15. posiedzenie Senatu RP, spis treści , poprzednia część stenogramu , następna część stenogramu


Wicemarszałek Jolanta Danielak:

Proszę o zajmowanie miejsc.

Wznawiam obrady.

Zgodnie z zapowiedzią, proszę o zabranie głosu panią senator Janinę Sagatowską.

Do spisu treści

Senator Janina Sagatowska:

Pani Marszałek! Wszyscy Zgromadzeni Wspaniali i Zacni Przedstawiciele Narodu Polskiego, tej części Narodu Polskiego, której przyszło żyć poza granicami państwa!

Myślę, że dzisiaj poprzez wasze przedstawicielstwo przebywa tu każdy z Polaków, tu i teraz, w Senacie, bo mówimy tu o sprawach ważnych dla Polaków, dla Polonii i dla naszej Ojczyzny, tej tutaj właśnie. Bo wiemy doskonale, że Polska jest tam, gdzie bije polskie serce, a tutaj, w takim miejscu, w Senacie, jest w sposób szczególny. Bowiem to właśnie Senat tradycyjnie opiekuje się Polakami rozsianymi po świecie i czyni to najlepiej, jak potrafi, jak chce, jak starcza mu odwagi, mocy i siły do podejmowania takich działań, które by urealniały dialog polsko-polonijny.

Dzisiaj padło już bardzo wiele stwierdzeń wspaniałych - zresztą prawdziwych - o sile polskiego narodu, o jego wspaniałości dzięki wszystkim dzieciom tej Macierzy, czy to mieszkającym tu, w Polsce, czy też przebywającym na wschodzie, zachodzie, północy czy południu świata. I o tym, jak wiele zawdzięczamy sami sobie, czyli Polacy Polakom, gdziekolwiek oni są. Oddawaliśmy w słowach hołd tym, którzy w poniżeniu, w upodleniu, często z przyczyn politycznych czy religijnych musieli stawać wobec wielkich zadań, stawać wobec wielkości swojego człowieczeństwa i wobec wielkości swojego narodu, który reprezentują, tak wspaniale reprezentują przez wieki.

I dzisiaj w tym miejscu chciałabym przede wszystkim podziękować za to, że jesteście, że jesteście tu, wraz ze swoimi ludźmi, ze swoimi rodakami zza granic państwa. Ale jesteście także twórczo tam, gdzie przebywacie - budujecie dobre imię swoje i dobre imię Polski w różnoraki sposób: gospodarczy, kulturalny, broniąc języka, ucząc się go, przekazując z pokolenia na pokolenie. Czynicie to wszystko i za to należy się wam wielki hołd, chwała i podziękowanie.

Ja osobiście w minionej kadencji również odwiedziłam wiele środowisk polonijnych, polskich, i może właśnie dlatego mam tak wiele pokory wobec naszych ułomności - bo wiem, w jak wielkich niedogodnościach, często w odrzuceniu, Polacy zawsze starali się nie zapominać, skąd wyszli. Pan prezydent dzisiaj wspominał o tym, jak dzieci witały go wierszykiem "Kto ty jesteś?". A u nas często polskie dzieci nawet nie uczą się tego wierszyka! Tam zaś zawsze każde dziecko zaczyna od słów: "Kto ty jesteś? - Polak mały". Nie zapomnij, nigdy o tym nie zapomnij - bo, jak pisał nasz wieszcz Cyprian Kamil Norwid - aby drogę mierzyć przyszłą, należy pomnieć, skąd się wyszło. Dziękujemy za to, że nie zapominacie.

Jesteśmy w przededniu waszego święta, święta Polonii i Polaków, uchwalonego przez Sejm, przez Senat i utwierdzonego podpisem pana prezydenta. Za chwilę, niedługo, będziemy podejmować uchwałę, w której wyrazimy kierunek działań Państwa Polskiego na rzecz Polonii i jednocześnie oddamy sprawiedliwość i hołd za wszystko, co czynicie. Ale przychodzi mi do głowy też pewna refleksja - otóż chciałabym, żeby uchwała ta nie została, tak jak wiele innych, jakby to powiedzieć, zmarnowana. Wiemy doskonale, że uchwała w sensie prawnym ma pewną moc, ale tylko taką, że wytycza kierunki, stwierdza, może między innymi mobilizować moralnie wykonawców, rząd, ale zmaterializuje się ona dopiero poprzez ustawy, poprzez takie prawo, które wytyczy prawa, obowiązki. Chodzi mi tu chociażby o ustawy wymieniane już przez marszałka Sejmu, pana Borowskiego, tak wiele znaczące dla Polaków i Polonii. Z trzech ustaw - i o tym mówił też pan marszałek Pastusiak - z tych bardzo ważnych dla Polaków ustaw podjętych w minionej kadencji przez Wysoką Izbę, przez Senat, tylko jedna weszła w życie, i to w okrojony sposób - ustawa o repatriacji. A ustawa o Karcie Polaka, ustawa o obywatelstwie, w inny sposób normuje tak ważną kwestię. Ustawa ta wprowadza do naszego ustawodawstwa nową instytucję dotyczącą obywatelstwa, mianowicie instytucję przywrócenia obywatelstwa, a więc zadośćuczynienia krzywdom, jakie zostały wyrządzone Polakom. Chodziło bowiem o przywrócenie z mocy prawa obywatelstwa tym osobom, które zostały go bezprawnie pozbawione. Jest cała grupa Polaków, którzy musieli zrzec się obywatelstwa, zostali do tego zmuszeni z przyczyn politycznych. Było to bardzo krzywdzące. I do dzisiaj ta rana jest otwarta, bo tych ustaw ciągle nie ma.

Chciałabym wyrazić nadzieję wobec przedstawicieli Polaków, wobec Polonii, wobec nas wszystkich tutaj obecnych, że podjęta dzisiaj uchwała, wzniosła i wspaniała, faktycznie wytyczy drogę i zapoczątkuje prace nad ustawami, które z różnych przyczyn nie zostały podjęte, nie zostały uchwalone przez Sejm minionej kadencji. Być może teraz uda nam się to zrobić, tym bardziej że zarówno pan prezydent, jak i wszyscy moi przedmówcy, mówili dzisiaj o swobodnym wjeździe Polaków do Ojczyzny, o swobodnym kontaktowaniu się z Macierzą. Przecież taki swobodny kontakt z Macierzą gwarantowała Karta Polaka, która miała być dokumentem urzędowym, ważnym z każdym innym dokumentem osobistym, na przykład z paszportem, i rodzajem wizy umożliwiającej swobodny wjazd do Polski, do swojej Macierzy, oraz swobodny pobyt w Ojczyźnie.

Już od lat to jest jeden z wielkich postulatów Polonii. W uchwale są takie stwierdzenia i my je wypełnimy konkretnymi zapisami ustawowymi. Nie do pomyślenia jest bowiem, moim zdaniem, żeby Polak czuł się w Polsce jak cudzoziemiec i w zasadzie był nim z mocy prawa. Tyle mówimy o tym, że Polska jest matką dla swoich dzieci, niezależnie od tego, skąd te dzieci przybywają, bo przybywają do swojej Ojczyzny. Taka filozofia, takie spojrzenie na sprawy Polonii, Polaków na pewno pozwoliłoby nam to szybciej załatwić i lepiej mówić o dialogu polsko-polonijnym. Jest to jeden z postulatów, który moim zdaniem wymaga bardzo pilnych rozwiązań. Szlaki były przetarte, bo te ustawy zostały podjęte i uchwalone przez Senat, miałam przyjemność i zaszczyt reprezentować je w Sejmie w pierwszym czytaniu. To były te dwie ustawy, ustawy o repatriacji i o Karcie Polaka.

Niezrozumiałe są dla mnie stwierdzenia, że oto Polska jest za biedna, żeby upominać się o swoje dzieci. Dla mnie to jest nie do przyjęcia, skoro w uchwałach czy innych zapisach górnolotnie piszemy: Macierz, Matka, Ojczyzna, Ojcowizna, mówiąc jednocześnie, że jesteśmy za biedni. Czy matka pięciorga dzieci nakarmi tylko troje z nich, a dwojgu nie da jeść, bo jej na to nie stać? Nie, podzieli tę biedę tak, że nakarmi wszystkie dzieci. Jeśli dzisiaj pan prezes Związku Polaków Kazachstanu mówił o tym dramatyzmie, to my mamy mówić, że jesteśmy za biedni? Myślę, że nie. W Polsce jest około trzech tysięcy gmin, niech zatem każda sprowadzi jedną rodzinę, przy pomocy państwa oczywiście, bo teraz ustawa - nie będę jej dokładniej omawiała - gwarantuje wzbogacenie gminy, która zechce podjąć się takiego trudu, a jednocześnie wielkiego honoru. A wtedy pan prezes i Polacy w Kazachstanie na pewno uznaliby, że problem został rozwiązany. W ten sposób mogłoby przyjechać do Polski trzy tysiące rodzin. I ja ręczę, że żadna z gmin nie poczułaby się biedniejsza, a ludzie, mieszkańcy takiego samorządu gminnego, nic by nie stracili. W taki właśnie sposób trzeba spojrzeć na ten problem, ale do tego potrzebne są odwaga, determinacja i dobre chęci, żeby zrozumieć drugiego człowieka.

Dałam tylko przykład, jak odpowiadać na dzisiejsze wystąpienia. Wysłuchaliśmy dopiero kilku i nie chciałabym już dłużej zabierać głosu. Wszyscy bowiem, my, senatorowie, jesteśmy tu po to, żeby wysłuchiwać głosów Polonii i Polaków, żeby z tego czerpać, bogacić się i bogatsi o tę wiedzę przystępować do pracy nad urzeczywistnieniem tych stwierdzeń i wyjściem poza gołosłowność - niestety, często jest to gołosłowność - twierdzeń na temat naszej wzajemnej miłości i naszych wzajemnych kontaktów polsko-polonijnych.

Na pewno wszyscy podejmujemy dzisiaj tę uchwałę z wielką radością. Jednocześnie jest to zachętą do dalszej pracy. Zarówno senatorowie, jak i wszyscy tu obecni podejmujemy tę uchwałę, traktując jako wielkie zobowiązanie na przyszłość. Chcę przypomnieć, że już w 1990 r. Sejm podjął uchwałę, w której wyraził wielkie podziękowanie, szczególnie emigracji niepodległościowej, rządowi na wychodźstwie. Później, w dniu 5 marca 1997 r., także Senat podjął uchwałę, w której dziękował Polonii świata i zapowiadał pewne rozwiązania. Od tamtego czasu upłynęło parę lat i chcielibyśmy - bo myślę, że nie tylko ja bym tego chciała - żeby nie minęły kolejne lata, kiedy podjęta uchwała nie zostanie wypełniona treścią prawną.

Jeszcze raz dziękuję wszystkim za przybycie i za wzbogacenie nas o waszą polską, polonijną wiedzę, za wasze serca. Po dzisiejszym dniu i po podjętej wspaniałej uchwale życzę nam wszystkim tutaj owoców wielkiej mobilizacji. Chciejmy tylko skorzystać z tego, że mieliśmy dzisiaj możliwość spotkać się w Senacie, że tak powiem, w cztery oczy i rozmawiać o tak trudnych sprawach. Na pewno są niełatwe. Dziękuję za uwagę. (Oklaski)

Wicemarszałek Jolanta Danielak:

Dziękuję, Pani Senator.

Bardzo proszę panią Helenę Miziniak, prezydent Europejskiej Unii Wspólnot Polonijnych.

Do spisu treści

Prezydent Europejskiej Unii Wspólnot Polonijnych Helena Miziniak:

Pani Marszałek! Wysoka Izbo! Szanowne Panie i Panowie!

Zabierając głos na tak ważnym spotkaniu, pragnę w imieniu Europejskiej Unii Wspólnot Polonijnych podziękować panu marszałkowi Senatu, pani marszałek i wszystkim senatorom, z których inicjatywy dziś, po raz pierwszy w tak szerokim gronie, spotykamy się na wspólnej debacie dotyczącej polityki państwa polskiego wobec Polonii i Polaków zamieszkałych za granicą. Dziękujemy bardzo za dotychczasową opiekę. Trudno w tym miejscu nie wspomnieć Senatu minionej kadencji pod przewodnictwem pani marszałek Alicji Grześkowiak, która szeroko otworzyła podwoje Senatu na wzajemne kontakty i współpracę z całą polską diasporą. Bardzo to sobie cenimy.

Dzisiejsze spotkanie na pewno nie jest miejscem do wygłaszania referatów, zanim jednak przejdę do konkretów obecnej sytuacji, pozwolę sobie w kilku słowach nawiązać do przeszłości.

Zmiany, jakie nastąpiły w kraju i w życiu całego narodu w 1989 r., spowodowały zasadniczy przełom nie tylko dla Polski, ale również dla całej polskiej diaspory. Czas otwarcia Polski jako domu wszystkich członków polskiej wspólnoty na świecie był przełomowym momentem w integracyjnym myśleniu wszystkich Polaków mieszkających poza granicami kraju. Zdawaliśmy sobie sprawę, że etos niepodległościowy się skończył. Dlatego postanowiliśmy znaleźć inną motywację i inne formy współdziałania, bowiem przed nami otwierały się nowe karty historii i my, Polacy, czuliśmy się w obowiązku włączyć się w życie całego narodu i w odpowiedzialność za Kraj.

Prace w tym kierunku, wtedy już z udziałem przedstawicieli z Polski, rozpoczęto na konferencji rzymskiej w 1990 r. Już wtedy zastanawiano się, jak połączyć Kraj i całą polską diasporę. Przyjęto kilka uchwał. Między innymi powołano piętnastoosobowy sekretariat, który miał mieć pięć wydziałów: polityczny, społeczny, kultury, informacyjny i gospodarczy. W jego skład mieli wejść przedstawiciele z Polski, Europy Wschodniej i Środkowej oraz z państw zachodnich. Uchwały te nigdy nie weszły w życie, bowiem strona polska nie wykazała żadnego zaangażowania w tworzenie nowej struktury.

Do tematu powrócono rok później na spotkaniu w Cieszynie, a następnie na I Zjeździe Polonii i Polaków z Zagranicy, jaki odbył się w 1992 r. w Krakowie. Niestety, również wtedy nie było jedności ani dobrej woli w ukierunkowaniu współpracy, mimo że pełna zapału Polonia deklarowała współudział i pełne zaangażowanie w budowę III Rzeczypospolitej. W polskiej delegacji nie mieliśmy jednak żadnego poparcia. Dla uczestników zjazdu było wielkim zawodem i rozczarowaniem, że nie udało się wyłonić ciała organizacyjnego i ukierunkować go we wspólnym, skoordynowanym działaniu, z myślą o Polsce i wspólnotach polskich na Zachodzie, jak również wspólnotach polskich na Wschodzie i Południu, których przywiązanie do wiary i polskości po półwiecznej izolacji od Macierzy zjednało im powszechny szacunek i podziw.

