Spis oświadczeń, poprzednie oświadczenie, następne oświadczenie


88. posiedzenie Senatu RP

11 sierpnia 2001 r.

Oświadczenie

Oświadczenie złożone
przez senatora Zbigniewa Kulaka

Panie Marszałku! Panie i Panowie Senatorowie!

Ze względu na nagłą niedyspozycję zdrowotną podczas poprzedniego posiedzenia Senatu nie mogłem podczas debaty nad ustawą o cenach wygłosić przygotowanego wystąpienia. Mimo to, chciałbym podzielić się z Państwem Senatorami moim stanowiskiem w sprawie szeroko rozumianego obrotu lekami w naszym kraju. Decydowanie ustawowe o cenach detalicznych leków powinno obiektywnie i sprawiedliwie rozstrzygać zasadniczy konflikt interesów. Chodzi tu z jednej strony o interes pacjentów, którzy sygnalizują rosnące ceny i ponoszone przez nich koszty zakupu leków, mimo pozornie istniejącego systemu ich częściowej, a w wyjątkowych przypadkach nawet całkowitej refundacji przez kasy chorych. Koszty te rosną w tempie o wiele szybszym od wskaźników inflacji, a przede wszystkim bez żadnego powiązania z możliwościami finansowymi zdecydowanej większości pacjentów, podlegających w niepokojącym tempie pauperyzacji i w tysiącach, a nawet milionach indywidualnych przypadków rezygnujących z zakupu zalecanych leków i kontynuacji procesu leczenia.

Z drugiej zaś strony wspomnieć należy o środowisku farmaceutów, a szerzej, o grupowym interesie właścicieli aptek, którzy nie zawsze - nad czym ubolewam - są farmaceutami. To jeden z ewidentnych, w mojej opinii, błędów początku naszej transformacji sprzed jedenastu lat, dzisiaj bardzo trudny do naprawienia lub choćby skorygowania. Środowisko właścicieli aptek zwraca przede wszystkim uwagę na argumenty opłacalności ekonomicznej ich działalności, spadających obrotów, ponoszenia wielu kosztów - których inni handlowcy nie muszą ponosić - takich jak szkolenia studentów, słuchaczy techników farmaceutycznych, prowadzenie praktyk podyplomowych czy dyżurów całodobowych, mimo zasadniczo mniejszych obrotów czysto handlowych w godzinach nocnych. Sygnalizowano mi też olbrzymie koszty bezwzględnie wymaganego od aptek wyposażenia komputerowego, oraz również kosztownych systemów zabezpieczających i alarmowych ze względu na obrót środkami narkotycznymi, poszukiwanymi przez środowiska przestępcze.

Z trzeciej strony - jeśli można to tak określić - odczuwamy presję opinii publicznej i to raczej tej jej części, która nie ma problemów zdrowotnych i przez to sporadycznie odwiedza apteki. Ta liczna grupa społeczna kształtuje opinię publiczną, a także w efekcie opinie polityków i decydentów wykonawczych. Akcentowane są w tych wypowiedziach i artykułach prasowych atrakcyjne lokalizacje i estetyczne wyposażenie aptek, które pod względem warunków kontaktu z pacjentami w większości nie odbiegają od aptek w Europie Zachodniej. Obiektywne dane statystyczne, dotyczące rosnącej liczby aptek w naszym kraju także wzmacniają przekonanie o dobrej kondycji farmacji, farmaceutów i całego środowiska osób, związanych z tak zwanym obrotem lekami.

Czy ustawa o cenach proponuje rozwiązania, które zadowolą każdą z przedstawionych skrótowo grup nacisku? Czy rozwiązanie takie, równoważące te rozbieżne opinie jest w ogóle możliwe? W stabilnym państwie, o stabilnej gospodarce, politycy powinni - a wręcz są do tego właśnie powołani - poszukiwać takich punktów równowagi nastrojów i opinii społecznych oraz obiektywnych parametrów ekonomicznych. Środowisko farmaceutów sygnalizuje załamanie opłacalności prowadzenia aptek już w ubiegłym roku. Moi kompetentni rozmówcy akcentują zjawisko likwidacji aptek, narastające trudności w utrzymaniu płynności finansowej, redukcje zatrudnienia, a nawet prawdopodobne próby prania niezbyt czystych pieniędzy poprzez tworzenie kolejnych, z założenia i usytuowania, nierentownych aptek.

