Diariusz Senatu RP: spis treści, poprzedni fragment, następny fragment


Oświadczenia

Na zakończenie 22. posiedzenia Senatu senator Jerzy Suchański złożył dwa oświadczenia skierowane do prezesa Rady Ministrów:

Mam dwa oświadczenia, które pragnę skierować na ręce pana premiera Jerzego Buzka.

Pierwsze. Uprzejmie proszę o rozważenie możliwości udzielenia pomocy Prokuraturze Rejonowej w Kielcach. Zajmowane przez prokuraturę pomieszczenia lokalowe w wieżowcu biurowym stwarzają realne zagrożenie dla bezpieczeństwa wszystkich osób pracujących czy przebywających w tym budynku - konwojowanie zatrzymywanych, przesłuchiwanie świadków. Pragnę nadmienić, że dziennie tysiące osób przewija się przez pomieszczenia wyżej wymienionego biurowca, mieszczą się tam między innymi niektóre wydziały urzędu miejskiego.

Różne próby rozwiązania problemów lokalowych, szczupłość środków prokuratury wojewódzkiej nie pozwoliły do tej pory uporać się z tą sprawą.

W trosce o bezpieczeństwo ludzi proszę o pilną pomoc, mając na uwadze coraz częstsze przypadki agresji świata przestępczego w stosunku do prokuratorów.

Z poważaniem. Jerzy Suchański.

Kolejne oświadczenie. Wody geotermalne Podhala stanowią, obok gór, wód, lasów i powietrza, jeszcze jedno cenne i potężne bogactwo naturalne tej ziemi. Rozsądnie wykorzystywane może przez dziesięciolecia dostarczać własnej i taniej energii cieplnej - czystej ekologicznie, odnawialnej, bezpiecznej i wygodnej w eksploatacji.

Uprzejmie proszę o informację, jakie rząd ma plany co do wykorzystania tego bogactwa, zarówno w kontekście rzeczowym, jak i poniesienia na początku stosownych nakładów finansowych.

* * *

Senator Stanisław Cieśla wygłosił następujące dwa oświadczenia:

Panie Marszałku! Wysoki Senacie! Chcę złożyć dwa oświadczenia.

Pierwsze z nich kieruję do pana Janusza Tomaszewskiego, wicepremiera, ministra spraw wewnętrznych i administracji.

Wdrażanie reformy administracyjnej kraju w dotychczasowym województwie sieradzkim, szczególnie w mieście Sieradzu, budzi daleko idące obawy. Rada Miejska i Zarząd Miasta Sieradz opowiedziały się za nieutworzeniem powiatu grodzkiego. Jak się obecnie okazuje, rodzi to szereg negatywnych skutków dla mieszkańców Sieradza, w szczególności wiąże się to z ograniczeniem liczby miejsc pracy. Poważne niepokoje istnieją w środowisku pracowników urzędu wojewódzkiego w związku z nierozstrzygnięciem do tej pory kwestii powołania w Sieradzu delegatury Urzędu Wojewódzkiego w Łodzi oraz delegatur instytucji zespolonych z wojewodą w dotychczasowych miastach wojewódzkich.

Mając na względzie nieoddalanie obsługi administracyjnej mieszkańców, między innymi w dziedzinie rolnictwa, ochrony środowiska i ewidencji zasobów geologicznych, uważam, że istnieje pilna potrzeba utworzenia delegatur zarówno urzędu wojewódzkiego, jak również urzędu marszałkowskiego. Nieutworzenie tych delegatur oraz oddziałów terenowych i instytucji zespolonych z wojewodą spowoduje trudności z rozmieszczeniem specjalistycznych kadr, oddali urząd od obywatela i przyczyni się do wzrostu bezrobocia. Brak rozstrzygnięć w kwestii tworzenia delegatur oraz programów osłonowych, które były wcześniej zapowiadane, rodzi u wielu osób stan niepewności, frustracji, zniechęcenia.

Proszę więc o uwzględnienie, chociażby częściowe, postulatów środowiska pracowników administracyjnych mojego województwa we wspomnianym przedmiocie. Moje stanowisko popiera także senator z klubu SLD Jerzy Pieniążek.

Z poważaniem, Stanisław Cieśla.

Drugie oświadczenie kieruję do pani profesor Hanny Suchockiej, ministra sprawiedliwości.

W marcu bieżącego roku Ministerstwo Sprawiedliwości przedstawiło założenia reformy sądownictwa, które przewidują między innymi zmniejszenie ilości sądów okręgowych, obecnie wojewódzkich, i pozostawienie jedynie dużych jednostek, w których byłyby powołane wszystkie przewidziane przez ustawy komórki organizacyjne, takie jak: wydziały gospodarcze, wydziały pracy i ubezpieczeń społecznych. W myśl tych założeń miałoby w przyszłości funkcjonować w kraju jedynie około dwudziestu pięciu sądów okręgowych.

W końcu października prasa poinformowała, że już od 1 stycznia przyszłego roku ma zostać zlikwidowanych kilka małych sądów wojewódzkich, w tym również sąd w Sieradzu. W jego miejsce ma być powołany ośrodek zamiejscowy sądu okręgowego w Łodzi.

Likwidacja kilku sądów wojewódzkich przed planowaną reformą sądownictwa wydaje się być niesłuszna i krzywdząca dla mieszkańców tych terenów, które stanowią własność terytorialną sądów mających ulec likwidacji. Sąd Wojewódzki w Sieradzu istnieje już kilkanaście lat. Mieści się w obszernym nowoczesnym budynku. Warunki pracy w nim są dobre. Znaczenie sądów rośnie i nadal będzie rosło, między innymi w związku z przekazywaniem do ich kompetencji wielu spraw. Małe sądy wojewódzkie, takie jak sąd w Sieradzu, należą do najlepiej pracujących w kraju, jeżeli weźmie się pod uwagę szybkość postępowania, zaległość spraw, skuteczność egzekucji, orzeczeń itp. A zatem nie należy, moim zdaniem, spieszyć się z podejmowaniem pochopnych decyzji dotyczących likwidacji małych sądów, gdyż przez to niewątpliwie ucierpi proces orzecznictwa i wykonywania orzeczeń sądowych.

Z przedstawionych wyżej względów uprzejmie proszę panią minister, aby Sąd Wojewódzki w Sieradzu mógł funkcjonować po 1 stycznia 1999 r. jako sąd okręgowy. Stanowisko wyrażone przeze mnie popiera również senator SLD Jerzy Pieniążek.

* * *

Dwa oświadczenia wygłoszone po wyczerpaniu porządku dziennego 22. posiedzenia senator Jerzy Cieślak skierował do ministra finansów oraz do ministra kultury i sztuki:

W dniu 3 września bieżącego roku skierowałem do wiceministra finansów pana Jana Rudowskiego opracowaną przez osoby kompetentne koncepcję dostosowania izby skarbowej i urzędów skarbowych na terenie województwa jeleniogórskiego do reformowanych struktur administracji publicznej. Otrzymałem od pana ministra lakoniczną i uprejmą odpowiedź, która nie zawierała, niestety, merytorycznej opinii o przedstawionej koncepcji.

W procesie reformy Jelenia Góra traci wszystkie instytucje szczebla wojewódzkiego. Z ogromnym niepokojem i rozgoryczeniem stwierdzam, że w odróżnieniu od Legnicy i Wałbrzycha na terenie obecnego województwa jeleniogórskiego nie przewiduje się tworzenia delegatur ani oddziałów instytucji i urzędów wojewódzkich, przeniesionych do Wrocławia. Mój największy niepokój budzi propozycja likwidacji Urzędu Kontroli Skarbowej w Jeleniej Górze. Dlatego swoje oświadczenie kieruję do ministra finansów wicepremiera Leszka Balcerowicza.