Mijały lata, a my z uporem maniaka staraliśmy się podejmować kolejne próby nawiązania ściślejszej współpracy z krajem. Nasze inicjatywy nie zaowocowały niczym. W Polsce nawet nie podjęto merytorycznej dyskusji nad propozycjami. Poczuliśmy na kontynencie europejskim pewien niedosyt i niepokój. Wyszliśmy jednak z założenia, że naszym zadaniem nie jest tylko ustosunkowanie się do gorzkiej rzeczywistości, ale tworzenie nowej, bez względu na sytuację, jaka wokół nas się wytworzyła, dalej z myślą o Polsce i o naszych wspólnotach w Europie. Tak powstała Europejska Unia Wspólnot Polonijnych.

Sił i determinacji dodawały nam słowa Ojca Świętego, który na spotkaniu z Polakami w Londynie powiedział takie oto słowa: "Nie można o Was myśleć, wychodząc od pojęcia «emigracja», trzeba myśleć, wychodząc od rzeczywistości «Ojczyzna». Ta więź z Ojczyzną była i jest dla Was siłą duchową, głęboko zakorzenioną w Waszych sercach, tradycji, rodzinach, w kulturze. Opuściliście tę Ojczyznę, ale nie przestaliście być Polską, częścią szczególną Polski". Ojciec Święty, największy autorytet świata, wiedział, że nasze przywiązanie i chęć służenia Ojczyźnie, naszej wspólnej matce, są silniejsze, niż zdają sobie z tego sprawę wszystkie rządzące w kraju elity. Dla nas Ojczyzna nie jest miejscem na mapie. Dziś, choć nie mieszkamy w Polsce, zapewniam wszystkich tu obecnych, że Polska silnie mieszka w nas. (Oklaski)

Dowody tego przywiązania daliśmy wielokrotnie. Przed 1989 r. całą naszą energię, naszą pracę, wszystkie nasze zasoby duchowe i materialne ładowaliśmy w Kraj. To był ten wspólny akumulator, który miał dać siłę, żeby zrzucić jarzmo komunizmu. Przez wiele lat emigracja nieformalnie reprezentowała sprawę Polski niepodległej w stolicach zachodnich, broniła wolności kultury polskiej swą nieocenzurowaną twórczością literacką i artystyczną. Po 1989 r. niestrudzenie zabiegała o pomoc gospodarczą dla kraju wyniszczonego surrealistyczną polityką komunistów. Wysyłała i nadal wysyła wszechstronną pomoc o wartości milionów dolarów. Włączyła się w szeroką akcję na rzecz przyjęcia Polski do NATO, prowadziła i prowadzi szeroką akcję lobbystyczną na rzecz przyjęcia Polski do Unii, nie tylko poprzez silny nacisk na parlamentarzystów w krajach naszego zamieszkania, ale przez promocję kultury polskiej na Zachodzie, a także powołując specjalnie ku temu stworzone organizacje, jak na przykład Poland Comes Home w Wielkiej Brytanii.

Tymczasem Polska nie doceniła naszego zaangażowania. Z przykrością wysłuchaliśmy expose nowo wybranego premiera, który chyba jako jedyny z dotychczas wybranych w wolnej i niepodległej Polsce zapomniał o Polonii i Polakach poza granicami kraju. Zabrakło dla nas miejsca. Z ust polityków coraz częściej słyszymy, że Polonia przysyła do władz Rzeczypospolitej listę pobożnych życzeń, a politycy chcieliby raczej usłyszeć, co Polonia może dać Polsce. Tak, ja wiem, to lista życzeń, ale te życzenia dotyczą naszych rodaków na Wschodzie. My, Polacy na Zachodzie, niczego od Polski nie oczekujemy. Na II Zjeździe Polonii i Polaków z Zagranicy w 2001 r. wśród wielu poruszanych tematów przewijał się żal do władz Rzeczypospolitej za ignorancję i brak współpracy z prawie dwudziestomilionową częścią narodu.

Zaprzepaszczony został ogromny rezerwuar ekspertyz ludzi wykształconych, z olbrzymim doświadczeniem zawodowym i społecznym. Wiele spraw dotyczących polskiej diaspory nie jest dostatecznie zrozumianych przez władze polskie. Ciekawi jesteśmy, jaki jest właściwie stosunek Polski do Polaków w świecie, w naszym przypadku w Europie. Jest nas sporo: trzy miliony na Zachodzie i około czterech milionów na Wschodzie i Południu. Wiemy, że w Kraju już od wielu lat działają liczne organy rządowe zajmujące się sprawami Polonii i Polaków za granicą. Czy chociaż w jednym z nich zasiadał lub zasiada przedstawiciel tych grup? Czy jest chociaż jeden przedstawiciel w Senacie? Czy w takim układzie można podejmować decyzje nas dotyczące bez uprzedniej analizy problemów naszych środowisk? A są one bardzo różne, wywodzą się z różnych grup o różnych tradycjach, doświadczeniach, z różnych sytuacji politycznych i gospodarczych. Nas nie można traktować jak monolit.

Dostrzegamy potrzebę zmian ze strony Polski w stosunku do wielomilionowych rzesz Polaków w Europie, których chęć działania na rzecz Macierzy i kultury polskiej jak dotychczas nie została wykorzystana i doceniona. Tylko szeroki i szczery dialog może otworzyć horyzont na politykę państwa polskiego i ukierunkować ją we właściwy sposób na płaszczyźnie współpartnerstwa. Polityka ta nie może być zawężona tylko do wsparcia finansowego. Wiemy, że znaczne sumy z budżetu państwa są przeznaczone na działalność polonijną, inwestycje, szkolnictwo. I za to w imieniu Europejskiej Unii Wspólnot Polonijnych składam serdeczne podziękowanie. Pieniądze jednak nie mogą stanowić o całokształcie polityki, choć są bardzo potrzebne. Ten wielki dar państwa polskiego nie może zamknąć nam ust na tak ważne sprawy, jak Karta Polaka, ustawa o obywatelstwie, upominanie się o zabrane na Wschodzie mienie, kościoły, domy, ziemię, prawo do nauki języka polskiego, do pisowni polskich nazwisk, rehabilitacja mniejszości polskiej w Rosji, prawo do uczestnictwa na Wschodzie w liturgii mszy świętej w języku ojczystym i wiele innych, które moi koledzy pewnie tu poruszą.

W kształtowaniu polityki państwa polskiego powinniśmy mieć świadomość, że nie wszyscy Polacy chcą łączyć się w formalne grupy i wstępować do organizacji czy związków, natomiast ważna jest dla nich polska wspólnota religijna. Trzeba szanować tę postawę i wspierać również wspólnoty parafialne.

Rząd Rzeczypospolitej Polskiej nie powinien w ramach MSZ tworzyć polityki wobec Polonii, bo ta mówi swoim własnym głosem, a nie przez politykę zagraniczną. Polonia i Polacy za granicą mają niepowtarzalną specyfikę własnego środowiska i środowiska obcego, w którym istnieją. Nie można ingerować w te środowiska.

Próby tego rodzaju podjęte w minionych latach przyniosły i mogą przynieść w przyszłości negatywne rezultaty. W naszym odczuciu MSZ powinien działać wobec Polonii i Polaków za granicą na innej płaszczyźnie, na przykład w ramach polityki zagranicznej upominać się o respektowanie praw mniejszości narodowych, egzekwowanie zawartych traktatów. Prawa mniejszości polskich w krajach ościennych bardzo często są ograniczone. Z informacji, które do nas napływają, wynika, że główną przyczyną tego jest powierzchowne traktowanie tego problemu w rozmowach bilateralnych, które kończą się potwierdzeniem istniejącej sytuacji i aprobatą perspektywy, a nie sformułowaniem zdecydowanego wymagania, jeśli chodzi o respektowanie praw polskiej mniejszości zgodnie z zasadami Konwencji Ramowej o ochronie mniejszości narodowych Rady Europy.

Podkreśla się często, że bardzo dobre, jak nigdy dotąd, są stosunki Polski z państwami ościennymi. I chwała za to. Ale nie czyni się elementem tej oceny położenia Polaków w tych państwach.

Polonia oczekuje od MSZ politycznego i merytorycznego poparcia w staraniach o przyznanie statusu narodowościowego dla Polaków w Austrii i w Niemczech.

W przededniu wejścia Polski do Unii Europejskiej potrzebą chwili jest powołanie przy ambasadach Rzeczypospolitej Polskiej w krajach Unii Europejskiej zespołów złożonych z przedstawicieli placówek dyplomatycznych i Polonii, których celem byłaby koordynacja promocji Polski jako kandydata do członkostwa w Unii. Tym samym celom służyłoby utworzenie stron internetowych promujących Polskę w języku tych krajów. Polonijnych członków tych zespołów można też wykorzystać w kampanii informacyjnej na temat Unii Europejskiej prowadzonej w Polsce.

Placówki dyplomatyczne powinny wspólnie ze środowiskami polonijnymi wziąć udział w akcji obrony dobrego imienia Polski i Polaków tak często szkalowanych w środkach masowego przekazu na Zachodzie.

Ambasady i konsulaty powinny być zaopatrzone w broszury wielojęzyczne o najnowszych dziejach Polski oraz o różnych aspektach życia politycznego, społecznego, gospodarczego i kulturalnego kraju, jak również w informatory dotyczące aktualnych przepisów, nowej emigracji zarobkowej, przesiedlenia, repatriacji, rent, emerytur z tytułu stażu pracy w Polsce.

Polonia oczekuje pomocy w sprawie regulacji prawnych dotyczących szkoły imienia Adama Mickiewicza w Paryżu i siedziby w Domu Polskim w Wiedniu, będących własnością emigracji przed 1939 r., a zabranych przez władze PRL.

Na II Zjeździe Polonii i Polaków z Zagranicy w Pułtusku w uchwałach i rezolucjach nakreślona została wizja Polaków całego świata w sprawie współpracy z rządem Rzeczypospolitej. Opiekunem Polonii i Polaków za granicą w dalszym ciągu powinien być Senat Rzeczypospolitej Polskiej, a partnerem w bezpośredniej współpracy Stowarzyszenie "Wspólnota Polska", jako organizacja społeczna i samorządna. Stowarzyszenie to stwarza najlepsze warunki do bezkonfliktowego współdziałania i chroni działalność od zmiennych koniunkturalnych nacisków politycznych. W radzie "Wspólnoty Polskiej" powinni zasiadać również przedstawiciele Polonii i Polaków z zagranicy.

Z ostatnich informacji wynika, że przyszłość Senatu Rzeczypospolitej Polskiej nie jest do końca jasna i budzi wiele kontrowersji. Rozumiemy, że pan prezydent Rzeczypospolitej Polskiej jest za utrzymaniem Senatu, i za to stanowisko dziękujemy bardzo. Pan marszałek Senatu zapewnia, że Senat nadal będzie opiekować się diasporą polską, a pan premier w ostatnim wywiadzie w "Linii specjalnej" powiedział, że czeka na okazję, aby Senat zlikwidować. Chcielibyśmy dzisiaj usłyszeć z ust polityków, jaka jest przyszłość Senatu, za którego utrzymaniem opowiada się cała Polonia świata.

Wysoka Izbo! Stoimy przed wyzwaniem ważnym dla kraju i całej diaspory polskiej. Czy potrafimy wyjść poza podziały i otworzyć nasze serca i umysły na to, co dobre, na to, co nasze, na to, co wspólne? Czasy, które idą, żądać będą od nas wszystkich, zarówno Polaków w kraju, jak i za granicą, nowych mocy moralnych, duchowych, społecznych, zawodowych kompetencji, a także wysokiego poziomu kultury ojczystej i rodzimej, która jest przecież naszą solą wspólnoty narodowej.

Pamiętajmy, że naród polski, którego my również jesteśmy częścią, nie jest ani na dziś, ani na jutro. Naród jest na zawsze. I stąd potrzeba ogromnego poczucia współodpowiedzialności. Marszałek Senatu Władysław Raczkiewicz w 1934 r. takie słowa skierował do Polonii: "Złączeni węzłem krwi i węzłem ducha z jednego wyrośli pnia. Wszyscy Polacy stanowimy nierozerwalną całość i wspólnie wielkie budujemy dzieło. Dlatego wryć musimy w nasze serca świadomość wzajemnej za siebie odpowiedzialności, która z jedności wypływa. Polak za granicą i Polak w kraju są jedni za drugich odpowiedzialni wobec sumienia narodu i opinii innych krajów".

Mam głęboką nadzieję, że wspólny dialog pozwoli wypracować uchwałę o polityce Państwa Polskiego wobec Polonii i Polaków za granicą, która nie będzie martwą deklaracją, ale stanie się rzeczywistością łączącą kraj i całą Polską diasporę. Dziękuję. (Oklaski)

Wicemarszałek Jolanta Danielak:

Dziękuję, Pani Prezydent.

Bardzo serdecznie proszę pana profesora Leszka Szybisza, przedstawiciela Unii Stowarzyszeń i Organizacji Polskich Ameryki Łacińskiej, o zabranie głosu.

Bardzo proszę.

Do spisu treści

Przedstawiciel Unii Stowarzyszeń i Organizacji Polskich Ameryki Łacińskiej Leszek Szybisz:

Wielce Szanowna Pani Marszałek! Wysoka Izbo!

Zabierając głos w tej historycznej debacie w imieniu Unii Stowarzyszeń i Organizacji Polskich Ameryki Łacińskiej, pierwszej organizacji kontynentalnej, która się zjednoczyła, pragnę przede wszystkim z głębokim wzruszeniem przekazać najlepsze życzenia i braterskie pozdrowienia naszej Ojczyźnie - Matce Polsce.

Dla reprezentanta tych środowisk polonijnych, które na co dzień żyją i pracują tysiące kilometrów od Polski, ważny jest każdy bezpośredni kontakt z umiłowaną Ojczyzną i naszymi Rodakami.

My, Polacy mający obywatelstwa wielu krajów świata, jesteśmy dumni z każdego osiągnięcia kraju, skąd nasze korzenie. Tak bardzo chcemy być dumni z realnych osiągnięć gospodarczych i społecznych Polski, że z utęsknieniem wyczekujemy dobrych wiadomości z Polski i o Polsce. Ale też z tych, często zawiedzionych, nadziei płynie żal, że tak wiele jest jeszcze problemów nierozwiązanych, z najboleśniejszym z nich, czyli z wielkim bezrobociem na czele. Wielu z nas emigrowało z Polski za chlebem i pracą. Na własnej skórze poznaliśmy więc problem braku pracy. I jak mało kto rozumiemy dramaty ludzi, którzy ją utracili. Znajdowanie skutecznych form pomocy krajowi w zmniejszeniu bezrobocia należy do patriotycznych obowiązków wszystkich poczuwających się do więzi z krajem. Miarą współ- czesnego patriotyzmu są przecież nie tylko słowa, ale również czyny, konkretne działania. Naszą wspólną dewizą musi być takie działanie, by ubywało bezrobotnych i rozczarowanych demokratyczną Polską.

