11. posiedzenie Senatu RP, spis treści , poprzednia część stenogramu , następna część stenogramu


Do spisu treści

Marszałek Longin Pastusiak:

Dziękuję, Pani Minister.

Chciałbym jeszcze zapytać innych przedstawicieli rządu, do których były adresowane pytania. Czy chcielibyście państwo odpowiedzieć na pytania, jakie padły z sali? Nie widzę zgłoszeń, proszę państwa.

Wysoka Izbo, w tej sytuacji przechodzimy do dyskusji.

Otwieram dyskusję.

Chciałbym tylko przypomnieć o regulaminowych wymogach, o tym, że wystąpienie w dyskusji... właściwie są dwa wystąpienie w dyskusji, i zgodnie z art. 46 regulaminu pierwsze nie może przekroczyć dziesięciu minut, drugie pięciu minut.

Przypominam również o zapisywaniu się do dyskusji u senatora prowadzącego listę mówców, dziś jest to pan senator Zbigniew Gołąbek, a także o obowiązku składania podpisanych wniosków o charakterze legislacyjnym do marszałka Senatu. Przy czym wnioski te powinny być zgłoszone na piśmie do zamknięcia dyskusji nad daną ustawą.

I przypominam, że komisja będzie rozpatrywała tylko te wnioski, które zostały złożone do zamknięcia dyskusji na piśmie do marszałka Senatu.

Wysoka Izbo, czeka nas bardzo ożywiona zapewne dyskusja i dość długa, ale nie należy się dziwić, bo w kraju demokratycznym nie ma ważniejszej debaty niż debata budżetowa. Chciałem poinformować, że w tej chwili jest zapisanych do dyskusji dwudziestu sześciu senatorów. Dlatego też apeluję do wszystkich obecnych, aby wystąpienia były w miarę możliwości zwięzłe, abyśmy pamiętali o starym niemieckim powiedzeniu: in der Begrenzung zeigt sich der Meisterschaft - w zwięzłości się mistrzostwo demonstruje, pokazuje. Apeluję o to. Nie jest tak, że im więcej słów, tym ważniejsze wystąpienie, mimo że jest to debata telewizyjna, debata transmitowana w telewizji.

Bardzo proszę, jako pierwszy zabierze głos w dyskusji pan senator Andrzej Chronowski. A przygotowuje się do dyskusji pan senator Andrzej Wielowieyski. Będę za każdym razem informował o tym, kto jako następny zabierze głos, żeby senatorowie byli przygotowani.

Bardzo proszę, Panie Senatorze.

Do spisu treści

Senator Andrzej Chronowski:

Panie Marszałku! Wysoki Senacie!

Kiedy dyskutuje się o budżecie roku 2002, trudno nie wrócić do budżetu roku 2001, zresztą wróciła do tego budżetu również, jakby na wstępie, pani minister. Ja chciałbym jednak przypomnieć trochę historii.

Jest lipiec 2000 r., rząd przyjmuje pierwszą wersję projektu budżetu i zakłada, że przyrost produktu krajowego brutto będzie się kształtował na poziomie 5,7%. Prognoza Komisji Europejskiej sporządzona w tym samym czasie przewiduje dla Polski przyrost PKB 5,5%. Jest listopad 2000 r., rząd zakłada przyrost produktu krajowego brutto na poziomie 5,1%. Międzynarodowy Fundusz Walutowy przewiduje dla Polski wzrost produktu krajowego brutto na poziomie 4,5%. I może jeszcze jeden przykład: jeden z doradców prezydenta RP 20 listopada, oceniając w powszechnym towarzystwie emerytalnym budżet, stwierdza, że jest to budżet trudny, dość skomplikowany, niemniej jednak na pewno trzeba stwierdzić, iż nie jest to budżet wyborczy - dokładnie tak to określa. A, proszę państwa, chciałbym przypomnieć, że końcówka roku 2000 r. była taka, iż realia gospodarcze zmieniały się nam właściwie w tempie galopującym. Trzeba więc podkreślić, że wszystkie standardy dotyczące tworzenia budżetu, jakich powinien dotrzymać rząd, były dotrzymane. Mało tego, proszę państwa, trzeba podkreślić jeszcze jedno - że w pierwszym czytaniu ustawy budżetowej w listopadzie w 2000 r. żaden parlamentarzysta, żaden poseł nie zgłosił wniosku o jej odrzucenie w pierwszym czytaniu.

To było tak jakby gwoli wyjaśnienia, że są jednak, proszę państwa, pewne sytuacje nieprzewidywalne, że mimo najlepszych chęci, mimo oparcia się na najlepszych zasadach tworzenia ustawy budżetowej, pewnych spraw nie da się przewidzieć. I zapewne za chwilę będę udowadniał, że również w tym budżecie, na 2002 r., pewnych spraw nie możemy, nie jesteśmy w stanie przewidzieć.

Po doświadczeniach z roku 2001 trudno się dziwić, proszę państwa, że założenia makroekonomiczne, na jakich został oparty budżet na rok 2002, są bardzo ostrożne, a w niektórych przypadkach są nawet, powiedziałbym, bardzo, bardzo pesymistyczne. Myślę, że takim bardzo pesymistycznym założeniem jest przyrost PKB na poziomie 1%. Pani minister stwierdziła, że już teraz, a mamy przecież marzec, są pewne symptomy mogące dawać nadzieję, iż ten przyrost będzie większy. Miejmy więc nadzieję, że ten przyrost będzie większy. Myślę też, że już w budżecie można było założyć ten przyrost troszeczkę większy.

Założenie o dalszym wzroście bezrobocia i usytuowanie go na poziomie 18,6% na koniec grudnia. No, uważam, że tu także jest to niedoszacowane, jako że prawdopodobnie bezrobocie będzie większe, myślę, że co najmniej o 1%.

Następnie kwestia utrzymania deficytu obrotów bieżących w bilansie płatniczym. Skutkiem wolniejszego tempa wzrostu PKB musi być bardziej rygorystyczne podejście do wydatków budżetowych. Tutaj ekonomii nie da się oszukać. Próba takiej ucieczki do przodu, czyli przeciwdziałanie niekorzystnym budżetowym skutkom niskiego wzrostu gospodarczego przez zwiększenie obciążeń fiskalnych lub forsowanie wyższego deficytu, pozwalającego na sfinansowanie wszystkich dotychczas ponoszonych wydatków budżetowych, nie może rozwiązać problemów, przed jakimi stoi obecnie polska gospodarka i finanse państwa.

Uchwalony budżet na 2002 r. przewiduje, tak w skrócie: dochody w wysokości około 145 miliardów zł, to znaczy wyższe o około 3,2% od dochodów zrealizowanych w 2001 r.; wydatki w wysokości około 185 miliardów zł, czyli przewyższające o 7% wydatki z 2001 r.; deficyt budżetu państwa wynoszący 40 miliardów zł, to jest wyższy o 23,6% od tego z 2001 r., co ma spowodować wzrost relacji deficytu budżetowego do PKB z 4,4%, czyli z poziomu z 2001 r., do 5,2% w 2002 r. Te zmiany, te proponowane relacje, oznaczają pogorszenie stanu równowagi finansów publicznych. Zwróciliśmy uwagę na fakt, że w 2002 r. aż 21,6% planowanych wydatków nie ma pokrycia w dochodach budżetowych. Budżet na rok 2002 oddala od nas również osiągnięcie tak zwanej standardowej relacji deficytu do budżetu, czyli poziomu 3% PKB.

Jeśli chodzi, proszę państwa, o dochody, to wiadomo, że chodzi tu głównie o tak zwane dochody podatkowe, czyli podatki pośrednie i podatki bezpośrednie. Przypomnę, że uchwalaliśmy ustawy okołobudżetowe, regulowaliśmy sprawy podatków pośrednich, głównie chodzi o VAT, akcyzę. I chcę tu, proszę państwa, powtórzyć jeszcze raz i podkreślić: uważaliśmy, że wpływ dodatkowych środków do budżetu państwa w wysokości od 2,5 do 3 miliardów zł, co miało być skutkiem wprowadzenia akcyzy na energię elektryczną, jest - i śmiem to teraz, proszę państwa, stwierdzić - nierealny. Poza tym ośmieliłem się również stwierdzić, że wiąże się to, proszę państwa, z bardzo poważnymi problemami w funkcjonowaniu przedsiębiorstw sektora energetycznego, właściwie tych trzech sektorów. No i jest to bardzo poważny problem, jeśli chodzi o wzrost bezrobocia.

Jeśli zaś chodzi o podatki bezpośrednie, to chciałbym, proszę państwa, przytoczyć tu dwa przykłady, mianowicie Niemiec z czasu, gdy znajdowały się one w kryzysie, i mimo wszystko Rosji, bo ją także można wziąć pod uwagę. Otóż w czasie kryzysu, proszę państwa, obniżało się zawsze tak zwane podatki bezpośrednie, czyli takie związane z PIT. A my, jak państwo sobie przypominacie, zwiększyliśmy obciążenie podatkowe, z jednej strony zamrażając progi, a z drugiej - wprowadzając dodatkowo obciążenie zwane podatkiem od zysku z kapitału, czyli z lokat. Dochody z tego tytułu przewidywane były na poziomie od 3 do 4 miliardów zł, ale ja, proszę państwa, śmiem twierdzić, że tych dochodów również nie osiągniemy.