Pozwalam sobie przypomnieć panu ministrowi, że województwo jeleniogórskie graniczy z Niemcami i Czechami. To położenie sprzyja rozwojowi szarej strefy gospodarczej. Jest to region zakwalifikowany do pierwszej grupy atrakcyjności inwestycyjnej, na równi z Krakowem, Poznaniem i Gdańskiem. Już obecnie na tym terenie zarejestrowano prawie czterdzieści tysięcy podmiotów. W ostatnich dwóch latach siedziba urzędu Kontroli Skarbowej w Jeleniej Górze została przebudowana i zmodernizowana. Największa odległość od urzędu do kontrolowanych podmiotów nie przekracza 140 km. Po jego zlikwidowaniu zmniejszy się efektywny czas kontroli, a znacznie wzrosną koszty własne Urzędu Kontroli Skarbowej we Wrocławiu. Wymienione przeze mnie argumenty i wiele innych zawiera pismo pracowników Urzędu Kontroli Skarbowej w Jeleniej Górze, skierowane do ministra finansów w dniu 28 września 1998 r.

Zwracam się do pana ministra z wnioskiem o utrzymanie Urzędu Kontroli Skarbowej w Jeleniej Górze. Będę wdzięczny za jego pozytywne rozpatrzenie.

Drugie swoje oświadczenie kieruję do pana premiera Jerzego Buzka.

W dniu 8 maja bieżącego roku zwróciłem się do ministra kultury i sztuki pani Joanny Wnuk-Nazarowej z prośbą o poparcie wniosku wojewody jeleniogórskiego w sprawie dofinansowania wydatków bieżących filharmonii im. Ludomira Różyckiego. Swoje pismo zakończyłem zdaniem, że wdzięczny będę pani minister za informację o podjętych działaniach w tej sprawie. W dniu 21 lipca bieżącego roku ponownie poprosiłem panią minister o przesłanie mi informacji, czy i jakie starania podjęła w tej sprawie oraz jakie są ich efekty. Niestety, jak dotychczas pani minister Wnuk-Nazarowa nie zaszczyciła mnie swoją odpowiedzią. Mam nadzieję, że pan premier zechce nakłonić ministra kultury i sztuki do poważnego traktowania korespondencji z senatorem Rzeczypospolitej.

* * *

Senator Ireneusz Michaś wygłosił dwa oświadczenia następującej treści:

Panie Marszałku! Panie i Panowie Senatorowie! Chcę wygłosić dwa oświadczenia.

Pierwsze kieruję do wicepremiera, ministra finansów, pana Leszka Balcerowicza.

Nowy podział administracyjny kraju i przebudowa systemu podatkowego, w tym sieci izb skarbowych, powoduje, że taka izba zostanie zlikwidowana w województwie ciechanowskim. Moim zdaniem, należy z dniem 1 stycznia 1999 r. utworzyć filię bądź zamiejscowy wydział mazowieckiej izby skarbowej Warszawy o właściwości terytorialnej dla powiatów: Ciechanów, Płońsk, Mława, Pułtusk i Żuromin. Moje oświadczenie ma na uwadze konieczność utrzymania właściwej sprawności działania administracji skarbowej na terenie dotychczasowego województwa ciechanowskiego.

Za przekształceniem Izby Skarbowej w Ciechanowie w jedną z wnioskowanych placówek przemawiają przesłanki merytoryczne oraz organizacyjne. Miasto Ciechanów oddalone jest około 100 km od Warszawy, Płocka i Ostrołęki, Ciechanów natomiast oraz przyszłe powiaty powstające na terenie obecnego województwa ciechanowskiego mają znaczenie lepsze połączenia komunikacyjne z Warszawą aniżeli z Płockiem czy Ostrołęką. Z tych też względów uważam za zasadne utworzenie takiej placówki w Ciechanowie. Rozwiązanie to będzie korzystne pod wzglądem ekonomicznym i społecznym, gdyż znacznie obniży koszty wynikające z niezbędnych kontaktów podatnika z organem podatkowym drugiej instancji oraz pozwoli uniknąć dodatkowego zamieszania. Nie bez znaczenia pozostaje fakt, iż Izba Skarbowa w Ciechanowie ma dobre warunki lokalowe i sprzętowe, jak również wysoko wykwalifikowaną kadrę fachowców. Z tego też względu realizacja mojego wniosku nie jest związana z dodatkowymi kosztami pochodzącymi z budżetu, lecz z racjonalnym gospodarowaniem posiadaną substancją. Mam również na uwadze działania osłonowe dla Ciechanowa jako miasta, które traci status miasta wojewódzkiego i w którym problemem pracowników jest likwidacja administracji. Te problemy nabrzmiewają. Wyniki pracy Izby Skarbowej w Ciechanowie są dobrze oceniane i cieszą się uznaniem zarówno władz wojewódzkich samorządowych, jak i władz resortowych.

Biorąc pod uwagę przedstawione przeze mnie argumenty, uprzejmie proszę pana premiera o życzliwe ustosunkowanie się do mojego wniosku. Z poważaniem - Ireneusz Michaś.

Druga sprawa dotyczy również pana premiera Balcerowicza jako ministra finansów.

Chodzi o likwidację urzędu kontroli skarbowej. Tutaj nawiązuję do rozporządzenia i zarządzenia ministra finansów w sprawie określenia siedzib i terytorialnego zasięgu działania urzędów kontroli skarbowej. Pracownicy tego urzędu piszą do mnie, zwracając się z uprzejmą prośbą, ażeby pan premier ponownie rozważył racjonalność przesłanek przemawiających z utrzymaniem ośrodków zamiejscowych we wszystkich likwidowanych urzędach kontroli skarbowej. Nie mogą zrozumieć, a społeczeństwo chyba również, dlaczego minister finansów chce zrezygnować z tak efektywnych służb, które zostały powołane w 1992 r. Wysoko wykwalifikowana kadra, wykształcona w zwalczaniu przestępstw podatkowych - nakłady na kształcenie i szkolenia były dosyć duże - dzisiaj okazuje się w likwidowanych urzędach nikomu niepotrzebna, aczkolwiek pracuje w warunkach spełniających wymogi kontroli skarbowej: nowe budynki, specjalne łącza z urzędami skarbowymi i celnymi. Ci ludzie powiadają, że chcą wspierać reformę, którą rząd wprowadził od nowego roku w zakresie samorządu terytorialnego i administracji, nie chcą jednak być jej ofiarami. Wszystkie racjonalne przesłanki przemawiają za dalszym funkcjonowaniem tych służb, co więcej, ich zdaniem potrzebują one właściwie wzmocnienia. Podyktowane jest to szczególnym interesem skarbu państwa.

Dlatego też wnioskuję o pozostawienie zatrudnienia na takim samym poziomie jak dotychczas oraz o utrzymanie obecnych służb w miejscach ich aktualnego funkcjonowania.

Dodatkowym argumentem przemawiającym za tym, żeby ten urząd w Ciechanowie pozostał - a sądzę, że chodzi nie tylko o Ciechanów - jest fakt posiadania dużego budynku o powierzchni ponad 7 tysięcy m2, wykupionego w przeszłości na szkołę skarbowości, a aktualnie przeznaczonego przez ministerstwo na siedzibę urzędu skarbowego i składnicy akt podatkowych, która zaspokaja potrzeby całego województwa mazowieckiego.

Proszę o wnikliwe rozpatrzenie również tego problemu, oczywiście, myślę o pozytywnym rozpatrzeniu.