Wolna Polska osiągnęła już wiele bardzo ważnych celów. Niezaprzeczalnym osiągnięciem jest przede wszystkim wstąpienie Polski do NATO. Teraz jest realna szansa na wejście do Unii Europejskiej. Rozumiemy aspiracje z tym związane i życzliwie do nich się odnosimy. Unia Europejska jest przecież organizacją na tyle silną politycznie i gospodarczo, że odgrywa bardzo ważną rolę we współczesnym świecie. Wiemy, że negocjacje są bardzo trudne. Wierzymy więc, że osoby, które je prowadzą, będą tak działały, by warunki, jakie wynegocjujemy, były najlepsze z tych, jakie można było osiągnąć, i że będą miały na względzie także naszych rolników, którzy w Unii Europejskiej nie mogą popaść w jeszcze większą biedę.

Szanowni Państwo! Wysoka Izbo! Jako że uczestnicy dzisiejszego posiedzenia otrzymają pisemną informację o bogatej działalności USOPAŁ, w tym miejscu ograniczę się tylko do powiedzenia, że najbardziej dumni jesteśmy z ustanowienia prawem argentyńskim 8 czerwca Dniem Osadnika Polskiego, z odsłonięcia pomników Jego Świątobliwości Jana Pawła II w Buenos Aires i w Montevideo oraz pomnika Chopina w Punta del Este, gdzie jeden z głównych placów otrzymał nazwę Plac Rzeczypospolitej Polskiej.

W naszej działalności otrzymujemy duże wsparcie ze strony kościoła katolickiego, z którym blisko współpracujemy. Ponad czterystu polskich księży prowadzi pracę duszpasterską w Ameryce Łacińskiej. Jesteśmy im wdzięczni za to. Dużym zaszczytem jest dla nas fakt, że wielu biskupów w Brazylii i w Boliwii to Polacy bądź osoby polskiego pochodzenia. Utrzymujemy bliskie kontakty z nuncjuszem apostolskim w Urugwaju, arcybiskupem Januszem Bolonkiem. Niedawno złożył nam wizytę nuncjusz apostolski w Boliwii, arcybiskup Józef Wesołowski.

USOPAŁ od samego początku swego istnienia jest organizacją polską o charakterze patriotycznym i demokratycznym. W prawie dziesięcioletniej działalności mieliśmy możliwość spotkania i goszczenia w naszej siedzibie prezydenta Lecha Wałęsy, marszałków Senatu Andrzeja Stelmachowskiego, Adama Struzika, Alicji Grześkowiak, premiera Waldemara Pawlaka oraz wielu ministrów. Z zadowoleniem wspomnę, że III Kongres USOPAŁ odbył się pod wspólnym honorowym przewodnictwem prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej Aleksandra Kwaśniewskiego i prezydenta Urugwaju Julio Maria Sanguinetti. Dziś to my mamy zaszczyt być zaproszeni na to historyczne posiedzenie przez pana marszałka Longina Pastusiaka.

Przyjmuje się, że trzecia część Polaków na świecie i ich potomków mieszka poza Polską. To wiele milionów ludzi, którzy są ogromnym kapitałem dla kraju i wielką siłą polityczną i społeczną.

Mamy zaszczyt być pierwszą polską organizacją kontynentalną, chociaż nie najliczniejszą. Najliczniejsza znajduje się w Ameryce Północnej, w Stanach Zjednoczonych. Ważne organizacje istnieją również w Kanadzie, Australii, Afryce południowej i naturalnie we wschodniej i zachodniej Europie.

Jako USOPAŁ niezmiennie proponujemy i nalegamy na to, aby uformować jedną silną organizację polską poza granicami kraju, która zjednoczy wszystkie kontynentalne ugrupowania. Niech posiada ona siedzibę rotacyjną poza granicami Polski na różnych kontynentach i niech będzie niezależna od doraźnych wpływów polityczno-partyjnych.

W interesie naszym, Polaków za granicą i naszej ojczyzny Polski, powinniśmy trzymać się z dala od spraw wewnętrznych kraju, mając za fundament nasze korzenie i więzi z Polską oraz łączność socjalną i patriotyczną z Polakami na całym świecie. Pragniemy zaznaczyć, że współ- działanie z Polonią wymaga zróżnicowania zadań i form działania przy uwzględnieniu specyfiki określonych środowisk polonijnych.

Podkreślamy obustronne korzyści wynikające ze stałego systemu konsultacji władz Polski z przedstawicielami Polonii. Obecne historyczne posiedzenie Senatu jest także realizacją postulatu II Światowego Zjazdu Polonii w maju 2001 r.: nic o nas bez nas.

Bardzo cenimy sobie dotychczasowe kontakty z Senatem Rzeczypospolitej Polskiej. Nasze stosunki są prawdziwie partnerskie. Mamy przekonanie, że w obecnym kształcie dobrze służą budowaniu dobrych relacji Polonii z krajem.

Z aprobatą odnosimy się do projektu powołania przy marszałku Senatu rady konsultacyjnej do spraw Polonii i Polaków za granicą.

Proponujemy wprowadzenie korespondencyjnych wyborów parlamentu i prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, tak jak ma to miejsce we Włoszech i innych krajach.

Korzystając ze sposobności przemawiania do państwa, chcę w imieniu USOPAŁ serdecznie podziękować marszałkowi Pastusiakowi za zaproszenie na te obrady organizacji polskich w Ameryce Łacińskiej i wszystkim tu obecnym przekazać pozdrowienia i najlepsze życzenia z okazji zbliżającego się święta państwowego 3 Maja oraz po raz pierwszy obchodzonego Dnia Polonii i Polaków za Granicą. (Oklaski)

Wicemarszałek Jolanta Danielak:

Dziękuję bardzo serdecznie.

Bardzo proszę o zabranie głosu pana Władysława Zachariasiewicza, przedstawiciela Polonii Amerykańskiej. Bardzo proszę.

Do spisu treści

Przedstawiciel Polonii Amerykańskiej Władysław Zachariasiewicz:

Pani Marszałek! Drodzy Państwo!

Moja rola jest właściwie trochę inna niż większości państwa, którzy reprezentujecie organizacje terenowe. Ja należę do - nie wiem - dwunastu organizacji w Stanach Zjednoczonych, ale nie przyjechałem jako reprezentant jakiejkolwiek. W zakończeniu zaproszenia, jakie otrzymałem od pana marszałka Senatu w związku z odznaczeniami, była wzmianka, że jestem równocześnie zaproszony do udziału w debacie. A więc ja nie mam sprawozdania podobnego do tych, które państwo mieli okazję i czas sobie przygotować. Po prostu nasuwa mi się kilka uwag.

Uchwała przeszła, zdaje się, że sprawa tej uchwały jest już zamknięta. Ale ja mam pewną wątpliwość. W pkcie II, który pan marszałek pewnie zna na pamięć, mówi się: "Rzeczpospolita Polska, będąc Ojczyzną wszystkich Polaków rozsianych po świecie, wspiera Ich wysiłki"... itd. Powtarzam: "Rzeczpospolita Polska, będąc Ojczyzną wszystkich Polaków rozsianych po świecie"... A ja mam syna, który urodził się w Stanach Zjednoczonych, jest na dość wysokim stanowisku federalnym, ma wielki sentyment do Polski, interesuje się nią, i dla mojego syna tego rodzaju klauzula jest nie do przyjęcia. Dla niego ojczyzną są Stany Zjednoczone. On ma sentyment do Polski.

Nie wiem, jaka jest inna interpretacja, ale przychodziło mi do głowy, żeby może powiedzieć, że jest Ojczyzną dla Polaków, to znaczy, jak rozumiem, obywateli polskich, a Wspólnym Domem dla osób pochodzenia polskiego czy przyznających się do polskich korzeni. Bo właściwie stwarzamy bardzo trudną sytuację dla ludzi, którzy nie są jej obywatelami - ja jestem obywatelem Stanów Zjednoczonych, ale dla mnie Polska jest Ojczyzną - ale są drugim czy trzecim pokoleniem. Mamy setki tysięcy ludzi w Stanach Zjednoczonych, dla których ta teza, że Polska jest ich Ojczyzną, jest nie do przyjęcia. Młodzież, w drugim pokoleniu... Ja mam bardzo dobry kontakt z organizacjami, między innymi z Polskim Instytutem Naukowym, który ma około sześciuset członków, a 3/4 spośród nich to nowa emigracja. Ale nawet te osoby, które przyjechały już trzydzieści czy czterdzieści lat temu, sądzą, że Stany Zjednoczone stworzyły im jak najlepsze możliwości i warunki nauki, kariery, i uważają Stany Zjednoczone za swoją drugą ojczyznę, ale ojczyznę. A jednocześnie chcą mieć kontakt z Polską.

Nie wiem, jaka jest odpowiedź w tej sprawie, nie wiem, czy moja interpretacja jest błędna, czy jest za wąska. Ja prowokuję tu pana marszałka jako profesora interesującego się sprawami Stanów Zjednoczonych; doskonale pan zna nastroje itd.

Chciałbym pogratulować pani Miziniak świetnie opracowanego referatu. Tam jest wiele postulatów, które są warte przestudiowania. Bo co często się dzieje na tych naszych zjazdach? Ja byłem i na pierwszym, i na drugim zjeździe, byłem na zjazdach Polonii w Polsce, kiedy pracowałem w Światowym Związku Polaków z Zagranicy. Niestety, często kończyło się na uchwałach. Nie poddawano ich potem dokładnej analizie, nie były one przestudiowane i nie podejmowano wysiłku ich wykonania.

Pani Miziniak wspomniała o Karcie Polaka. Ja czytałem tę kartę - nie w tej chwili, ale parę tygodni temu. Muszę powiedzieć, że dla mnie ona jest może zanadto na wyrost, może jest zbyt ambitna. Oczywiście moralnie nie ulega kwestii, że każdy Polak na świecie powinien mieć prawo powrotu do swojej ojczyzny. Ale bądźmy realistami. Gdyby nie było żadnego ograniczenia i nagle przyjechało pięćdziesiąt czy sześćdziesiąt tysięcy Polaków z terenów przygranicznych czy z terenów byłego Związku Sowieckiego, to obawiam się, że Polska by nie podołała temu, żeby tych ludzi osiedlić i należycie się nimi zająć. My nie mamy takich warunków jak Niemcy, którzy sprowadzili Niemców nadwołżańskich za olbrzymie pieniądze, płacili za nich, że się tak wyrażę, Związkowi Sowieckiemu, żeby ich wydobyć z Rosji, a potem zajęli się ich osiedleniem, dali im pełne warunki bytowe.

W karcie też są, jak pamiętam, zapisy dotyczące tego, żeby Polak przyjeżdżający do kraju, przyznający się do polskości, miał pełne prawa do opieki zdrowotnej, tak jak każdy Polak w Polsce, te same możliwości studiowania, nieograniczony czas pobytu itd. My od Polski tego nie wymagamy, nie spodziewamy się nawet tego - gdyby ta karta była częściowo realizowana - żeby Polska zapewniła nam bezpłatne leczenie itd. Polski na to nie stać. My przyjeżdżamy do Polski, żeby wydawać pieniądze. Ludzie, którzy przyjeżdżali do Polski po wojnie i w tym najtrudniejszym okresie, przywozili ze sobą tysiące dolarów. Ja znam przypadek jednej osoby, która, kiedy jechałem do Polski, prosiła mnie, żebym zabrał 2 tysiące dolarów dla jej rodziny. To był objaw powszechny. Tak że my nie spodziewamy się tego, że Polska będzie nam pomagała w jakimkolwiek sensie. My chcemy pomagać Polsce, również materialnie.

Jest jeden punkt w tej ustawie - która oczywiście nie przeszła, bo skończyła się kadencja - regulujący tę nieszczęsną sprawę paszportów. Ja wiem, że to jest już nudne. Były różne rozmowy na ten temat z przedstawicielami rządu polskiego, którzy przyjeżdżali do Stanów Zjednoczonych, mieliśmy lunche i śniadania, czasem nawet odnosiłem wrażenie, że nie przekonaliśmy naszych rozmówców.

Karta Polaka wprowadza pewien typ dokumentu, który pozwala każdemu, kto czuje się Polakiem - bez względu na to, czy ma paszport argentyński, wenezuelski czy Stanów Zjednoczonych - przyjechać do Polski. Nie tylko może przyjechać, ale jest mile widziany i będzie traktowany tak, jak Polacy w kraju.

W art. 5 była mowa o tym, że karta jest urzędowym dokumentem osobistym, którym władze Rzeczypospolitej Polskiej w sposób formalny potwierdzają polską narodowość lub pochodzenie posiadacza dokumentu itd., itd. Te dokumenty miałyby być wydawane przez konsulów, którzy oczywiście przeprowadzaliby odpowiednie badanie itd. Tutaj jest nawet powiedziane, że łączność z narodem polskim może być dowodzona - chyba powinno być "udowodniona" - przynależnością do organizacji polskich lub udziałem w walce o sprawę polską. Jest to więc bardzo szeroka interpretacja. W moim przekonaniu, jeżeli w Polsce nie przeszłaby ustawa o podwójnym obywatelstwie, co być może jest skomplikowanym problemem, a przeszłyby rozwiązania ustawowe, które są w Karcie Polaka, to załatwiałoby to wszystkie te nieprzyjemne sprawy.