Środki specjalne. Dlaczego, proszę państwa, poruszam sprawę środków specjalnych? Mówimy dużo o zamrożeniu płac w sferze budżetowej i w ogóle o płacach. A więc, proszę państwa, my dzielimy urzędników na lepszych i gorszych. Dlaczego pytałem, w których resortach środki specjalne przeznacza się na płace, a w których nie? Tu jako wzór może być wymienione na przykład Ministerstwo Skarbu Państwa, które ma trzy środki specjalne i poważne środki oddaje do budżetu. Problem polega tylko na tym, że nie można skorzystać z tych środków, jeśli chodzi o płace. Przecież często urzędnicy wykonują obowiązki dużo poważniejsze niż inni, którzy mają dostęp do tych środków. A my podzielimy, proszę państwa, naszą administrację, na lepszą i gorszą. Ja przestrzegam przed takim działaniem. Należałoby, proszę państwa, absolutnie odejść od finansowania płac ze środków specjalnych, ale niech to będzie przejrzyście zapisane w budżecie, dlatego że w taki sposób to my daleko z płacami nie zajedziemy. Ja mogę dać jeden wzór: Kancelaria Prezesa Rady Ministrów. Proszę państwa, można dokładnie wyliczyć, ile przeznacza się tam na dodatkowe pensje, i choć my tu mówimy o zamrożeniu płac, to tam spokojnie można dać urzędnikowi premię w wysokości 2-3 tysięcy zł miesięcznie. A teraz, proszę państwa, powstanie taka sytuacja, że z niektórych resortów zacznie odpływać kadra. Ja jeszcze raz powtórzę: ja jestem zwolennikiem dania urzędnikom dobrych środków, dobrych pieniędzy, tyle tylko, że nie tymi metodami. Niech to będzie przejrzyście zapisane w budżecie. Bo rzeczywiście ci ludzie powinni dobrze zarabiać. Ważne jest jednak, żebyśmy wiedzieli, jaki jest sposób płacenia, sposób premiowania itd., itd. Nie dzielmy urzędników na lepszych i gorszych, bo często ci, którym nie płaci się ze środków specjalnych, wykonują bardziej odpowiedzialne funkcje i zajmują bardziej odpowiedzialne stanowiska.

Deficyt. Proszę państwa, większość deficytu finansowana jest z długu publicznego. Z prywatyzacji planujemy dochód w wysokości 6 miliardów zł. Pan przewodniczący mówił o planowanych przeszło 20 miliardach zł, ale, Panie Przewodniczący, to było 18 miliardów. Zrealizowano z tego rzeczywiście 10 miliardów, z tym że do samego końca realne było zrealizowanie tych pełnych dochodów, tyle tylko, że była to już kwestia polityki rządu. Jak mówię, nawet po zmianie rządu można było zamknąć dochody na poziomie 18 miliardów i można było sfinansować deficyt. Tylko oczywiście, proszę państwa, jest to kwestia polityki. Ja zresztą mam swój pogląd na ten temat. I nie będę ukrywał, że w jednym wypadku sam wstrzymałem proces prywatyzacji, no ale były tam różne przyczyny. Ale, proszę państwa, trzeba sobie jasno powiedzieć: już niedługo będzie możliwa ta prywatyzacja. No, będą to może dwa, może trzy lata - i już będzie po prywatyzacji. W związku z tym trzeba pamiętać, że tego źródła finansowania publicznego już nie będzie.

(Przewodnictwo obrad obejmuje wicemarszałek Ryszard Jarzembowski)

(Wicemarszałek Ryszard Jarzembowski: Może ten drugi limit, pięć minut...)

O ile się nie mylę, to mam jeszcze dwie minuty, Panie Marszałku. Przepraszam, w takim układzie już kończę.

Rezerwa za mała, 70 milionów zł to, moim zdaniem, zdecydowanie za mało.

Pan marszałek zwraca mi uwagę, że mój czas... Jeśli można, to prosiłbym o jeszcze dwie, trzy minuty, żebym mógł powiedzieć końcówkę.

(Wicemarszałek Ryszard Jarzembowski: Drugi limit.)

Panie Marszałku, dziękuję bardzo, że zgodził się pan na skorzystanie przeze mnie z kolejnych pięciu minut, które mi, zgodnie z Regulaminem Senatu, przysługują.

Rezerwa ogólna. Dlaczego mówię, że jest za mała? Proszę państwa, jest to na poziomie 0,038%. Jest to jedna z najniższych rezerw rządowych, jakie pamiętam. A jeszcze, proszę państwa, z tego co wiemy, prawie połowa jest wykorzystana na wyjazd żołnierzy do Afganistanu. No więc, powiedzmy sobie szczerze, zostaje połowa, 35 milionów. Jaki to jest instrument do elastycznego działania rządu? Przy możliwości, powiedzmy sobie, 0,2 planowanych wydatków, to jest 370 milionów, które w rezerwie rządowej mógłby sobie zapisać rząd. No, rozumiem, że parlamentarzyści najczęściej zajmują się rezerwą rządową, lubią wprowadzać do niej poprawki. To fakt.

Wbrew przepisom art. 61 ust. 3 ustawy o finansach publicznych - który mówi, że do budżetu państwa włącza się środki pochodzące ze źródeł zagranicznych, niepodlegające zwrotowi, i wydatki z nich finansowane - dochodów pochodzących z bezzwrotnej pomocy zagranicznej i wydatków finansowanych tymi środkami nie włączono w ustawie budżetowej do budżetu państwa, lecz potraktowano, zresztą tak jak w poprzednich latach, jako odrębny plan finansowy. Nie zmienia to co prawda wyniku budżetu - chodzi mi o załącznik nr 3 - bo wpływy równoważą się z wydatkami, ale powoduje to istotne komplikacje systemowe. Nie będę teraz wymieniał tych komplikacji, ale na pewno, myślę, trzeba by w przyszłości zastanowić się, w jaki sposób rozwiązać ten problem.

Kolejna sprawa to ustawa o wspieraniu inwestycji. Proszę państwa, ubolewamy, że nie zajęliśmy się w pierwszej kolejności właśnie dyskusją na temat ustawy o wspieraniu inwestycji, która, moim zdaniem, jest wprost nieprawdopodobnie źle napisana, jest po prostu nieprzygotowana. Komisja w krótkim czasie zaproponowała kilkanaście poprawek. Ja zaś będę proponował, żeby odrzucić tę ustawę, bo ona, proszę państwa, jest naprawdę niebezpieczna. Rzeczywiście, wszyscy jesteśmy zwolennikami wspierania inwestycji, ale niech to będzie, że tak powiem, sztandarowe, niech to będzie przejrzyste. Będę składał taki wniosek. Przypomnę, że rezerwa na tę ustawę to 90 milionów zł. A więc odrzucenie tej ustawy - o co będę wnosił - spowodowałoby powstanie pewnego rodzaju rezerwy wynoszącej 90 milionów zł.

Jest również, oczywiście, kwestia tego, o czym, proszę państwa, ciągle mówimy, czyli funduszy, agencji i fundacji. W dużej części są one poza kontrolą parlamentu, co powoduje, że dopiero z wyników kontroli Najwyższej Izby Kontroli dowiadujemy się, co dzieje się w tych funduszach, agencjach itd. W związku z tym, jak twierdzę, nie zrealizujemy 3, 4 miliardów zł dochodów, nie zrealizujemy ich na tym poziomie, czyli zwiększy się w ten sposób deficyt budżetowy. A deficyt budżetowy, proszę państwa, jest bardzo duży. Chciałbym powiedzieć, że w związku z tym grozi nam coś takiego jak pułapka zadłużeniowa. Deficyt ten w przeważającej części finansowany jest z długu publicznego, tak mamy w tym przypadku. Znajdziemy się więc w sytuacji, w której wzrost kosztów obsługi długu uniemożliwi zmniejszenie deficytu, a to z kolei podniesie poziom długu i koszty obsługi w następnym roku.

To są, proszę państwa, tylko niektóre uwagi i zagrożenia. Można powiedzieć, że to jest tak zwany budżet wyczekiwania, czyli oddalanie o rok krachu finansowego kraju. Nie jest to zaś budżet, który powodowałby nie tylko całkowite, ale jakiekolwiek odsunięcie tej wizji - a było to możliwe. Wiem, proszę państwa, oczywiście, było za mało czasu, sytuacja jest trudna... Ja te argumenty przyjmuję, ale myślę, że można było to przygotować, tym bardziej że, jak słyszeliśmy, koalicja rządząca była już dużo wcześniej na to przygotowana. Można więc wymagać tutaj również od państwa takiego kierunku w myśleniu.

W związku z taką sytuacją senatorowie klubu "Blok Senat 2001" tego budżetu absolutnie nie mogą poprzeć. Dziękuję bardzo.

Wicemarszałek
Ryszard Jarzembowski:

Dziękuję bardzo.

Bardzo proszę o zabranie głosu pana senatora Andrzeja Wielowieyskiego. W tym momencie nie od rzeczy będzie przypomnieć, że wystąpienie może trwać tylko dziesięć minut.

(Senator Andrzej Wielowieyski: Rzeczywiście ma pan doświadczenie ze mną, Panie Marszałku.)

Tak, mam, poprzednio pobił pan rekord - osiemnaście minut.

(Senator Andrzej Wielowieyski: Rozumiem, że mi pan to przypomina. Postaram się...)

Następnym mówcą będzie pani senator Teresa Liszcz.

Bardzo proszę, Panie Senatorze.

Do spisu treści

Senator Andrzej Wielowieyski:

Panie Marszałku! Wysoka Izbo!

Potrzebujemy dobrego budżetu, w którym w sposób ostrożny, ale zdecydowany i bardziej długofalowy dokonywalibyśmy zmiany struktury wydatków, tak aby państwo było efektywniejsze i równocześnie, daj Boże, tańsze, oraz aby skutecznie realizować dochody, zabezpieczyć uzyskiwanie dochodów. Niestety, ten budżet, mimo dużego nakładu wysiłku, mimo wielu decyzji sensownych i rozsądnych, nie spełnia tych wymogów. Państwo, jak się zdaje, nie będzie sprawniejsze, a już na pewno nie będzie tańsze. I tego dotyczą zarzuty naszego koła. Stąd konieczność zakwestionowania tego budżetu.