* * *

Oświadczenie senatora Jana Chojnowskiego, wygłoszone podczas 22. posiedzenia, dotyczyło problemów związanych z obrotem ziemią:

W swoim wystąpieniu chcę nawiązać do sytuacji związanej z obrotem polską ziemią, szczególnie sprzedażą jej na rzecz cudzoziemców. Uczestniczyłem w zorganizowanym we Wrocławiu sympozjum dotyczącym tego problemu. Skala zjawiska jest niepokojąca. W związku z tym, po przeanalizowaniu tej sprawy, uważam, że w zakresie obrotu ziemią na rzecz cudzoziemców postulować należy takie uregulowania prawne, które nie byłyby sprzeczne z Układem Europejskim z 29 stycznia 1993 r. w zakresie nabywania nieruchomości przez cudzoziemców. Analizując zaś ten układ, należy stwierdzić, że w odniesieniu do nieruchomości rolnych, lasów oraz zasobów naturalnych pozostawia on swobodę w określaniu przez ustawodawstwo krajowe ewentualnych wymogów nabycia. Nie ma więc żadnych przeszkód, żeby w tym zakresie, jeśli chodzi o nieruchomości rolne, lasy oraz zasoby naturalne, regulować to w sposób, nazwijmy to, swobodny - nie dowolny, a swobodny - poprzez nasze własne ustawodawstwo krajowe. I nie będzie to sprzeczne z Układem Europejskim, o którym tutaj wspominałem.

Jeśli chodzi natomiast o inne nieruchomości, to przepis art. 44 pkt 7 układu potwierdza prawo przedsiębiorstw założonych na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej, a więc według prawa polskiego, do nabywania, używania, wynajmowania i sprzedaży nieruchomości wtedy, gdy jest to bezpośrednio niezbędne do prowadzenia przez nie działalności gospodarczej.

W literaturze przedmiotu prezentowane jest stanowisko, zgodnie z którym ten warunek, to jest sformułowanie "bezpośrednio niezbędne", powoduje, że organ polski winien spełnienie tego warunku stwierdzić w drodze odpowiedniego postępowania, czyli kwestia ta może podlegać ocenie dzięki odpowiednio ustawionym kryteriom. Przepis ten nie określa przy tym granic takiego uznania. pozwala to na sformułowanie wniosku o możliwości stosowania dotychczasowych przepisów o nabywaniu nieruchomości przez cudzoziemców z 1920 r., a więc tej ustawy, która była nowelizowana. Można ją stosować nadal po wypracowaniu odpowiednich kryteriów udzielania zezwoleń przez stronę polską na podstawie tej ustawy. Niezależnie bowiem od faktu, że art. 2 ust. 2 ustawy z 1920 r. stanowi, iż Ministerstwo Spraw Wewnętrznych może stawiać specjalne warunki dla cudzoziemca, należy stwierdzić, że ta ustawa nie formułuje żadnych kryteriów wydawania zezwoleń. Pozwala to organowi uprawnionemu na swobodę w wypracowaniu takich kryteriów i ich stosowaniu, co też niniejszym postuluję. Może to być uczynione w formie rozporządzenia do wyżej wymienionej ustawy, a jeżeli brak tam jest legitymacji do wydawania takiego rozporządzenia, to można dodać taką legitymację w drodze nowelizacji tej ustawy. Wydanie takich przepisów byłoby też pomocne w kreowaniu decyzji władczych podmiotów pragnących zbyć nieruchomość na rzecz cudzoziemców.

Druga kwestia - i tę część oświadczenia kieruję do pana ministra spraw wewnętrznych i administracji - pozostaje w związku z inwazją zagranicznych super- i hipermarketów. Należy apelować do pana marszałka Sejmu o jak najszybsze poddanie procedurze legislacyjnej i uchwalenie przez parlament ustawy o wielkopowierzchniowych obiektach handlowych. Projekt tej ustawy, proszę państwa, nawiązuje do uregulowań prawnych we Francji, przyjętych w 1973 r. Podobne ograniczenia są w innych krajach Unii Europejskiej, jak Portugalia, Grecja, Belgia i Holandia. A polska racja stanu, że wspomnę o ochronie rodzimego handlu, tworzącej się klasy średniej itp., wymaga tego i nie będzie to sprzeczne, jak już wskazałem wyżej, ze standardami Unii Europejskiej.

Doświadczenia wynikające chociażby z gromadzenia danych o zakresie obrotu ziemią na rzecz cudzoziemców - próbowałem takowe zebrać w regionie północno-wschodnim i były z tym kłopoty - uzasadniają też postulat wprowadzenia przepisów nakazujących prowadzenie ścisłych rejestrów zbywanych gruntów i dających wojewodom prawo egzekwowania od podmiotów zbywających obowiązku dostarczania tych danych.

To oświadczenie kieruję do pana ministra spraw wewnętrznych i administracji, do pana ministra gospodarki, a także do marszałka Sejmu, w związku z tym, o czym już mówiłem.

Problem jest bardzo istotny i prosiłbym o dokładne ustosunkowanie się do poruszonych kwestii, a także o poinformowanie, czy rząd zechce podjąć w poruszonych sprawach stosowne inicjatywy ustawodawcze. Jako parlamentarzysta może i nie powinienem tego robić, bo przecież i my możemy podjąć taką inicjatywę, ale krótka, szybka odpowiedź umożliwi podjęcie ewentualnych stosownych kroków chociażby tutaj, na forum Senatu, żeby ruszyć te sprawy.

Panie Marszałku! Wysoki Senacie! Trochę okroiłem, skróciłem swoje wystąpienie. We wcześniejszej jego części nawiązuję i podaję konkretne przykłady, w tym dotyczące samorządu. Samorządy mają duże możliwości władcze w zakresie zbywania gruntów. Taki proceder trwa, a przy tym jak gdyby unaocznia się też problem niedostatecznej kontroli, szczególnie organów wykonawczych samorządu, my tutaj... ale to już problem odpowiedni na debatę.

* * *

Do protokołu 22. posiedzenia Senatu RP senator Jan Chojnowski złożył nie wygłoszoną część swojego oświadczenia, skierowanego do ministrów spraw wewnętrznych i administracji oraz gospodarki, a także do marszałka Sejmu:

Problem sprzedaży ziemi cudzoziemcom jest zauważalny także w regionie północno-wschodnim Polski. Mówiąc o regionie północno-wschodnim mam na myśli dzisiejsze województwo olsztyńskie, suwalskie i białostockie. O sprawach tych dyskutuje się, są one przedmiotem troski i licznych pytań obywateli. Zawiązał się nawet społeczny komitet, który zbiera podpisy pod petycją skierowaną do Sejmu, wyrażającą sprzeciw wobec sprzedaży ziemi cudzoziemcom.

Z dostępnych mi danych oficjalnych wynika, iż w okresie od roku 1990 do sierpnia 1998 r. na terenie właściwości Urzędu Rejonowego w Piszu zbyto szesnaście nieruchomości o łącznej powierzchni 42,70 ha. Nabywcami były głównie osoby fizyczne i prawne narodowości niemieckiej. Poza tym był między nimi jeden Holender, jeden Turek i jeden Włoch. Przy tym w zdecydowanej większości przypadków nabycie ziemi nastąpiło w okresie od 1996 r. i dotyczyło nieruchomości o powierzchni od 0,10 ha do 3,84 ha. Poza jednym przypadkiem były to nieruchomości nie zabudowane. W jednym przypadku nabyto nieruchomość o powierzchni 32,10 ha, na której znajdował się budynek przemysłowy. Zbywającym był syndyk masy upadłościowej.

Kolejny przypadek, gdzie rozmiar nabytych przez cudzoziemców gruntów jest znaczący, dotyczy rejonu Giżycka. W omawianym okresie zbyto tam dwadzieścia trzy nieruchomości o łącznej powierzchni 6,68 ha. Wszyscy nabywcy byli obywatelami Niemiec. W zdecydowanej większości przedmiotem zbycia były zabudowane nieruchomości miejskie w Giżycku, Mikołajkach, Rynie itp. Transakcje te miały miejsce głównie w latach 1995-1997.

Jeśli chodzi o rejon Węgorzewa, to w wyżej wymienionym okresie zbyto tam trzy nieruchomości o łącznej powierzchni 3,74 ha, w tym dwie działki miejskie zabudowane i jedną nie zabudowaną.

