Diariusz Senatu RP: spis treści, poprzedni fragment, następny fragment


OŚWIADCZENIA

Senator Jerzy Cieślak swoje oświadczenie, wygłoszone podczas 15. posiedzenia Senatu RP, dotyczące ustawy o funduszach przemysłowych i ich prywatyzacji w związku z reformą ubezpieczeń społecznych, skierował do premiera Jerzego Buzka:

Dnia 13 lipca 1990 r. została uchwalona ustawa o prywatyzacji przedsiębiorstw państwowych. Jest to niewątpliwie najgorszy akt prawny uchwalony przez polski parlament po 1989 r. Z mocy tej ustawy, po kolejnych jej nowelizacjach, trwa proces uwłaszczania pracowników prywatyzowanych przedsiębiorstw częścią majątku narodowego, z równoczesnym wywłaszczaniem innych grup naszego społeczeństwa, między innymi pracowników sfery budżetowej, emerytów i rencistów.

W 1997 r. parlament poprzedniej kadencji uchwalił cztery ustawy tworzące fundament reformy systemu emerytalno-rentowego, z wykorzystaniem części majątku narodowego. Moje oświadczenie dotyczy ustawy, z 20 sierpnia 1997 r., o funduszach przemysłowych i ich prywatyzacji w związku z reformą ubezpieczeń społecznych. Kieruję je do pana premiera Jerzego Buzka.

Na mocy tej ustawy mają zostać utworzone fundusze przemysłowe w postaci spółek akcyjnych. Po pierwsze, chodzi o przyspieszenie przekształceń i prywatyzacji wybranych przedsiębiorstw, z pozostawieniem 50% akcji w rękach skarbu państwa. Po drugie - o wykorzystanie części majątku narodowego na cele związane z reformą ubezpieczeń społecznych. Po trzecie - o umożliwienie uzyskania wreszcie korzyści z prywatyzacji przez te głęboko spauperyzowane grupy zawodowe i społeczne, które dotychczas nie były uprawnione do nabywania akcji prywatyzowanych przedsiębiorstw, na preferencyjnych warunkach albo bezpłatnie.

Ustawa weszła w życie 1 stycznia 1998 r., do końca czerwca nie znalazła się jednak w fazie realizacji. Jak mi wiadomo, minister skarbu państwa nie sporządził dotychczas listy przedsiębiorstw, które mają utworzyć określone w ustawie mocne grupy kapitałowe w postaci spółek akcyjnych. Minister zdrowia i opieki społecznej, minister edukacji narodowej oraz minister kultury i sztuki nie upominają się o akcje dla pracowników swoich resortów. Minister pracy i polityki socjalnej nie dba o interesy weteranów pracy, którzy nie otrzymywali akcji swoich prywatyzowanych przedsiębiorstw.

Każdy miesiąc opóźnienia realizacji postanowień omawianej ustawy naraża na poważne straty te grupy zawodowe i społeczne, które wcześniej nie były uprawnione do uzyskiwania korzyści z prywatyzacji przedsiębiorstw państwowych. A przecież, zgodnie z obowiązującą jeszcze w 1990 r. konstytucją przedsiębiorstwa te były i są własnością całego społeczeństwa. Domagam się więc od Rady Ministrów natychmiastowego przyspieszenia prac na wdrożeniem ustawy o funduszach przemysłowych i ich prywatyzacji - w związku z reformą ubezpieczeń społecznych.

Apeluję do pana premiera Jerzego Buzka o osobiste zainteresowanie się przedstawionym problemem.

* * *

Senator Jerzy Suchański na zakończenie 15. posiedzenia wygłosił 4 oświadczenia:

Chciałbym przedstawić cztery oświadczenia. Dwa kieruję do pana premier Jerzego Buzka, jedno do pani prezes Krajowego Urzędu Pracy, a jedno do Prezydium Senatu.

Uprzejmie informuję, że na dziesiątym posiedzeniu Senatu w dniu 27 marca 1998 r. wystąpiłem do pana premiera z oświadczeniem dotyczącym kierownika Urzędu do spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych pana Jacka Taylora. Do dnia dzisiejszego, to jest do 2 lipca 1998 r., nie otrzymałem żadnej odpowiedzi pomimo upływu trzech miesięcy.

Proszę pana premiera o wyciągnięcie konsekwencji służbowych w stosunku do urzędnika Jerzego Buzka i o pouczenie go.

Oświadczenie drugie.

Uprzejmie proszę o wyjaśnienie, jakie skutki prawne wywołuje uchwała kolegium Regionalnej Izby Obrachunkowej w Kielcach nr 84/98 z dnia 25 maja 1998 r.

Czy użycie zdania "Uchwała rady miejskiej została podjęta z nieistotnym naruszeniem prawa" eliminuje ją z dalszego obiegu prawnego, czy też nie? I dalej, czy podobnie jest z użyciem zdania "W celu usunięcia nieprawidłowości wskazuje się na konieczność ponownego przeprowadzenia głosowania w sprawie absolutorium, poddając pod głosowanie wniosek komisji rewizyjnej rady miejskiej."?

Pragnę nadmienić, że tak przedstawiona uchwała regionalnej izby obrachunkowej, którą dostarczam w załączeniu, spowodowała konflikt pomiędzy radą miasta a wojewodą.

Oświadczenie skierowane do prezesa Krajowego Urzędu Pracy pani Grażyny Zielińskiej.

Proszę o informację, jaka jest ocena pracy pana Marka Gębskiego, do 30 czerwca 1998 r. dyrektora Wojewódzkiego Urzędu Pracy w Kielcach. Jakie były powody odwołania wyżej wymienionego dyrektora ze stanowiska?

Pragnę poinformować panią prezes, że w tej sprawie wojewoda nie zasięgnął opinii wojewódzkiej rady zatrudnienia. A zatem jakie przesłanki zdecydowały o zajęciu takiego, a nie innego stanowiska?

Oświadczenie skierowane do Prezydium Senatu.

Na czternastym posiedzeniu Senatu pan marszałek Andrzej Chronowski dopuścił się manipulacji, zezwalając na przeprowadzenie głosowania nad poprawkami do ustawy o wprowadzeniu zasadniczego trójstopniowego podziału terytorialnego państwa.

Podaję uzasadnienie. Po pierwsze, zestaw poprawek wraz z załącznikiem, zawierający sto dziewięćdziesiąt cztery strony, dostarczony został na kilkanaście minut przed głosowaniem.

Po drugie, zestaw poprawek zawierał błędy i był niekompletny. W tej sprawie zabierałem głos, uprzedzając pana marszałka.

Po trzecie, mimo że zgłosiłem, iż wycofuję swoje poprawki - w tej sprawie zasięgnąłem zresztą opinii prawnej - pan marszałek nie uwzględnił tego i zmusił mnie tym samym do tego, żebym nie głosował nad poprawkami, które sam zgłosiłem. Proszę o wyjaśnienie, w związku z jakim zapisem Regulaminu Senatu nie mogłem wycofać swoich poprawek przed głosowaniem?

Proszę również o wyjaśnienie, dlaczego rząd, chociaż zobowiązał się do tego, to jednak nie zrealizował obietnic danych przez pana ministra Jerzego Stępnia, a dotyczących moich poprawek.

* * *

Na zakończenie 15. posiedzenia Senatu senator Jadwiga Stokarska złożyła następujące oświadczenie:

Swoje oświadczenie kieruję do społeczeństwa polskiego, przekazując je na ręce pani marszałek Senatu, jako reprezentantki tego społeczeństwa, oraz do społecznego komitetu ratowania Stoczni Gdańskiej i przemysłu okrętowego.

W związku z propozycją złożenia podpisu pod wnioskiem skierowanym do pana premiera Buzka, przygotowanym przez społeczny komitet ratowania Stoczni Gdańskiej i przemysłu okrętowego, pragnę oświadczyć, co następuje.

Z całym przekonaniem zaangażowałam się w walkę o utrzymanie Stoczni Gdańskiej w polskich rękach. Jest to fragment całościowej walki o prawo narodu polskiego do posiadania własnej gospodarki. W swoim wystąpieniu na dziewięćdziesiątym szóstym posiedzeniu Senatu, w dniu 4 kwietnia 1997 r., stwierdziłam, że upadek Stoczni Gdańskiej nie jest odosobnionym zjawiskiem gospodarczym, ale rezultatem określonej polityki przemysłowej i finansowej państwa, rozpoczętej w 1988 r., a dotykającej nie tylko stoczni, lecz całej gospodarki morskiej i w ogóle całej polskiej gospodarki.