Problem polega na tym, że przy tej ciężkiej sytuacji finansów publicznych naszym zadaniem i powinnością było takie dokonywanie oszczędności w wydatkach, aby na niezbędne zadania, nawet na te wzmacniane, zapewnić odpowiednie środki, stworzyć odpowiednie ramy prawne, a równocześnie zdecydowanie ciąć i zdecydowanie usuwać wydatki tam, gdzie oszczędności są absolutnie konieczne. Na wielu odcinkach dotyczących administracji było to niezbędne, przy czym w niektórych częściach budżetowych, gdzie chodzi o szczególnie wysokie wynagrodzenia, było to naprawdę możliwe i społecznie uzasadnione. Ale takiego wysiłku, a sprawa jest niewątpliwie trudna i bolesna, nie podjęto. Zastosowano tylko środek prosty i dość skuteczny - zamrożenie. Da to pewne efekty, ale zapewniam Wysoką Izbę - a mam duże doświadczenie budżetowe - że będzie tak, jak w latach ubiegłych: w sposób bezbłędny urzędnicy odbiją to sobie i wyrwą to, co będą mogli. Będzie im to może szło trochę trudniej niż w latach poprzednich, ale ja osobiście mam do nich zaufanie - urzędnicy odbiją to sobie i zamrożenie będzie tylko względnie skuteczne.

Następna sprawa. Bardzo groźne dla zadania tańszego państwa jest również to, że zmniejszamy udział wydatków budżetów terenowych, samorządowych. I to jest duży mankament, to jest duże niebezpieczeństwo, ponieważ wiemy z doświadczenia, że gospodarowanie samorządowe jest zwykle racjonalniejsze, bardziej celowe, a przede wszystkim tańsze. A my to teraz centralizujemy.

Nim przejdę w paru słowach do deficytu, to powiem, że w moim przekonaniu, wbrew opiniom wielu ekspertów, którzy są tutaj bardziej optymistyczni, dochody nie będą zrealizowane. Pomimo tego, że widzimy tutaj wyraźnie fiskalizm i że obciążenia podatkowe rosną przez postawienie progów podatkowych, a zwłaszcza przez ten dodatkowy podatek energetyczny, akcyzowy, ja nie wierzę, żebyśmy te 3 miliardy zł więcej z pitów wprowadzili, nawet jeśli ulga budowlana będzie zmniejszana, dlatego że jednak zatrudnienie spadnie, a wynagrodzenia w całej gospodarce nie będą zbytnio rosły. Poza tym nadal ogromnie dużo do życzenia pozostawia ściągalność i egzekucyjność. Gdybyście państwo senatorowie zapoznali się ze sprawozdaniami NIK z ubiegłych dwóch lat, wskazującymi na rzeczywistą słabość działania, opieszałość i opóźnienia, przede wszystkim w działaniu urzędów skarbowych, to zobaczylibyście, ile tu jest jeszcze do zrobienia. Tu są rezerwy, ale można je wprowadzać tylko stopniowo. I jest tutaj jeszcze jeden istotny mankament, który wypominam resortowi finansów - chodzi o to, że będzie to jednak wymagało wzmocnienia i zwiększenia kadr w tym resorcie, bo są one niedostateczne. Ale tego się nie zakłada. Pilnuje się środków specjalnych na to, żeby trochę więcej zapłacić, ale więcej dobrze wykwalifikowanych ludzi nie będzie. Ja się boję o te dochody. Jest jedna maluteńka rezerwa - co sygnalizowałem w pytaniu - mianowicie zakłada się w ZUS niższą ściągalność niż w zeszłym roku. Z tego może być ze 200-300 milionów zł, a może trochę więcej, bo ludzie boją się ZUS, bo tam są surowsze kary i sroższe sankcje. Ale wiemy również, bo taka była prawidłowość w ubiegłych dwóch latach, że jak trochę rośnie ściągalność w ZUS, to natychmiast spada ta z podatku VAT i z pitów.

Tak więc, proszę państwa, grozi nam większy deficyt budżetowy. I to jest sprawa tym bardziej groźna, że ma się on opierać głównie na zaciąganiu kredytów, na obligacjach zagranicznych, na finansowaniu stamtąd. A to nie jest pewne, jest trudne i skomplikowane. I jeżeli nie wyjdzie - a prywatyzacja ma być mniejsza i dochody z tego tytułu mają być mniejsze - trzeba będzie szukać tych pieniędzy gdzieś tam. Zwali się to wszystko na rynek wewnętrzny, który pomimo obniżania stóp procentowych, będzie droższy. To po prostu wykończy naszą gospodarkę, bo pieniądze z gospodarki pójdą na potrzeby budżetowe. W tym zakresie konstrukcja budżetu nie jest więc zadowalająca i musimy ten budżet zakwestionować.

I ostatnia sprawa, Wysoka Izbo, to dwie propozycje poprawek, które składam. Jedna propozycja w pewnym sensie nie narusza układów finansowych budżetu, ale wymaga postawienia. Jest to sprawa wydatków na informacje i promocję przedreferendalną, które nie zostały zagwarantowane w budżecie. Stoimy przed wielkim zadaniem nawet nie tylko wygrania, ale rzetelnego przygotowania społeczeństwa do próby referendalnej. Na ten cel w kancelarii premiera wyskrobano 3 czy 4 miliony zł, żeby zorganizować pełnomocnikowi jakieś małe biuro, żeby coś zacząć robić. Ale tutaj trzeba podjąć wielką robotę. Uczestniczyłem w kilku naradach w UKIE i u ministra spraw zagranicznych, wszystkie województwa muszą tutaj być postawione na nogi, to wymaga dużego wysiłku i mobilizacji, są koncepcje tej pracy. Podkreślam, nie chodzi o jakieś pełne finansowanie czy rzucanie pieniędzy, ale o wspomożenie samorządów i różnych organizacji społecznych, a zwłaszcza szkolnictwa, dlatego że starsza młodzież musi być w ciągu najbliższego roku dobrze do tego przygotowani.

Zgłaszam poprawkę, by w poz. 4 rezerw celowych, dotyczącej integracji europejskiej, zapewniono 50 milionów zł na informację i promocję europejską w okresie przedreferendalnym.

I ostatnich parę słów. My wszyscy senatorowie Warszawy, i Warszawy drugiej, i okręgu warszawskiego, zgłaszamy propozycję dofinansowania komunikacji warszawskiej. Po pierwsze - prawdopodobnie koledzy będą jeszcze o tym mówili - jest tu po prostu katastrofa: jak się zawalił wiadukt, to w całej zachodniej części Warszawy mamy ciężki kryzys i zakorkowanie, bo nikt względnie spokojnie, tak jak dotąd, nie może wyjechać z Warszawy ani do niej wjechać. Sprawa wymaga szybkiej i bezpośredniej reakcji. Po drugie, chciałbym uszanować stanowisko...

(Wicemarszałek sygnalizuje, że kończy się czas przemówienia)

Już kończę.

Chciałbym uszanować stanowisko marszałków wojewódzkich, którzy popadli w pewien spór z rządem. Rząd, bardzo boleśnie zmniejszając o 50% dofinansowanie kontraktów regionalnych, proponował pewną selektywność i ochronienie klasycznej już w naszym budżetowaniu pozycji, warszawskiego metra. Marszałkowie się na to - o ile pamiętam, w Gdańsku, to było kilka dni temu - nie zgodzili, twierdząc, że powinno to być rozłożone sprawiedliwie we wszystkich województwach. Ja osobiście w imię rzetelności i samodzielności regionalnej i samorządowej poparłbym marszałków, ale wówczas metro warszawskie byłoby zablokowane na następne dwa, trzy lata, do czasu, kiedy będziemy wchodzić do Unii Europejskiej. Tymczasem Śródmieście w rzeczywiście głupawy sposób jest rozbabrane, nieuporządkowane. Dlatego dojście metra do Dworca Gdańskiego i wyjście z centralnego Śródmieścia to zadanie niezmiernie istotne, które powinno być podjęte, trzeba to wzmocnić. Dojście do Dworca Gdańskiego to możliwość tej drugiej linii i w ogóle tworzenia szybkiej kolei miejskiej w Warszawie. Nie będę szerzej udowadniał, na czym polega znaczenie tego dla ludności Warszawy, regionu warszawskiego i wszystkich przyjezdnych.

Proponujemy, ażeby ze środków pozostałych na rachunkach środków specjalnych na 31 grudnia, bo dość duże rezerwy istnieją, przeznaczyć sumę 100 milionów zł na metro, żeby mieć około 150 milionów zł do końca tego roku. Te obydwie poprawki składam panu marszałkowi.

Wicemarszałek
Ryszard Jarzembowski:

Dziękuję bardzo.

Bardzo proszę o zabranie głosu panią senator Teresę Liszcz. Następnym mówcą będzie pani senator Irena Kurzępa.

(Senator Zbigniew Kulak: Panie Marszałku, czy można w trybie repliki, krótko?)

Proszę.

Do spisu treści

Senator Zbigniew Kulak:

Panie Marszałku, Panie Senatorze, pan powiedział, że państwo nie będzie tańsze i że urzędnicy sobie to z pewnością odbiją. Nie można się z tym stwierdzeniem tak bez komentarza zgodzić, dlatego że jeżeli chociażby Sejm czy Senat mają budżet ograniczony, obniżony w stosunku do budżetu ubiegłorocznego, to nie są w stanie sobie tego odbić. Tę drobną uwagę chciałem dodać.

Wicemarszałek
Ryszard Jarzembowski:

Dziękuję bardzo.

Bardzo proszę, Pani Senator.

Do spisu treści

Senator Teresa Liszcz:

Panie Marszałku! Wysoki Senacie!

Ja nie będę ustosunkowywać się do całości budżetu, zrobili to przede mną koledzy klubowi. Chcę zwrócić uwagę na cztery kwestie szczegółowe, dotyczące Instytutu Pamięci Narodowej, Służby Więziennej, kuratorskich ośrodków pracy z młodzieżą oraz jeszcze jednej sprawy, o której za chwilę.