Ja dwa tygodnie temu przeczytałem w "Dzienniku Nowojorskim", który ma około dwudziestu pięciu tysięcy nakładu i cieszy się dużą popularnością, artykuł na pierwszej stronie o tym, że Polka ze Stanów Zjednoczonych została zatrzymana na Okęciu. Tytuł był taki: "Z dowodem nie wyjedziesz". Jaka była sytuacja? Osiemnastoletnia Polka, która urodziła się w Stanach Zjednoczonych, bo jej rodzice wyemigrowali do Stanów Zjednoczonych, miała w Gdyni babkę, do której od czasu do czasu jeździła. Miała zamiar studiować w Stanach Zjednoczonych, bo skończyła liceum, ale zmieniła zdanie i zdecydowała się, że będzie studiować na uniwersytecie w Gdańsku. I pojechała do tej babki, a miała paszport polski i paszport amerykański. Ale pojechała z paszportem amerykańskim. Była dłużej niż trzy miesiące, a kiedy się ma paszport amerykański, to formalnie można być tylko trzy miesiące i potem trzeba to przedłużać. Wyjeżdżała z Polski dwa tygodnie temu, i na Okęciu urzędnik kontrolujący pyta ją, czy oprócz paszportu amerykańskiego ma jakiś inny paszport. Ona powiedziała, że nie ma. A czy ma jakiś inny dowód? I ona, muszę powiedzieć, trochę naiwna, bo chciała być uczciwa, powiedziała, że ma przy sobie polski dowód osobisty. Prawdopodobnie dostała go, będąc w Gdyni, bo ona do tej babki pojechała na sześć miesięcy, i przedtem często do niej jeździła. I tutaj zaczął się cały dramat. Ta dziewczyna później, przyciskana, przyznała się do tego, że ma paszport polski, który zostawiła u babki, do której miała wrócić przed latem, bo miała zacząć studia na Uniwersytecie Gdańskim. Ten urzędnik powiedział: ja nie mogę pani puścić do Stanów Zjednoczonych. Zabrano ją do innego pokoju, w którym była indagowana w sposób nie bardzo przyjemny, użyto w stosunku do niej wyrażenia, którego nie chciałbym powtarzać, zresztą jest to opublikowane w prasie. I ten urzędnik po dwugodzinnych przesłuchaniach powiedział jej: proszę pani, ja pani do Stanów Zjednoczonych nie puszczam, zatrzymuję pani bilet, który jest nieważny. Samolot w międzyczasie odleciał do Stanów Zjednoczonych. Ona potem pyta: co ja mam teraz ze sobą robić? A on jej na to powiedział: to już pani prywatna sprawa, co pani zrobi ze sobą. Oczywiście ona pojechała do babki do Gdańska. Nie wiem w tej chwili, co się z nią dalej dzieje.

Dla mnie to jest bardzo przykry przykład. Ona rzeczywiście nie była tak do końca w porządku. Ale na zjeździe Związku Polaków w Niemczech przed wojną, na którym byłem, uchwalono pięć prawd Polaka. I pierwsza prawda była taka: Polak Polakowi bratem. Ja myślę, że gdyby ten urzędnik powiedział tej młodej osobie: pani zrobiła błąd, niech pani więcej tego błędu nie robi, ma pani ten ważny paszport amerykański, z którym pani przyjechała, niech pani z powrotem z tym paszportem jedzie, ale więcej niech pani w ten sposób nie jeździ - to by było ludzkie załatwienie sprawy.

Jakie jest echo takich sytuacji? Państwo nie uwierzą - dziesiątki Polaków nie jeżdżą do Polski, odkąd zaczęły się te sprawy paszportowe. Ludzie się boją jechać. Jedna pani z Detroit ciągle do mnie dzwoni i pyta, czy sprawa paszportowa została już wyjaśniona. Ja jej powiedziałem, że jest wyjaśniona, nie tak formalnie, ale podobno już urzędnik, który bada paszport, nie pyta, dlaczego się ma ten a nie inny paszport. Widocznie te sytuacje w dalszym ciągu istnieją. Ten urzędnik niepotrzebnie pytał, czy ona ma inny paszport. Przyjechała z paszportem amerykańskim, jest obywatelką amerykańską.

Jest to więc taki apel o rozważenie tej sprawy, bo chcemy, żeby jak najwięcej Polaków jeździło do Polski, ponieważ Polska potrzebuje turystów. Poza tym, że chodzi o więź z Polską, jak powiedziałem, ludzie, którzy tu przyjeżdżają, wydają pieniądze, co też pomaga gospodarce polskiej.

Mam jeszcze parę innych myśli, jeśli chodzi o wymianę osób. W Stanach Zjednoczonych organizacje o charakterze krajowym mają swoje doroczne zjazdy, czasem dwa, a czasem nawet cztery w roku, ale najczęściej jeden albo dwa w roku. W 1992 r. Amerykańska Rada Polskich Klubów Kulturalnych, która zrzesza około czterdziestu klubów na terenie całych Stanów Zjednoczonych, zdecydowała - byłem wtedy prezesem tej organizacji - że skoro Polska jest wolna, niepodległa, to zamiast robić konwencję w Stanach Zjednoczonych - przedtem zawsze odbywała się ona w Stanach - można ją zrobić w Polsce. I przyjechało sto sześćdziesiąt osób, byliśmy w Pułtusku i w Warszawie.

Dwa lata temu po raz pierwszy Polski Instytut Naukowy w Ameryce - bardzo prestiżowa polska organizacja, która też co roku ma swój zjazd, zawsze albo w Nowym Jorku, albo w Waszyngtonie - zdecydował się zrobić pierwszy zjazd naukowy w Polsce, który świetnie się udał. Ten zjazd był organizowany w porozumieniu z Uniwersytetem Jagiellońskim. Trwał cztery dni, były panele dyskusyjne, potem było małe tour. Wszyscy oczywiście przyjechali na swój koszt, nie mieli żadnych zniżek. Dom Polonii w Krakowie przyjął ich bardzo gościnnie, był wtedy obecny pan prezes Stelmachowski.

Mnie się zdaje, że Światowy Związek Polaków z Zagranicy miał przed wojną specjalny departament turystyczny, który nie zajmował się niczym innym tylko propagowaniem wycieczek, tours, wymian z Polską, oczywiście z pewnymi zniżkami w LOT czy na przejazdy pociągami, które dostawał. To była dobrze prowadzona akcja.

Mnie się wydaje, że jest potrzebny taki apel do innych organizacji polonijnych: przyjedźcie do Polski, zróbcie zjazd, tak jak te dwie organizacje, które wymieniłem. Są przecież koła przyjaciół Krakowa, Warszawy, Łomży - czytałem niedawno, że powstało takie w Stanach Zjednoczonych. Byłoby więc dobrze, gdyby Łomża namawiała ich członków: przyjedźcie tutaj, do nas, na zjazd. Kraków przeprowadził raz taką akcję, kilka lat temu. Nie była ona jednak dobrze rozpropagowana, więc wzięło w niej udział mało osób. Po prostu nie było żadnej propagandy. A przecież jest bardzo dużo krakowian w Stanach Zjednoczonych. Mówię "krakowian", ale chodzi o ludzi urodzonych w Krakowie - ja też się tam urodziłem - którzy z sentymentu jeżdżą do Krakowa. Gdyby to było dobrze zorganizowane, to przypuszczam, że mogłoby przyjechać tam tysiąc ludzi.

Są też wychowankowie różnych uniwersytetów, a nie przypominam sobie, żeby choć raz była taka inicjatywa: wychowankowie Uniwersytetu Jagiellońskiego, uniwersytetu w Toruniu, w Poznaniu czy gdzie indziej, przyjedźcie, a my was ugościmy - nie w takim sensie, żeby za nich płacić - zorganizujemy wam specjalny program, zobaczycie, jak wygląda dzisiaj, po wielu latach, Poznań czy inne miasto.

Wydaje mi się, że możliwości są olbrzymie, jeśli chodzi o tego rodzaju wymiany w ramach kół kulturalnych czy naukowych. No, mnie się zdaje, że to "Wspólnota Polska" powinna podjąć tego rodzaju inicjatywę, powiedzmy sobie. To pomaga też turystyce polskiej. Mamy masę biur turystycznych w Stanach Zjednoczonych, jest też dużo polskich biur turystycznych, ale najpierw musi być inicjatywa ze strony instytucji, która promuje i propaguje tę wymianę.

To parę takich uwag starszego pana, który miał coś wspólnego z akcją polonijną. Muszę państwu powiedzieć, że dla mnie jednym z najciekawszych okresów życia była praca w Światowym Związku Polaków z Zagranicy, choć pracowałem tam tylko trzy lata. Byłem kierownikiem działu młodzieży, bardzo wdzięcznego. Mieliśmy rokrocznie specjalny program, kurs wiedzy o Polsce. Sprowadzaliśmy pięćdziesięciu młodych ludzi, których uważaliśmy za potencjalnych kandydatów na przywódców polonijnych. Gdyby nie wojna, mielibyśmy świetne rezultaty tej akcji. To byli dobrze dobierani ludzie. Stany Zjednoczone miały tam zawsze dwadzieścia pięć miejsc, a inne kraje, Brazylia, Kanada itd., po dwa, trzy miejsca.

Mieliśmy też drugi program młodzieżowy, o którym mówiłem panu profesorowi Stelmachowskiemu. Rząd polski wybudował przed wojną wspaniały ośrodek szkolenia dla młodzieży, między Zakopanem a Kościeliskiem, w pięknych budynkach podhalańskich. To był duży wydatek, zresztą MSZ finansował wtedy tę akcję. Mieliśmy rokrocznie w lecie jakichś dwustu, trzystu młodych ludzi, głównie z terenów przygranicznych, którzy przechodzili różne kursy kulturalno-oświatowe, od bibliotekarskich, po lekcje chóru itd., itd. To też była grupa młodych ludzi, którzy stanowili potencjał, jeśli chodzi o późniejsze prowadzenie prac organizacyjnych.

To były różne idee, różne pomysły, ale cel był jeden: budować współpracę, tworzyć pomosty w różnych dziedzinach życia polskiego na emigracji. Dziękuję bardzo.

(Oklaski)

Wicemarszałek Jolanta Danielak:

Bardzo serdecznie dziękuję.

Pozwolę sobie jednak przypomnieć, że zgodnie z regulaminem przewidujemy dziesięciominutowe wystąpienia. Nie czyniłabym tej uwagi, gdyby nie fakt, że jest jeszcze siedemnaście osób zapisanych do dyskusji, a chciałabym, żebyśmy mieli szansę zakończyć tę debatę w przyzwoitych godzinach, najlepiej dzisiaj.

Bardzo serdecznie proszę o zabranie głosu pana senatora Adama Bielę.

Do spisu treści

Senator Adam Biela:

Pani Marszałek! Zacni Goście reprezentujący Polonię i Polaków mieszkających za granicą! Wysoka Izbo!

Polonia i Polacy mieszkający poza granicami Polski, trwający przy wierze swoich ojców, mówiący po polsku, pielęgnujący tradycję i kulturę narodową stanowią nie tylko skarb na obczyźnie, lecz są żywym dowodem trwania i tożsamości narodu polskiego. Są częścią tkanki, której na imię Polska, w jej różnych i bogatych wymiarach.

W najtrudniejszych momentach dziejowych Polacy w kraju mogli zawsze liczyć na swoich rodaków z zagranicy. Ten organiczny kontakt jest nam potrzebny również teraz, gdy Polska chce budować nową gospodarkę, po latach wmawiania Polakom, że gospodarkę można zbudować bez własności prywatnej i bez kapitału. Teraz walka o suwerenność Polski będzie nie na bagnety, nie na armaty, lecz poprzez uszanowanie i wzmocnienie polskiego kapitału, przez docenienie polskiej ziemi jako skarbu narodowego oraz dowartościowanie zdolności i umiejętności ludzi gospodarujących w realiach rynkowych.

Polacy nie boją się realiów rynkowych. Najlepszym tego przykładem są przedstawiciele Polonii osiągający sukcesy gospodarcze w swojej drugiej ojczyźnie. Gospodarki rynkowej, choć nie bez bólu, uczymy się i w Polsce. Chcemy patrzeć na pozytywne wzory gospodarcze dostarczane przez naszych rodaków mieszkających za granicą.

Wierzę, że z bożą  pomocą Polska przetrwa swój kryzys gospodarczy i da pracę oczekującym na nią setkom tysięcy Polaków. Może się to stać tylko i wyłącznie poprzez rozwój inicjatyw gospodarczych w społecznościach lokalnych w Polsce, a zwłaszcza w polskiej wsi, poprzez uczenie się realiów gospodarki rynkowej, poprzez większe wykorzystanie potencjału intelektualnego Polaków mieszkających zarówno w kraju, jak i za granicą i wreszcie poprzez zaangażowanie przez Polaków swojego własnego kapitału prywatnego do celów inwestycyjnych w Polsce. Nie tylko kapitału finansowego, a więc gotówkowego, żywej gotówki, lecz również swoich nieruchomości: ziemi, budynków, mieszkań prywatnych, czy wreszcie całego kapitału ludzkiego.

Polonia oraz Polacy mieszkający za granicą i w Polsce sami stanowią olbrzymi potencjał i największy kapitał, najcenniejszy kapitał, który jest w stanie, jeśli zostanie skoncentrowany na konkretnych zadaniach gospodarczych, prawie że góry przenosić. Postarajmy się zrobić krok w tym kierunku, a będzie to z wielkim pożytkiem zarówno dla Polski, jak i dla Polonii i Polaków będących ambasadorami Polski na świecie. Dziękuję za uwagę. (Oklaski)

Wicemarszałek Jolanta Danielak:

Dziękuję, Panie Senatorze.

Bardzo proszę panią prezes Federacji Organizacji Polskich na Ukrainie Emilię Chmielową.

Do spisu treści

Prezes Federacji Organizacji Polskich na Ukrainie Emilia Chmielowa:

Szanowny Panie Marszałku! Pani Marszałek! Wysoka Izbo! Drodzy Rodacy!

W sprawach tutaj ogólnie znanych chciałabym powiedzieć nieco inaczej. A więc zabieram tu głos z pozycji przypominającej pozycję linoskoczka, człowieka, który przemieszcza się po rozpiętej linie między dwoma budowlami, nie tracąc przy tym równowagi.

Szanowni Państwo! Z pewnością nie rozstrzygniemy na raz wszystkich problemów polskiej mniejszości narodowej za wschodnią granicą. Niemniej jednak, ażeby lepiej to zrozumieć, należy wprowadzić kilka krótkich pojęć.

Pierwsze: nacjonalizm ofensywny lub bolszewizm jaskiniowy, słowa te, być może dla kogoś rażące, występują w parze zależnie od miejsca zamieszkania za wschodnią granicą Polaków, którzy przecież byli i są nadal u siebie.

Drugie: główna nasza cecha, niestety, ubóstwo. Z biednym nikt się nie liczy, biednym łatwo jest zamanipulować. Najważniejszym naszym dążeniem jest odnalezienie złotego środka - w danym przypadku rzecz dotyczy stopnia zrozumienia nas w Kraju przez organizacje kresowe, które nas rozumieją najlepiej, ale są biedne, oraz przez zmieniające się ekipy rządowe i opcje polityczne. My nie wiemy, kto złoży nas w ofierze na swoim ołtarzu. Proszę państwa, my nie możemy dać się rozerwać między opcjami politycznymi.

Trzecie: uświadomienie, bo to jest ważne, iż Polacy za tak zwaną wschodnią granicą naprawdę są żywą społecznością.

Czwarte: odpowiedź na pytanie, czy przyszłość Polaków za wschodnią granicą zależy tylko od nich samych.

Spróbujmy ująć ten wątek w dwóch krótkich aspektach.