W swoim wystąpieniu na czwartym posiedzeniu Senatu, w dniu 10 grudnia 1997 r., skierowałam do pana profesora Jerzego Buzka prezesa Rady Ministrów Rzeczypospolitej Polskiej następujące oświadczenie:

"My, niżej podpisani parlamentarzyści, domagamy się pilnego rozwiązania sprawy Stoczni Gdańskiej w sposób zapewniający zachowanie jej, a mówiąc szerzej także przemysłu okrętowego w polskich rękach. Jako optymalną w tej sprawie widzimy drogę postępowania układowego, która gwarantuje:

Ze względu na niebezpieczeństwo podjęcia w najbliższych dniach decyzji niszczycielskich dla Stoczni Gdańskiej i polskiego przemysłu okrętowego, domagamy się nadania działaniom rządu w tej sprawie trybu natychmiastowego". To koniec mojego oświadczenia z dnia 10 grudnia 1997 r.

Podpisało je wówczas, z mojej inicjatywy, siedemdziesięciu czterech senatorów i posłów. Niestety, postępowanie układowe, o które zabiegałam, nie z winy komitetu straciło charakter układowy. Nie wiadomo, kim jest tak naprawdę strona reprezentująca władzę, jak również nie wiadomo, czyje interesy reprezentuje faktycznie stowarzyszenie "Solidarni ze Stocznią Gdańską". Narzucone ostatnio komitetowi warunki są pozbawione obligatoryjnych podstaw prawnych i mogą doprowadzić do nieodwracalnych konsekwencji, groźnych dla całokształtu walki o niezależną polską gospodarkę.

Istnieje jeszcze drugi, poważniejszy aspekt wybranej przez komitet metody walki o uratowanie Stoczni Gdańskiej. Nawet w przypadku odniesienia sukcesu byłby on iluzoryczny, bo utrzymanie akcji w rękach nędzniejącego z dnia na dzień narodu jest nierealne. Każde czysto polskie przedsiębiorstwo jest w wyniku reformy Sachsa-Balcerowicza skazane na walkę na polu przeciwnika i, w najlepszym wypadku, na wchłonięcie przez ponadnarodowe holdingi. Jednocześnie polityka rządu, którą można krótko określić jako łagodną przemoc wobec narodu i państwa polskiego, polityka kontrolowanego parlamentaryzmu na przemian z polityką faktów dokonanych sprawiły, że podjęłam bolesną, ale nieodwracalną decyzję zrezygnowania z dalszego bezowocnego uczestniczenia w pertraktacjach. Liczę na to, że ta decyzja zostanie zrozumiana w kontekście mojej bieżącej walki parlamentarnej o dalsze istnienie Rzeczypospolitej jako podmiotu prawa nie tylko wewnętrznego, ale także międzynarodowego.

* * *

W swoim oświadczeniu senator Wiesław Pietrzak zaapelował, aby przedstawiciele Związku Byłych Żołnierzy Zawodowych i Oficerów Rezerwy oraz Konwentu Dziekanów Korpusu Oficerów WP uczestniczyli w przyszłych pracach rządu i parlamentu nad zagadnieniami socjalnymi dotyczącymi służb mundurowych:

Oświadczenie moje kieruję do marszałków Sejmu i Senatu, ministra obrony narodowej, przewodniczących sejmowej i senackiej Komisji Obrony Narodowej oraz przewodniczącego sejmowej komisji nadzwyczajnej do rozpatrzenia projektu ustawy o ubezpieczeniach społecznych.

Wysoka Izbo! W grudniu ubiegłego roku w obu izbach parlamentu odbyła się debata nad ustawą o zmianie zasad waloryzacji rent i emerytur służb mundurowych. Nie będę wracał do emocji tamtych dni. Od tamtego czasu otrzymałem w różnej formie wiele pytań i wypowiedzi dotyczących losów ustaw emerytalnych służb mundurowych. Zdaję sobie sprawę, że były i są prowadzone prace nad nowym systemem ubezpieczeń społecznych. Byłem przekonany, że gdy będą omawiane problemy dotyczące poszczególnych środowisk, a szczególnie tak specyficznych jak środowisko służb mundurowych, to ich przedstawiciele zostaną zaproszeni do udziału w pracach komisji. Ze zdziwieniem więc przyjąłem wiadomość, że nadzwyczajna sejmowa komisja do spraw rozpatrzenia projektów ustaw o ubezpieczeniach społecznych nie wyraziła zgody, aby w jej pracach wzięli udział przedstawiciele środowisk wojskowych. Myślę, że przed podjęciem decyzji warto byłoby wysłuchać zainteresowanych, ich argumentów i propozycji, które mogłyby wpłynąć na jej podjęcie. Po rzeczowej dyskusji przestanie się może bowiem tworzyć wypaczony obraz biednego społeczeństwa i opływającej w dostatek wojskowej kadry zawodowej, a także emerytów wojskowych.

W 1993 r. w wyniku dyskusji przyjęto kompromisową ustawę emerytalną. Wprawdzie kadrę zawodową pozbawiono wówczas wielu uprawnień, lecz w zamian zapewniono jej poczucie stabilizacji po odejściu na emeryturę. Od 1991 r. w wyniku działań oszczędnościowych pozbawiono ją uprawnień do bezpłatnych leków i obozów szkoleniowo-kondycyjnych, ulg przy przejazdach środkami komunikacji państwowej, nie opodatkowanych ekwiwalentów: remontowo-konserwacyjnego i za przejazdy urlopowe. Pozbawiono ją zwrotu kosztów przejazdów do pracy i ekwiwalentu za brak kwatery stałej. Cofnięto dotacje do kasyn, czynszów w mieszkaniach służbowych, sanatoriów, wczasów, kolonii i obozów oraz przedszkoli i żłobków. Cofnięto nagrody motywacyjne za uzyskanie bardzo dobrej oceny ze szkolenia fizycznego i dodatek za wykształcenie. Zmniejszono o 25% emerytury służb mundurowych z możliwych 100% podstawy wymiaru do maksymalnie 75%. Wszystko to zostało przyjęte przez środowiska wojskowe ze zrozumieniem i uznane za gwarancję stabilności rent i emerytur. Były one wprawdzie na niższym o 25% poziomie lecz, powiązane z płacami, dawały poczucie bezpiecznego bytu. Dziś te środowiska chce się pozbawić tego poczucia bezpieczeństwa, chce się je skonfliktować różnym traktowaniem, zależnym od daty urodzenia. W rezultacie działa się w ten sposób na szkodę obronności kraju. Ponawia się poprzednio popełniony błąd, to znaczy, nie rozmawia się z zainteresowanymi środowiskami.

Panie Marszałku Wysoka Izbo! Od kilku miesięcy widoczne jest wręcz masowe zwalnianie się ze służby wojskowej kadry zawodowej w średnim wieku. Jest to bardzo szkodliwe zjawisko, prowadzące do obniżenia poziomu zdolności bojowej naszego wojska. Dlatego w imię naszego wspólnego dobra, jakim jest bezpieczeństwo, w imię polskiej racji stanu apeluję o pozostawienie w spokoju dotychczas obowiązujących służb mundurowych, w tym szczególnie resortu obrony narodowej.

Apeluję również, aby wtedy gdy rząd oraz komisje sejmowe i senackie będą pracowały nad zagadnieniami socjalnymi dotyczącymi służb mundurowych, byli zapraszani do tych prac przedstawiciele służb z resortu obrony narodowej. Proponuję, aby to byli przedstawiciele Związku Byłych Żołnierzy Zawodowych i Oficerów Rezerwy oraz Konwentu Dziekanów Korpusu Oficerów Wojska Polskiego.

* * *

Senator Ryszard Jarzembowski zwrócił się w imieniu senatora Jerzego Kopaczewskiego i własnym do premiera Jerzego Buzka o wyjaśnienie w związku z przygotowywanym przez ministra transportu i gospodarki morskiej projektem ustawy zmierzającym do odebrania inwalidom wojennym i wojskowym uprawnień do bezpłatnych i ulgowych przejazdów środkami transportu publicznego:

Wraz z senatorem Jerzym Kopaczewskim zostaliśmy zawiadomieni przez zarząd okręgowy związku inwalidów wojennych w Bydgoszczy, że został on poinformowany o tym, iż z inicjatywy ministra transportu i gospodarki morskiej rząd "Solidarności" i Unii Wolności przygotowuje drakoński projekt ustawy, zmierzający do odebrania inwalidom wojennym i wojskowym uprawnień do bezpłatnych i ulgowych przejazdów środkami transportu publicznego. Projekt ten zakładać ma między innymi drastyczne ograniczenie ustawowo nabytych przez nich praw.