Także na terenie Ełku zbyto trzy nieruchomości o łącznej powierzchni 2,134 ha. Transakcji dokonano w latach 1996-1998. Dwie działki były nie zabudowane, jedna zabudowana.

W rejonie Augustowa sprzedano dwie nieruchomości o łącznej powierzchni 0,1239 ha. Jedna to nieruchomość miejska w Augustowie, zaś druga to działka letniskowa.

W Olecku zbyto jedną nieruchomość o powierzchni 3,0167 ha.

W województwie suwalskim cudzoziemcy zakupili w wyżej wymienionym okresie łącznie czterdzieści siedem nieruchomości o powierzchni 58,3950 ha.

Na terenie właściwości Urzędu Rejonowego w Bartoszycach zbyto w 1996 r. 11.1447 ha, w tym jedną nieruchomość nie zabudowaną.

Również w rejonie Lidzbarka Warmińskiego sprzedano w 1995 r. dwie zabudowane nieruchomości.

Z kolei w 1997 r. w Mrągowie została sprzedana zabudowana działka o powierzchni 0,6612 ha.

W rejonie Iławy sprzedano w latach 1993-1996 trzy nie zabudowane grunty o łącznej powierzchni 1,35 ha oraz jedną działkę zabudowaną o powierzchni 0,0468 ha.

Kolejne grunty nabyte zostały przez cudzoziemców w Morągu. W latach 1995-1998 sprzedano tam sześć nieruchomości o łącznej powierzchni 7,4392 ha.

Podobne transakcje miały też miejsce w rejonie Nidzicy, gdzie sprzedanych zostało 3,0045 ha. Była to nieruchomość nie zabudowana.

W rejonie Szczytna sprzedano łącznie 6,3748 ha.

Na terenie Kętrzyna w latach 1993-1998 zbyto 5,3794 ha gruntów. Nabywcami w większości byli Niemcy.

Najwięcej nieruchomości zakupili cudzoziemcy w samym Olsztynie. Łączna powierzchnia sprzedanych w latach 1994-1998 gruntów wynosi 12,9943 ha.

Od roku 1990 do sierpnia 1998 r. na terenie województwa olsztyńskiego sprzedano cudzoziemcom łącznie 52,4254 ha gruntów o przeznaczeniu nierolniczym. Ponadto Agencja Własności Rolnej Skarbu Państwa sprzedała spółkom z udziałem kapitału zagranicznego w wysokości 49% dwanaście nieruchomości rolnych o łącznej powierzchni 1884,7700 ha.

Jeśli chodzi o województwo białostockie, to na terenie właściwości Urzędu Rejonowego w Bielsku Podlaskim na rzecz podmiotów zagranicznych zbyto w wyżej wymienionym okresie 1,9099 ha gruntów stanowiących własność gminy miejskiej w Bielsku Podlaskim. Ta sama gmina zbyła też grunt o powierzchni 701 m2, lokal o powierzchni 136,45 m2 oraz garaż o powierzchni 59,44 m2. Agencja Własności Rolnej Skarbu Państwa i osoby prywatne zbyły w tym rejonie 19,8311 ha gruntów.

Należy podkreślić, iż są to niepełne dane. Nie obejmują one na przykład wszystkich transakcji dokonywanych przez osoby fizyczne, a także transakcji dokonywanych przez osoby podstawione, czyli jedynie pośredniczące w dokonywaniu transakcji. Braki wynikają z trudności w uzyskaniu danych z niektórych gmin miejskich.

Głośnym echem wśród mieszkańców tego regionu, a szczególnie miasta Białegostoku, odbiła się sprawa sprzedaży ponad 5 ha ziemi pod budowę hipermarketu firmie GBS, gdzie przeważa kapitał niemiecki. Sprzedaży dokonała gmina Białystok, a dokładnie jej organ wykonawczy, jakim jest zarząd miasta. Kontrowersje budził zarówno sam fakt sprzedaży, jak i okoliczności przetargu oraz suma transakcji. W związku z tą sprawą unaoczniony został zakres funkcjonowania ustawy z 24 marca 1920 r. o nabywaniu nieruchomości przez cudzoziemców. Ustawa ta tylko tak groźnie brzmi, jeśli chodzi o potencjalnych nabywców. Mam tu na myśli szczególnie art. 1, który - przypomnijmy - stanowi, iż nabycie nieruchomości przez cudzoziemca wymaga zezwolenia ministra spraw wewnętrznych. W rzeczywistości podejście w tej sprawie jest bardzo liberalne. Na przestrzeni ostatnich lat odmowy zdarzyły się tylko incydentalnie. Wszelkie głosy wskazujące na surowość zarówno polskich regulacji prawnych, jak i praktyki w tym względzie oraz głosy opowiadające się za liberalizacją ustawodawstwa nie są zasadne.

Sprawa ta była też powodem krytycznych uwag odnośnie celowości decyzji gminy, która w pierwszym rzędzie winna wspierać inicjatywy lokalne i umożliwiać zaistnienie ich w formie konkurencyjnej dla kapitału zachodniego. Znamienne jest też, iż autorzy decyzji o sprzedaży tłumacząc się obwiniali ministra spraw wewnętrznych, który zezwolił na sprzedaż. Ponieważ z argumentacją taką spotkałem się także przy innych okazjach, pozwolę sobie zauważyć, iż jest ona bałamutna. W rzeczywistości bowiem to od właściciela, w tym wypadku od gminy, zależy, czy chce sprzedać, na jakich warunkach i komu.

W pogoni za kapitałem zagranicznym gminy często decydują się na wyprzedaż nieruchomości, gdy tymczasem można byłoby przekazać daną nieruchomość w wieloletnią, na przykład trwającą dwadzieścia lat, dzierżawę z prawem corocznego pobierania określonego czynszu. Przychód z dzierżawy byłby znacznie wyższy, a gmina nie pozbywałaby się własności. Podam przykład. Jedna z firm zachodnich za kupno działki pod stację benzynową w naszym regionie zapłaciła nieco ponad 200 tysięcy zł. Ta sama firma w Radomiu, w tym samym czasie, za dzierżawę podobnej działki na podobny cel, płaci roczny czynsz w wysokości 70 tysięcy zł. W drugim przypadku miasto Radom już po trzech latach uzyska kwotę ponad 200 tysięcy zł i nadal będzie miało dochody z tej działki przez wiele lat dzierżawy. Przypadki, które tu opisuję, występują jako wynik funkcjonowania samorządów terytorialnych w północno-wschodnim regionie Polski. Są one, moim zdaniem, bardzo znamienne, także z punktu widzenia ich roli i możliwości rozporządzania w zakresie gospodarowania nieruchomościami. Przy takim pojmowaniu uprawnień samorządów piękna idea samorządności może przybrać karykaturalne kształty. Jako wieloletni samorządowiec stwierdzam, iż mechanizmy kontrolne w tym zakresie są nikłe. Takich i podobnych decyzji zarządów gmin nie mogą zakwestionować ani Najwyższa Izba Kontroli, ani też regionalna izba obrachunkowa. Ani wojewoda, ani prokurator nie mają podstaw ich podważyć, chyba że zachodzi uzasadnione podejrzenie popełnienia przestępstwa. W takim przypadku musiałby być złożony wniosek osoby trzeciej w tej sprawie.

Jedyną szansą są komisje rewizyjne rad gmin. Te jednakże, zgodnie z ustawą, opiniują budżet i występują do rad gmin z wnioskiem o udzielenie bądź nieudzielenie absolutorium zarządowi. Inne czynności kontrolne komisja rewizyjna może podjąć tylko za zgodą rady. Jest to świadome lub nieświadome nałożenie kagańca na ten organ kontroli. Bo cóż to znaczy "za zgodą rady"? Rada może się zebrać na przykład dopiero po trzech miesiącach od zaistnienia zdarzenia wymagającego podjęcia szybkich działań kontrolnych. Zanim to nastąpi, sprzedaż na przykład ziemi cudzoziemcom w okolicznościach budzących wątpliwości będzie już dokonana.