Po pierwsze, dobrze rozumiemy, że państwo polskie ma możliwości ograniczone zarówno pod względem politycznym, jak i ekonomicznym. Rzecz jednak w tym, że w ramach tych możliwości można zrobić więcej lub mniej. Uważamy, że powinno się zrobić maksimum tego, co jest możliwe.

Po drugie, bardzo ważnym punktem naszych marzeń, które zresztą są wprowadzane w życie, i mamy nadzieję, że zostaną doprowadzone aż do skutku, co nam pomoże, jest też uwrażliwianie społeczeństwa w Kraju na problemy Polaków i Polonii w świecie zarówno w szkołach, w środkach masowego przekazu, jak i w różnych formach działalności kulturalnej i społecznej.

I na zakończenie. My, ze swojej strony, zapewniamy, że Polska w nas ma silne oparcie, ponieważ jesteśmy bliżej tego, co się dzieje poza granicami Kraju nie tylko w sensie doradztwa czy dbałości o tradycję, ale i dbałości o współczesne polskie interesy polityczne, gospodarcze, kulturowe. Dziękuję. (Oklaski)

Wicemarszałek Jolanta Danielak:

Dziękuję.

Bardzo proszę pana Janusza Rygielskiego, przewodniczącego Rady Naczelnej Polskich Organizacji w Australii. A przygotuje się pani Elżbieta Rogacka, prezes Kongresu Polonii Kanadyjskiej.

Do spisu treści

Przewodniczący Rady Naczelnej Polskich Organizacji w Australii Janusz Rygielski:

Szanowna Pani Marszałek! Wysoka Izbo! Szanowni Goście! Koleżanki i Koledzy - przedstawiciele Polaków żyjących za granicą!

Zacznę od tego, że po tak bogatej dyskusji jak ta, która toczyła się do tej pory, nie da się uniknąć nawiązywania, a nawet w pewnym stopniu powtarzania pewnych spraw. Proszę mi to wybaczyć, ja z całą pewnością zmieszczę się w dziesięciu minutach, dlatego mam nadzieję, że zostanie mi to wybaczone.

Na początku chciałbym, podobnie jak niektórzy moi przedmówcy, podziękować Senatowi Rzeczypospolitej Polskiej poprzedniej kadencji za podjęcie z sercem, życzliwie wielu ważnych inicjatyw dotyczących Polaków żyjących za granicą.

Pragnę również złożyć serdeczne podziękowanie obecnemu Senatowi za odważne kontynuowanie tych inicjatyw i wzbogacenie ich własnymi propozycjami. Jest to piękny przykład rozwagi politycznej, dowodzący, że są sprawy o szczególnym znaczeniu dla państwa, w których różne partie polityczne, rządzące i opozycyjne, mogą prowadzić wspólną politykę. Może to zaowocować tylko korzyścią dla państwa. A Polacy żyjący w innych krajach nie będą przedmiotem przetargów politycznych powodujących wśród nas niepotrzebne spory i osłabiających naszą jedność.

Ten sposób podejścia do problematyki polonijnej widzę jako jedną z podstawowych zasad, które powinny obowiązywać w stosunkach Polonia - Kraj. Do nich zaliczyłbym również następujące pryncypia: wspólną troskę o dobre imię Polski i Polaków, wzajemne szanowanie niezależności partnerów, starania Polski i organizacji polonijnych o dobre stosunki z państwami, w których mieszkamy, zawsze życzliwe podejście wszystkich władz polskich do naszych podróży do Kraju i tolerowanie ze zrozumieniem prawa obowiązującego nas w krajach zamieszkania, a także przyjęcie zasady "nic o nas bez nas", oznaczającej konsultowanie z nami projektów decyzji, które nas dotyczą.

Przedstawię bliżej te zasady, zaczynając od przypomnienia, że w wielu krajach, głównie w Stanach Zjednoczonych, Kanadzie, Australii i w niektórych państwach europejskich, produkowane są publikacje i filmy zniekształcające naszą historię i upowszechniające w świecie stereotyp Polaka prymitywnego, o sadystycznych skłonnościach. Zjawisko to może nie jest tak bardzo odczuwalne w Polsce, do której docierają tylko niektóre przykłady tej manipulacji, ale doskwiera nam, emigrantom. Nie sądzę jednak, aby to był problem istotny jedynie dla nas. Dla każdego państwa ważne jest przecież, żeby jego obywatele byli postrzegani jako ludzie uczciwi, szlachetni, zdolni, nowatorscy, a do takich należy przecież ogromna większość Polaków.

Uważam, że w Polsce powinna zostać przeprowadzona analiza przyczyn i celów tej negatywnej projekcji Polaków, a tym samym Polski, i że w Polsce należałoby przygotować pozytywny program w tej dziedzinie. Sądzę, że przedstawiciele emigracji mogliby pomóc w tym zadaniu. I sądzę też, że w celu przeciwdziałania złośliwej propagandzie nie jest konieczne obwinianie innych narodów. Każdy z nich składa się bowiem w większości z uczciwych ludzi, w wielu wypadkach przychylnych Polsce i Polakom.

Zasada poszanowania niezależności partnerów jest od wielu lat respektowana w Australii, gdzie polskie placówki dyplomatyczne nie ingerują w sprawy organizacji polonijnych, a z kolei organizacje te nie kwestionują sposobu rozwiązywania problemów w Polsce. Rzecz w tym, aby ta zasada obowiązywała wszędzie i zawsze. A słyszeliśmy dzisiaj, że nie jest tak wszędzie.

Emigranci budują swoją i swoich dzieci przyszłość w krajach osiedlenia i zależy im szczególnie, aby ich etniczna społeczność kojarzyła się władzom, powiedzmy, nowej Ojczyzny z ich starą Ojczyzną jako państwem przyjaznym. Im lepsze stosunki Polski z państwami przyjmującymi emigrantów, tym większa szansa dla Polaków mieszkających w tych krajach. Podobną zasadę powinni respektować Polacy stanowiący grupę etniczną w danym państwie. Im lepsze stosunki mają oni z rządem kraju osiedlenia, tym łatwiej Polsce prowadzić przyjazną politykę wobec tego kraju. Wczorajsze dyskusje w Sejmie i Wspólnocie Polskiej przypomniały nam, że nie zawsze jest to proste życzenie. Starania w tym kierunku powinny jednak podejmować wszystkie zainteresowane strony.

Od wielu lat w środowiskach emigranckich wybuchają emocje spowodowane istnieniem nieżyciowych przepisów o obywatelstwie, wizach i paszportach. Na przykład władze polskie nie uznają podwójnego obywatelstwa, ale je tolerują, co jednak oznacza, że od czasu do czasu jakiś służbista w określonych okolicznościach stosuje nieżyciowe przepisy, powodując przykre konsekwencje dla polskiego turysty, sensacyjne artykuły w prasie polonijnej i interwencje. Czy nie można by przyjąć prostej zasady, zgodnej z duchem dzisiejszych obrad, że wszystkie tego typu problemy będą rozwiązywane, zarówno w prawie, jak i w praktyce służb granicznych, z maksymalną życzliwością wobec Polaków odwiedzających Polskę?

I wreszcie zasada "nic o nas bez nas", wprowadzona przez delegację australijską do tematyki II Zjazdu Polonii i Polaków z Zagranicy w ubiegłym roku. Zastosowano ją dzisiaj i za to jeszcze raz dziękuję. Chodzi o jednak o to, by przestrzegano jej przy każdej okazji. Rozumiem, że zapowiedź powołania Polonijnej Rady Konsultacyjnej oznacza realizację tej zasady.

Przedstawiłem sześć zasad, na których powinna się opierać, w moim przekonaniu, współpraca władz polskich z organizacjami polonijnymi. Jestem przekonany, że dzisiejsza dyskusja przyniesie, a właściwie przyniosła i przyniesie, propozycje dotyczące tematyki tej współpracy i listę szczegółowych spraw do rozstrzygnięcia.

Jako przedstawiciel naczelnej rady australijskiej Polonii pragnę zasygnalizować, że państwo położone bardzo daleko od Polski i posiadające duże skupiska Polaków, odległe od siebie o tysiące kilometrów, ma swoją specyfikę. Bardziej niż gdzie indziej są nam potrzebne telewizyjne informacje o aktualnych wydarzeniach w Polsce. Odczuwamy też potrzebę dobrej gazety internetowej, która informowałaby nas o sprawach ośrodków polonijnych na całym świecie i dawała możliwość uczestniczenia w światowych debatach polonijnych. Taką funkcję spełniała do niedawna Wirtualna Polska poprzez swój dział polonijny. Niestety został on zlikwidowany. Bardzo proszę odpowiednie władze o zastanowienie się nad tym, w jaki sposób można by wypełnić tę dotkliwą, chyba nie tylko dla nas, lukę.

Być może zakrawa to na fanaberię, ale mieszkam w kraju, w którym państwo dba o to, aby dostęp do usług był taki sam dla wszystkich, niezależnie od miejsca zamieszkania. Jeśli chodzi o uzyskiwanie wiz do Polski, to mieszkańcy Sydney, gdzie znajduje się Konsulat Generalny RP, znajdują się w bez porównania lepszej sytuacji niż pozostali Polacy w Australii. Czy nie można by skorzystać z doświadczeń australijskich i umożliwić ubiegania się o polskie wizy elektronicznie?

Odbywamy tę debatę w czasie, kiedy wielu Polakom w Polsce jest trudno żyć. Wielu z nich może zadać pytanie, czy jest to właściwa pora. Czy Polskę stać na tę debatę, czy nie ma ważniejszych potrzeb?

Wydaje mi się, że powinniśmy odpowiedzieć na te pytania i podkreślić, iż niezależnie od pobudek patriotycznych i moralnych stosunki Polski z Polonią mają także wymiar ekonomiczny. Emigranci przesyłają do Polski pieniądze, słyszeliśmy o tym przed chwilą, zwłaszcza wówczas gdy zdarzy się nieszczęście i całe regiony potrzebują pomocy. W ostatnich latach organizacje polonijne, nie tylko z Australii, dwukrotnie przekazywały znaczącą pomoc dla ofiar powodzi. Emigranci są zwykle tymi, którzy pierwsi inicjują współpracę gospodarczą ze Starym Krajem, popierają jego wybitnych przedstawicieli, starających się o możliwość kontynuowania działalności naukowej i artystycznej poza Polską. Stanowią publiczność przyjeżdżających z gościnnymi występami artystów. Promują Polskę, są jej ambasadorami, a ponadto swą pracą i osiągnięciami tworzą dobry klimat wokół Polski, ułatwiający jej międzynarodowe inicjatywy.

Polonia na Zachodzie nie wymaga pomocy od Polski i jej nie oczekuje, ale widzi interes Polski w popieraniu nauki języka polskiego, zwłaszcza wśród dzieci żyjących za granicą, oraz w promowaniu polskiej kultury. Wszelkie inicjatywy w tym zakresie będą zawsze przyjęte z ogromną wdzięcznością. (Oklaski)

Wicemarszałek Jolanta Danielak:

Serdecznie dziękuję.

Bardzo proszę panią prezes Kongresu Polonii Kanadyjskiej Elżbietę Rogacką.

Do spisu treści

Prezes Kongresu Polonii Kanadyjskiej Elżbieta Rogacka:

Pani Marszałek! Szanowne Panie i Panowie Senatorowie! Panie Przewodniczący Stowarzyszenia "Wspólnota Polska"! Panie i Panowie Prezesi Organizacji Polonijnych! Panie i Panowie!

Witam z zadowoleniem inicjatywę Senatu Rzeczypospolitej Polskiej, aby konsultować się z Polonią w sprawach nas dotyczących. Mam nadzieję, że proponowana uchwała Senatu będzie początkiem dialogu pomiędzy Polską a Polonią i że ten dialog ustali potrzeby i aspiracje Polonii kanadyjskiej.

Cieszy nas fakt gotowości Senatu do kontynuacji jego historycznej roli we współpracy z Polonią świata, a tym samym z Polonią kanadyjską. Spodziewamy się w najbliższej przyszłości pełnego programu tej współpracy, nad którego wykonaniem Senat będzie czuwał.

Zastrzegamy sobie prawo przyjęcia lub nieprzyjęcia takiego planu, ponieważ w projekcie uchwały uderza brak określenia konkretnych granic kompetencji instytucji polskich mających zajmować się Polonią świata.

Przypominamy, że poprzednie czynione przez państwo polskie próby powiązania, poprzez Światpol, struktur państwowych z Polonią nie powiodły się. Miało to miejsce szczególnie na terenie Ameryki Północnej. Przyczyną była obawa Polonii przed ingerencją Polski w sprawy polonijne. W wyniku tej wzajemnej nieufności nastąpiło osłabienie Polonii w latach czterdziestych.

W projekcie uchwały polska diaspora została podzielona na "Polonię" i "Polaków za granicą". "Polonia" to ci, którzy na stałe osiedlili się za granicą, przyjęli obywatelstwo kraju osiedlenia i w większości wypadków ta prawie szesnastomilionowa Polonia świata już nawet w swoich domach nie mówi po polsku. Polonia podlega jurysdykcji kraju osiedlenia i rządowi RP w jej sprawy nie wolno ingerować. "Polacy za granicą" to obywatele polscy czasowo przebywający poza granicami Polski, w sprawy których rząd polski ma nie tylko prawo ingerowania, ale i obowiązek opieki nad nimi. Rozpiętość czasu przebywania poza granicami Polski nie jest określona.

W wypadku Kanady procent "Polaków za granicą" w porównaniu do "Polonii" jest znikomy. Niedawne wystąpienie ministra spraw zagranicznych RP, który wyraził chęć współpracy z niektórymi grupami polonijnymi ponad strukturami zorganizowanej Polonii, jest dla nas więcej niż alarmujące. Takie stanowisko rządu RP skłania nas do obaw, że może to oznaczać zabiegi w celu osłabienia lub zlikwidowania zorganizowanej Polonii i tym samym chęć objęcia pełnej nad nią kontroli. Zauważyliśmy ostatnio chęć pośredniej ingerencji przedstawicielstw RP w Kanadzie w sprawy Polonii poprzez tendencyjne omijanie jednych i faworyzowanie innych organizacji.

Nasz rząd, kanadyjski, uznaje jedynie Kongres Polonii Kanadyjskiej jako organizację "parasolową", reprezentującą zorganizowaną Polonię. Kiedy rząd kanadyjski uzna jakąś organizację polonijną za pośrednika MSZ, traci ona swą wiarygodność i zostaje usunięta na ten sam margines, na którym znalazły się grupy niegdyś zorganizowane przez PRL. Takie sytuacje mogą być bardzo niekorzystne dla Polonii nie tylko kanadyjskiej, ale i dla Polski.