Pragniemy przypomnieć, że likwidowanie jakichkolwiek uprawnień inwalidów wojennych i wojskowych, które zostały im nadane ustawami sprzed prawie dwudziestu pięciu lat, jest sprzeczne z art. 19 konstytucji, który mówi, że Rzeczpospolita Polska specjalną opieką otacza weteranów walk o niepodległość, zwłaszcza inwalidów wojennych. Problem ten dotyczy w Polsce siedemdziesięciu czterech tysięcy osób, wśród których dwadzieścia dwa tysiące to inwalidzi pierwszej grupy. Są to osoby niepełnosprawne, które swoją sprawność utraciły w czasie walki zbrojnej lub represji politycznych okresu pokojowego, w następstwie odniesionych ran i kontuzji. Jest to grupa, której liczebność topnieje z powodu zaawansowanego wieku tych osób, które stosunkowo rzadko korzystają z transportu publicznego, ponieważ ich możliwości poruszania się są w ogóle, jak powszechnie wiadomo, ograniczone. Ale jeżeli już ci ludzie, kalecy ludzie, inwalidzi mają taką potrzebę życiową, aby się przemieścić, to powinni to robić, w myśl dotychczasowych uprawnień, w warunkach relatywnie lepszych, czyli podróżując wagonami pierwszej klasy.

Naszym zdaniem grupa ta powinna bezwzględnie zachować dotychczasowe uprawnienia, tym bardziej że mimo coraz trudniejszych czasów nie zabiega o nowe przywileje, a tylko chce korzystać z tych, które gwarantują minimum warunków niezbędnych do życia. Korzyści ekonomiczne, jakich rząd Jerzego Buzka spodziewa się po odebraniu inwalidom wojennym prawa do bezpłatnych i ulgowych przejazdów, są, w naszym przeświadczeniu, nieporównywalnie mniejsze w zestawieniu ze stratami moralnymi i społecznymi. Dopuszczenie możliwości poniesienia tych strat świadczy o nieszanowaniu przez rząd "Solidarności" i Unii Wolności ludzi, którzy stracili zdrowie w obronie niepodległego państwa, ludzi znajdujących się w okresie, kiedy ich zranienia i kontuzje nakładają się na schorzenia geriatryczne. Po raz kolejny nad tą grupą ludzi zawisła groźba utraty jednego z nabytych uprawnień.

Związkowcy, weterani z Zarządu Okręgowego Związku Inwalidów Wojennych Rzeczypospolitej Polskiej w Bydgoszczy proszą państwa senatorów o niedopuszczenie do podjęcia decyzji, która by pogarszała już i tak bardzo trudne warunki ich życia. Zwracam się o to do państwa w imieniu własnym, a także senatora Jerzego Kopaczewskiego, i apeluję do prezesa Rady Ministrów, Jerzego Buzka, aby niezwłocznie i w sposób jednoznaczny wypowiedział się w tej sprawie, gdyż wśród inwalidów wojennych jest bardzo duże zaniepokojenie.

* * *

Senator Jerzy Kopaczewski, w imieniu senatora Ryszarda Jarzembowskiego i własnym, wygłosił oświadczenie, skierowane do ministra finansów:

Chcę poinformować Wysoką Izbę, że to oświadczenie składam także w imieniu pana senatora Ryszarda Jarzembowskiego. Nasze oświadczenie kierujemy do pana ministra finansów, Leszka Balcerowicza.

Nasze oświadczenie jest spowodowane trudną sytuacją materialną bezrobotnych z miasta Włocławka, którzy na początku maja zorganizowali się w Komitet Samoobrony Bezrobotnych Miasta Włocławka, bezskutecznie domagając się zwiększenia kwot zasiłków okresowych.

Zasiłki te na terenie całego kraju wypłacane są w niepełnym wymiarze. We Włocławku przeciętnie wynoszą około 100 zł miesięcznie. Lawinowo wzrasta także liczba odmów ich wypłaty z powodu braku środków finansowych. W styczniu i lutym 1998 r. było tych odmów tysiąc pięćset osiemdziesiąt pięć, a do dzisiejszego dnia liczba ta zwiększyła się i poszła w dalsze tysiące. Około pięciuset rodzin bezrobotnych we Włocławku znajduje się w dramatycznej sytuacji, albowiem pobierają zasiłki okresowe tylko w wysokości od 13 zł do 50 zł miesięcznie na rodzinę.

Sytuacja ta od początku 1998 r. budzi ciągłe napięcia, objawiające się demonstracjami i okresowymi okupacjami budynku MOP we Włocławku, a w ciągu ostatnich dwóch miesięcy także manifestacjami i pakietami bezrobotnych przed gmachem Urzędu Wojewódzkiego we Włocławku. Sytuacja w mieście i regionie jest bliska wrzenia i grozi nieuchronnym wybuchem agresji w stosunku do władz, jak piszą w swoim liście do podsekretarza stanu w Ministerstwie Finansów, z dnia 25 czerwca 1998 r., przedstawiciele ruchu społecznego obrony bezrobotnych z miasta Włocławka.

Dlatego pytamy z tej trybuny pana ministra finansów, nawiązując do pisma ministra pracy i polityki socjalnej Longina Komołowskiego z dnia 5 maja 1998 r.: dlaczego jego propozycja przesunięcia środków finansowych do działu 86.13, to jest na zasiłki przyznawane przez jednostki pomocy społecznej, i podziału tych środków na poszczególne województwa, w tym włocławskie, do dnia dzisiejszego nie została zrealizowana przez Ministerstwo Finansów? Dlaczego opieszałość urzędnicza czy bezwładność resortu finansów, jako struktury, kieruje się przeciwko głodującym dzieciom bezrobotnych z Włocławka? Oto drugie pytanie.

* * *

Oświadczenie wygłoszone na zakończenie 15. posiedzenie Senatu RP senator Zbyszko Piwoński skierował do prezesa Rady Ministrów, aby w trybie pilnym poinformował parlament o kryteriach rozdziału środków finansowych z budżetu państwa, przeznaczonych na zadania wychowawcze prowadzone przez organizacje dziecięce i młodzieżowe:

Od dłuższego czasu i do nas, i do całej opinii publicznej docierają informacje o dziwnych, wręcz karygodnych, działach Ministerstwa Edukacji Narodowej i pełnomocnika do spraw rodziny w zakresie rozdziału środków finansowych z budżetu państwa, przeznaczonych na zadania wychowawcze, tradycyjnie prowadzone na rzecz młodego pokolenia przez organizacje dziecięce i młodzieżowe. Nie chcąc przed czasem wyciągać pochopnych wniosków, po pierwszym sygnale na temat tego, co się dzieje, odbyłem rozmowy z kompetentnymi pracownikami zarówno Ministerstwa Edukacji Narodowej, jak i Urzędu Pełnomocnika do spraw Rodziny. Zapewniono mnie wówczas, że w kolejnych rozpatrywanych wnioskach nie będą uwzględniane racje polityczne, a jedynie interesy dzieci i młodzieży.

Życie i fakty temu zaprzeczają. Mam pretensje do ministra edukacji narodowej, że zrezygnował z jemu właśnie przysługującego prawa i obowiązku dokonywania sprawiedliwego i obiektywnego podziału środków, a także zawierania w stosownym czasie, co podkreślam, odpowiednich umów z organizatorami. To przecież właśnie minister edukacji stoi, w imieniu państwa, na straży interesów dzieci i młodzieży, zwłaszcza jeśli chodzi o ich edukację i wychowanie. Do pełnomocnika do spraw rodziny mam zaś pretensje z powodu upolitycznienia tego działania i starania się, aby w większości pieniądze dostali tak zwani swoi. A przecież to nie są prywatne środki decydentów, ale publiczne środki w budżecie państwa, które tworzymy wszyscy i które my przeznaczamy na określony cel.

W tej sytuacji wnoszę do pana premiera, byśmy jako parlamentarzyści, a przynajmniej członkowie zainteresowanych komisji - mam tu na myśli Komisję Nauki i Edukacji Narodowej oraz Komisję Rodziny i Polityki Społecznej - w trybie pilnym otrzymali odpowiedni dokument, informujący nas o kryteriach, jakimi się kierowano przy podejmowaniu decyzji. Chodzi o to, kto występował z wnioskami i na jaki cel, ile kto otrzymał, a ponadto jakiej liczby dzieci i młodzieży dotyczyły te wnioski.