Niestety, podobna pozycja komisji rewizyjnej została ustalona w najnowszych ustawach o samorządzie powiatowym i wojewódzkim. Moje próby zmiany tych zapisów podejmowane w Senacie zakończyły się niepowodzeniem. Dopatruję się tu wpływów lobby zwanego "samorządowym", podczas gdy w rzeczywistości jest to lobby prezydencko-burmistrzowsko-wójtowskie, które funkcjonuje zarówno w Sejmie, jak i w Senacie. Silna pozycja komisji rewizyjnych jest po prostu nie na rękę przedstawicielom organów wykonawczych. Zatem przy całym poparciu dla idei samorządności, należy bacznie obserwować funkcjonowanie wszystkich jej organów, a w szczególności organów wykonawczych. Funkcja nadzorcza wojewodów winna być wzmocniona. Do tej pory skupiała się ona głównie na uchwałach rad. Uważam, że uchwały zarządów winny być dokładniej analizowane pod kątem ich zgodności z prawem. De lege ferenda, należy też postulować mocniejsze usytuowanie komisji rewizyjnej w radzie, być może z zastrzeżeniem przewagi w niej przedstawicieli opozycji. Wzmocni to funkcje kontrolne rady i przyczyni się do zapobiegania nietrafnym, często sprzecznym z prawem decyzjom organów wykonawczych.

* * *

Senator Ryszard Sławiński wygłosił na zakończenie 22. posiedzenia oświadczenie następującej treści:

Swoje oświadczenie kieruję do ministra ochrony środowiska, zasobów naturalnych i leśnictwa, pana Jana Szyszki.

Panie Ministrze, sprawy opłaty eksploatacyjnej za wydobywanie kopalin ze złóż regulowały następujące akty prawne: po pierwsze, ustawa z 4 lutego 1994 r. "Prawo geologiczne i górnicze", DzU nr 27, poz. 96, art. 84 ust. 3-4 i art. 86 ust. 1, 2 i 3; po drugie, rozporządzenie Rady Ministrów z dnia 8 listopada 1991 r. w sprawie opłaty eksploatacyjnej za wydobywanie kopalin ze złóż; po trzecie, rozporządzenie Rady Ministrów z dnia 23 sierpnia 1994 r. w sprawie opłat za działalność prowadzoną na podstawie przepisów prawa geologicznego i górniczego.

Podstawowa różnica między wymienionymi rozporządzeniami sprowadza się do kategorii ceny, będącej podstawą sporządzonych przez podmioty gospodarcze informacji, przesyłanych dalej do Ministerstwa Ochrony Środowiska, Zasobów Naturalnych i Leśnictwa. Na podstawie informacji o ilości sprzedanej kopaliny i uzyskanej cenie Ministerstwo Ochrony Środowiska, Zasobów Naturalnych i Leśnictwa wymierza stosowną opłatę.

Rozporządzenie z 1991 r. definiowało cenę następująco: po pierwsze, jako koszt kopaliny powiększony o stawkę zysku stosowaną przez przedmiot gospodarczy albo, po drugie, jako jedną trzecią ceny sprzedanego produktu finalnego. Rozporządzenie z 1994 r. stanowi, że cena to jest średnia cena sprzedaży, a loco to jest przedsiębiorstwo. Przyjęcie interpretacji kategorii ceny jako ceny produktu finalnego, nie zaś kopaliny, spowodowało zwielokrotnienie wartości naliczanych opłat. Taką interpretację przyjął kontroler Najwyższej Izby Kontroli, delegatury w Poznaniu, i w trakcie kontroli w 1997 r. stwierdził nieprawidłowe sporządzenie informacji przez Kopalnię Soli "Kłodawa". Różnica między opłatami wyliczonymi przez niego i opłatami obliczonymi przez kopalnię za lata 1994-97 wyniosła około 3,6 miliona zł, oczywiście nowych. Wynika ona z przejęcia przez kontrolera i kopalnię odmiennych interpretacji kategorii ceny. Kopalnia odwoływała się od wyniku kontroli do delegatury NIK w Poznaniu, niestety, bez skutku.

Aktualnie Kopalnia Soli "Kłodawa" jest jednym z uczestników postępowania toczącego się przed Trybunałem Konstytucyjnym. Podmioty występujące ze skargą na rozstrzygnięcia zawarte w rozporządzeniu z 1994 r. wskazują na: po pierwsze, przekroczenie delegacji ustawowej rozporządzenia Rady Ministrów z 1994 r., po drugie, wadliwość i sprzeczność w rozporządzeniu i jego stosowaniu.

Panie Ministrze, proszę o ustosunkowanie się do tego problemu, bowiem dotyczy on nie tylko Kopalni Soli "Kłodawa", ale wszystkich przedsiębiorstw zajmujących się eksploatacją złóż chemicznych.

Kopalnia Soli "Kłodawa" w związku z nie kontrolowanym napływem taniej i złej jakości soli z sąsiednich republik postradzieckich znalazła się w bardzo trudnej sytuacji. Jest to jedyna kopalnia w Polsce wydobywająca sól metodą górniczą. Przyjęcie jako obowiązującej opłaty eksploatacyjnej nie za kopalnię jako taką, a za to, co opuszcza kopalnię, czyli za produkt wychodzący za jej bramę, jeszcze tylko pogarsza tę trudną sytuację. Dla wyjaśnienia dodam jedynie, że proces przerobu skały w kopalni soli polega na mieleniu skały i jej paczkowaniu, a więc produkt wydobyty, kopalina, nie zmienia struktury chemicznej ani, że tak powiem, nie jest przetwarzana w sensie wytworzenia z niej innego produktu.

* * *

Swoje oświadczenie, złożone podczas 22. posiedzenia Senatu RP, senator Marian Żenkiewicz skierował do ministra finansów:

Oświadczenie swoje kieruję do pana profesora Leszka Balcerowicza, wiceprezesa Rady Ministrów, ministra finansów.

Podstawowymi celami przepisów ustawy podatkowej, dotyczącymi korzystania z ulgi podatkowej związanej z budową mieszkań w zasobach spółdzielni mieszkaniowej, jest ożywienie sytuacji w budownictwie mieszkaniowym oraz ułatwienie wielu obywatelom uzyskania własnego mieszkania. Przepisy te zawierają odpowiednie zabezpieczenia zmierzające do tego, aby ulgi mieszkaniowe były wykorzystywane zgodnie z ich przeznaczeniem. Dlatego odstąpienie od zamiaru kupna takiego mieszkania, z jednoczesnym wycofaniem środków zgromadzonych na ten cel w spółdzielni mieszkaniowej, a objętych ulgą, skutkuje cofnięciem ulgi i zapłaceniem odpowiedniego podatku.

Rozwiązanie to niewątpliwie jest słuszne, zasada ta stanowi bowiem zabezpieczenie przed możliwością nadużywania przepisów ustawy podatkowej. Jednak sposób jej stosowania budzi niekiedy poważne zastrzeżenia. Znane mi są przypadki, że w trakcie gromadzenia wkładu pieniężnego przyszły nabywca mieszkania decyduje się na zmianę spółdzielni. Decyzja ta spowodowana jest różnymi czynnikami leżącymi zarówno po stronie spółdzielni, na przykład nieterminową realizacją budowy, zmianą ceny, jak i po stronie nabywcy, na przykład chęcią zmiany lokalizacji mieszkania, uzyskaniem lepszych warunków jego nabycia. Zgromadzona część wkładu mieszkaniowego lub cały wkład przekazywane są przelewem bankowym z konta starej spółdzielni mieszkaniowej na konto nowej, co odbywa się na podstawie decyzji przyszłego właściciela mieszkania, ale bez jego bezpośredniego kontaktu ze zgromadzonym wkładem. Ku swojemu ogromnemu zaskoczeniu właściciel taki po pewnym czasie zostaje wezwany do urzędu skarbowego i poinformowany o konieczności doliczenia całej kwoty przekazanej do nowej spółdzielni do swoich przychodów i zapłacenia od niej podatku wraz z odsetkami, a następnie o możliwości ubiegania się o wyżej wymienioną ulgą w nowym trybie.

