, na temat wychowania i zagospodarowania czasu młodzieży, spożytkowania jej dynamizmu, w końcu na temat powstających podkultur młodzieżowych, które mają specyficzny sposób wyrażania swoich emocji. Mówię tu też o podkulturze tak zwanych szalikowców, z którą po raz pierwszy spotkałam się właśnie w czasie ostatnich zamieszek.

Chcę powiedzieć, że od pierwszej chwili brałam udział w pracach zespołu kryzysowego, powołanego przez nowo mianowanego wojewodę słupskiego pana Jerzego Kuzyniaka. W zespole tym brał również udział poseł Kazimierz Janiak i praktycznie we trójkę podjęliśmy trud mediacji z anonimowym tłumem, a właściwie z liderami tego tłumu. Pracowaliśmy w ogromnym zespole, w którego skład weszli przedstawiciele kuratorium, nauczyciele, przedstawiciele policji, nawet księża. Wszystkie te osoby podjęły ogromny trud w celu stworzenia ochrony przed konsekwencjami niepokojów społecznych. Trud zorganizowania uczniów w szkole, trud dyskusji na temat odpowiednich środków, odwołania się do uczuć tych ludzi, którzy w poczuciu słusznego protestu stali na ulicach w tej okolicy, gdzie padł Przemek Czaja. Organizowaliśmy tam głośne modlitwy, żeby w jakimś sensie zagospodarować emocje, które się tam budziły, a które mogły znaleźć inne ujście w przypadku rzucenia hasła przez liderów.

Temu, co zaistniało - tak stwierdzam, może nie mam racji - naprawdę nie można było zapobiec. Dzień pogrzebu był reżyserowany od minuty do minuty, prawie co do słowa. I także doszło do pewnych zamieszek. To, co zaistniało, nie było, moim zdaniem, w mojej ocenie, moralnie zawinione przez żaden z podmiotów, o których mówię.

Oczywiście od oceny merytorycznej, zawodowej, są odpowiednie organy, są odpowiednie dyskusje. Nie może jednak taka ocena pominąć tej drugiej oceny. Ponieważ byłam świadkiem tych zdarzeń, uważam, że danie świadectwa jest również moim moralnym obowiązkiem. I dlatego tym wszystkim osobom, których działania są w tej chwili powodem różnych politycznych swarów, a którym nikt do tej pory nie podziękował za ciężki trud, jaki podjęły, ja z tego miejsca i wobec ich wszystkich zwierzchników chcę po prostu powiedzieć: dziękuję.

* * *

W swoim oświadczeniu senator Ryszard Jarzembowski poruszył problem różnych form ubezpieczenia przez PZU "Życie":

Działający we Włocławku Zarząd Stowarzyszenia Poszkodowanych przez PZU “Życie" S.A. - stowarzyszenia, które skupia na razie około 100 członków - zwrócił się do mnie z prośbą o zajęcie się sprawą różnych form ubezpieczenia przez PZU “Życie" . Renty odroczone, renty pośmiertne i polisy posagowe z zawartych w latach ubiegłych ubezpieczeń nie zostały zrealizowane w sposób zadowalający zainteresowanych, co podważa zaufanie do państwa prawa.

Wszystkie te formy oszczędzania, o których obecnie tak dużo słychać w reklamach i środkach masowego przekazu, miały ułatwić dzieciom start w dorosłe życie, a dorosłym zapewnić wyższe renty. Niestety, za wpłaconą kilka lat temu równowartość jednego lub więcej samochodów zainteresowani otrzymują obecnie rentę miesięczną w wysokości 15 zł. Aktualnie wypłacane polisy posagowe, których wysokość według zawartych umów miała umożliwić zakup mieszkania, nie wystarczają nawet na jeden metr kwadratowy tegoż mieszkania. Jest to, zdaniem zainteresowanych, wynik zaniżenia kwot ubezpieczenia, wstrzymania dalszego opłacania składek i braku waloryzacji. Zmusza to osoby poszkodowane do występowania na podstawie stosownych przepisów do sądu. Niestety, większość poszkodowanych to osoby, których nie stać na wynajęcie adwokata, a same nie znają procedur sądowych. Dlatego są to rzeczywiście osoby poszkodowane. Nie potrafią samodzielnie odzyskać utraconych środków finansowych, które miały im zapewnić lepszą przyszłość.