Po pierwsze, budżet Instytutu Pamięci Narodowej został obcięty w Sejmie o 20 milionów zł, z czego 15 milionów zł z wydatków majątkowych, czyli o jedną piątą, mimo że był to budżet zaprojektowany przez instytut bardzo powściągliwie. Oznacza to istotne ograniczenie możliwości wykonania zadań przypisanych ustawowo temu instytutowi, między innymi wydłużenie na nie wiadomo jak długo kolejki oczekujących na wgląd do swoich akt. Są to zwykle ludzie starzy, często schorowani, nieraz bardzo pokrzywdzeni i bardzo dla Polski zasłużeni. Instytut może także opóźnić śledztwa, które prowadzi, a wiadomo, że prowadzenie śledztw będzie coraz trudniejsze - świadkowie wymierają i jest obawa, że wiele z tych śledztw nie zostanie podjętych bądź ukończonych w przewidywanym czasie. Nie powstaną także nowe delegatury terenowe, między innymi w Szczecinie. Władze Szczecina domagają się tej delegatury, przeznaczyły na nią budynek.

Warunki, w jakich pracuje instytut, są fatalne. Jest on ciągle w fazie organizacji. Przejmuje budynki zwykle mocno zdewastowane. Nie ma miejsca przede wszystkim na składowanie archiwów, których nie można przejąć i przechowywać w należytych warunkach. Wymagania dotyczące warunków przechowywania są zresztą dosyć kłopotliwe. Dochodzi do tego, że archiwalia krakowskie są obecnie w Rzeszowie i tam w wynajętych pomieszczeniach w akademiku pracują pracownicy krakowskiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej. Archiwalia katowickie przewożone są do Warszawy, a szczecińskie - do Poznania.

Jestem realistką i dlatego nie oczekuję, że Senat przywróci wszystkie środki odebrane instytutowi przez Sejm, ale mam pewną propozycję minimum. Chodzi o 2 miliony zł z przeznaczeniem na wydatki majątkowe, a konkretnie na remont Pałacu Konopków, w którym miałby znaleźć siedzibę oddział krakowski, przede wszystkim krakowskie archiwa. To przy okazji byłby wydatek na dziedzictwo narodowe, bo jest to pałac zabytkowy, a archiwalia przechowywane w Instytucie Pamięci Narodowej są tak samo fragmentem dziedzictwa narodowego jak te, które znajdują się w innych archiwach państwowych.

Proponujemy, aby te 2 miliony zł zabrać z części dotyczącej kultury, tam są 4 miliony zł przewidziane na archiwa. Prześledziliśmy drogę środków zabranych instytutowi. W przedłożeniu rządowym nie było środków przewidzianych na archiwa. 4 miliony zł pojawiły się właśnie po obcięciu budżetu Instytutu Pamięci Narodowej. Proponujemy zatem, żeby te niewielkie środki, 4 miliony zł, podzielić po połowie między archiwa Instytutu Pamięci Narodowej, chodzi konkretnie o oddział krakowski, a archiwa państwowe.

Myślę, że tym gestem w kierunku instytutu Senat odciąłby się od bezprecedensowej napaści na prezesa instytutu i na tę instytucję, która miała miejsce w Sejmie. Instytut przez ten krótki okres funkcjonowania moim zdaniem ewidentnie wykazał, że jest instytucją godną najwyższego publicznego zaufania, że dobrze służy ochronie i oczyszczeniu pamięci narodowej. Zorganizował sesje naukowe, bardzo poważne wydawnictwa, prowadzi działalność edukacyjną, zakończył także parę śledztw. A te ataki moim zdaniem są najlepszym dowodem na to, że prezes instytutu działa niezależnie i obiektywnie.

Druga sprawa, którą chcę podnieść, to jest kwestia 3 milionów zł dla Urzędu do spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych. Chodzi konkretnie o Państwowy Fundusz Kombatantów, który funkcjonuje na podstawie ustawy z 1991 r. o kombatantach i osobach represjonowanych. Środki z tego funduszu są przeznaczane przede wszystkim na pomoc społeczną dla kombatantów, ale także na remonty i poszerzenie bazy w domach pomocy społecznej dla kombatantów. Otóż ten fundusz w przeszłości był dosyć znaczny, potem z naturalnych powodów się zmniejszał, te potrzeby robiły się mniejsze, bo nieustannie, nieubłaganie zmniejsza się populacja osób, które korzystają z tych środków. W ostatnim roku wynosił 20 milionów zł. Na ten rok był zaprojektowany przez urząd na kwotę 17 milionów zł, z czego 15 milionów zł na pomoc, a 2 miliony zł na remonty w domach kombatantów. Rząd nie uwzględnił tego praprojektu Urzędu do spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych i po raz pierwszy środki na ten fundusz wynoszą zero, co zostało bardzo źle odebrane przez środowiska kombatantów.

Myślę, że nie można tej kwestii oceniać tylko w wymiarze finansowym. Być może jest tak, że wiele rodzin wielodzietnych, z małymi dziećmi, bez dachu nad głową, jest w gorszej sytuacji materialnej niż niektórzy kombatanci, ale tu chodzi o ludzi z wielkimi zasługami, ludzi, którzy w swoim czasie cierpieli dla Polski, którzy dzisiaj są na ogół starzy, schorowani. Wśród osób korzystających z tych środków jest Związek Ociemniałych Żołnierzy, o średniej wieku swoich członków wynoszącej około osiemdziesięciu lat. Oni tylko z tych środków byli wspierani i teraz przysyłają do nas dramatyczne listy.

Chodzi więc o to, żebyśmy uczynili ten gest uszanowania, ukłon w stronę tych ludzi, którzy pewnie nie będą już wśród nas długo i którzy pozbawienie ich tych środków odbierają jako gest bardzo nieprzyjazny. Jeżeli my tych 3 milionów zł, z czego 1 milion 500 tysięcy zł przewidujemy na pomoc społeczną i 1 milion 500 tysięcy zł na te domy kombatanckie, nie przyznamy, to będzie to odebrane jako, jak mówię, gest bardzo nieprzyjazny. Oni będą się musieli wtedy ustawiać w ogólnej kolejce do pomocy społecznej, a przy tych ogólnych kryteriach prawdopodobnie tej pomocy w ogóle nie dostaną.

Dlatego zwracam się z gorącym apelem o poparcie poprawki w tej materii, którą składam. Jako źródło pokrycia w tym przypadku wskazuję rezerwę celową na zasiłki z pomocy społecznej, bo także przedstawiciel ministra finansów przyznał, że kiedy zabierano te środki z Urzędu do spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych, to zasilono nimi między innymi rezerwę celową na zasiłki z pomocy społecznej.

Trzecia sprawa to kwestia środka specjalnego funkcjonującego w Służbie Więziennej na podstawie ustawy z 1996 r. o Służbie Więziennej. Pochodzi on z części wynagrodzeń za pracę osób skazanych odbywających karę pozbawienia wolności. Z tego środka specjalnego finansuje się przede wszystkim pierwszą pomoc dla osadzonych wychodzących na wolność i dla członków ich rodzin. Nie finansuje się z tego wynagrodzeń. Otóż środki te niezwykle zmalały w związku z tym, że obecnie może pracować minimalny procent skazanych, a więc niskie są wynagrodzenia, zaś przybywa osób wymagających pilnej pomocy w momencie opuszczania zakładu karnego. Przekonująco nam to wyjaśnił szef więziennictwa, mówiąc, że chodzi dosłownie o pierwszą pomoc: o pieniądze na bilety do miejsca zamieszkania, na wyżywienie na dzień lub dwa, czasem na buty, ubranie, tak aby ci ludzie, żeby przeżyć, nie musieli kraść już w drodze z zakładu karnego do domu. Chodzi o to, żeby zwolnić ten środek specjalny z obowiązku dwudziestoprocentowego odpisu do budżetu. Technicznie rzecz biorąc, jest to poprawka do art. 49, dodająca ten środek specjalny do tych zwolnionych z opłat. Pociągnęłoby to za sobą poprawki w art. 1 i w załączniku.

Czwarta kwestia to sprawa ośrodków kuratorskiej pracy z młodzieżą. Chodzi o ośrodki, w których po godzinach lekcyjnych kuratorzy zajmują się dziećmi z rodzin patologicznych, dziećmi trudnymi, pomagają im w lekcjach, organizują zajęcia, kółka zainteresowań. To są dzieci, które, gdyby nie były w tym ośrodku, znalazłyby się na ulicy, stwarzając niebezpieczeństwo dla różnych osób i oczywiście przede wszystkim same się marnując. Wydaje się, że to jest niezwykle ważki cel społeczny. Przedstawiciel Ministerstwa Sprawiedliwości przyznał, że środki na ten cel, które w obecnym stanie minister może przeznaczyć z resortu, są minimalne i że być może grozi to zamykaniem ośrodków. Ja tylko podam jako przykład, że w wielkiej aglomeracji warszawskiej w ubiegłym roku było pięć takich ośrodków, z czego dwa z powodu braku środków zlikwidowano w styczniu, a jeden, w Pruszkowie, jak powiedziano, miał być zlikwidowany do końca lutego, czyli na wielką Warszawę pozostałyby dwa ośrodki. Nie lepiej jest na prowincji.

Myślę, że to jest zadanie, na które te przecież małe w skali całego budżetu środki - i z uwagi na interes tych dzieci, tej młodzieży, i z uwagi na zwiększenie poczucia bezpieczeństwa - powinniśmy wydatkować. W tym przypadku też proponujemy sięgnąć do rezerwy celowej na zasiłki z pomocy społecznej, gdzie jest ponad 200 milionów zł. W istocie cel jest zbliżony, bo to też jest pomoc społeczna.

Pragnę zaznaczyć, że trzy pierwsze poprawki były uchwalone przez Komisję Ustawodawstwa i Praworządności jednomyślnie, ale nie znalazły zrozumienia Komisji Gospodarki i Finansów Publicznych. Ta czwarta natomiast, dotycząca ośrodków pracy kuratorskiej, jest moją poprawką. Składam te poprawki na piśmie. Dziękuję.

Wicemarszałek
Ryszard Jarzembowski:

Dziękuję bardzo.

Bardzo proszę o zabranie głosu panią senator Irenę Kurzępę. Następnym mówcą będzie pani senator Grażyna Staniszewska.

Do spisu treści

Senator Irena Kurzępa:

Panie Marszałku! Wysoka Izbo! Szanowni Goście!