Mamy poważne zastrzeżenia odnośnie do niedyplomatycznie wyrażonego w projekcie uchwały postulatu pozyskiwania Polonii i Polaków za granicą do wspierania polskich interesów narodowych. Wszyscy, z rządem kanadyjskim włącznie, wiedzą, jak bardzo jesteśmy przywiązani do Polski, ale Polonia w żadnym wypadku nie może być instrumentem w rękach rządu RP.

Na przestrzeni wielu lat pokazaliśmy, że nigdy narodu polskiego nie zdradziliśmy. W momentach katastrof wojennych, politycznych czy żywiołowych Polonia kanadyjska, jak i inne, samorzutnie spieszyła z pomocą. Ale nie możemy zapominać, że nie zawsze rząd i jego urzędników można identyfikować z narodem. My przez pięćdziesiąt lat co niedzielę prosiliśmy Pana Boga, aby Ojczyznę wolną raczył nam wrócić. Lojalność wobec naszej Ojczyzny z wyboru, Kanady, w niczym nie osłabiła naszego przywiązania do Polski i zawsze Polsce pomożemy.

Obecnie Polonia kanadyjska i rząd RP mają ten sam obowiązek: lepiej programować i organizować działalność Polonii. Ażeby wykonać taki plan, musimy oprzeć się na wypróbowanych, istniejących instytucjach polonijnych, a taką jest Kongres Polonii Kanadyjskiej. Kongres powstał pięćdziesiąt osiem lat temu jako organizacja parasolowa, formalnie uznana przez władze kanadyjskie za reprezentującą wszystkie organizacje polonijne, włączając nawet te niezrzeszone w Kongresie. W Stowarzyszeniu "Wspólnota Polska" widzimy najlepszego pośrednika w naszych kontaktach z Polską, a w Radzie Polonii Świata - łącznika z organizacjami w innych krajach. W obecnej chwili do Kongresu Polonii Kanadyjskiej należy ponad dwieście czterdzieści organizacji. W pojęciu rządu kanadyjskiego Kongres przemawia w ośmiuset tysięcy Kanadyjczyków polskiego pochodzenia. Polonia kanadyjska istnieje bez mała sto pięćdziesiąt lat, a najstarsza organizacja polonijna obchodziła w tym roku swe stulecie.

Warunki życia i bytu Polonii zależą od kraju jej osiedlenia. W Kanadzie i w innych krajach, takich jak Stany Zjednoczone czy Australia, jesteśmy pełnoprawnymi obywatelami, a nie mniejszością etniczną, jak ma to miejsce w krajach byłego imperium sowieckiego i w niektórych krajach europejskich, a więc ani nie potrzebujemy, ani nie chcemy żadnej interwencji przedstawicielstw polskich w Kanadzie w naszych wewnętrznych sprawach regulowanych prawem kanadyjskim. Jesteśmy Kanadyjczykami dumnymi z naszego polskiego pochodzenia, pragniemy utrzymać kontakty z Polską, nie szukamy jednak opieki państwa polskiego. Ingerencja polskich placówek dyplomatycznych w sprawy Polonii jest w naszych warunkach niewskazana, a nawet szkodliwa. Ale oczekujemy współpracy z Polską, ażeby zachować polskie wartości kulturowe, język polski oraz wzmocnić więzy z Polską. Szczególnie dotyczy to tych, którzy urodzili się w Kanadzie.

Kanadyjczycy polskiego pochodzenia biorą czynny udział we wszystkich dziedzinach życia Kanady. Są posłami w parlamencie federalnym i parlamentach prowincjonalnych, zajmują wysokie stanowiska w administracji państwowej, wojsku, przemyśle i nauce, mamy też wielu lekarzy, prawników i wybitnych artystów. Ja sama należę do pokolenia urodzonego poza Polską. Mój ojciec, oficer Brygady Strzelców Podhalańskich walczącej na Zachodzie, włączył się w szeregi emigracji żołniersko-politycznej. Urodziłam się w Anglii, a wychowałam w Kanadzie.

Polonia kanadyjska działa i będzie działać na rzecz Polski, ale możemy to robić jedynie z pozycji obywateli kanadyjskich, lojalnych przede wszystkim wobec Kanady. Przykładem tego była akcja Kongresu w sprawie wejścia Polski do NATO, na skutek której Kanada jako pierwsza ratyfikowała członkostwo Polski w tej organizacji.

Jednym z najlepszych sposobów zachowania polskości przez Kanadyjczyków polskiego pochodzenia są częste kontakty z Polską, zatem muszą one być przez władze polskie ułatwiane. Niestety, obecne polskie prawa i przepisy utrudniają wizyty w Polsce i zniechęcają do nich. Mam tu na myśli odmowy władz polskich w sprawach udzielania wiz Kanadyjczykom polskiego pochodzenia, którzy według prawa krwi posiadają jednocześnie obywatelstwo polskie. Chcąc odwiedzić Polskę, osoby te mają dwie możliwości: albo zrzec się obywatelstwa polskiego, albo wyrobić sobie paszport polski. Ci, którzy mają paszport kanadyjski, odbierają to drugie rozwiązanie jako przymus przeciwny prawom człowieka. Uważamy, że powinniśmy mieć tu prawo wyboru. W wyniku takiej sytuacji wiele osób rezygnuje z wyjazdu do Polski, co nie leży w interesie ani Polski, ani Polonii. Trudno jest zrozumieć, dlaczego wymaga się od nas polskiego paszportu, podczas gdy Kanadyjczycy węgierskiego czy francuskiego pochodzenia mogą w podobnej sytuacji posługiwać się paszportem kanadyjskim. Oczekujemy, że rząd polski usunie te bariery. Spodziewamy się też, że władze polskie uwzględnią postulaty Kongresu Polonii Kanadyjskiej odnośnie do proponowanej ustawy o obywatelstwie, tak abyśmy mogli posługiwać się dokumentami kanadyjskimi w celu legitymowania się, szczególnie przy wjazdach do Polski i wyjazdach z Polski.

Kongres Polonii Kanadyjskiej wita z entuzjazmem inicjatywę rządu polskiego dotyczącą współpracy z Polonią. Jesteśmy pełni nadziei, że ta współpraca rozwinie się w atmosferze partnerstwa i w ramach istniejących struktur organizacji polonijnych. Oczekujemy od władz polskich zniesienia barier utrudniających Kanadyjczykom polskiego pochodzenia wizyty w Polsce, popierania naszych wysiłków w promowaniu wśród Polonii narodowych tradycji, języka i kultury polskiej, zapoznawania społeczeństwa kanadyjskiego z wkładem Polaków w dorobek naukowy, gospodarczy i artystyczny zachodniej kultury i cywilizacji.

Ponownie dziękujemy za zaproszenie i oczekujemy pozytywnego ustosunkowania się do naszych postulatów. Pani Marszałek, Panie i Panowie, dziękuję wszystkim państwu za uwagę. (Oklaski)

Wicemarszałek Jolanta Danielak:

Dziękuję serdecznie.

O zabranie głosu proszę panią Halinę Subotowicz-Romanow, prezes Kongresu Polaków w Rosji.

Do spisu treści

Prezes Kongresu Polaków w Rosji Halina Subotowicz-Romanow:

Wielce Szanowna Pani Marszałek! Wysoka Izbo!

Na wstępie chciałabym podkreślić, że bardzo ważną inicjatywą ustawodawczą parlamentu Rzeczypospolitej Polskiej piątej kadencji jest ustanowienie 2 maja Dniem Polonii i Polaków za Granicą. Cieszymy się z faktu, że będziemy mogli brać udział w tak pięknych uroczystościach, tutaj, w naszej Macierzy. Uważamy to za uznanie naszego dorobku, wkładu w odzyskanie niepodległości, naszego przywiązania do Macierzy i Narodu Polskiego. Jesteśmy głęboko przekonani, że najwyższe instytucje władzy państwowej Rzeczypospolitej Polskiej wykażą chęć uchwalenia stałego programu rządowego, programu współpracy z Polonią za granicą, w tym również z Polonią w Rosji.

W związku z tym pozwolę sobie skoncentrować się na paru sugestiach.

Postulujemy utrzymanie ciągłości programów dotyczących Polonii i Polaków w Rosji. Pożądane jest, żeby łączność z Polakami na Wschodzie utrzymywały dotychczas istniejące organizacje pomocy Polakom, których działalność powinna być ściśle koordynowana przez odnośne struktury Senatu Rzeczypospolitej Polskiej.

Proponujemy konsultowanie wszystkich projektów ustaw i decyzji państwowych dotyczących łączności z Polonią w Rosji z naszymi rzeczoznawcami.

Uważamy za niezbędny powrót do poprzedniej nazwy "Karta Polaka" we wstępnym projekcie ustawy "o stwierdzaniu pochodzenia polskiego osób zamieszkałych za granicą oraz ich uprawnieniach", bowiem brzmienie poprzedniego tytułu dokumentu ściśle określało jego charakter jako legitymację przynależności do Narodu Polskiego.

Uważamy za celowe udzielanie Rodakom w kraju naszego zamieszkania pomocy w postaci ułatwiania utalentowanej młodzieży wyższych studiów, przydzielania stypendiów w kraju, w którym ona uczy się i mieszka, organizowania stażów w Polsce i angażowania polskich wykładowców w celu lepszego poznania dziejów i bieżącej sytuacji Kraju. Celowa będzie również pomoc w organizowaniu wczasowych obozów letnich dla młodzieży polonijnej w kraju jej zamieszkania. Dużą wartość będzie miała także pomoc materiałowa w dziedzinie oświaty w postaci podręczników, pomocy naukowych, książek i kaset o tematyce związanej z dziejami i kulturą Macierzy.

Oczekujemy na opracowanie przez rosyjsko-polską komisję oświatową programów nauczania w szkołach polonijnych.

Niezmiernie ważne jest uporządkowanie metod nostryfikacji dyplomów potwierdzających ukończenie wyższych studiów w Polsce i tytułów naukowych. Chodzi o zawarcie konkretnych, regulujących te problemy umów między Rzecząpospolitą Polską i Federacją Rosyjską. Konieczne jest również ustawowe uregulowanie spraw związanych z zaangażowaniem polskich nauczycieli i wykładowców w szkolnictwo polonijne w Rosji. Nadmieniamy, że studenci polonijni kształcący się na wyższych uczelniach Rzeczypospolitej Polskiej powinni korzystać ze wszystkich świadczeń socjalnych przysługujących ich polskim kolegom.

Liczymy na aktywną pomoc Rzeczypospolitej Polskiej w promowaniu kultury polskiej wśród organizacji polonijnych w Rosji, między innymi przez zapewnianie łatwego dostępu do kodowanych polskich kanałów satelitarnych. Ułatwi to im nie tylko pogłębianie wiedzy o Polsce, ale również jej promowanie w miejscowych środowiskach i społecznościach. Pożądane jest również udzielanie organizacjom polonijnym pomocy w organizowaniu dorocznych imprez kulturalnych, czyli Dni Kultury Polskiej, które cieszą się ogromnym zainteresowaniem w naszych regionach. Chcielibyśmy jako Polonia uczestniczyć w przygotowywanych przez Ministerstwo Kultury Rzeczypospolitej Polskiej Dniach Kultury Polskiej. Sądzimy też, że polskie media powinny szerzej informować społeczeństwo polskie o działalności organizacji polonijnych za granicą, w tym w Rosji.

Uważamy za nader celowe wprowadzenie w szkolnictwie średnim i wyższym Rzeczypospolitej Polskiej kursu wykładów o Polonii świata, bo przybliży on prawdziwy obraz życia i potrzeb Polaków za granicą.

Liczymy na pomoc instytucji państwowych w uregulowaniu problemu rehabilitacji mniejszości polskiej w Rosji. Dotychczas doczekały się tego niektóre mniejszości Federacji Rosyjskiej. Ten problem jest ściśle związany z ewentualnym odzyskaniem polonijnego mienia, które skonfiskowano w latach stalinowskich represji. Chodzi tu o domy, pomieszczenia, księgozbiory i archiwalia.

Ogromne znaczenie dla Polonii w Rosji ma utworzenie struktur terenowych duszpasterstwa polonijnego. W diecezjach rosyjskiego Kościoła rzymskokatolickiego nabożeństwa odprawiane są głównie w języku rosyjskim i tylko w niektórych miejscowościach Polacy mogą uczestniczyć w liturgii w języku ojczystym. Duszpasterstwo polonijne będzie również ogromnie pomocne w wychowaniu i nauczaniu młodzieży polonijnej.

Liczymy, że polityka polonijna będzie częścią polityki ogólnopaństwowej i nie powstanie niebezpieczeństwo poświęcenia interesów Polonii w imię dobrych stosunków z rządami krajów naszego zamieszkania. Umacnianie pozycji społeczności polskich za granicą doprowadzi do promowania Polski w naszych krajach, jak również ułatwi tam nasz awans polityczny i ekonomiczny. Może jesteśmy w Rosji niezamożni, a nasze organizacje mają mniejsze doświadczenia w porównaniu z organizacjami w Ameryce czy w Europie, ale zapewniam państwa, że jesteśmy silni duchem, że jesteśmy dobrymi ambasadorami troszczącymi się o dobre imię Polski.

Wysoka Izbo! Liczymy na uwzględnienie naszych uwag. Ułatwi nam to działalność na ważnej niwie odradzania tożsamości narodowej oraz ukształtowania Polonii jako trwałego i znaczącego elementu w społeczeństwie rosyjskim.

Chciałabym serdecznie podziękować Senatowi za troskę i opiekę nad Polakami mieszkającymi na Wschodzie i w Rosji. Dziękuję. (Oklaski)

Wicemarszałek Jolanta Danielak:

Dziękuję, Pani Prezes.

Bardzo proszę o zabranie głosu panią Jadwigę Dublę-Kalinowską, prezes Rady Polonii w Afryce Południowej.

Do spisu treści

Prezes Rady Polonii w Afryce Południowej Jadwiga Dubla-Kalinowska:

Pani Marszałek! Wysoka Izbo! Panie Profesorze Stelmachowski!

Witam serdecznie wszystkich państwa. Chciałabym zabrać głos w imieniu Polonii Południowej Afryki.

Zanim przedstawię uwagi na temat tego, co Polska powinna zrobić dla Polonii, a co Polonia dla Polski, pozwolą państwo, że w krótkim zarysie przedstawię Polonię w Południowej Afryce. Dlaczego? Dlatego, że jest to Polonia najmniej znana i najsłabiej postrzegana zarówno przez Polonię świata, jak i przez rząd polski. Z tego miejsca chciałabym więc serdecznie podziękować pani marszałek za to, że zaprosiła przedstawiciela tej Polonii na dzisiejsze obrady.