W związku z tym, w imieniu zainteresowanych, proszę organa władzy wykonawczej, zajmujące się nadzorem ubezpieczeniowym, o zajęcie się tą sprawą.

* * *

Senator Jerzy Cieślak złożył do protokołu oświadczenie skierowane do ministra spraw wewnętrznych i administracji:

Przedmiotem mojego oświadczenia jest stanowisko Prezydium Rady Naczelnej i Centralnego Komitetu Wykonawczego Polskiej Partii Socjalistycznej, przyjęte 10 stycznia 1998 r.

Polska Partia Socjalistyczna stwierdza, że forsowana przez koalicję AWS-UW koncepcja reformy administracyjnej kraju stanowi zagrożenie dla równomiernego rozwoju regionów. Podział Polski na kilkaset powiatów i kilkanaście dużych województw spowoduje marginalizację wielu dotychczasowych miast wojewódzkich, które stanowią prężne ośrodki rozwoju gospodarczego, społecznego, intelektualnego i kulturalnego oraz aktywności politycznej w terenie.

Reforma administracyjna kraju to decyzja ustrojowa o fundamentalnym znaczeniu dla dalszego rozwoju kraju. W wersji zaproponowanej przez rządzącą koalicję pociągnie za sobą zbyt wysokie koszty, przy braku środków na zaspokojenie potrzeb sfery budżetowej w okresie gwałtownego wzrostu kosztów utrzymania polskich rodzin. Trudno więc odmówić obywatelom prawa do samostanowienia o sposobie decentralizacji władzy w naszym kraju.

PPS ma własny program rozwoju samorządności i będzie go propagowała, ale ostateczna decyzja musi należeć do samych zainteresowanych, czyli polskiego społeczeństwa. Dlatego popieramy podjętą przez Polskie Stronnictwo Ludowe inicjatywę zorganizowania referendum i deklarujemy swój udział w akcji zbierania podpisów na rzecz tej formy demokracji bezpośredniej, dopiero bowiem kampania referendalna pozwoli na przeniesienie dyskusji nad modelem polskiej samorządności z kręgu polityków i ekspertów do całego społeczeństwa.

Oświadczenie kieruję do pana Janusza Tomaszewskiego, ministra spraw wewnętrznych i administracji, podkreślając z naciskiem, że wyrażony w nim postulat referendum wynika z Europejskiej Karty Samorządowej, której Polska jest sygnatariuszem od 14 lipca 1994 r.

* * *

Senator Wojciech Kruk złożył do protokołu oświadczenie następującej treści:

8 grudnia 1997 r. weszło w życie rozporządzenie ministra sprawiedliwości z 17 listopada 1997 r., zmieniające rozporządzenie w sprawie określenia wysokości wpisów sądowych. W § 1 pkt 1 tego rozporządzenia wprowadzono zmianę, która skutkuje pobieranie wpisów sądowych do wniosków o stwierdzenie wykonalności orzeczenia wydanego przez krajowy sąd polubowny w wysokości 1/4 wpisu stosunkowego.

Wpis stosunkowy wynosi obecnie około 8% wartości podmiotu sporu. Oznacza to, że od wniosku o stwierdzenie wykonalności wyroku, wydanego przez krajowy sąd polubowny, należy zapłacić obecnie około 2% wartości sporu. Dotychczas opłata od stwierdzenia wykonalności orzeczenia wydanego przez krajowy sąd polubowny była stała i wynosiła 30 złotych, zaś wpisu stosunkowego pobierano wyłącznie od stwierdzenia wykonalności zagranicznego sądu polubownego. Skalę tej podwyżki obrazuje przykład: przy wartości przedmiotu sporu wynoszącej 100 000 złotych dotychczas wpis sądowy od stwierdzenia wykonalności orzeczenia arbitrażowego, wydanego przez krajowy sąd polubowny, wynosił 30 złotych, obecnie wynosi 1650 złotych. Podwyższenia wpisów nie uzasadnia nakład pracy sądów państwowych związany z wydaniem postanowienia o stwierdzeniu wykonalności orzeczenia sądu polubownego, bowiem postanowienie takie zapada na posiedzeniu niejawnych w składzie jednoosobowym, bez przeprowadzania postępowania rozpoznawczego.