Fragmentaryczne dane, jakimi dysponuję - dodam, że nieoficjalnie - wskazują na tendencyjność działań, stąd moje oświadczenie. Tak często sprawujący władzę deklarują pluralizm i apolityczność, a tu w odniesieniu do dzieci, co podkreślam, podejmowane są takie właśnie działania.

Oświadczenie to kieruję jednocześnie do marszałka Sejmu, który sprawuje kontrolę nad rządem. Chodzi o pogłębienie zapoczątkowanych już badań, wskazujących na złamanie w tym zakresie prawa, a nawet naruszenie zasad konstytucji. Również w tej kwestii oczekuję od pana marszałka stosownej informacji, która może nam posłużyć do podjęcia dalszych działań, zabezpieczających przed powstaniem podobnej sytuacji w przyszłości.

* * *

W skierowanym do ministra skarbu państwa oświadczeniu senator Adam Glapiński powiedział:

Moje oświadczenie kieruję do ministra skarbu.

W styczniu 1995 r. były minister przekształceń własnościowych, pan Wiesław Kaczmarek, sprzedał 13% kapitału akcyjnego spółki Polam Piła SA holenderskiemu przedsiębiorstwu Philips. Dnia 16 czerwca 1998 r. w dzienniku "Rzeczpospolita" zamieszczono tekst pod tytułem "Wąsacz przeprasza", z którego wynika, że obecny minister skarbu wycofał z warszawskiej prokuratury złożone tam uprzednio zawiadomienie o uzasadnionym podejrzeniu popełnienia przestępstwa służbowego z art. 246 § 1 kodeksu karnego, dokonanego przez byłego ministra przekształceń własnościowych w związku ze wspomnianą sprzedażą akcji Polam Piła SA.

W związku z tym proszę o odpowiedź na następujące pytania.

Po pierwsze, czy wspomnianej sprzedaży dokonano zgodnie, czy też niezgodnie z przepisami ustawy o prywatyzacji przedsiębiorstw państwowych?

Po drugie, na jakiej podstawie nie pozostawiono w tym wypadku pięcioprocentowej rezerwy reprywatyzacyjnej?

Po trzecie, chciałbym zapytać, czy to prawda, że na stanowisku dyrektora departamentu kontroli w Ministerstwie Skarbu Państwa została zatrudniona osoba, która przez kilkanaście lat pozostawała funkcjonariuszem organów porządku publicznego, w tym w okresie stanu wojennego - w jednostkach prewencji Milicji Obywatelskiej?

* * *

W wygłoszonym podczas 15. posiedzenia Senatu RP oświadczeniu senator Dorota Kempka złożyła wniosek o postawienie posła Kazimierza Janiaka przed Komisją Etyki Poselskiej za naruszenie dóbr osobistych parlamentarzystek wchodzących w skład Parlamentarnej Grupy Kobiet:

Swoje oświadczenie kieruję w imieniu Parlamentarnej Grupy Kobiet do pana Macieja Płażyńskiego, marszałka Sejmu RP.

Składam formalny wniosek w imieniu Parlamentarnej Grupy Kobiet. Wnoszę o postawienie posła Kazimierza Józefa Janiaka z AWS przed Komisją Etyki Poselskiej za naruszenie dóbr osobistych parlamentarzystek wchodzących w skład Parlamentarnej Grupy Kobiet, z powodu obraźliwych w formie i oszczerczych w treści sformułowań, podkreślających działania grupy, zawartych w wypowiedzi z dnia 17 czerwca 1998 r. podczas dwudziestego pierwszego posiedzenia Sejmu RP.

Teraz uzasadnienie. W dniu 17 czerwca 1998 r., podczas dyskusji dotyczącej zmian Regulaminu Sejmu, poseł Kazimierz Józef Janiak powiedział między innymi na forum plenarnym: Parlamentarna Grupa Kobiet, grupa o feministycznej formacji, realizująca zadania promocji sztucznego definiowania równości płci, wyrywanie kobiety z małżeństwa i rodziny, urąganie godności kobiety, rodziny i pomniejszanie ich znaczenia dla życia i rozwoju człowieka, a tym samym narodu i społeczeństwa, grupa promująca odejście od wszelkich zasad wartości, sprowadzająca równouprawnienie kobiet i mężczyzn do walki płci, porównywalnej często do marksistowskiej walki klas, która w konsekwencji prowadzi do degradacji człowieka, jego godności, do zniszczenia rodziny i narodu.

Takiego zdania nie można usprawiedliwić chwilową emocją, czy też poziomem kultury autora, który notabene znalazł się w Sejmie nie za własne osiągnięcia, ale dzięki temu, że był umieszczony na liście krajowej. Nie była to wypowiedź indywidualna, ale wygłoszona w imieniu całego klubu parlamentarnego, co zobowiązywało do szczególnej dbałości o zachowanie dobrych obyczajów parlamentarnych.

Parlamentarna Grupa Kobiet działa od 1991 r. W płaszczyźnie historycznej nawiązuje do tradycji i programu Komitetu Wyborczego Kobiet Postępowych, powstałego po odzyskaniu niepodległości w 1918 r. W płaszczyźnie ideowej nawiązuje do oenzetowskiej konwencji o prawach politycznych kobiet i Konwencji w Sprawie Likwidacji Wszelkich Form Dyskryminacji Kobiet oraz Konwencji Praw Dziecka. Grupa działa ponad podziałami politycznymi. Nigdy nie negowała roli kobiety w rodzinie. W 1994 r. zainicjowała w Polsce obchody Międzynarodowego Roku Rodziny. Organizowała również konferencje, takie jak na przykład "Kobieta w rodzinie i w życiu politycznym". Jednocześnie zgodnie ze swoją deklaracją poczuwa się do obowiązku zwracania uwagi na faktyczne formy dyskryminacji kobiet w życiu społecznym i politycznym, mimo konstytucyjnej i zawartej w standardach europejskich równości płci. Grupa współdziała ze środowiskiem naukowym, z kilkudziesięcioma organizacjami pozarządowymi. Do jej dorobku można zaliczyć wiele spotkań i konferencji tematycznych, na przykład "Aktywność społeczna kobiet", "Zdążyć przed rakiem", "Kobieta w Polsce demokratycznej - szanse i bariery". Ma ona również olbrzymi wkład w międzynarodowe działania na rzecz kobiet - mam tu na myśli między innymi konferencje dotyczące równego statusu płci, europejskiej polityki równościowej i inne. Grupa ta każdego roku organizuje sejm dzieci i młodzieży, opracowuje projekty legislacyjne i prowadzi stałą współpracę z organizacjami europejskimi.

Brak informacji o działaniach grupy nie upoważnia pana posła Janiaka do używania sformułowań obraźliwych i oszczerczych, bo takimi właśnie są sugestie o odejściu od wartości i godzeniu w godność kobiety i zmierzaniu do degradacji człowieka, niszczenia rodziny i tak dalej. Wypowiedź ta - ponieważ zmierzała do poniżenia członkiń grupy w opinii publicznej i narażała na utratę zaufania wobec prowadzonej przez nie działalności - nosi znamiona występku i oszczerstwa w rozumieniu przepisu art. 178 §2 kodeksu karnego. Nie można tej sprawy bagatelizować również z uwagi na rozmowy akcesyjne prowadzone przez Polskę w związku z wejściem do Unii Europejskiej.

Projekt ustawy o równym statusie kobiet i mężczyzn został opracowany przez Parlamentarną Grupę Kobiet w porozumieniu z instytucjami europejskimi i odnosi się wprost do standardów europejskich. Deprecjacja tego określenia przez pana posła, jako sztuczne definiowanie równości płci, może zostać odebrana jako kwestionowanie przez dominujący klub parlamentarny dorobku cywilizacyjnego w zakresie równości płci w krajach Unii Europejskiej.

Z powyższych powodów występuję do pana marszałka o skierowanie sprawy do rozpatrzenia przez Komisję Etyki Poselskiej.

* * *

Po wyczerpaniu porządku dziennego 15. posiedzenia Senatu senator Jerzy Pieniążek wygłosił oświadczenie następującej treści:

Swoje oświadczenie pragnę skierować na ręce prezesa Rady Ministrów, pana Jerzego Buzka.

Panie Premierze! Na gospodarnej i gościnnej ziemi wieluńskiej, w gminie Mokrsko, znajduje się miejscowość Ożarów, słynna z perły architektury polskiego ziemiaństwa, drewnianego dworu, ale również z zaangażowania społecznego mieszkańców.