Takie postępowanie naraża obywateli na bardzo poważne straty. Nie jest ono zgodne zarówno z intencją ustawodawcy, jak i z dotychczasową interpretacją odpowiednich przepisów przez Ministerstwo Finansów. Trzeba bowiem pamiętać, że zarówno kwota wkładu, jak i jej cel nie ulegają zmianie, a osoba gromadząca taki wkład nie ma bezpośredniego kontaktu z tymi pieniędzmi. Straty, jakie ponosi ona z tego tytułu, mogą być bardzo duże. zarówno na skutek zmniejszenia się kwoty ulgi podatku, jak też z tytułu odsetek. Na przykład przy wkładzie w wysokości 50 tysięcy zł obywatel może być narażony na straty rzędu 10 tysięcy zł.

W związku z tym zwracam się do pana ministra z prośbą o podjęcie jednoznacznych działań, które zapobiegną powstawaniu w przyszłości tego typu sytuacji, a także spowodują wyrównanie strat dotychczas poniesionych przez obywateli. Przeniesienie wkładu z jednej spółdzielni do drugiej nie powoduje bowiem ani zmiany przeznaczenia gromadzonych środków pieniężnych, ani też nie stanowi przerwania okresu ich gromadzenia. Ponadto ustawa podatkowa nie wprowadza ograniczeń dotyczących zmiany wyboru spółdzielni w trakcie gromadzenia wkładu. W tej sytuacji obywatel nie może być pozbawiony przysługującego mu prawa do ulgi podatkowej lub zmniejszenia wysokości tej ulgi. W moim głębokim przekonaniu opisana wyżej sytuacja stanowi rażące naruszenie prawa obywatela do ulgi mieszkaniowej. Dlatego postępowanie urzędów skarbowych w tego typu sprawach powinno zostać zmienione. Licząc na pozytywny stosunek pana ministra do wyżej wymienionego problemu, będę zobowiązany za podjęcie skutecznych działań i poinformowanie o ich skutkach.

Zwracam się również do państwa senatorów, ażeby zechcieli się przyłączyć do mojego protestu, albowiem sprawa ma dość szeroki zasięg i dotyczy dosyć dużej grupy obywateli. Nie może być tak, że sam fakt przeniesienia wkładu mieszkaniowego z jednej do drugiej spółdzielni, bez bezpośredniego dotykania tych pieniędzy przez obywatela, z zamiarem przeznaczenia ich na ten sam cel, czyli na budowę nowego mieszkania, ma skutkować tak drastycznymi restrykcjami wobec niego. Doliczenie całej kwoty wkładu do jego przychodu i jej ponowne opodatkowanie, w moim rozumieniu, jest rzeczą absurdalną. Proponowanie obywatelowi, żeby ubiegał się o ulgę mieszkaniową na nowych zasadach jest, w moim przekonaniu, co najmniej cynizmem. Nowe zasady są bowiem znacznie mniej korzystne dla obywatela. Poza tym musi on, nie wiadomo dlaczego, zapłacić jeszcze odsetki.

Pragnę poinformować, że część izb skarbowych przyjmuje taką interpretację, że jeśli środki te zostały przekazane przelewem, to znaczy obywatel nie miał z nimi kontaktu, to nie należy naliczać tego dodatkowego podatku. Jednak inna część izb skarbowych, między innymi w Warszawie, stoi na stanowisku, moim zdaniem, czysto biurokratycznym i niezgodnym z duchem ustawy.

* * *

Swoje oświadczenie senator Zbyszko Piwoński skierował do prezesa Rady Ministrów Jerzego Buzka:

Wygłaszam to oświadczenie również w imieniu pani senator Danielak, ponieważ, zainteresowani zwrócili się zarówno do mnie, jak i do pani senator. Uznaliśmy za zasadne, a jednocześnie za pilne, zwrócić się do pana premiera, korzystając z instytucji oświadczenia. Sprawa odnosi się bowiem do kilku resortów.

Od kilku lat z pożytkiem dla zainteresowanych funkcjonuje program organizacji turnusów rehabilitacyjnych dla osób niepełnosprawnych. Jest to bardzo ważny element w procesie, czasami długotrwałej, rehabilitacji tych osób. Jak wynika z danych, którymi dysponuję, od połowy 1993 r. do chwili obecnej zorganizowano dwanaście tysięcy dwieście czterdzieści jeden turnusów rehabilitacyjnych, z których skorzystało ponad pięćset tysięcy osób. Należy stwierdzić, co potwierdzają specjaliści w tej dziedzinie, że ta forma działania jest bardzo wysoko oceniana. Traktuje się ją jako możliwość bardziej intensywnego, niż to się dzieje w przypadku korzystania z miejscowych przychodni, oddziaływania przez dłuższy czas.

Organizacja tych turnusów funkcjonuje w systemie ciągłym przez okres całego roku. Dziś, w związku z oczekującymi nas zmianami, będącymi między innymi następstwem naszej ustawy kompetencyjnej, nie istnieje jeszcze organ, który na mocy prawa będzie zajmował się tymi sprawami. On dopiero będzie, bo powstanie z dniem 1 stycznia 1999 r. - mam na myśli powiatowe centra pomocy rodzinie. Istnieje zatem realne niebezpieczeństwo, że w przyszłym roku załamie się ten dobrze funkcjonujący system. Już teraz bowiem upływają terminy, w których muszą być podejmowane decyzje i niektóre działania, związane z organizacją turnusów w przyszłym roku.

Zwracamy się więc do pana premiera z wnioskiem o niezwłoczne podjęcie niezbędnych działań, ażeby nie sprawdził się ten czarny scenariusz, który państwu przedstawiłem. Mocą decyzji premiera należy sprawić, ażeby nie istniejące jeszcze organy samorządowe skutecznie zostały zastąpione przez organizacje administracji rządowej.

Do tego oświadczenia, żeby było ono bardziej wiarygodne i poparte słowami bezpośrednio zainteresowanych, dołączam dokument podpisany przez wszystkich współorganizatorów z terenu województwa zielonogórskiego.

* * *

Na zakończenie 22. posiedzenia Senatu RP senator Marian Jurczyk złożył następujące oświadczenie:

Oświadczenie kieruję na ręce pana premiera Rzeczypospolitej i ministra sprawiedliwości.

Zarząd regionu płocko-kutnowskiego, w imieniu komisji zakładowej "Solidarności ‘80" działającej w Coteksie w Płocku, zwraca się z prośbą o interwencję parlamentarną w sprawie naszego zakładu pracy.

W Coteksie mamy ogromną komisję zakładową, zrzeszającą ponad osiemset osób na tysiąc trzysta osób załogi. Od co najmniej czterech lat prowadzimy batalię o utrzymanie naszych miejsc pracy. Brak zrozumienia i zła wola, unikanie spotkań ze strony wojewody płockiego, który jest zainteresowany zlikwidowaniem zakładu i wysłaniem nas na zasiłek dla bezrobotnych, doprowadziły załogę do takiej determinacji, że 13 lipca zablokowała ona na cztery godziny most na Wiśle. Nie stałoby się tak, gdyby wojewoda kolejny raz nie zlekceważył załogi i nie wyjechał w dniu, w którym miał się spotkać z jej delegatami.