Sądownictwo polubowne w Polsce jest słabo rozwinięte. W zakresie stosunków gospodarczych rozstrzygnięcie sporów poddawane jest arbitrażowi zazwyczaj w kontraktach handlu zagranicznego. Arbitraż gospodarczy natomiast, między krajowymi podmiotami gospodarczymi w zakresie krajowych stosunków handlowych, to zwyczaj, który się dopiero kształtuje. Promowanie sądownictwa polubownego między podmiotami gospodarczymi jest jednym z głównych zadań samorządu gospodarczego i jest realizowane przez izby przemysłowo-handlowe zrzeszone w Krajowej Izbie Gospodarczej.

Liczba spraw rozstrzyganych przez stałe polubowne sądy gospodarcze, działające przy izbach przemysłowo-handlowych, jest stosunkowo mała. W czwartym roku działalności sądu polubownego przy Wielkopolskiej Izbie Przemysłowo-Handlowej do tego sądu wpłynęło sto dwadzieścia spraw. W ubiegłych latach liczba ta nie przekraczała piętnastu spraw rocznie. Pośród orzeczeń wydawanych przez stałe polubowne sądy gospodarcze niewielki procent orzeczeń kierowany jest do sądów państwowych z wnioskiem o stwierdzenie wykonalności, bowiem w większości wypadków podmioty gospodarcze wykonują orzeczenia sądów polubownych dobrowolnie. Powyższe uwagi uzasadniają tezę, że wpłaty budżetowe z tytułu podniesienia wysokości wpisów do wniosków o stwierdzenie wykonalności orzeczeń sądów polubownych będą znikome, a w budżecie wymiaru sprawiedliwości po prostu niezauważalne. Podniesienie natomiast tych opłat będzie miało bardzo negatywne następstwa dla promocji sądownictwa polubownego jako alternatywy dla rozstrzygania sporów między podmiotami gospodarczymi przez sądy państwowe. Argumentem w promocji arbitrażu gospodarczego wśród przedsiębiorców była zawsze szybkość postępowania oraz niższe koszty postępowania. Decyzja ministra sprawiedliwości powoduje, że argument o niższych kosztach postępowania polubownego traci rację bytu.

Popieranie rozwoju arbitrażu gospodarczego powinno być rozumiane jako element reformy wymiaru sprawiedliwości. Działania izb przemysłowo-handlowych, zmierzające do podniesienia świadomości prawnej przedsiębiorców i zalecanie przez izby oddawania sporów między pomiotami gospodarczymi pod rozstrzygnięcie sądów polubownych, zmierzają bezpośrednio do odciążenia wydziałów gospodarczych sądów państwowych od nadmiaru spraw. Popieranie arbitrażu, to element reformy wymiaru sprawiedliwości, który nic nie kosztuje, nie obciąża budżetu państwa. Dlatego właśnie decyzję ministra sprawiedliwości uznać trzeba za chybioną.

De lege ferenda postulować należy wprowadzenie do Kodeksu postępowania cywilnego przepisu, który pozwalałby na uznanie wykonalności wyroków stałych sądów polubownych, działających przy izbach gospodarczych, za wykonalne z mocy samego prawa. Sądy polubowne, działające przy izbach gospodarczych, w zakresie swej organizacji i prowadzonej listy arbitrów działają pod nadzorem tych izb, które dbają, aby na listach arbitrów umieszczane były osoby o najwyższych kwalifikacjach zawodowych i moralnych. Każde orzeczenie sądu polubownego, mimo jego natychmiastowej prawomocności, podlega swoistej kontroli przez sąd państwowy, bowiem stronom służy skarga o uchylenie wyroku sądu polubownego. Co więcej, każde nadające się do egzekucji orzeczenie sądu polubownego wymaga dla przeprowadzenia egzekucji komorniczej uzyskania klauzuli wykonalności nadawanej przez sąd państwowy. Dlatego utrzymywanie instytucji stwierdzenia wykonalności wyroku sądu polubownego przez sąd państwowy - zwłaszcza wyroku nadającego się do egzekucji - jest nie tylko nieuzasadnione, ale po prostu zbędne. Zmiana przepisów Kodeksu postępowania cywilnego w tym zakresie mogłaby być dokonana w formie odrębnej ustawy nowelizacyjnej bądź przy uchwalaniu pakietu ustaw o samorządzie gospodarczym.


Diariusz Senatu RP: spis treści, poprzedni fragment, następny fragment