W latach 1994-1996 gminny samorząd i mieszkańcy Ożarowa zbudowali tam 1100 metrów bieżących kanalizacji wzdłuż tak zwanej drogi wojewódzkiej, na dojeździe do wspomnianego dworu. Dwa poprzednie mokre lata wykazały, że kanalizację tę trzeba przykryć, a dla poprawy bezpieczeństwa na ruchliwej drodze do Opola teren wzdłuż drogi, przy której szeregowo są ulokowane wsie, przykryć chodnikiem dla pieszych. I tu zaczęły się problemy. Po pierwsze, droga zarządzana jest przez zarząd dróg w Wieluniu, podległy dyrekcji w Łodzi, nie zaś władzom wojewódzkim w Sieradzu, choć ujęta jest w odpowiedniej nomenklaturze drogowej jako wojewódzka. Po drugie, fundusze na utrzymanie tej drogi posiada wojewoda sieradzki, a jemu i jego urzędnikom do Ożarowa zbyt daleko. W bieżącym roku na zaproszenie nikt z wojewódzkiego miasta nie przybył prócz parlamentarzystów ziemi sieradzkiej. Po trzecie, rada gminy Mokrsko, przez którą wiedzie ożarowska droga, zwolniła ze stanowiska sekretarza urzędu gminy żonę kierownika zarządu dróg w Wieluniu. Te okoliczności, zdaniem rady sołeckiej, decydują o tym, że społeczna inicjatywa w Ożarowie nie może doczekać się realizacji. Nikt przecież nie wątpi w celowość budowy kanalizacji i pokrycia jej chodnikiem, a tymczasem bezwład decyzyjny w tej sprawie trwa już blisko rok. Mieszkańcy posiadają własne materiały budowlane, a gmina podjęła niezbędne zobowiązanie finansowe, aby chodnik wybudować.

Dnia 31 marca bieżącego roku zarząd gminy opracował porozumienie z dyrekcją w Łodzi w sprawie przejęcia obowiązków inwestora zastępczego tej budowy na drodze wojewódzkiej. Niestety, zostało ono zakwestionowane przez Urząd Wojewódzki w Sieradzu. Istnieje niezbędna dokumentacja techniczna, pozwalająca sfinalizować tę inwestycję, niestety, ważna jest do końca sierpnia bieżącego roku. Jednym słowem, Panie Premierze, wielki bałagan kompetencyjny, brak chęci szybkiego pozytywnego rozstrzygnięcia tego problemu, tak istotnego dla lokalnej społeczności, a tak banalnego pod względem decyzyjności. Brakuje bowiem dobrej woli urzędników wojewody sieradzkiego i zarządu dróg w Wieluniu, by po prostu wydać pozwolenie na budowę. Tak, Panie Premierze, pozwolenie na budowę chodnika na drodze wojewódzkiej w Ożarowie! Pozwolenie, które pozwoliłoby wybudować chodnik jeszcze latem bieżącego roku.

Chciałbym, Panie Premierze, by pan i pana goście odwiedzili ziemię wieluńską i przepiękne muzeum wnętrz dworskich w Ożarowie jeszcze w tym roku, a mieszkańcy Ożarowa pod wodzą przewodniczącego rady sołeckiej Jana Zadwornego, członka założyciela "Solidarności" Rolników Indywidualnych na ziemi sieradzkiej, działacza wiejskiej "Solidarności" z wieluńszczyzny, mogli pochwalić się swoją inicjatywą i gospodarnością. Dlatego też proszę pana, Panie Premierze, o podjęcie takich działań, byśmy wspólnie mogli nie wstydzić się pracy urzędników administracji państwowej.

I jeszcze postscriptum. Panie Premierze, mam nadzieję, że wreszcie skończy się bałagan kompetencyjny w zarządzaniu drogami, zapoczątkowany rozwiązaniem na początku lat dziewięćdziesiątych rejonów dróg publicznych. Myślę, że powiat wieluński od 1 stycznia 1999 r. będzie lepiej wiedział niż dziś wojewoda sieradzki czy dyrekcja w Łodzi, jak przysłowiowe chodniki w terenie budować.

Wyrażam również przekonanie, że w przeciwieństwie do wojewody sieradzkiego i zarządu dróg starosta wieluński znajdzie chęć i czas, by spotkać się z radą sołecką w Ożarowie, by uszanować inicjatywę mieszkańców i na roboczo poprzez swych urzędników ją wspomagać.

Myślę również, że w przeciwieństwie do obecnego wojewody sieradzkiego starosta wieluński będzie mógł się pochwalić lepszym pod względem przygotowania merytorycznego, w tym prawnego, doborem ludzi nowo przyjmowanych na stanowiska kierownicze. Po 19 czerwca bieżącego roku rady gmin już nie działają, więc wszelką korespondencję adresowaną przez pana Kazimierza Filipiaka, wojewodę sieradzkiego, do przewodniczącego rady gminy w Mokrsku proponuję kierować na Berdyczów.

* * *

Oświadczenie senatora Kazimierza Drożdża dotyczyło działalności Urzędu Kultury Fizycznej i Turystyki:

Celem mojego oświadczenia jest poinformowanie wicepremiera, pana Janusza Tomaszewskiego, o próbach manipulowania opinią społeczną w Polsce i opinią międzynarodową - chodzi o władze organizacji zajmujących się piłką nożną, czyli FIFA i UEFA - przez Urząd Kultury Fizycznej i Turystyki. Aby to wykazać, zacytuję korespondujące ze sobą fragmenty dwóch dokumentów.

Pierwszy dokument jest informacją Urzędu Kultury Fizycznej i Turystyki, skierowaną do Polskiej Agencji Prasowej w dniu 2 lipca o godzinie 14.39, czyli w dniu dzisiejszym. Cytuję jej treść: "Zostaliśmy powiadomieni przez pana Michela Zen-Ruffinena o przyjeździe delegacji FIFA i UEFA do Polski. Jeszcze nie znamy składu delegacji. W dwóch listach ministra Jacka Dębskiego przedstawiciele tych organizacji zostali zaproszeni do złożenia wizyty w Polsce.

Z moich informacji wynika, że przyjazd delegacji FIFA i UEFA jest bardzo nie na rękę panu Dziurowiczowi i jego malejącemu gronu wiernych popleczników".

Dokument podpisał rzecznik prasowy Urzędu Kultury Fizycznej i Turystyki, Paweł Krzykowski.

Drugim dokumentem jest list UEFA skierowany w dniu 29 czerwca 1998 r. na ręce pana doktora Mariana Dziurowicza, prezesa Polskiego Związku Piłki Nożnej. Cytuję:

"W nawiązaniu do naszego faxu z dnia 23 czerwca 1998 r. i po rozmowach z urzędującym sekretarzem generalnym FIFA, panem Michelem Zen-Ruffinenem, chcielibyśmy przekazać panu następujące informacje:

Połączona delegacja FIFA/UEFA złoży wizytę w waszym związku w okresie od niedzieli 19 lipca do poniedziałku 20 lipca 1998 r.

Delegacja przybędzie w składzie: doktor Joseph Mifsud z Malty - członek Komitetu wykonawczego FIFA i UEFA jako przewodniczący delegacji; pan Vincent Monnier z Sekretariatu Generalnego FIFA oraz niżej podpisany zastępca sekretarza generalnego Markus Studer.

Bylibyśmy zobowiązani, jeżeli moglibyście zorganizować w dniu 20 lipca spotkanie ze wszystkimi związanymi ze sprawą przedstawicielami rządu i waszego związku. Zadaniem tego spotkania byłoby wysłuchanie obydwu stron i znalezienie polubownego rozwiązania zaistniałego problemu. Prosilibyśmy w związku z powyższym o podjęcie koniecznych wcześniejszych działań".

Jak wynika z treści drugiego dokumentu, delegacja FIFA i UEFA przyjeżdża na zaproszenie prezesa Polskiego Związku Piłki Nożnej, który równocześnie, zgodnie z wolą delegacji, jest organizatorem jej pobytu w Polsce. Polski Związek Piłki Nożnej już w dniu 29 czerwca został poinformowany o składzie osobowym delegacji, który to skład jeszcze w dniu 2 lipca nie był znany Urzędowi Kultury Fizycznej i Turystyki. Polski Związek Piłki Nożnej wywiąże się z obowiązku gospodarza i organizatora spotkania z delegacją.

W moim oświadczeniu chcę stanowczo zaprotestować przeciwko rozmijaniu się z prawdą rzecznika prasowego Urzędu Kultury Fizycznej i Turystyki, który w swoim komunikacie skierowanym w dniu dzisiejszym do PAP szkaluje prezesa Polskiego Związku Piłki Nożnej, wskazując jego i działaczy Polskiego Związku Piłki Nożnej opinii publicznej jako winnych konfliktów zaistniałych między związkiem i urzędem, a tym samym wchodzi w rolę niezawisłych sądów.