Polaków zamieszkałych w RPA jest około dwudziestu pięciu do trzydziestu tysięcy. Dzielą ich tysiące kilometrów. Na przykład między miastem, w którym mieszkam, a stolicą jest 1500 km. Nie znaczy to jednak, że nie mamy organizacji, że nie pracujemy na rzecz Polaków i podtrzymywania ducha polskiego na emigracji.

Do Polonii zamieszkującej wymienione tereny należy zaliczyć emigrantów sprzed i z czasów II wojny światowej, kiedy to przyjęto w Afryce Południowej dwanaście tysięcy żołnierzy polskich sił zbrojnych. Rząd tego kraju przyjął również pięćset osieroconych dzieci z Syberii w wieku od sześciu do dwunastu lat. Drugą grupą byli polscy specjaliści, którzy przebywali w krajach Afryki na kontraktach Polservice i po ich wygaśnięciu nie wrócili do Polski. Ostatnią, liczną, bo około ośmiotysięczną grupą, są Polacy, którzy przybyli tu w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych, przed stanem wojennym i po nim. Obecnie Afrykę Południową zamieszkuje kilka pokoleń polskich emigrantów i osób polskiego pochodzenia. Trzeba podkreślić, że Polacy zapisali się w świadomości obywateli RPA jako doskonali lekarze, inżynierowie, architekci i muzycy.

Osoby urodzone w Afryce zazwyczaj znają Polskę tylko z opowiadań rodzinnych, tym bardziej że w okresie apartheidu w RPA oraz w czasach PRL nie było żadnych kontaktów między Polską a Południową Afryką. Działalność organizacji polonijnych koncentrowała się na kultywowaniu i podtrzymywaniu tradycji narodowościowo-patriotycznych oraz kształtowaniu obrazu Polski na podstawie literatury emigracyjnej, wydawanej głównie w Anglii. Dlatego przez dzieci urodzone po wojnie w Afryce Południowej Polska była odbierana jako kraj ich rodziców. Obecnie i w najbliższej przyszłości najbardziej aktywną grupą jest emigracja lat siedemdziesiątych, osiemdziesiątych oraz jej dzieci. To oni utrzymują kontakty z rodzinami w Polsce i najbardziej odczuwają potrzebę kontaktów z polską kulturą oraz interesują się polską rzeczywistością społeczno-polityczną. I właśnie o to pokolenie powinniśmy zadbać. Poza tym powinniśmy wziąć pod uwagę specyfikę, uwarunkowania i sytuację polityczną, w jakiej żyje Polonia w Afryce Południowej.

Dlatego uważam, że sprawy Polonii powinny być uporządkowane w dwóch sektorach - co Polska powinna zrobić dla Polonii i co Polonia powinna zrobić dla Polski. Naszym zdaniem władze polskie i ich przedstawicielstwa za granicą, a więc placówki dyplomatyczno-konsularne, powinny przywiązywać duże znaczenie do szkolnictwa polonijnego, do potrzeby nauczania języka polskiego i wiedzy o Polsce. Niezwykle ważne byłoby finansowe wspieranie szkół sobotnio-niedzielnych, opracowanie na koszt Polski podręczników i różnych pomocy naukowych dla dzieci, których język polski, niestety, jest drugim językiem. Jako pomoc do nauczania języka polskiego mogłyby służyć specjalne materiały na kasetach wideo, z których można by korzystać bez udziału nauczyciela. Teraz niestety musimy wszelkie książki i materiały naukowe zdobywać na własny koszt, za własne pieniądze. Uważamy, iż dużym udogodnieniem dla młodzieży polonijnej byłaby możliwość zdawania na terenie RPA matur z języka polskiego.

Także telewizja, prowadząc odpowiednie kursy, może spełnić znaczącą rolę w edukacji. Ogromne znaczenie ma odbiór telewizji "Polonia" na terenie Afryki Południowej, chodzi przede wszystkim o informowanie o Polsce i o innych ośrodkach polonijnych na świecie. Ci, co zmniejszają budżet tej telewizji, zupełnie nie zdają sobie sprawy z tego, czym dla zachowania polskości na obczyźnie mogą być dobrze opracowane programy telewizji "Polonia". Telewizja "Polonia" powinna być bezwzględnie odbierana wszędzie tam, gdzie są Polacy. Dlatego też program tej telewizji powinien być sponsorowany przez Polskę, a nie sprzedawany, jak to było dotychczas, prywatnym firmom jako materiał handlowy. Powinien być także specjalny serwis internetowy zawierający codzienny lub tygodniowy biuletyn informacyjny, który mógłby być przesyłany do różnych ośrodków, tak między sobą odległych, na terenie Afryki Południowej.

Jeśli chodzi o kulturę, to proponujemy organizowanie, przy pomocy władz polskich, w największych ośrodkach polonijnych przynajmniej raz w roku festiwalu filmów polskich, wystaw malarstwa, grafiki czy plakatu oraz koncertów muzycznych. To, oprócz korzyści dla Polaków, znacznie podniesie prestiż i przybliży nasz kraj obywatelom RPA, obywatelom kraju, w którym także żyją Polacy.

Zwracamy również uwagę na tak ważne dla nas sprawy jak obniżanie opłat konsularnych, a zwłaszcza opłat paszportowych i opłat dotyczących poświadczeń obywatelstwa polskiego, przekazywanie w formach biuletynów informacyjnych spraw interesujących Polaków zamieszkałych za granicą, takich jak kwestie transferów pieniędzy, otwieranie kont w Polsce, płacenie podatków, kwestie własności, kupno nieruchomości w Polsce, import i eksport. W rozwiązywaniu tych problemów znaczną rolę do odegrania mają polskie placówki dyplomatyczne. Na nie to właśnie powinien być nakładany bezwzględny obowiązek utrzymywania bezpośrednich kontaktów ze środowiskiem polonijnym oraz konsultowanie się z przedstawicielami Polonii w podejmowaniu wielu międzynarodowych spraw. Niestety dotychczas, my przynajmniej w Afryce Południowej, tego nie odnotowujemy.

Jeśli chodzi o to, co Polonia może zrobić dla Polski, to wymienić należy takie działania jak stałe informowanie o sytuacji w kraju, w którym są Polacy, w tym, jakie są problemy, na co należy zwrócić uwagę w stosunkach dwustronnych. Do Polonii należy prezentowanie Polski społeczeństwu, w którym żyje Polonia, organizowanie uroczystości i świąt narodowych, na które zaprasza się władze i obywateli danego kraju. Obowiązkiem Polonii powinno być także jak najlepsze wspieranie polskich kontaktów handlowo-usługowych, propagowanie polskich wyrobów i możliwości polskiego przemysłu oraz przyczynianie się do rozwoju obustronnej turystyki.

Zwracamy jednak uwagę, że podejmowanie jakichkolwiek decyzji dotyczących Polonii bez udziału jej przedstawicieli spowoduje, że decyzje te będą zawsze niepełne i bardzo często nietrafne. Dlatego wskazane byłoby jak najczęstsze organizowanie spotkań w placówkach dyplomatycznych - byśmy mogli naszym panom ambasadorom powiedzieć, co myślimy o pewnych rzeczach - a także spotkań przedstawicieli Polonii z władzami w Polsce.

Kończąc, chcę zwrócić uwagę na to, że Polacy mieszkający stale poza granicami kraju wielokrotnie dawali i dają wyraz swojemu przywiązaniu do ojczyzny, a także zawsze pomagali i pomagają w razie zaistnienia takiej potrzeby, co zresztą podkreślacie państwo w nowej uchwale Senatu.

Polska, jej rząd, parlament i wszyscy Polacy w kraju niech przestaną widzieć Polonię jedynie w krakowskich strojach, tańczącą ludowe tańce i śpiewającą ludowe piosenki, a czasem witającą delegacje z kraju. Nasze dzieci i wnuki coraz rzadziej zakładają polskie stroje ludowe, ale jednocześnie chcą wiedzieć, z czego, jeśli chodzi o Polskę, mogą być dumne. Jeśli wspólnie będziemy prowadzić regularną współpracę, to chociaż na obczyźnie młode pokolenie pozostanie zawsze dobrymi Polakami, chętnie przyznającymi się do swoich korzeni i wspierającymi czynnie ojczyznę swoich dziadów i ojców. Dziękuję państwu. (Oklaski)

Wicemarszałek Jolanta Danielak:

Dziękuję pani prezes.

Bardzo proszę pana Alexandra Zająca, przewodniczącego Konwentu Organizacji Polskich w Niemczech.

Do spisu treści

Przewodniczący Konwentu Organizacji Polskich w Niemczech Alexander Zając:

Pani Marszałek! Panie i Panowie Senatorowie! Panie Prezes i Panowie Prezesi!

Polonia niemiecka wielokrotnie zwracała się do władz Rzeczypospolitej z prośbą o skonkretyzowanie założeń polityki państwa polskiego wobec Polonii i Polaków za granicą. Dlatego cieszymy się, że Senat, jako opiekun Polonii i Polaków za granicą, podjął taką inicjatywę i przygotował uchwałę w tej sprawie. W imieniu Konwentu Organizacji Polskich w Niemczech pragnę wyrazić dla niej nasze całkowite poparcie.

Cieszymy się również, że zostały zauważone podczas debaty rola i zasługi polskich misji katolickich w pielęgnowaniu naszej kultury, tradycji i języka polskiego, jak również rola i zasługi Stowarzyszenia "Wspólnota Polska" w niesieniu pomocy dla organizacji i środowisk polonijnych na całym świecie. Ponieważ Konwent Organizacji Polskich w Niemczech popiera postulaty Europejskiej Unii Wspólnot Polonijnych, wystąpienie swoje zawężę tylko do spraw niemieckich.

Cieszymy się również z faktu, że najważniejsze ośrodki władzy Rzeczypospolitej, to jest pan prezydent i pan premier z Radą Ministrów, zadeklarowały wspólną wolę realizacji postanowień tej senackiej uchwały. Jest to, naszym zdaniem, ważne, bowiem nawet najlepsze zapisy bez realizacji pozostają tylko pięknymi, ale pustymi słowami. Przykładem tutaj mogą być zapisy polsko-niemieckiego traktatu, zwłaszcza te, odnoszące się do polskiej grupy etnicznej w Niemczech. Mimo że z zapisów tych wynika, iż zakres i cele ochrony są identyczne dla grupy zwanej mniejszością niemiecką w Polsce i dla grupy polskiej w Niemczech, to strona niemiecka konsekwentnie odmawia nam tej ochrony.

Sytuacja Polonii niemieckiej stale ulega pogorszeniu. W ubiegłym roku jeszcze poprzednia sejmowa Komisja Łączności z Polakami za Granicą po wizycie jej prezydium w Republice Federalnej Niemiec wystosowała dezyderat do prezesa Rady Ministrów w sprawie sytuacji grupy polskiej zamieszkałej w Niemczech. Komisja zwróciła się wówczas do rządu Rzeczypospolitej Polskiej, aby w rozmowach z władzami niemieckimi doprowadził do: zagwarantowania warunków do nauki języka polskiego w różnych formach, zarówno w niemieckim systemie szkolnym, jak i w systemie pozaszkolnym; zagwarantowania warunków do utrzymania tradycji i kultury polskiej, czego niezbędnym warunkiem są środki wspierające rozwój prasy, dostępu do radia i telewizji, funkcjonowania domów polskich, chórów, zespołów kulturalnych i polonijnych; przedłożenia propozycji powołania fundacji wspieranej przez państwo niemieckie, umożliwiającej finansowanie oświaty i działalności kulturalnej Polaków w Niemczech.

Postanowiono ponadto, przytaczam za ministrem spraw zagranicznych Władysławem Bartoszewskim, iż Ministerstwo Spraw Zagranicznych - w kontaktach z władzami RFN - kontynuować będzie starania o rozwiązanie problemów istotnych dla Polonii w Niemczech, takich jak stworzenie przejrzystego systemu dotowania grupy polskiej, istotne zwiększenie poziomu dofinansowania działalności polonijnej, wypracowanie mechanizmów partnerskiej współpracy władz miejscowych z Konwentem Organizacji Polskich w Niemczech jako reprezentacją Polonii, dalszy rozwój nauczania języka polskiego w szkołach publicznych oraz finansowania na poziomie landów polonijnych szkół społecznych, udoskonalenie systemu koordynacji współpracy władz landowych z federalnymi w zakresie realizacji traktatu z 1991 r.

Niestety, problemy te dalej czekają na rozwiązanie. Liczymy na to, że również obecny rząd zechce realizować te postulaty.

Mówiąc o założeniach polityki polonijnej, nie można pominąć kwestii wzajemnej partnerskiej współpracy między Polonią a władzami Rzeczypospolitej. Pragnęlibyśmy, aby przedstawiciele rządu i naszej dyplomacji popierali z przekonaniem sprawy polonijne, i to nie tylko od święta. W kalendarzu każdego polityka powinien znaleźć się czas na spotkanie z Polonią, chociażby nawet symboliczne. Jest to dowód dla władz krajów naszego osiedlenia, że sprawy Polonii są poważnie traktowane przez polski rząd. Cieszylibyśmy się z wprowadzenia regularnych konsultacji pomiędzy czynnikami rządowymi a Polonią.

Na sercu leżą nam także sprawy polskich instytutów kultury. Naszym zdaniem nie może być tak, żeby organizacje polonijne spotykały się w węgierskim instytucie kultury, ponieważ w polskim nie ma dla nich miejsca. Nie może być również tak, żeby polscy urzędnicy brali udział w pracach różnych nieformalnych polsko-niemieckich czy niemieckich grup politycznego lobbingu, gdzie otwarcie wypowiada się antypolonijne stanowiska na potrzeby określonych niemieckich kół politycznych, zarzucając działaczom polonijnym, politykom i ugrupowaniom zajmującym się w Polsce sprawami Polonii nacjonalizm.

Przytaczam za trzecim raportem "Grupy Kopernika": W większości część działaczy nielicznych skądinąd i słabych organizacji typowo polonijnych scharakteryzować można jako nacjonalistów, którzy nie rozumieją ani współczesnego ducha polsko-niemieckiego dialogu, ani nie umieją działać w duchu pojednania i w duchu integrującym społeczność polskojęzyczną. Szczególnie zawstydzający jest antysemityzm niektórych działaczy. Sytuację tę można wyjaśnić tym, że w kwestiach dotyczących Polonii, monopol w Polsce posiadają niemal wyłącznie politycy i ugrupowania o zabarwieniu nacjonalistycznym.

Takie stwierdzenie padło z ust jednego z dyrektorów Polskiego Instytutu Kultury w Niemczech.

Kończąc, pragnę dodać, że ze zniecierpliwieniem będziemy czekać na uchwalenie tej uchwały przez Senat oraz na realizację przez rząd Rzeczypospolitej Polskiej jej zapisów. Dziękuję za uwagę. (Oklaski)

Wicemarszałek Jolanta Danielak:

Dziękuję bardzo panu prezesowi.