Uchwalona przez Sejm Rzeczypospolitej Polskiej ustawa budżetowa podwyższa prognozowane na ten rok dochody i wydatki o prawie 1 miliard 200 milionów zł w stosunku do projektu rządowego. Mimo tego ustawa budżetowa nie może w pełni nikogo satysfakcjonować: ani opozycji, ani koalicji, ani żadnej grupy zawodowej, ani żadnego regionu. Po prostu potrzeby w wielu dziedzinach życia społecznego są o wiele większe.

Pozwólcie, Państwo Senatorowie, że skoncentruję się tylko na niektórych problemach. Najbardziej bliski mi problem dotyczy finansów edukacji. Tegoroczna subwencja oświatowa stanowi 15,5% planowanych dochodów budżetu państwa, to jest o prawie 2% więcej niż w roku ubiegłym. Ale czy jest to wystarczające? Otóż oświata przez wiele lat była niedofinansowana, wyeksploatowana baza dydaktyczna nie jest modernizowana od dziesięcioleci, w większości szkół, nawet tych budowanych w ostatnim dziesięcioleciu, brak sal gimnastycznych. Reformę edukacji zaczęto wprowadzać bez uprzedniego przygotowania. Samorządy wzięły na swoje barki ogromny ciężar, przekraczający możliwości finansowe gmin. Ogromne trudności finansowe wystąpiły także przy wdrażaniu drugiego etapu reformy oświaty. Powstały z tego tytułu zadłużenia, które miały znaczący wpływ na realizację budżetu roku 2001, a także na przygotowania budżetu 2002 r., bo obciążenia, o których mówiła pani minister Wasilewska, po prostu wpłynęły również na prace przygotowujące budżet roku 2002.

Zaplanowane w tegorocznym budżecie środki są niewystarczające na zadania związane z edukacją. Dotyczy to na przykład środków zaplanowanych na komputeryzację, o czym dzisiaj była mowa, bo 40 milionów zł to o wiele za mało. Na pewno zbyt niskie środki planuje się także na zakup autobusów dowożących dzieci do szkół. Sytuacja finansowa zmusiła parlament do nowelizacji ustawy oświatowej i przesunięcia realizacji trzeciego etapu reformy.

I tu w toku prac sejmowych pojawiła się pewna nadzieja. Otóż w wyniku swoich prac Sejm ustalił w art. 47, iż środki w rezerwie celowej w pierwszej kolejności zostaną przeznaczone na wsparcie realizacji trzeciego etapu reformy oświaty, w tym na podwyżki wynagrodzeń dla nauczycieli - chodzi o kwotę do 350 milionów zł - a dopiero w następnej kolejności środki z tych rezerw celowych miały być przeznaczone na zwiększenie dotacji dla Agencji Rynku Rolnego, na budowę i modernizację dróg krajowych, a także na program rozwoju sieci autostrad.

Komisja Nauki, Edukacji i Sportu na swoim posiedzeniu, jakkolwiek wyrażała niezadowolenie z powodu niskich planowanych nakładów na edukację, przyjęła ze zrozumieniem ustawę budżetową i zaopiniowała ją pozytywnie, nie wnosząc poprawek. Tymczasem, co było dla nas ogromnym zaskoczeniem, Komisja Gospodarki i Finansów Publicznych wprowadziła poprawkę, w której wycofuje się niejako ze złożonych wcześniej obietnic dotyczących tych 350 milionów zł przeznaczonych w pierwszej kolejności na płace dla nauczycieli.

Zdajemy sobie sprawę - ja osobiście także, ale mówię to w imieniu kilku senatorów, którzy podpisali wniosek o odrzucenie tej poprawki - z ogromnych potrzeb w różnych dziedzinach życia. Ale czy będziemy wyrywać sobie nawzajem środki? Czy można nie dotrzymać obietnic złożonych nauczycielom przez resort edukacji?

Wnoszę więc o odrzucenie poprawki ósmej złożonej przez Komisję Gospodarki i Finansów Publicznych i przyjęcie art. 47 ustawy budżetowej w brzmieniu przyjętym w ustawie. Pod wnioskiem podpisują się jeszcze senator Apolonia Klepacz i senator Witold Gładkowski. Proszę, Panie Marszałku.

Pragnę również, proszę państwa, poświęcić jedno zdanie niewielkim środkom planowanym na kontrakty wojewódzkie. Proszę państwa, są to niezwykle małe środki i nie sądzę, żebym była odosobniona w opinii na ten temat. Reprezentuję wschodnią część województwa lubelskiego, tę najbardziej zapóźnioną, gdzie nie ma dróg szybkiego ruchu, nie mówiąc już o autostradach, gdzie w ogóle nie ma lotnisk, gdzie nie przyjeżdżają inwestorzy, bo brakuje infrastruktury. Te niskie nakłady jeszcze bardziej hamują rozwój regionalny, a tyle nadziei pokładano w tym, że samorządy województwa będą kreowały politykę regionalną, rozwój regionalny.

I teraz chciałabym nawiązać do wypowiedzi pana senatora Wielowieyskiego, który zwrócił uwagę na to, że w wyniku negocjacji, jakie ostatnio prowadzili marszałkowie z ministrem gospodarki, zapadła decyzja, iż to będzie po 50%. Chyba jest to najbardziej realne rozwiązanie. W województwie lubelskim jest tylko jedna inwestycja prowadzona centralnie - przejście drogowe w Dorohusku. Na pewno z powodu braku środków na wsparcie rozwoju regionalnego zawarte w kontraktach wojewódzkich zostanie zahamowany także rozwój bazy oświatowej, o której zaczęłam mówić. Bo właśnie w kontraktach wojewódzkich znajdują się takie zadania, jak budowa gimnazjów, hal gimnastycznych, pływalni. Nie proponuję innych rozwiązań, po prostu wyrażam ubolewanie, że są tak niskie nakłady. Trzeba jednak założyć, że nie dało się inaczej skonstruować budżetu i przyjąć z pokorą, że tylko na taki nas stać. Dziękuję za uwagę.

Wicemarszałek
Ryszard Jarzembowski:

Dziękuję bardzo, Pani Senator.

Bardzo proszę panią senator Grażynę Staniszewską. Następnym mówcą będzie pani senator Ewa Serocka.

Do spisu treści

Senator Grażyna Staniszewska:

Panie Marszałku! Wysoka Izbo! Panie i Panowie Senatorowie!

Chcę zgłosić poprawkę dotyczącą zwiększenia kwoty na pracownie internetowe w szkołach i gorąco państwa prosić o jej poparcie.

Proszę państwa, w tej chwili jest przygotowywany raport UNDP, to jest raport Organizacji Narodów Zjednoczonych na temat Polski w drodze do globalnego społeczeństwa informacyjnego. Ukaże się on w maju i będzie analizowany przez wszystkie instytucje rządowe, przez oświatę, przez szkoły wyższe. W tym raporcie, w tej chwili jakby finalizowanym, znajdują się między innymi następujące zapisy. W Polsce mamy obecnie do czynienia z dwiema równoległymi transformacjami. Pierwsza jest związana z integracją Polski z Unią Europejską i polega na dostosowaniu polskiego prawa, gospodarki i administracji do unijnych standardów. Jest to wielkie wyzwanie, o którym generalnie społeczeństwo polskie jest na bieżąco informowane, bo media, rząd i prezydent bez przerwy wypowiadają się na ten temat.

W raporcie jest jeszcze informacja o tym, iż w cieniu tej pierwszej transformacji jest druga, której hasło brzmi: globalne społeczeństwo informacyjne i elektroniczna gospodarka. I właśnie tą transformacją żyją najbardziej rozwinięte potęgi przemysłowe świata, do których chcemy przecież dołączyć. Tymczasem świadomość społeczna tej drugiej transformacji - niezwykle istotnej, żeby po prostu nie przegapić swojej szansy - jest w Polsce znacznie mniejsza. Polacy, nawet ci dobrze wykształceni, mają często wrażenie, że ta transformacja jest odległa w czasie i nie dotyczy nas bezpośrednio, że mamy ważniejsze rzeczy do zrobienia i ta sprawa może sobie poczekać.

Autorzy raportu piszą, że ten pogląd jest oczywiście błędny, gdyż rozwinięta część świata nie będzie czekała, aż Polska nadrobi opóźnienia. Chcąc odgrywać należną rolę w świecie, Polska musi aktywnie włączyć się w tę drugą transformację, co oznacza konieczność skoordynowania, realizowania równolegle obu tych transformacji. Podjęcie przez Polskę wyzwań transformacji do globalnego społeczeństwa informacyjnego i elektronicznej gospodarki jest szansą na przeskoczenie pewnych etapów rozwoju gospodarczego, a tym samym na dokonanie skoku cywilizacyjnego mniejszym kosztem. Przy ograniczonych zasobach finansowych, które możemy przeznaczyć na transformację, ma to zasadnicze i strategiczne znaczenie.

Proszę państwa, właśnie w związku z tym tematem, którym żyją rozwinięte potęgi gospodarcze świata, myślę, że marzeniem wszystkich parlamentarzystów jest to, aby Polska jak najszybciej pokonała dystans dzielący ją od tych krajów. Formułując sobie zadania, rozwinięte potęgi gospodarcze świata uznały, że w pierwszej kolejności trzeba do tego przygotować młode pokolenie. Starsi nie zawsze nadążą, nie zawsze są w stanie nadążyć, bo kończyli inne szkoły, natomiast młodzi są chłonni i jeśli tylko dać im szansę, to sobie poradzą i na starość zapewnią nam godziwe warunki egzystowania.

I dlatego kraje Unii Europejskiej postawiły przede wszystkim na komputeryzację szkół. W ubiegłym roku zakończył się plan wyposażania w pracownie multimedialne, w komputery multimedialne wszystkich szkół w krajach Unii Europejskiej. My jesteśmy na tym tle opóźnieni, bowiem z inicjatywy parlamentu poprzedniej kadencji mamy dopiero skomputeryzowane gimnazja. Ta komputeryzacja gimnazjów zostanie dokończona w tym roku, ale absolwenci gimnazjów przechodzą do liceów. I cóż zastaną w liceach, technikach czy innych szkołach średnich? Otóż są tam komputery, często ośmio-, dziesięcioletnie, w których nie chce chodzić żaden program, nawet Windowsa nie da się zainstalować, nie można korzystać z encyklopedii multimedialnych, nie da się używać podręczników multimedialnych do fizyki, chemii etc. I co z tego, że te komputery figurują na papierze, jeśli tak naprawdę są bezużytecznym złomem. Przecież państwo, kontaktując się ze szkołami średnimi, dokładnie zdajecie sobie z tego sprawę.