Mam nadzieję, że pan premier Tomaszewski, pełniący nadzór nad działalnością Urzędu Kultury Fizycznej i Turystyki, położy kres manipulacjom, jakich dopuszcza się rzecznik prasowy urzędu, i bezzasadnemu kompromitowaniu Polskiego Związku Piłki Nożnej na arenie międzynarodowej.

* * *

Senator Marian Żenkiewicz w oświadczeniu złożonym do protokołu 15. posiedzenia zaapelował do premiera RP o podjęcie przez rząd działań uniemożliwiających sprowadzanie do Polski włókien, tkanin i wyrobów konfekcyjnych po cenach dumpingowych:

Niniejsze oświadczenie kieruję na ręce pana Jerzego Buzka, prezesa Rady Ministrów.

Kryzys finansowy i gospodarczy państw Dalekiego Wschodu powoduje daleko idące reperkusje w gospodarce światowej, w tym również wywiera wieloraki wpływ na gospodarkę naszego kraju. Jedną z gałęzi naszej gospodarki, która doświadcza negatywnego skutku tego kryzysu, jest przemysł włókienniczy, w tym włókien syntetycznych i tekstylnych. Olbrzymie koncerny państw Dalekiego Wschodu, mając w warunkach kryzysu pełne magazyny włókien i tkanin, usiłują wprowadzać na nasz rynek i na rynki europejskie te produkty po cenach znacznie niższych niż koszty produkcji. Państwa Unii Europejskiej zareagowały na to natychmiast, wprowadzając odpowiednio wysokie cła zaporowe.

Tymczasem w naszym kraju cła na te towary zostały zawieszone w roku bieżącym na podstawie decyzji Rady Ministrów, w związku z tym polskie przedsiębiorstwa znalazły się w bardzo trudnej sytuacji, gdyż nie są w stanie sprostać nieuczciwej konkurencji tych koncernów. Efektem tego jest niewykorzystanie mocy produkcyjnej krajowego przemysłu włókienniczego i tekstylnego, co w efekcie prowadzi do redukcji zatrudnienia, wzrostu bezrobocia, a nawet upadku niektórych zakładów.

W związku z powyższym zwracam się do pana premiera o podjęcie przez rząd odpowiednich działań, uniemożliwiających wprowadzenie na polski obszar celny włókien, tkanin i wyrobów konfekcyjnych po cenach dumpingowych. Skuteczność i efekty tych działań odniosą właściwe skutki tylko wówczas, gdy będą podjęte w trybie pilnym. Ich opóźnianie może powodować nieodwracalne procesy destrukcyjne w naszej gospodarce.

* * *

Oświadczenie złożone do protokołu 15. posiedzenia Senatu senator Maciej Świątkowski skierował do wicepremiera, ministra finansów Leszka Balcerowicza:

Zarządzeniem ministra finansów z dnia 30 listopada 1994 r. w sprawie wprowadzenia obowiązku stosowania marż urzędowych oraz określenia zasad stosowania cen w obrocie importowanymi lekami gotowymi, surowicami i szczepionkami (MP nr 64, poz. 5710) oraz późniejszym rozporządzeniem ministra finansów w sprawie ustalenia cen urzędowych leków gotowych, surowic i szczepionek produkcji krajowej wprowadzono w Polsce tak zwany system marż degresywnych. Treść rozporządzenia, a szczególnie ustalone progi marżowe i sposób liczenia marży były dużo mniej korzystne od poprzednio obowiązujących. Jak wykazały badania obejmujące 10% ogółu aptek, prowadzone przez Naczelną Izbę Aptekarską, średnia marża apteczna zmalała o 5%. Stanowi to bardzo poważne zagrożenie dla sytuacji ekonomicznej około 50% aptek, szczególnie w małych miejscowościach i dzielnicach peryferyjnych. System marż degresywnych wprowadzono, ignorując zupełnie opinie samorządu aptekarskiego. Nie uwzględniono jakiegokolwiek mechanizmu rewaloryzacji progów marżowych proporcjonalnie do inflacji. W 1997 r. progi zrewaloryzowano o 7,6% w stosunku do poziomu z 1994 r., gdy tymczasem oficjalny wskaźnik inflacji w 1995 r. wynosił 27,8%, a w 1996 r. - 19,9%. Powoduje to rozwarcie nożyc pomiędzy wzrostem kosztów utrzymania aptek a poziomem marży. Przez dłuższy czas takiego "systemu" ekonomicznego nie wytrzyma żaden podmiot gospodarczy. W obecnym systemie marża stanowi różnicę między ceną hurtową zakupu, zawierającą w sobie podatek od towarów i usług, a ceną zbytu powiększoną o należny podatek. Taki sposób liczenia marży okazał się pułapką dla aptek w wypadku podwyższenia obowiązującej stawki VAT na leki.

Przy wprowadzeniu od 1 stycznia 1998 r. stawki VAT w wysokości 2% apteki poniosły wielomilionowe straty finansowe. Zgodnie z cytowanym powyżej rozporządzeniem ministra finansów podwyższenie stawki VAT obniżyło o 2% marże na leki zakupione przed 1 stycznia 1998 r. Zgodnie z ustawą o podatku od towarów i usług w następnych latach nastąpi dalsze podniesienie stawki podatku na leki i co za tym idzie - kolejne straty dla aptek. Doprowadzi to do sytuacji, że jeśli apteka nie zdąży wyprzedać całego zapasu leków zakupionych przed podwyżką stawki VAT, po kolejnej podwyżce nie tylko nie uzyska żadnej marży, ale nie otrzyma nawet zwrotu sumy, jaką zapłaciła za ten lek hurtowni. Jest to chyba jedyny na świecie wypadek urzędowej marży ujemnej dla samodzielnych podmiotów gospodarczych nie objętych systemem dotacji rządowych. Sprawa jest tym bardziej skomplikowana, że Ministerstwo Finansów nie zamierza, jak dotąd, skorygować błędnych zapisów rozporządzenia i uparcie ignoruje stanowisko samorządu aptekarskiego w tej sprawie.

* * *

Drugie swoje oświadczenie senator M. Świątkowski skierował do ministra zdrowia i opieki społecznej:

Treścią nadającą sens istnieniu demokratycznego państwa prawa jest samorządność obywateli współtworzących byt społeczny w organizacjach samorządowych i zawodowych. Warunkiem autentyczności samorządu jest zapewnienie mu rzeczywistego wpływu na bieg spraw lokalnych i kształt przepisów regulujących życie obywateli. W przeciwnym wypadku samorząd jest tylko martwą fasadą dla działań administracji, która i tak wie najlepiej i funkcjonuje ponad społeczeństwem.

Reaktywowanie w 1991 r., ustawą z dnia 19 kwietnia o izbach aptekarskich, istnienia samorządu aptekarskiego obudziło nadzieje polskich farmaceutów, że oto pojawia się możliwość wypracowania nowych zasad funkcjonowania tej grupy zawodowej w zgodzie z gospodarką rynkową i demokratycznym charakterem państwa dla dobra pacjentów i samego środowiska. Niestety, wkrótce okazało się, że wpływ samorządu aptekarskiego na kształt przepisów regulujących sprawy zawodowe jest bardzo nikły, a kompetencje - iluzoryczne.

Od 1991 r. w różnych okolicznościach, przy sprzeciwie samorządu, wydano cały szereg uregulowań prawnych niedoskonałych i sprzecznych z podstawowymi interesami tej grupy zawodowej. Trzeba ten proces niszczenia zatrzymać i odwrócić. Niezbędna jest pilna zmiana regulująca obrót lekami w Polsce i funkcjonowanie zawodu farmaceuty, będąca częścią szeroko pojętej reformy ochrony zdrowia.

Ustawa o odpłatności za leki i artykuły sanitarne z dnia 27 września 1991 r. wraz z przepisami wykonawczymi i przepisami dotyczącymi sposobu wystawiania recept niesamowicie skomplikowała prostą z natury rzeczy czynność, jaką jest zapisywanie przez lekarza pacjentowi na recepcie odpowiedniego leku, odczytanie tej informacji w aptece i wydanie choremu właściwego specyfiku. Prawidłowa wycena leku w aptece wymaga sprawdzenia kilku list leków o różnych zasadach odpłatności, stawek VAT i limitów cenowych. Ustalenie prawidłowej wielkości opakowania wymaga często sprawdzenia dodatkowego wykazu leków zarejestrowanych do obrotu w Polsce. Aptekarz ratuje się, korzystając z rozbudowanych programów komputerowych, natomiast lekarz i pacjent nie mają praktycznie żadnych szans, aby w takim gąszczu przepisów przed podjęciem decyzji o wypisaniu określonego leku ustalić, ile ten lek będzie kosztował, a także ile pojedynczych jednostek zawiera opakowanie wydane przez aptekę. Polska jest chyba jedynym krajem na świecie, gdzie obrót lekiem został tak bardzo skomplikowany.