Uważam, że należy pochylić się jeszcze raz nad problemem cen i marż w obrocie lekami w kraju. Trudno bowiem odrzucać racjonalne i przekonujące argumenty Naczelnej Izby Aptekarskiej, że już przy sprzedaży leków za cenę powyżej 136 zł marża apteki jest niższa niż hurtowa, a wydanie leku refundowanego o wartości powyżej 550 zł powoduje, iż marża nie pokryje nawet kosztu obsługi kredytu obrotowego, nie mówiąc o wszystkich innych kosztach i obciążeniach, o których już wspomniałem. Wreszcie, rozpowszechnianie się coraz szerzej kart kredytowych wśród konsumentów - także konsumentów leków powoduje, że przyjęcie zapłaty taką kartą za lek o wartości powyżej 400 zł doprowadzi do straty aptekarza tylko z tytułu obsługi transakcji bankowej za pośrednictwem tej karty. A przecież właśnie za leki droższe, podobnie jak przy innych zakupach, płatności kartą kredytową będą coraz powszechniejsze, chociażby ze względów bezpieczeństwa.

Panie i Panowie Senatorowie! Mimo że nie jestem członkiem Komisji Gospodarki Narodowej, wziąłem udział w jej posiedzeniu poświęconemu ustawie o cenach. Z przebiegu dyskusji wyczułem, że senatorowie raczej podzielili poglądy grupy pierwszej i trzeciej, które przed chwilą przedstawiłem, czyli pacjentów i zdrowych obserwatorów rynku leków, oceniających sytuację z pewnego, raczej większego dystansu. Utrzymanie zapisów sejmowych grozi kryzysem w tej dobrze funkcjonującej - z pewnością lepiej niż w poprzedniej epoce gospodarczej - dziedzinie życia społecznego i gospodarczego. Nie przesadzajmy z dociskaniem pętli przepisów o cenach leków, bo możemy tego w niezbyt odległej przyszłości bardzo żałować.

Moim zdaniem, rozpatrując problem cen leków i ich dostępności dla pacjentów, należałoby starać się rozwiązać go kompleksowo, a nie poprzez manipulacje przy ich ostatecznej cenie detalicznej. Wiąże się to z zalewem rynku lekami zagranicznymi, zmianami własnościowymi w polskim przemyśle farmaceutycznym itd. itd. Jednak, nawet mimo tych zjawisk, należałoby rozważyć możliwość wprowadzenia rozwiązań wzorowanych na niektórych państwach zachodnich, a więc uśrednienie cen leków poprzez wprowadzenie w naszym kraju równej, standardowej ceny jednostkowego opakowania leku w całej sieci ambulatoryjnych aptek. Liczba nabywanych przez obywateli w naszym kraju leków jest lub może być znana. Znana może być też ich pełna rynkowa wartość. Rzetelnie przeprowadzona kalkulacja może określić i następnie pozwolić co kwartał korygować stałą, uśrednioną cenę, jaką zapłacić musi każdy pacjent za każde opakowanie leku.

Pacjenci nabywają w obecnej sytuacji materialnej i tak leki, które są im niezbędne i tylko na schorzenia, które ich konkretnie nękają. Nikt nie ma żadnego interesu w nabywaniu leków zbytecznych. Z drugiej strony, obecny stan powoduje, że chorzy na pewne schorzenia płacą za leki relatywnie mało i nie stanowi to dla nich istotnego uszczerbku w budżecie domowym. Istnieje jednak grupa chorych - można ich określić mianem pechowców - chorujących przecież nie z własnej winy i nie z własnego wyboru na schorzenie, którego leczenie przekracza nie tylko ich możliwości finansowe, ale nawet granice wyobraźni wielu osób, nawet decydentów i polityków, którzy z medycyną praktyczną nie mają zawodowego kontaktu.

Rachunek w skali kraju lub - jeśli szanować autonomię poszczególnych kas chorych - w ramach każdej kasy chorych, powinien się zbilansować.

Wprowadzenie proponowanego rozwiązania przerwałoby też niepotrzebną, a nawet niezdrową rywalizację niektórych lekarzy w dobieraniu swoim pacjentom leków drogich, markowych, agresywnie reklamowanych. Moja propozycja dotyczy tylko pacjentów korzystających z porad lekarzy ubezpieczenia zdrowotnego. Pozostałby wolny rynek leków, nabywanych bez recepty lub na recepty lekarzy niepracujących w systemie ubezpieczeniowym, finansowanym przez kasy chorych.

Mam wrażenie, że proponowane w omawianej ustawie rozwiązania stanowią w najlepszym razie próby leczenia objawów, a nie przyczyn trudności w dostępie do leków w naszym kraju. Istnieje też obawa, że nawet te objawy są oceniane zbyt powierzchownie, a rzekomo dobre intencje autorów ustawy wywołają w efekcie cykl dalszych problemów i zgrzytów w całym systemie, które jednak będą już zmartwieniem następnego rządu i parlamentu.

Zbigniew Kulak


Spis oświadczeń, poprzednie oświadczenie, następne oświadczenie