Spis oświadczeń, poprzednie oświadczenie, następne oświadczenie


30. posiedzenie Senatu RP

17 lutego 1999 r.

Oświadczenie

Panie i Panowie Senatorowie! Proszę potraktować moje słowa jako oświadczenie osobiste, bez wskazywania konkretnego adresata.

Chaos, jaki w pierwszych dniach stycznia zapanował w ochronie zdrowia, przekształca się w stan przewidywanego przez nas - autorów pierwszej wersji ustawy o ubezpieczeniach zdrowotnych z 1997 r. - ubezpieczeniowego fałszu. Przez kolejne dni obserwuję sytuację panującą w ochronie zdrowia, odwiedzam szpitale, przychodnie, kontaktuję się z lekarzami, a przede wszystkim z pacjentami. Dostęp do okulisty czy stomatologa jest coraz trudniejszy. Za zlecane przez lekarzy badania nadal pobiera się opłaty od pacjentów, a inwalidzie wojennemu kazano nawet płacić za protezę kończyny! Każdy dzień przynosi nowe dowody braku wyobraźni i płytkiej znajomości problemów u decydentów z gmachu MZiOS oraz z koalicji AWS i UW. Chorzy na cukrzycę zmuszeni są do płacenia za insulinę, a nieodpłatna stomatologia praktycznie nie istnieje.

W połowie lutego otrzymałem odpowiedź, sygnowaną osobiście przez ministra Wojciecha Maksymowicza, na moje pytanie o sytuację prawną felczerów, o których reformatorzy po prostu zapomnieli. Otóż, okazuje się - streszczam długi wywód - że mogą oni przyjmować i badać pacjentów, ale nie mają prawa wystawiać im recept!

Kasy chorych nie przyjmują do wiadomości, że w przypadku wielu schorzeń stosuje się leczenie wiloetapowe. Odmawiają szpitalom klinicznym prawa do udzielania porad i zwolnień lekarskich bez hospitalizacji. Słowa "kontrakt z kasami chorych" znaczą coraz mniej. Przepływ pieniędzy z kas chorych do placówek udzielających świadczeń ma charakter uznaniowy i nie jest oparty na racjonalnych przesłankach ekonomicznych. Kasy chorych proponują szpitalom warunki uniemożliwiające ich funkcjonowanie w ciągu 1999 r. nawet na dotychczasowym poziomie dostępności i zakresu świadczeń. A przecież ideą przyświecającą reformom z AWS i UW była poprawa warunków leczenia w naszym kraju.

Nie przygotowano wyceny poszczególnych procedur medycznych, jakże przecież zróżnicowanych. Kasy chcą płacić za tak zwanego statystycznego pacjenta, co spowoduje, że w miarę upływu kolejnych tygodni szpitale coraz niechętniej będą przyjmowały chorych "drogich", to znaczy takich ze schorzeniami wymagającymi kosztownych badań, zabiegów, leków, dłuższej hospitalizacji.

Różnice w oferowanych lub parafowanych umowach pomiędzy poszczególnymi szpitalami i kasami chorych są olbrzymie. W lecznictwie otwartym tak reklamowany całodobowy dostęp do lekarza rodzinnego staje się fikcją, skoro nadal w budynkach przychodni życie zamiera w godzinach popołudniowych, wieczornych i nocnych, a ewentualną pomoc, tak jak dotychczas, oferują ambulatoria pomocy doraźnej. Lekarz nie ma tam dostępu do dokumentacji chorego, a ideę wprowadzenia książeczek rejestru usług medycznych nowy rząd postanowił zarzucić.

W tej sytuacji w każdej rozmowie o problemach ochrony zdrowia powraca sprawa trybu powołania, specjalnych przywilejów i niemoralnych uposażeń tak zwanych menadżerów w dotychczasowych ZOZ. Rodzi to, być może nie zawsze uzasadnioną, niechęć podległych pracowników do tych ludzi. Jeszcze niedawno w szeregach "Solidarności" popierano stwierdzenie mówiące, że jeśli prawo jest niemoralne, to nie należy go przestrzegać. Dlatego apeluję zwłaszcza do tych lekarzy, jeszcze do niedawna kolegów z lekarskich dyżurek, którzy w ciągu jednego dnia dokonali niebywałej wolty, to znaczy przeszli na pozycje ekonomów wobec lekarzy, pielęgniarek, laborantek czy salowych, aby nie czekając na analizy prawników, którzy pracują nad ewentualnym zakwestionowaniem tych umów, sami dobrowolnie zwrócili się do organów założycielskich z prośbą o obniżenie tych uposażeń. Jeśli zdołają oni podjąć taką decyzję, stworzą szansę na przełamanie rosnącej fali nieakceptacji wszelkich proponowanych przez nich posunięć organizacyjnych. Pozostawienie stworzonej przez wojewodów z Akcji Wyborczej Solidarność trzydziestokrotnej różnicy między uposażeniem pielęgniarki i jej zwierzchnika nie daje żadnej nadziei na harmonijne i partnerskie przemiany w organizacji ochrony zdrowia w naszym kraju.

Jako lekarz nadal traktujący swój wyuczony i wykonywany zawód z największą powagą i szacunkiem piszę te słowa w nastroju najgłębszego niepokoju. Zdaniem kilku profesorów, z którymi rozmawiałem w ostatnich dniach, obecne zamieszanie wpłynie niewątpliwie na wskaźniki WHO w 1999 r., chodzi o umieralność, chorobowość, uleczalność itd. Czy tam musiało być?


Spis oświadczeń, poprzednie oświadczenie, następne oświadczenie