Ustawa z dnia 10 października 1991 r. o środkach farmaceutycznych, materiałach medycznych, aptekach, hurtowniach i nadzorze farmaceutycznym pozbawiła samorząd aptekarski możliwości wpływania na wydawanie koncesji na prowadzenie aptek na swoim terenie. W obecnym brzmieniu ustawy opinia samorządu nie wiąże organów udzielających koncesji. Samorząd, nie mając właściwie żadnego wpływu na to, kto prowadzi aptekę, nie może skutecznie wpływać na warunki wykonywania zawodu i eliminowanie nieprawidłowości. Brak jakichkolwiek merytorycznych kryteriów udzielania koncesji uzależnia się jej wydanie jedynie od spełnienia wymogów formalnych, nie gwarantujących właściwego funkcjonowania nowo tworzonej placówki. W celu zapewnienia samorządowi aptekarskiemu faktycznego wpływu na sprawy związane z wykonywaniem zawodu aptekarza niezbędna jest zmiana art. 33 powołanej wyżej ustawy, który powinien otrzymać brzmienie:

"Ust. 5. Udzielenie lub cofnięcie koncesji na prowadzenie apteki lub hurtowni farmaceutycznej wymaga uzyskania pozytywnej opinii samorządu aptekarskiego. Okręgowa izba aptekarska może odmówić wydania pozytywnej opinii do wniosku o udzielenie koncesji na prowadzenie apteki ogólnodostępnej, jeżeli:

    1. proponowany zakres działalności i godziny otwarcia apteki nie zapewniają wystarczającej dostępności do leków dla pacjentów;
    2. proponowany skład personalny osób pracujących w aptece nie daje rękojmi właściwego funkcjonowania apteki;
    3. uruchomienie nowej apteki nie przyczyni się do poprawy dostępności do leków dla pacjentów, a może stanowić istotne zagrożenie dla sytuacji ekonomicznej aptek już istniejących na tym terenie".

Zarządzeniem ministra finansów z dnia 30 listopada 1994 r. w sprawie wprowadzenia obowiązku stosowania marż urzędowych oraz określenia zasad stosowania cen w obrocie importowanymi lekami gotowymi, surowicami i szczepionkami (M.P. nr 64, poz. 571) oraz późniejszym rozporządzeniem ministra finansów w sprawie ustalenia cen urzędowych leków gotowych, surowic i szczepionek produkcji krajowej wprowadzono w Polsce tak zwany system marż degresywnych. Treść rozporządzenia, a szczególnie ustalone progi marżowe i sposób liczenia marży były dużo mniej korzystne od obowiązujących poprzednio. Jak wykazały badania obejmujące 10% ogółu aptek, prowadzone przez Naczelną Izbę Aptekarską, średnia marża apteczna zmalała o 5%. Stanowi to bardzo poważne zagrożenie dla sytuacji ekonomicznej około 50% aptek, szczególnie w małych miejscowościach i dzielnicach peryferyjnych.

System marż degresywnych wprowadzono ignorując zupełnie opinie samorządu aptekarskiego. Nie uwzględniono jakiegokolwiek mechanizmu rewaloryzacji progów marżowych proporcjonalnie do inflacji. W 1997 r. progi zrewaloryzowano o 7,6% w stosunku do poziomu z 1994 r., gdy tymczasem oficjalny wskaźnik inflacji w 1995 r. wynosił 27,8%, a w 1996 r. - 19,9%. Powoduje to rozwarcie nożyc pomiędzy wzrostem kosztów utrzymania aptek a poziomem marży. W dłuższym okresie takiego "systemu" ekonomicznego nie wytrzyma żaden podmiot gospodarczy. W obecnym systemie marża stanowi różnicę między ceną hurtową zakupu, zawierającą w sobie podatek od towarów i usług, a ceną zbytu powiększoną o należny podatek. Taki sposób liczenia marży okazał się pułapką dla aptek w wypadku podwyższenia obowiązującej stawki VAT na leki. Przy wprowadzeniu od 1 stycznia 1998 r. stawki VAT w wysokości 2% apteki poniosły wielomilionowe straty finansowe. Zgodnie z cytowanym powyżej rozporządzeniem ministra finansów podwyższenie stawki VAT obniżyło o 2% marże na leki zakupione przed 1 stycznia 1998 r. Zgodnie z ustawą o podatku od towarów i usług w następnych latach nastąpi dalsze podniesienie stawki podatku na leki i, co za tym idzie, kolejne straty dla aptek. Doprowadzi to do sytuacji, że jeśli apteka nie zdąży wyprzedać całego zapasu leków zakupionych przed podwyżką stawki VAT, to po kolejnej podwyżce nie tylko nie uzyska żadnej marży, ale nie otrzyma nawet zwrotu sumy, którą zapłaciła za ten lek hurtowni. Jest to chyba jedyny na świecie przypadek urzędowej marży ujemnej dla samodzielnych podmiotów gospodarczych nie objętych systemem dotacji rządowych. Sprawa jest tym bardziej skomplikowana, że Ministerstwo Finansów nie zamierza, jak dotąd, skorygować błędnych zapisów rozporządzenia i uparcie ignoruje stanowisko samorządu aptekarskiego w tej sprawie. Samorząd aptekarski w imieniu swoich członków protestuje przeciwko nieodpowiedzialnemu rozszerzaniu asortymentu leków dopuszczonych do obrotu poza aptekami zgodnie zarządzeniem ministra zdrowia i opieki społecznej z dnia 7 lipca 1994 r. (M.P. nr 41 poz. 346 z późniejszymi zmianami). Po raz kolejny przy tworzeniu zarządzenia całkowicie zignorowano negatywne opinie środowiska farmaceutycznego. Rozciąganie w nieskończoność listy leków dopuszczonych do obrotu poza aptekami stawia pod znakiem zapytania sens istnienia aptek w Polsce i zawodu farmaceuty. Autorzy wykazu leków dopuszczonych do obrotu poza aptekami ulegają najwyraźniej wpływom lobby producentów i dystrybutorów, w ogóle nie biorą pod uwagę zagrożenia, jakie niesie takie postępowanie dla potencjalnych pacjentów. Sporządzone wykazy są pełne leków, które zażywane w sposób niewłaściwy mogą być szkodliwe lub wręcz niebezpieczne dla zdrowia i życia.

Czy musi dojść do tragedii? Czy autorzy szkodliwej koncepcji wprowadzania leków z aptek oszacowali, jakie koszty pochłonie przywracanie zdrowia ludziom, którzy nieświadomie zatrują się po kontaktach z placówkami pseudomedycznymi? Czy polska służba zdrowia ma naprawdę zbyt mało pacjentów, czy musi ich mnożyć za pomocą nieodpowiedzialnych zarządzeń?