I dlatego też pozwalam sobie złożyć wniosek o zwiększenie owych 40 milionów zł, które tak naprawdę są wyrównaniem tego, co obcięto w zeszłym roku, bo te nakłady obcięto właśnie o 40 milionów zł. A teraz wyrównujemy to i stoimy w miejscu, i dalej nic nie robimy. Tymczasem trzeba wyposażyć w komputery przede wszystkim szkoły średnie, których nie wyposaży Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa, Panie Ministrze. Bo Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa może pomóc w wyposażeniu szkół na wsi pod warunkiem, że w tych szkołach odbędą się kursy dla rolników, dla właścicieli gospodarstw agroturystycznych, a na wsi są przede wszystkim szkoły podstawowe i gimnazja. Gimnazja już są skomputeryzowane, obecnie większość szkół średnich jest w miasteczkach i dużych miastach, a tam nie trafią środki z Agencji Modernizacji i Restrukturyzacji Rolnictwa, bo to jest jakby statutowo zabronione.

I dlatego chciałam państwa gorąco prosić o poparcie tej poprawki. Proponuję, aby 30 milionów zł wziąć z rezerwy na integrację z Unią Europejską, która wynosi blisko 400 milionów zł.

Chcę państwu powiedzieć, że komputery z dostępem do Internetu w szkołach są najprostszą drogą do rozszerzenia wiedzy o Unii Europejskiej w gminach, w środowiskach lokalnych. Już w tej chwili przy szkołach powstało dwieście punktów informacji europejskiej. Powstały one przy szkołach, które mają komputery i dostęp do Internetu, bo właśnie przez Internet ściąga się te informacje. Gdyby więcej szkół miało komputery z dostępem do Internetu, to tych punktów informacji europejskiej mogłoby być też więcej - trzy tysiące. Nie byłoby gminy, która by nie miała bezpośredniego dostępu poprzez dobrze przygotowanych nauczycieli, bibliotekarzy, do rzetelnych, z pierwszej ręki informacji o Unii Europejskiej. To znakomicie pomogłoby przy referendum, które bez wątpienia w Polsce się odbędzie.

Drugą część kwoty, drugie 30 milionów zł, proponuję wziąć z rezerwy noszącej tytuł "Dofinansowanie kosztów wdrażania reformy oświaty".

Panie i Panowie Senatorowie! Rząd zaproponował, aby w tej rezerwie było 100 milionów zł, 100 milionów. W Sejmie ta kwota nie została podwojona czy potrojona. W Sejmie ta kwota została zwiększona dwuipółkrotnie, a część tej kwoty przeznaczona na dotacje i subwencje została szesnaście i pół razy pomnożona. I właśnie z tej puli, z tych 165 milionów zł, proponuję przesunąć 30 milionów zł na ową komputeryzacje szkół średnich. To też jest wdrażanie reformy oświaty.

Komputery w szkołach średnich są bezpośrednim narzędziem rozwoju, narzędziem wdrażania reformy oświaty. Także jest to drobne przesunięcie, które nam pozwoli załatwić za jednym razem kilka spraw: zbliżyć polskie szkoły i dać szansę młodemu pokoleniu zbliżyć się do krajów zachodniej Europy, do największych potęg gospodarczych świata, wprowadzić skuteczne narzędzie reformy systemu edukacji do szkół średnich, no i przy okazji da szansę na lepsze doinformowanie młodzieży, ale nie tylko młodzieży, bo owe punkty informacji europejskiej są popołudniami otwarte dla całej społeczności lokalnej. Także da to szansę na stworzenie punktów dostępu do informacji o Unii Europejskiej właściwie całemu polskiemu społeczeństwu.

Gorąco państwa o to proszę. Chcę powiedzieć, że w poprzedniej kadencji właściwie nie było opcji, która by nie głosowała za tym stworzonym w polskim parlamencie programem komputeryzacji szkół. Z ramienia SLD na czele całej tej grupy stał ówczesny pan wicemarszałek Marek Borowski, który przekonywał klub i mobilizował go do głosowania na rzecz tego programu. Gorąco państwa proszę, żebyśmy po prostu kontynuowali to, co nas przybliża do najbardziej rozwiniętych krajów Europy i nie tylko Europy. Dziękuję bardzo.

Wicemarszałek
Ryszard Jarzembowski:

Dziękuję bardzo.

Bardzo proszę o zabranie głosu panią senator Ewę Serocką. Proszę o przygotowanie się pana senatora Marka Balickiego.

Do spisu treści

Senator Ewa Serocka:

Panie Marszałku! Wysoki Senacie! Szanowni Członkowie Rządu!

Poprosiłam o głos, bo chciałam w imieniu senatorów województwa pomorskiego i województwa warmińsko-mazurskiego wnieść poprawkę do ustawy budżetowej na rok 2002 o następującej treści.

Wnosimy, aby w części 85 w dziale 010 w rozdziale 01008 "Budowa i utrzymanie melioracji wodnych" zwiększyć kwotę dla województwa pomorskiego o 14 milionów 700 tysięcy zł, a dla województwa warmińsko-mazurskiego o 2 miliony 500 tysięcy zł. Proponujemy, aby zwiększenie to nastąpiło w wyniku przesunięcia środków z części 83, działu 758, rozdziału 75818 z rezerw ogólnych i celowych dotyczących usuwania skutków powodzi i osuwisk, to jest poz. 6, zmniejszając je o kwotę 17 milionów 200 tysięcy zł.

Poprawka ta zmierza do zagwarantowania w minimalnym zakresie utrzymania wymaganego stanu technicznego wałów przeciwpowodziowych, stałej pracy pomp odwadniających oraz utrzymania w należytym stanie rzek i kanałów na terenie Żuław. Żuławy stanowią unikalny i jedyny w Polsce obszar depresji, o łącznej powierzchni około 250  tysięcy ha. Ziemia żuławska jest czysta ekologicznie, prawidłowo wykorzystana może wyżywić całą Polskę. Żuławy posiadają najwyższy wskaźnik waloryzacji rolniczej przestrzeni produkcyjnej, który wynosi 92,8. Wpływa to głównie na jakość gleb, która wyrażona w klasach bonifikacji mieści się od pierwszej do trzeciej klasy, z przewagą pierwszej. Rolnicy wiedzą, co to znaczy. Jest to po prostu ziemia pszeniczno-buraczana, gdzie wydajność pszenicy z hektara sięga 93 q, buraków cukrowych 600 q, rzepaku 46 q, strączkowych bardzo wysokobiałkowych 51 q z hektara. Grunty żuławskie są w 98,5% w rękach polskich rolników. Na pozostałych gruntach, mam na myśli te 1,5%, gospodarują holenderscy i angielscy potomkowie mennonitów, którzy wyrwali tę ziemię przed wiekami morzu.

Od wielu lat stosowano wobec Żuław niezrozumiałe ograniczenia środków finansowych na odbudowę i utrzymanie urządzeń melioracyjnych melioracji wodnych, które na tym terenie stanowią urządzenia osłony przeciwpowodziowej. Żywioł, jakim jest woda, nie dał na siebie czekać. Co się stało w ubiegłym roku, widziała cała Polska. Gdańsk i Żuławy zalała fala powodziowa, którą można było przewidzieć. Ludzie stracili dobytek, niektórzy życie. Województwo pomorskie poniosło straty w wyniku powodzi wynoszące prawie 500 milionów zł. Województwo warmińsko-mazurskie zapłaciło do tej pory 3 miliony zł odszkodowań poszkodowanym ludziom.

Oba województwa opracowały wspólny program poprawy podstawowego systemu ochrony przeciwpowodziowej na Żuławach Wiślanych, na lata 2003 - 2010, gdzie określono wysokość niezbędnych nakładów finansowych na jego realizację. Wysokość tych nakładów na lata 2003 - 2010 wynosi 381 milionów 750 tysięcy zł, z czego na województwo pomorskie przypada 211 milionów 476 tysięcy zł, a na województwo warmińsko-mazurskie - 170 milionów 279 tysięcy zł.

Poprawka do budżetu na rok 2002, którą przedkładam w imieniu podpisanych senatorów, z punktu widzenia społecznego stanowi po prostu o "żyć albo nie żyć" na Żuławach i w Gdańsku. Uważam, że jest ona konieczna i uzasadniona. Proszę więc państwa senatorów, Wysoką Komisję Gospodarki i Finansów Publicznych, o pochylenie się nad problemami Żuław i Gdańska oraz przyjęcie poprawki wniesionej przez senatorów obu województw. Przepraszam za troszkę dramatyczny głos przy tym właśnie wniosku, ale uważam, że jest to rzeczywiście ogromna potrzeba i dziwię się, że Sejm, który znał sytuację, tej właśnie sprawy jakby nie podniósł. Podniósł trochę, ale jakoś na marginesie swoich obrad, a wiemy doskonale, ile nas kosztowała powódź w Gdańsku. Chyba, że chcemy stracić. Dziękuję bardzo państwu za uwagę. Poprawkę składam na ręce pana marszałka. Bardzo proszę.

Wicemarszałek
Ryszard Jarzembowski:

Dziękuję bardzo.

Bardzo proszę pana senatora Marka Balickiego o zabranie głosu. Następnym mówcą będzie pan senator Adam Graczyński.

Do spisu treści

Senator Marek Balicki:

Panie Marszałku! Wysoki Senacie!

Chciałem odnieść się do dwóch spraw. Pierwsza dotyczy finansowania zadań wynikających z ustawy o pobieraniu i przeszczepianiu komórek, tkanek i narządów, a druga jest związana z finansowaniem zadań państwa w zakresie dróg i mostów na terenie miasta stołecznego Warszawy.