Bardzo proszę pana Andrzeja Morawicza, prezesa Zjednoczenia Polskiego w Wielkiej Brytanii.

Do spisu treści

Prezes Zjednoczenia Polskiego w Wielkiej Brytanii Andrzej Morawicz:

Pani Marszałek! Wysoka Izbo!

Dziękuję za zaproszenie na dzisiejszą debatę w Senacie Rzeczypospolitej Polskiej, który sprawuje historyczny patronat nad Polonią i Polakami zamieszkałymi poza granicami kraju.

Jak wiadomo Polonie rozproszone po świecie różnią się między sobą, mają partykularne poglądy na różne tematy, często związane z potrzebami i warunkami ich życia w kraju swojego osiedlenia. W poszczególnych Poloniach także istnieją partykularne poglądy, które dotyczą nie całości, lecz pewnych grup. Nas wszystkich łączy jednak świadomość, że wywodzimy się z tego samego polskiego pnia, że losy naszej ojczyzny nie są nam obce, że w różnym stopniu utrzymujemy polskość, język i nasze tradycje, że jesteśmy ambasadorami polskich spraw w krajach zamieszkania, a promując Polskę, promujemy sami siebie jako społeczeństwo, mniejszość polską lub pochodzenia polskiego, że jesteśmy świadomi naszej ponadtysiącletniej kultury chrześcijańskiej i dumni z czynów oręża polskiego w walce o wolność waszą i naszą.

Omawiając relacje Polska - Polonia, należy podkreślić obecność kościoła w życiu polskiego społeczeństwa poza krajem. Kościół, który wiernie dzielił los wychodźców, żołnierzy i emigrantów, zrósł się z naszym życiem i historią. W licznych parafiach skupiało się i skupia życie polskiego społeczeństwa emigracyjnego.

Mam zaszczyt przemawiać w imieniu Zjednoczenia Polskiego w Wielkiej Brytanii. Nasza geneza wywodzi się w dużym stopniu z emigracji niepodległościowej, żołnierskiej z okresu II wojny światowej. Nasza Polonia zrzesza już trzecie pokolenie polskie urodzone w Wielkiej Brytanii. Nie będę przedstawiał głębszych analiz, ograniczę się do krótkich uwag lub spostrzeżeń.

Relacje polonijne. Od czasu powołania Rady Polonii Świata powstały nowe struktury polonijne, obejmujące teren Ameryki Południowej i Europy. Każda Polonia jest suwerenna. W tym celu, żeby wypowiedzi i działalność Rady Polonii Świata w imieniu całej Polonii były do przyjęcia, muszą opierać się na konsensusie, w innym bowiem wypadku wypowiedzi będą partykularne, a do partykularnych wypowiedzi i działalności każda Polonia ma prawo we własnym zakresie.

Kwestia antypolonizmu. W Wielkiej Brytanii mamy poprawne stosunki z diasporą żydowską i ograniczę się do tego stwierdzenia.

Mamy dobre robocze kontakty z rządem brytyjskim. Cieszymy się dobrą opinią oraz przychylnością społeczeństwa brytyjskiego.

Sprawa litewska. Solidaryzujemy się z siostrami i braćmi na Litwie, walczącymi o polskość i swą tożsamość. Możemy zapewnić, że jeśli Litwa będzie aspirowała do członkostwa w Unii Europejskiej i sprawy mniejszości polskiej na Litwie nie będą należycie uregulowane, to podejmiemy szeroko zakrojoną akcję uświadamiającą społeczeństwo brytyjskie, że Litwa nie przestrzega praw humanitarnych i wywrzemy odpowiedni nacisk na rząd brytyjski w tej kwestii.

Sprawy repatriacji. Rozumiemy trudności finansowe, to, że ponad półtora miliona rodzin w Polsce nie ma własnego mieszkania oraz to, że jednakowo trzeba traktować wszystkich Polaków. Solidaryzując się z rodakami, szczególnie w Kazachstanie, prosimy rząd RP o szybszą repatriację wszystkich zainteresowanych osób, ażeby mogli połączyć się z Ojczyzną, mając zapewnione warunki życia choćby na minimalnym poziomie.

Przywrócenie obywatelstwa polskiego. Wypowiadam się w imieniu osób, które zrzekły się obywatelstwa polskiego na podstawie art. 13 i 14 ustawy z 1962 r. Uważamy, że było to wymuszone, żebyśmy mogli przyjeżdżać do kraju po nabyciu obywatelstwa brytyjskiego. Uważamy, że rząd RP powinien przywrócić nam obywatelstwo.

Karta Polaka. Nie będę wchodził w historię, ograniczę się do stwierdzenia, że obecny rząd proponuje podjęcie innych wymiernych i zamierzonych na przyszłość kroków do osiągnięcia celów, które przyświecały inicjatorom projektu Karty Polaka. Sprawa jest tym pilniejsza, że trzeba uważać, ażeby nie zapadła kurtyna wizowa na granicach wschodnich, która oddzieli naszych rodaków od kraju. Czekamy na stanowisko w tej sprawie.

Tak zwany szantaż paszportowy. Jest to partykularne zagadnienie dotyczące osób o podwójnym obywatelstwie, w tym polskim, a także spraw związanych z ustawodawstwem polskim i krajów zamieszkania. Konflikt ten wynika z niemożliwości zaspokojenia zarazem polskich form ustawodawczych i kraju zamieszkania. Uważamy, że władze polskie powinny tę kwestię jednoznacznie wyjaśnić.

Ewentualna reprezentacja Polonii w Senacie. To lansowane przez pewne środowiska zagadnienie nasuwa kilka pytań. Po pierwsze, o jaką Polonię chodzi? O tych, którzy nie mówią po polsku? O tych, którzy nie są obywatelami polskimi? To olbrzymia większość. Po drugie, na jakiej zasadzie: czy wyboru, a wtedy przez jaki elektorat, czy też nominacji, a wtedy przez kogo, z jakiej grupy kandydatów i na jakiej zasadzie? Już nawet przy pierwszej analizie projekt wydaje się zupełnie nierealny.

Refleksje co do podwójnego obywatelstwa. Ogólna teza głosi, że podstawowym obowiązkiem obywatelskim jest lojalność wobec kraju zamieszkania. Mamy więc prawo żądać i spodziewać się od mniejszości narodowych zamieszkałych w Polsce tego, by wywiązywały się z obowiązków lojalności wobec Polski. Mniejszości polskie, polonijne, być muszą, ale też muszą być widziane jako lojalne wobec kraju swojego zamieszkania. Tylko jako lojalni obywatele kraju zamieszkania, cieszący się dobrą renomą, możemy być efektywnymi ambasadorami spraw polskich.

Ambasadorowie spraw polskich i promowanie Polski w Wielkiej Brytanii. Jeśli chodzi o propagowanie i wzmacnianie pozytywnego wizerunku Polski i Polaków, a także więzi polsko-brytyjskich wśród społeczeństwa brytyjskiego, to podjęliśmy w ostatnich latach szereg inicjatyw. Sprostowaliśmy szkalujące nas ujęcie w angielskich podręcznikach szkolnych. Podręczniki te zostały zastąpione nowym wydaniem, co do którego nie mamy zastrzeżeń. Pod egidą "British-Polish Council", ciała powołanego do życia przeze mnie i pana profesora Jana Ciechanowskiego, doprowadziłem do powstania i uroczystego odsłonięcia w Londynie, w pobliżu ambasady RP, pomnika ku czci generała Władysława Sikorskiego. Odsłonięcia dokonał kuzyn królowej angielskiej, książę Kentu, w otoczeniu licznych dostojnych gości, tak brytyjskich, jak i z Polski, a także naszego społeczeństwa kombatanckiego. Nasza akcja wykorzystująca film "Enigma", który wszedł na ekrany kin, służyła uświadomieniu Brytyjczykom roli naszych matematyków i wywiadu w złamaniu kodu Enigmy. List został opublikowany we wszystkich poważnych gazetach brytyjskich, dzięki czemu dotarliśmy do milionów czytelników brytyjskich, uświadamiając im to i prostując fałsz czy też niedomówienia historyczne. Nasza akcja była dwutorowa, bo została podjęta z panem ambasadorem Stanisławem Komorowskim. Sprawia mi dużą przyjemność, że mogę stwierdzić, iż jest to jeden z wielu przykładów naszej ścisłej współpracy z panem ambasadorem Komorowskim, który zawsze w sposób praktyczny udziela nam pełnego poparcia i służy pomocą. Słowa najwyższego uznania mamy również dla pracy na naszą korzyść konsula generalnego, pana Tomasza Trafasa, i attaché obrony, pana pułkownika Andrzeja Adamowicza. Tablice upamiętniające naszych matematyków będą odsłonięte w Bletchley Park w lipcu tego roku, a odsłonięcia zgodził się dokonać książę Kentu.

Promowanie polskiej racji stanu. Wejście do NATO. To historyczna sprawa, w której też przeprowadziliśmy zakrojoną na szeroką skalę akcję lobbingową obejmującą członków parlamentu i Izby Lordów.

Unia Europejska. Szereg lat temu zainicjowaliśmy cykl konferencji w języku angielskim pod tytułem "Poland, Great Britain and the European Union". Profesor Jan Ciechanowski organizował kursy szkoleniowe dla polskich parlamentarzystów na temat brytyjskiego systemu parlamentarnego i Unii Europejskiej. Wystąpiliśmy do pana marszałka Marka Borowskiego z propozycją wznowienia tych kursów. Więzi polsko-brytyjskiej przyjaźni i wspólnych interesów chcemy i musimy zacieśniać. W tym celu z panem profesorem Janem Ciechanowskim założyłem pozarządową organizację "British-Polish Forum" przy poparciu panów ministrów spraw zagranicznych: Jacka Strawa i Włodzimierza Cimoszewicza. W ostatnich latach pod egidą Zjednoczenia Polskiego pan doktor Mokrzycki organizował w ramach założonej przez siebie "Poland Comes Home" pod patronatem panów prezydentów Ryszarda Kaczorowskiego i Lecha Wałęsy wykłady i prelekcje dla społeczeństwa polskiego w Wielkiej Brytanii, jak i dla brytyjskich opiniodawców na tematy związane z Unią Europejską. Ta działalność też była prowadzona przy pełnej współpracy z panem ambasadorem Komorowskim.

Pomoc kraju dla nas w dziedzinie oświaty. Mamy potrzeby, szczególnie w dziedzinie szkolnictwa, jeśli chodzi o nasze młode pokolenie. Potrzebujemy podręczników do nauki geografii dla dzieci i wykładowców z Polski, którzy przyjeżdżaliby na konferencje dokształcające naszych nauczycieli szkół przedmiotów ojczystych. W ten szybki sposób poruszyłem temat najwyższego znaczenia, to znaczy troskę o naszą młodzież, o zapewnienie jej znajomości języka polskiego i wiedzy o Polsce.

Nie przychodzę tu jednak z pustymi rękoma: pomoc nasza dla kraju. Szczycimy się tym, że w miarę naszych możliwości solidarnie odpowiadamy na apele związane z potrzebami kraju, a odnosi się to zarówno do organizacji, jak i do osób indywidualnych. Na Fundusz Mazowieckiego przeznaczyliśmy 500 tysięcy funtów, dla powodzian z 1997 r. - prawie 1 milion dolarów, dla powodzian z zeszłego roku - 317 tysięcy funtów. W ostatnich dwunastu latach PAFT, Fundatio de Brzezie Lanckoroński i Fundacja AK przeznaczyły na kwerendy dla naukowców z Polski 500 tysięcy funtów. Nasze organizacje, takie jak Medical Aid for Poland, Zjednoczenie Polek, Koło Przyjaciół Dziadka Lisickiego, fundusz dla niewidomych w Laskach, Bouverie Foundation, Children of Poland Fund - że wymienię tylko te większe - regularnie ślą do kraju pomoc finansową lub materialną, której wartość zamyka się w milionach funtów. Od 1981 r. Medical Aid for Poland przesłała pomoc medyczną o wartości 20 milionów funtów, a Zjednoczenie Polek w ostatnich w ramach latach samej pomocy pieniężnej - 500 tysięcy funtów.

Naród żyje świadomością historyczną. Ostatni punkt: relacje krajowe, chwała oręża polskiego. Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej rezydujący w Londynie i Rząd Rzeczypospolitej na Uchodźstwie z siedzibą w Londynie byli dla Polaków emigracji niepodległościowej, rozsianych po świecie, a głównie w Wielkiej Brytanii, zwierzchnikami Polski, choć poza Polską. Wybór Lecha Wałęsy na prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej i przekazanie insygniów państwowych przez prezydenta Ryszarda Kaczorowskiego złączyły nas z narodem. Londyn jest siedzibą zarządów głównych organizacji takich jak Stowarzyszenie Polskich Kombatantów, kół oddziałowych wielkich jednostek, pułków i służb Polskich Sił Zbrojnych, organizacji członkowskich Zjednoczenia Polskiego w Wielkiej Brytanii, które zrzeszają żołnierzy, lotników, pomocnicze służby kobiet, kadetów, członków konspiracji w ramach Armii Krajowej. Polskie Siły Zbrojne przeszły szlak bojowy ukoronowany zwycięskimi bitwami: Narwik, bitwa o Wielką Brytanię, Tobruk, bitwa o Atlantyk, Falaise, Arnhem, Bolonia czy też Monte Cassino, gdzie na wzgórzu łopotała nasza biało-czerwona flaga. Związki kół oddziałowych przekazały jednostkom sił zbrojnych niepodległej Rzeczypospolitej Polskiej tradycje jednostek, które przeszły zwycięski szlak bojowy, takich jak 1. Dywizja Pancerna, 1. Samodzielna Brygada Spadochronowa, 3. Dywizja Strzelców Karpackich, 5. Kresowa Dywizja Piechoty, tradycje różnych pułków czy też służb łączności, saperów, lotnictwa i Polskiej Marynarki Wojennej. Świadomi jesteśmy ofiary krwi złożonej przez tych, którzy walczyli o naszą wolność. Tym samym obejmujemy pamięcią naszych krewnych i powinowatych, których losy rzuciły na szlak bojowy prowadzący przez krwawe Lenino aż do Bramy Brandenburskiej, na której także załopotała nasza biało-czerwona flaga.

Pani Marszałek! Wysoka Izbo! Zjednoczenie Polskie w Wielkiej Brytanii w sprawie promowania Polski i polskiej racji stanu jest wobec demokratycznej, niepodległej Polski dyspozycyjne. Dziękuję. (Oklaski)


15. posiedzenie Senatu RP, spis treści , poprzednia część stenogramu , następna część stenogramu