Polskie społeczeństwo nie jest jeszcze przygotowane do tak drastycznego wprowadzenia powszechnego samoleczenia zamiast fachowej opieki medycznej. Samorząd aptekarski oczekuje, że minister zdrowia i opieki społecznej zrewiduje swoje dotychczasowe stanowisko i podejmie rzeczowe rozmowy z Naczelną Izbą Aptekarską, przy udziale środowisk naukowych, na temat zmiany wymienionego powyżej zarządzenia. Podstawą prawną działania punktów aptecznych jest wymienione wyżej zarządzenie ministra zdrowia i opieki społecznej. Zgodnie z przepisami § 1 ust. 1 pktu 5 wyżej wymienionego zarządzenia obrót detaliczny środkami farmaceutycznymi i materiałami medycznymi mogą prowadzić punkty apteczne działające w dniu wejścia w życie zarządzenia. Pierwotnie zakładano, iż punkty apteczne będą prowadzić taką działalność do końca 2002 r. Zatem założeniem było stopniowe wygaśnięcie działalności takich jednostek, tymczasem praktyka wprowadzona przez ministerstwo zdrowia, polegająca na umożliwieniu powstawania nowych punktów aptecznych, oraz przedłużenie działalności istniejących do końca 2002 r. powodują powstawanie nowych jednostek tego typu, co owocuje powstawaniem punktów będących w istocie konkurencją dla aptek. Nie występuję tu przeciwko zasadzie wolnej konkurencji, ale problem leży chyba gdzie indziej. Otóż zgodnie z ustawą z dnia 10 października 1991 r. o środkach farmaceutycznych, materiałach medycznych, aptekach, hurtowniach i nadzorze farmaceutycznym, ustawą z dnia 19 kwietnia 1991 r. o izbach aptekarskich, ustawą z dnia 27 września 1991 r. o zasadach odpłatności za leki, szeregiem rozporządzeń wykonawczych do tych ustaw oraz ustawami podatkowymi (w szczególności VAT) na apteki nałożono szereg obciążeń natury administracyjnej. Między innymi lokale apteczne muszą spełniać wymogi co do powierzchni, usytuowania, wymogi sanitarne, ponadto pobierane są opłaty za udzielanie koncesji na prowadzenie aptek, koncesjobiorcy muszą spełniać określone wymogi w zakresie obsługi fachowej, apteki zobowiązane są do prowadzenia pełnego asortymentu leków, pełnienia dyżurów nocnych i świątecznych, wreszcie nałożono restrykcyjne wymogi fiskalne, włącznie z obowiązkowym zakupem kas fiskalnych, uniemożliwieniem aptece działania w wypadku awarii kas fiskalnej oraz cały szereg innych ograniczeń i obciążeń. W takiej zatem sytuacji polska apteka, spełniająca zadania nałożone przepisami regulującymi wykonywanie zawodu aptekarza, a jednocześnie będąca jednostką obciążoną różnorakimi wymaganiami i w znacznym stopniu ubezwłasnowolnioną, nie jest normalnym podmiotem gospodarczym mającym równe szanse w warunkach tak zwanej wolnej konkurencji. Podmioty gospodarcze działające na podstawie przepisów ustawy z dnia 23 grudnia 1998 r. o działalności gospodarczej, takie jak sklepy zielarskie, sklepy ogólnodostępne, punkty apteczne, są jednostkami pracującymi o wiele swobodniej, mającymi nad sobą mniej ograniczeń administracyjnych, a przede wszystkim, głównie z wyżej wymienionych powodów, mającymi znacznie mniejsze koszty. Zatem jeżeli ustawodawca buduje system aptek, na które nakłada duże wymagania i obciążenia, to z drugiej strony organy administracji nie powinny dopuszczać do funkcjonowania drugiego obiegu znacznej części materiałów medycznych i parafarmaceutyków, obiegu godzącego w istocie w apteki mające przed sobą o wiele większe zadania do spełnienia.

Mając to wszystko na uwadze, postuluję, aby ministerstwo nie wydawało w żadnej formie zgody na otwieranie nowych punktów aptecznych, gdyż jest to sprzeczne z § 1 ust. 1 pkt 4 cytowanego zarządzenia.

W dalszej kolejności postuluję zmianę zarządzenia poprzez albo ograniczenie liczby podmiotów uprawnionych do sprzedaży środków farmaceutycznych i materiałów medycznych albo nałożenie na wszystkie podmioty jednakowych wymagań przewidzianych przepisami prawa administracyjnego. Dopiero wówczas będzie można mówić o wolnej konkurencji i tak zwanych prawach rynku.

W związku z planowanymi zmianami w ustawie o ubezpieczeniach zdrowotnych niezbędne jest zachowanie ogólnodostępnego charakteru aptek otwartych. Prawo wyboru apteki musi należeć do pacjenta, a nie do kas chorych. Z powyższej zasady powinien wynikać obowiązek refundacji każdej aptece zrealizowanej recepty o ulgowej odpłatności dla pacjenta ubezpieczonego w jakiejkolwiek kasie chorych. Leki refundowane są objęte kategorią cen i marż urzędowych oraz przepisami o zasadach odpłatności za leki. Powoduje to, że nie istnieje żadna potrzeba zawierania indywidualnych umów refundacyjnych między apteką a kasami chorych, określających warunki ekonomiczne wzajemnej współpracy. Wystarczy, tak jak obecnie, jedno ogólne zarządzenie ministra zdrowia określające sposób sporządzenia zestawień refundacyjnych przez apteki i ustalające terminy rozliczeń. Takie rozwiązanie ograniczy zbędną biurokrację i wpłynie na obniżenie kosztów funkcjonowania kas chorych i aptek.

* * *

Do protokołu 15. posiedzenia Senatu wicemarszałek Tadeusz Rzemykowski złożył następujące dwa oświadczenia:

Oświadczenie to kieruję do wiceprezesa Rady Ministrów - ministra spraw wewnętrznych i administracji Janusza Tomaszewskiego, nadzorującego pracę wojewodów.

Sprawa dotyczy wojewody pilskiego Ireneusza Michalaka, który z naruszeniem prawa odwołał z funkcji kierownika Urzędu Rejonowego w Wałczu Janusza Różańskiego.

Z uwagi na fakt, że Janusz Różański jest radnym i przewodniczącym Rady Miejskiej w Wałczu, wojewoda pilski wystąpił do tej rady z wnioskiem o wyrażenie zgody na odwołane go z wymienionej funkcji. Mimo że w pisemnej odpowiedzi rada takiej zgody nie wyraziła, wojewoda odwołał z zajmowanej funkcji Janusza Różańskiego i powołał na nią inną osobę. Janusz Różański odwołał się od tej decyzji do sądu pracy i uzyskał wyrok uznający decyzję wojewody za niezgodną z prawem.

Zapytałem wojewodę Michalaka bezpośrednio i publicznie na łamach "Tygodnika Pilskiego", dlaczego podjął tę nieprawną decyzję i kto pokryje związane z tym koszty czy straty?

Otrzymałem odpowiedź, że po wyborach wygranych przez koalicję AWS-UW, ma ona prawo do dokonywania "koniecznych" zmian kadrowych, a kwestię zgodności jego postępowania z prawem rozstrzygną sądy wyższej instancji!

Ponieważ gołym okiem widać nieprawość tej decyzji wojewody pilskiego, a także niesłuszny jego upór, postanowiłem zwrócić się do pana premiera z prośbą o zbadanie tej sprawy. Jestem przekonany, że otrzymam odpowiedź, zgodnie z przepisami ustawy z dnia 9 maja 1996 r., o wykonywaniu mandatu posła i senatora.

* * *

Oświadczenie to kieruję do prezydenta miasta stołecznego Warszawy Marcina Święcickiego i opinii publicznej:

Szanowny Panie Prezydencie! W liście z dnia 25 lutego bieżącego roku zwróciłem się do Pana z gorącą prośbą o wydanie szybkiej decyzji o zmianie mieszkania zajmowanego przez Jana Mulaka. Moją prośbę uzasadniałem następująco: "Jan Mulak zajmuje wraz z żoną mieszkanie o powierzchni 55 m2, znajdujące się na trzecim piętrze budynku przy ul. Krasińskiego 38a. Ubiega się od kilku lat o przydział podobnego mieszkania, ale zlokalizowanego na parterze".

W piśmie z 30 czerwca 1997 r. pan prezydent zadeklarował, że sprawa ta zostanie załatwiona w pierwszej kolejności. Do dnia dzisiejszego nie tylko nie została załatwiona, ale też zarówno Jan Mulak, jak i ja nie otrzymaliśmy żadnej odpowiedzi od pana. Tym samym naruszył pan przepisy ustawy z dnia 9 maja 1996 r. o wykonywaniu mandatu posła i senatora i odniósł się lekceważąco do ważnego problemu życiowego zasłużonego warszawianina.

Zwracam uwagę, że Jan Mulak jest osiemdziesięcioczteroletnim schorowanym człowiekiem, stale używającym rozrusznika serca. Stan zdrowia jego żony jest jeszcze gorszy. Nie mogą więc oni korzystać samodzielnie z mieszkania znajdującego się na trzecim piętrze.

Jan Mulak jest wielce zasłużonym mieszkańcem stolicy, odznaczonym między innymi Złotą Odznaką "Zasłużonego dla Miasta Warszawy". Jest wybitnym polskim politykiem, przedwojennym i powojennym działaczem PPS oraz senatorem Rzeczypospolitej Polskiej, a także wychowawcą i trenerem lekkoatletycznych rekordzistów świata i medalistów olimpijskich. Całe swoje długie i niezwykle aktywne życie poświęca dobru Polski i Polaków, nie troszcząc się zbytnio o warunki własnego życia. Jest on niewątpliwie wzorem Polaka, godnym nie tylko naśladowania, ale też głębokiego szacunku i wsparcia.

Panie prezydencie, zapytuję pana wprost: czy chce pan pomóc Janowi Mulakowi?


Diariusz Senatu RP: spis treści, poprzedni fragment, następny fragment