Jeśli chodzi o pierwszą sprawę, to chciałem zwrócić się do Wysokiego Senatu z prośbą, z apelem o poparcie poprawki dziewiątej, która znalazła się w sprawozdaniu komisji i została pozytywnie zaopiniowana przez komisję. Jej treść dotyczy zwiększenia o 25 milionów zł środków przeznaczonych na finansowanie procedur wysokospecjalistycznych w zakresie transplantologii. Chciałbym w paru słowach uzasadnić, dlaczego akurat ta sprawa z zakresu ochrony zdrowia wydaje mi się niezwykle istotna. Poprawka dotyczy finansowania przeszczepów. Sześć lat temu weszła w życie ustawa o pobieraniu i przeszczepianiu komórek, tkanek i narządów. Dzięki tej ustawie, szczególnie w ostatnich dwóch latach, nastąpił rozwój transplantologii, zwiększyła się liczba zabiegów przeszczepiania i narządów, i komórek. W ostatnich latach liczba przeszczepów nerki wzrosła z trzystu kilkudziesięciu w roku 1996 do prawie dziewięciuset w roku 2001.

Dlaczego to jest takie ważne? Jest to niezwykle cenna metoda leczenia. Z jednej strony w wielu przypadkach ratuje życie, a z drugiej strony obniża koszty terapii - tak jest w przypadku nerek, ludzi ze schyłkową niewydolnością nerek - co jest ważne w globalnym ujęciu kosztów opieki zdrowotnej. I to, co zostało zapreliminowane w budżecie na ten rok, bez tej poprawki mogłyby spowodować, że środki w tym roku byłyby niższe niż w roku ubiegłym. Mogłoby to spowodować z jednej strony zahamowanie wzrostu czy obniżenie liczby przeszczepianych narządów, a z drugiej strony trudności w finansowaniu leczenia po przeszczepieniu. Około sześciu tysięcy pięciuset pacjentów wymaga bowiem dalszego leczenia immunosupresyjnego. To leczenie jest na początku finansowane przez zakłady opieki zdrowotnej, które realizują przeszczepy, dotacje są przekazywane z opóźnieniem, zresztą te zakłady czekają na uchwalenie budżetu. Niedodanie 25 milionów zł mogło spowodować poważne trudności.

I ostatnie zdania o tej sprawie, które chciałbym powiedzieć. Dotąd, jeśli chodzi o rozwój transplantologii, pierwszą barierą był brak dawców czy sprawy mentalne. Drugą barierą była logistyka i to wszystko, co wiąże się z ciągle jeszcze niedostateczną infrastrukturą na terenie kraju. Ale kwestie finansowe, szczególnie w przypadku przeszczepów narządów, nie były barierą w rozwoju. Mogłoby się tak stać, że ten rok byłby pierwszym, w którym bariera finansowa wysunęłaby się na pierwsze miejsce. To nie byłby dobry sygnał dla z trudem torującej sobie drogę w umysłach i emocjach naszego społeczeństwa transplantologii.

Dlatego apeluję o poparcie tej poprawki.

Druga sprawa wiąże się z poruszoną już przez pana senatora Wielowieyskiego poprawką dotyczącą dróg, mostów i metra warszawskiego. Trzeba powiedzieć, że w przypadku miasta stołecznego Warszawy miasto nie jest właścicielem żadnych dróg krajowych, wojewódzkich czy powiatowych, a jedynie zarządza nimi. Zgodnie z ustawą finansowanie dróg, to jest ich utrzymanie i modernizacja, należy do państwa. Tak więc coroczna dotacja powinna odpowiadać potrzebom, jeśli chodzi o realizację niezbędnych zadań. Ale rzeczywistość w ostatnich latach była inna. Dotacje państwa nie wystarczały i miasto stołeczne Warszawa czy gminy warszawskie do każdego 1 miliona zł dotacji z budżetu państwa dokładały 2 miliony zł z własnych środków. I tak w ostatnich siedmiu latach, czyli latach 1994-2001, 650 milionom zł dotacji budżetowej odpowiadał 1 miliard 200 milionów zł dotacji miasta. Mimo to sytuacja dzisiaj jest dramatyczna, wspominał o tym senator Wielowieyski. Stan kilkunastu wiaduktów jest taki, że grozi katastrofa. Gdyby te wiadukty miało dotknąć to, co się stało z wiaduktem w Alejach Jerozolimskich, bądź gdyby musiały być zamknięte z powodu stanu technicznego, to groziłoby to kompletnym paraliżem komunikacyjnym miasta.

I chciałbym powiedzieć, dlaczego zwracamy się do wszystkich senatorów, a nie tylko tych z Warszawy, o poparcie tej poprawki: bo sytuacja taka, jaka jest w Warszawie, powoduje uciążliwości nie tylko dla mieszkańców Warszawy, nie tylko dla warszawiaków, ale również, czy może nawet w większym stopniu, dla kilkuset tysięcy osób, które codziennie przyjeżdżają do Warszawy, czy to z najbliższego regionu, czy też z pozostałych regionów kraju. I to jest pierwszy argument.

Drugi argument. Ta sytuacja, jaka obecnie wytworzyła się w Warszawie, powoduje również straty gospodarcze. Te straty gospodarcze, związane z problemami komunikacyjnymi - Aleje Jerozolimskie najbardziej to pokazały - powodują straty nie tylko u przedsiębiorców warszawskich, ale również, a może znowu nawet w większym stopniu, u przedsiębiorców z innych regionów kraju.

Dlatego chcemy apelować o poparcie. Już nie wspominam o tym, że Warszawa spełnia funkcję stolicy państwa i że taka sytuacja komunikacyjna utrudnia właściwe spełnianie tej funkcji.

Złożyliśmy dwie poprawki. Jedna dotyczy niewielkiej kwoty 35 milionów zł na te najpilniejsze potrzeby związane z wiaduktami. Druga, 100 milionów zł na metro warszawskie, wynika z tego - to już w kilku wypowiedziach było poruszane - że środki na programy regionalne są zmniejszone o znaczną kwotę. Skutki tego zmniejszenia dla metra warszawskiego będą takie, że przy około 50 milionach zł o kontynuacji inwestycji metra trudno będzie mówić. A metro ma być nie tylko usprawnieniem komunikacji warszawskiej, ale również wizytówką stolicy.

Kończąc, Panie Marszałku, w świetle tych wszystkich faktów, które przedstawiłem, chciałbym po raz ostatni w czasie tego wystąpienia, zwrócić się o poparcie poprawki warszawskiej. Warszawa nie jest w stanie udźwignąć większego ciężaru. Stąd bierze się potrzeba wspomożenia ze strony budżetu. Łączne dotacje budżetowe na drogi warszawskie i tak procentowo odpowiadają liczbie ludności, mimo że problemy aglomeracji wynikające z komunikacji są większe.

Dziękuję i proszę o przyjęcie poprawek.

Wicemarszałek
Ryszard Jarzembowski:

Dziękuję bardzo.

Bardzo proszę o zabranie głosu pana senatora Adama Graczyńskiego. Następnym mówcą będzie pan senator Grzegorz Matuszak.

Senator Adam Graczyński:

Panie Marszałku! Wysoka Izbo! Panie i Panowie Senatorowie!

Sądzę, że swoje wystąpienie w tej debacie budżetowej powinienem rozpocząć od przypomnienia sytuacji, w jakiej dyskutowaliśmy budżet ubiegłoroczny.

Debata była dramatyczna. Bardzo wielu dyskutantów i wszyscy dyskutanci z ówczesnej opozycji wskazywali na nierealność założeń budżetowych. Posiłkowaliśmy się ekspertyzami i własnym doświadczeniem. No i wynikało z tego jasno, że dochody są przeszacowane, a wydatki niedoszacowane. Ale ten budżet został przyjęty, mimo że przez opozycję był zgłoszony wniosek o jego odrzucenie.

W tym czasie, a może nawet trochę wcześniej, przed tą debatą ubiegłoroczną, pojawiło się określenie "zamiatanie śmieci pod dywan". Pojawiło się takie określenie, może niezbyt eleganckie, ale ono oddawało istotę rzeczy. Należało przez nie rozumieć, że nie przedstawiano obiektywnego stanu finansów publicznych, że co nieco ukrywano, że co nieco zmieniano, czyli zamiatano i ukrywano. No i w rezultacie sytuacja finansowa państwa w tych ostatnich miesiącach czy w roku ubiegłym, z różnych powodów, i subiektywnych, podkreślam: subiektywnych, i obiektywnych, się pogarszała. I dlatego proces sanacji jest taki trudny. No bo sanacja podjęta w odpowiednim momencie może być bardziej skuteczna, proszę Wysokiej Izby, niż podjęta w sytuacji skrajnego zagrożenia. A takie zagrożenie się pojawiło, bo przecież padły słowa o deficycie budżetowym rzędu 90 miliardów zł. Takie słowa też się pojawiły w roku ubiegłym.

I stąd w pośpiechu, bo nie było czasu, w bardzo krótkim czasie rząd przygotował w dużym stopniu nowy budżet. No i jest to w sumie budżet, który dla bardzo wielu, praktycznie dla wszystkich jest bolesny. Ale jest to budżet realny.

Sądzę, że w tym budżecie wskazano pewne kierunki, co chciałbym podkreślić. Chodzi o to, że stworzono i zamierza się stworzyć nowe rozwiązania dotyczące wzrostu wydatków budżetowych, a mianowicie ma to być inflacja plus 1%. Tak ma być i sądzę, że jest to bardzo ważne wobec grożącego nam deficytu finansów publicznych. Stwarza się przez to szanse i rozwoju, i absorpcji środków Unii Europejskiej.

Skoro jest to budżet bolesny, to oczywiście dotknął on wiele regionów. Moi szanowni przedmówcy wspominali, jakich to regionów. Ale tym bardzo mocno dotkniętym, tym przegranym, tym potraktowanym bardzo surowo, jest Śląsk, bo zmniejszono bardzo wyraźnie dotacje dla górnictwa, bo sprawa hutnictwa jest praktycznie nierozwiązana, bo mamy do czynienia z wielkimi ograniczeniami w zakresie kontraktu regionalnego. I to wszystko się stało. Ja to podkreślam, żeby była pewna równowaga w tym, o czym mówiono tutaj z tegoż miejsca, w tej debacie.