Jak z tego wynika, załoga Coteksie ma tę swoją drogę krzyżową w obronie miejsc pracy. Cierpiąc dodatkowo z powodu nadużyć poprzednich zarządców komisarycznych, pracuje za niskie pensje i będzie tak pracować, póki nie wyjdzie z zapaści finansowej.

Od 15 lipca bieżącego roku Cotex, dzięki swej determinacji, ma nowego zarządcę komisarycznego - człowieka, który przedtem wyprowadził już z zapaści finansowej dwa zakłady pracy, mimo że nie dawano im żadnych szans. Wojewoda chciał mu powierzy funkcję likwidatora Coteksu, on się jednak na to nie zgodził. Powiedział: panie wojewodo, proszę pozwolić mi ratować ten zakład, a moje poprzednio sprawdzone metody pracy nie zawiodą. W tym samym dniu ten człowiek stał się osobistym wrogiem wojewody, który oświadczył: nie interesuje mnie ratowanie zakładu, tam musi być ogłoszona upadłość i likwidacja.

Związek zawodowy "Solidarność ‘80" w Coteksie , znając te fakty, wystąpił do wojewody z prośbą o akceptację osoby pana Stolińskiego i o przyzwolenie na podjęcie tej próby. Jednak dopiero groźba ponownej blokady mostu i akcji strajkowej spowodowały, że wojewoda wyznaczył pana Stolińskiego na zarządcę Coteksu.

Dzisiaj mamy za sobą pierwszy kwartał, w którym zakładem zarządzał pan Stoliński. Fakty, sprawozdania finansowe i wszelkie wyliczenia wskazują, że nie zostaliśmy przez tego człowieka oszukani. Cotex po raz pierwszy od co najmniej pięciu lat niweluje straty. Dotychczas pracowaliśmy z osiemnastomiliardowymi stratami, rosnącymi z miesiąca na miesiąc, teraz zmalały one do 11 mld. Wszystko wskazuje na to, że będzie coraz lepiej.

Zarządca komisaryczny, zgodnie z wolą wojewody, opracował dla Coteksu program naprawczy. Jak twierdzą fachowcy, ekonomiści z PAN i Instytutu Ekonomii we Wrocławiu, jest to ABC dobrego gospodarowania. Wojewoda z kolei twierdzi, że jest to program-widmo, że nie warto go nawet czytać, zaś naukowcy i profesorowie ekonomii nie są fachowcami, by mogli go oceniać. Prowadzi on też potajemnie uzgodnienia z firmą, która winna jest Coteksowi 6 mld starych zł, by po ogłoszeniu upadłości zakładu sprzedać go jej za symboliczną złotówkę.

Czy prawo polskie, tworzone przez parlament, obie izby, ma służyć takiemu draństwu? Czy wojewoda, jako przedstawiciel rządu, ma prawo knuć i niszczyć majątek skarbu państwa, czy powinien jednak pomagać w jego ratowaniu? Przecież ma świadomość, że postępując w ten sposób, doprowadzi do tego, że skarb państwa nie odzyska ani jednej złotówki z obecnego zadłużenia. Mało tego, załodze Coteksu trzeba będzie płacić przez kolejne dwanaście miesięcy zasiłki dla bezrobotnych. Koszty upadłości, odpraw dla pracowników itp. przewyższają obecną wartość długu Coteksu, wyliczonego przez profesora ekonomii PAN Stanisława Piaseckiego.

Według opinii dyrektora Wojewódzkiego Urzędu Pracy w Płocku, rynek pracy w Płocku i okolicach przez najbliższe dziesięć lat nie wchłonie tysiąca trzystu kobiet, głównie dziewiarek i szwaczek. To stanowi zagrożenie dla bezpieczeństwa publicznego. Nie mając pieniędzy na chleb dla dzieci, wyjdziemy na ulicę! Zdeterminowane kobiety w obronie rodziny zdolne są do najbardziej radykalnych posunięć.

Wojewoda płocki, znając te fakty, zupełnie je lekceważy. Za punkt honoru postawił sobie likwidację Coteksu i przeszkadza załodze oraz zarządcy komisarycznemu w normalnej pracy. Od lipca bieżącego roku trwa nagonka na Stolińskiego. Wojewoda płocki i jego rzecznik prasowy często w mediach wypowiadają się bardzo negatywnie o panu Stolińskim i o naszym związku. Przeciwko Stolińskiemu są wysuwane kolejne oskarżenia, wysyłane są wnioski do prokuratury w Kutnie. Trudno jednak znaleźć jakiekolwiek argumenty i fakty świadczące na niekorzyść Stolińskiego, można je tylko wymyślać. I jest jeden szkopuł: Stoliński ma kserokopie dokumentów z czasów swoich osiągnięć w KPB. To utrudnia sprawę, należy więc go ich pozbawić. W tym celu policja kutnowska na polecenie prokuratora z Kutna przeprowadza przeszukanie prywatnego mieszkania państwa Stolińskich. Przebieg całego zajścia jest taki, jak z najgorszego okresu stalinizmu w Polsce: z ust nieumundurowanych funkcjonariuszy padają obelgi, dochodzi do rękoczynów - zaatakowana zostaje żona Stolińskiego, zostaje uderzona przewodnicząca zarządu regionu "Solidarność ’80" w Płocku, świadek zdarzeń - i do temu podobnych ekscesów.

Czy tak ma wyglądać demokracja? Czy tak postępuje się w państwie prawa, które chce należeć do Unii Europejskiej? Czy za takie ideały w latach 1980-1991 oddawali życie nasi koledzy, których groby odwiedzamy wszędzie, na północy, południu, wschodzie i zachodzie Polski? Jak długo jeszcze parlament, który wybraliśmy, a który w tym kraju tworzy prawo, pozwalać będzie na niszczenie swoich wyborców? Kiedy Polska przestanie być krajem ubóstwa i płaczu? Tylko nielicznym wybrańcom losu, milionerom, którzy bogacili się w ciągu jednego dnia na takim właśnie bezprawiu, podoba się to, co dzieje się obecnie w Polsce. Czy muszą powtórzyć się czasy powstań i krwawych zrywów, by z wyżyn parlamentu dostrzeżono krzywdy całego narodu?

Panie Premierze, prosimy o interwencję. Jeśli potrzebuje pan do tego cywilnego wojska, natychmiast wyjedziemy z wszystkimi komisjami zakładowymi do Warszawy, a jest nas sporo, lekko licząc około pięć tysięcy ludzi.

Proszę państwa, dodam tylko jeszcze jedno zdanie. Otóż przewodnicząca, pani Aldona Cybulska, została w mieszkaniu pana Stolińskiego zmuszona do rozebrania się do naga, by poddać się przeszukaniu, czy aby nie posiada dokumentów dotyczących pana Stolińskiego.

Te straszne rzeczy dzieją się tylko dlatego, że załoga broni zakładu pracy, broni swoich stanowisk pracy. Najwyższa wykonywana tam norma wynosiła sto dwadzieścia tysięcy miesięcznie, w tej chwili wykonuje się sto czterdzieści, tyle jest zamówień. Czegóż więcej trzeba, jeżeli zakład pracy ma zamówienia? Ale likwiduje się go, oddaje w obce ręce.

* * *

W swoim oświadczeniu senator Jerzy Pieniążek zaapelował do ministra finansów o utworzenie w Sieradzu delegatury łódzkiego urzędu skarbowego i izby skarbowej po wejściu w życie reformy terytorialnej:

Oświadczenie swe kieruję do wiceprezesa Rady Ministrów, ministra finansów Leszka Balcerowicza.

Panie Premierze! W związku z nowym podziałem terytorialnym kraju, nowym centrum administracyjnym dla ziemi sieradzko-łęczyckiej, również w zakresie służb finansowo-skarbowych, będzie Łódź. Tam zatem winny działać regionalne służby, które, po pierwsze, winny dysponować kompleksowymi informacjami o stanie finansów regionu, dokonywać analizy tego i przekazywać do Warszawy, i po drugie, być kreatorem polityki Ministerstwa Finansów wobec podległych służb na terenie. Zdaniem moich wyborców jednak to terenowe służby, te na dole, będące wśród podatników, realizujące politykę finansową III RP, winny być najsilniejsze. To znaczy że powinny być wyposażone zgodnie z nowoczesną techniką pracy i obsadzone wysoko kwalifikowaną kadrą. Powinny dysponować stosowną bazą lokalową, dostępną dla interesantów, tak by daną sprawę można było załatwić w ciągu jednego dnia pracy urzędów, licząc wraz z przejazdem z domu i do domu.

Tak dotychczas jest w Sieradzkiem - zarówno izba skarbowa, jak i urząd kontroli skarbowej, utworzone za czasów kierowania przez pana premiera Ministerstwem Finansów, w 1992 r., mają komfortowe wręcz warunki pracy. W ostatnim czasie obie te instytucje wprowadziły się do nowych lokali, wyposażonych w profesjonalny sprzęt. Dysponują kadrą doskonale przygotowaną do wykonywania zawodu, co sprawia, że ich praca przynosi coraz większe wymierne korzyści, nie tylko bezpośrednio dla fiskusa, ale również jeśli chodzi o efektywność działania i przedsiębiorczość w regionie.

Proponuję zatem, Panie Premierze, by w obu budynkach od dnia 1 stycznia 1999 r. działały delegatury lub ośrodki zamiejscowe Urzędu Kontroli Skarbowej i Izby Skarbowej w Łodzi, które obsługiwałyby teren byłego województwa sieradzkiego. Proponuję także, by przyłączony został znów do ziemi łódzkiej powiat wieruszowski, miasto i gmina Uniejów, a w przypadku urzędu kontroli skarbowej, by został reaktywowany z gmin trzech województw powiat pajęczański. Pamiętajmy bowiem, iż jedna złotówka z kosztów pracy UKS to 5 zł dodatkowych dochodów dla skarbu państwa.

Mam spore wątpliwości, Panie Premierze, czy pracownicy UKS w Łodzi będą w stanie efektywnie i dobrze dbać o interes skarbu państwa w dzisiejszym Sieradzkiem. Czy służby kontrolne nie powinny działać w najbliższym kontakcie z przedsiębiorczością? Wszak działalność inspektorów UKS, niewątpliwie prócz wspomnianej wyżej finansowo-egzekucyjnej, ma obejmować również zadania kontrolno-instruktażowe, szczególnie wobec małych i nowych przedsiębiorstw.

Pozostawienie służb kontrolno-skarbowych w Sieradzu w obecnym kształcie, to znaczy podporządkowanych Łodzi, będzie wiązać się także z lepszą dostępnością urzędów dla obywateli. Wszak z Wieruszowa do Łodzi jest ponad 100 km, a do Sieradza o połowę mniej. To mniejsze koszty postępowania w sprawach karno-skarbowych, oszczędności środków i czasu w trakcie czynności procesowych.

Dodatkowym powodem dla stworzenia delegatur lub ośrodków zamiejscowych urzędów karno-skarbowych i izby skarbowej w Sieradzu są względy często kadrowe. Sto dziewięćdziesiąt osób zatrudnionych w tych instytucjach - ludzi wysoko kwalifikowanych i wyspecjalizowanych - w obecnych warunkach nie znajdzie pracy w swym zawodzie w Sieradzu czy okolicy. Pamiętajmy jednocześnie o tym, że w tym czasie w Sieradzu będzie likwidowanych wiele wojewódzkich instytucji, a kompleksowego programu osłonowego, nie tylko dla Sieradzkiego, wciąż brak. Ilu z tych zwolnionych pracowników będzie w stanie dojeżdżać do pracy do Łodzi bez szkody dla poziomu ich pracy?

Szanowny Panie Premierze! Proszę zatem pana premiera, w imieniu pana senatora Stanisława Cieśli z województwa sieradzkiego oraz moim, o wnikliwą analizę treści tego oświadczenia oraz podjęcie decyzji, która pozwoli kontynuować efektywną pracę służb kontrolno-skarbowych w Sieradzkiem.

* * *

Senator Ryszard Gibuła złożył do protokołu 22. posiedzenia Senatu RP oświadczenie następującej treści:

Oświadczenie niniejsze kieruję do pani Alicji Grześkowiak, marszałka Senatu Rzeczypospolitej Polskiej. Jest ono skutkiem hańbiącej polski Senat uchwały, podjętej przez Komisję Regulaminową i Spraw Senatorskich w dniu 4 listopada 1998 r.

Przedmiotem obrad komisji był podpisany przez panią wniosek o rozpatrzenie tak zwanej sprawy senatora Ryszarda Gibuły, zainspirowanej stanowiskiem "spadkobierców inkwizycji" skupionych w Klubie Senatorskim Akcji Wyborczej Solidarność.

Stawiam zarzut, iż czyniąc z mojego wystąpienia w Senacie w dniu 16 lipca 1998 r., w oparciu o stanowisko Klubu Senatorskiego AWS, tak zwaną sprawę i kierując ją do KRiSS, Prezydium Senatu nie spełniło podstawowego minimum wymaganego przy konstruowaniu wniosku. Nawet przyjmując zasadę ograniczonego formalizmu, należy stwierdzić, że niezbędną przesłanką skuteczności prawnej danej czynności jest spełnienie, chociażby ograniczonych, wymagań formalnych. Jednakże nawet zasada ograniczonego formalizmu nie oznacza całkowitego odstąpienia od wymagań formalnych. W szczególności można i należy tego wymagać od Prezydium Senatu i kierującego jego pracami Marszałka. Senat i jego organy, tworząc prawo w Rzeczypospolitej Polskiej, tym bardziej zobowiązane są do jego przestrzegania.

Wniosek o właściwej konstrukcji, nawet autorstwa Prezydium Senatu, powinien posiadać swą osnowę czyli merytoryczną treść, jak również wskazywać podstawy prawne żądań i wniosków strony. Ponadto, stojąc na gruncie wykładni prawnej, trzeba wskazać, iż w piśmie zawierającym wnioski lub żądania strony należy zamieścić argumenty uzasadniające te wnioski lub żądania, a nie tylko wskazać same dowody, mające jakoby potwierdzać przytaczane okoliczności faktyczne.

Wobec tych braków, tak fundamentalnych dla właściwego rozpoznania sprawy, złożyłem na posiedzeniu KRiSS formalny wniosek, konkluzją którego byłoby jednak przestrzeganie art. 23 ust. 1 również przez Prezydium Senatu pod kierownictwem Marszałka Senatu. KRiSS, działając pod przemożnym imperatywem szybkiego ukarania mnie, zlekceważyła te zastrzeżenia, nie dając tym samym również pani i Prezydium Senatu szansy, aby w sposób rzetelny sprecyzować zarzuty w merytorycznym uzasadnieniu wniosku.

Tym samym skupieni w Akcji Wyborczej Solidarność byli bojownicy o demokrację, wolność słowa i czynu, obecnie za pomocą "bolszewickich" metod przeprowadzili sąd inkwizycyjny, za nic mając wiele fundamentalnych zasad prowadzenia i rozpoznawania spraw. Chęć odwetu i żądza zemsty zaślepiła nie tylko szeregowych senatorów AWS, ale i ich prominentnych przedstawicieli. A przecież czegoś zupełnie innego nauczał Was Wasz Pan.

Oczekuję, że niezależnie od działającej bezwolnie i w pełni instrumentalnie KRiSS, w której przewagę mają senatorowie AWS, pani Marszałek, jako osoba wierząca, rzetelna i uczciwa, przedstawi mi takie uzasadnienie Prezydium Senatu.


Diariusz Senatu RP: spis treści, poprzedni fragment, następny fragment