Mimo to uważam, że w tych warunkach, i wewnętrznych, i zewnętrznych, bo gospodarka globalna też ma wpływ na naszą gospodarkę, jakie są, ten budżet zasługuje jednak na uznanie, na poparcie. Po pierwsze, oceniam, że jest to budżet odpowiedzialny, że szacunek dotyczący dochodów i wydatków robi wrażenie realistycznego. Po drugie, ten budżet, mimo dużej krytyki, często uzasadnionej, jest sprawiedliwy społecznie. Starano się w nim ochronić tych, którzy tej ochrony potrzebują. Poza tym ten budżet zapowiada i realizuje koncepcję tańszego państwa, łączenia urzędów, ograniczenia wzrostu płac. No, ostatecznie, o czym też była mowa, środki specjalne nie są pomysłem tegorocznym. Generalnie można przyjąć, że państwo będzie tańsze. Poza tym ten budżet może być i jest podstawą integracji Polski z Unią Europejską.

Chcę też dodać, że pojawił się program gospodarczy, czego nie było przy poprzednich budżetach, co prawda przedłożony już w tym roku. Ten program gospodarczy dotyczy tak ważnego obszaru jak przedsiębiorczość - chcemy powrócić do tej pierwszej ustawy o działalności gospodarczej, którą później przez dziesięć lat skutecznie psuliśmy - w przypadku której trzeba będzie zmienić czterdzieści ustaw. Drugi element tego programu to "pierwsza praca". Trzeci element, związany z infrastrukturą, z budową mieszkań, autostrad, może dać efekty już w tym roku i może wspomagać dochody budżetowe. Wiele rozwiązań, które są w tym programie gospodarczym - o nich będziemy jeszcze debatować, jak sądzę, taka była propozycja, bardzo celna, pana senatora Romaszewskiego - nie wymaga nakładów. Wymagają one innego zarządzania państwem. I sądzę, że w tym należałoby upatrywać wielką szansę i dla budżetu, i dla naszego państwa, powtarzam: dla budżetu i dla naszego państwa.

Ten budżet, nad którym debatujemy, jest jednym z pierwszych budżetów XXI wieku, w którym tak dużo się mówi o warunkach powodzenia społeczeństw. Mówi się o edukacji, mówi się o sprawnym państwie jako warunku powodzenia samorządności, o regionalizmach przy jednocześnie silnym państwie. Warunkiem powodzenia jest też zdolność poszczególnych gospodarek i przemysłu państwa do wprowadzania innowacji.

No, muszę stwierdzić, że z niepokojem obserwuję wyraźny spadek w tym budżecie nakładów na badania. W stosunku do planu wydatków w roku ubiegłym wynosi on ponad 20%. Ale tym, co bardzo mnie zastanawia i na co chciałbym zwrócić uwagę Wysokiej Izby, jest to, że w konstrukcji tych wydatków zaproponowanych przez ministerstwo nauki broni się dotacji podmiotowej, czyli takiej trochę budżetowej, dla poszczególnych podmiotów, a dramatycznie, aż o 42%, redukuje się wydatki na projekty, które służą powiązaniu nauki z praktyką. Taka konstrukcja tegoż budżetu, biednego oczywiście, a nie bogatego, jest dla mnie zaskakująca. Brakuje również danych i rozwiązań umożliwiających wdrażanie postępu w małych i średnich przedsiębiorstwach. I brakuje również rozwiązań, które mogą zwiększyć środki pozabudżetowe i ich dopływ do nauki. Sądzę, że odpowiedni resort musi pilnie przygotować założenia, a nawet już nie założenia, lecz politykę naukową państwa, ponieważ propozycja, żeby to się stało w październiku, jak sądzę, wyznacza termin zbyt odległy.

Na jeszcze jedną rzecz chciałbym zwrócić uwagę, jeśli chodzi o konstrukcję budżetu - to jest uwaga o charakterze szerszym - a mianowicie na prywatyzację i dochody z prywatyzacji. Jest taka informacja - ze względu na zapytania i wątpliwości nie podam, w jakim czasopiśmie czy z jakiej gazety uzyskana - dotycząca sprzedaży czeskiego "Telekomu", dużej firmy, to znaczy monopolisty telefonicznego, telekomunikacyjnego w Czechach, za kwotę 3 miliardów dolarów. Śledzę to, co się dzieje w państwach Europy Środkowowschodniej, jeśli chodzi o sprzedaż banków, przedsiębiorstw. No i zwracałbym się z tej trybuny do ministra finansów z apelem, z pewną prośbą i apelem, ażeby wykonać ekspertyzę dotyczącą wpływów z prywatyzacji banków, przedsiębiorstw ubezpieczeniowych, telekomunikacyjnych na przykład w Polsce i w Czechach, dotyczącą tego, co się zdarzyło. Gdyby moje wątpliwości były nieprawdziwe, miałbym czyste sumienie, byłbym przekonany, że nie mam racji. Ale to pytanie nurtuje mnie ogromnie. Była sprzedaż banku, zamierzana jest sprzedaż energetyki w Czechach i dobrze by było żebyśmy sobie to porównali i odpowiedzieli, za ile my tak naprawdę sprzedajemy i czy przypadkiem nie moglibyśmy sprzedawać za więcej. Ze względu na to wszystko, co nam grozi, bez wpływów z prywatyzacji i bez większych wpływów z prywatyzacji sytuacja budżetu będzie jeszcze gorsza.

Już na zakończenie, proszę Wysokiej Izby, chciałbym powiedzieć parę zdań o wkładzie Komisji Ochrony Środowiska w prace budżetowe. Komisja uznała, że budżet ministra środowiska, mimo że bardzo skromny, jest dopuszczalny. Tu chciałbym powiedzieć o ważnej rzeczy. Zakłada się zakończenie budowy trzech zbiorników wodnych: "Topola", "Smolice", "Jaz-Lipki". Najczęściej rozpoczynamy, a nie kończymy, i to, że kończymy, chciałbym szczególnie podkreślić.

Następnie chciałbym uzasadnić to, że w budżecie Państwowej Agencji Atomistyki zmniejszono nakłady na współpracę z zagranicą - było takie pytanie - o 2 miliony zł, a zwiększono nakłady na bezpieczeństwo radiologiczne państwa i ludności. Zrobiono to świadomie, ponieważ na współpracę z zagranicą temu urzędowi centralnemu brakuje 25 milionów zł, miał on wydać 70 milionów zł, a wyda 45 milionów zł.

(Wicemarszałek Ryszard Jarzembowski: Panie Senatorze, czas się kończy.)

I ostatnia kwestia, mianowicie taka, że zmieniono budżet Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska. Poprzednio był on nierealny, urealniono te wielkości. Przy poparciu dla konieczności zmiany sytuacji ekologicznej zagłębia siarkowego komisja zaproponowała zmniejszenie nakładów z 96 milionów zł do 73 milionów zł. Dlaczego? Dostrzegamy problemy, ale uważamy, że to zagłębie nie może konsumować 15% wszystkich wydatków narodowego funduszu, tym bardziej że do zakończenia tych procesów potrzeba 400 milionów zł. Uważamy, że potrzeby ekologiczne Żuław, Warszawy, Krakowa, Turoszowa, Bełchatowa i Śląska, a szczególnie Tarnowskich Gór - składowisko odpadów - są również duże.

Proszę Wysoką Izbę o poparcie poprawek zgłoszonych przez Komisję Ochrony Środowiska.

Kończąc, powiem, że uważam, że w tych warunkach nie mógł powstać lepszy budżet. Wnoszę o jego przyjęcie wraz z poprawkami. Dziękuję bardzo.

Wicemarszałek
Ryszard Jarzembowski:

Dziękuję, Panie Senatorze.

(Senator Genowefa Ferenc: Panie Marszałku, sprostowanie.)

Głos zabierze teraz... Przepraszam bardzo, pani senator Ferenc.

Do spisu treści

Senator Genowefa Ferenc:

Dziękuję bardzo, Panie Marszałku.

Chciałabym sprostować. Opozycja w ubiegłym roku nie składała wniosku o odrzucenie budżetu, bo takiej możliwości nie ma, tylko krytycznie ustosunkowywała się do niego. Dziękuję.

Wicemarszałek
Ryszard Jarzembowski:

Opozycja twierdziła, że jest to budżet nie do przyjęcia, i miała rację.

(Senator Andrzej Chronowski: Ale wydatki by zwiększała.)

Głos zabierze teraz pan senator Grzegorz Matuszak. Następnym mówcą byłbym ja, gdyby nie to, że muszę poczekać na zmiennika. W tej sytuacji będzie nim pan senator Marian Noga.

Do spisu treści

Senator Grzegorz Matuszak:

Wielce Szanowny Panie Marszałku! Szanowni Członkowie Rządu! Wysoka Izbo!

Zabierając głos w dyskusji na temat budżetu państwa na rok 2002, pragnę na wstępie oświadczyć, że rozumiem wszystkie uwarunkowania, które sprawiły, że skromny budżet, będący przedmiotem debaty Senatu, jest na miarę obecnych możliwości Rzeczypospolitej. Zapewne jest on niesatysfakcjonujący w przypadku wielu dziedzin życia zbiorowego oraz dla wielu środowisk zawodowych i terytorialnych, uważam jednak, że należy ten budżet poprzeć, z nadzieją na lepsze czasy. Oby przyszły one jak najszybciej i przyniosły zdecydowaną poprawę stanu kasy państwowej.

W swoim wystąpieniu chcę odnieść się do pewnej sprawy ogólnej, moim zdaniem ważnej, dotyczącej finansów samorządów terytorialnych w Polsce.

Sejm i Senat mają już za sobą nowelizację ustaw samorządowych. Niebawem czeka nas debata o poważnej zmianie ustroju samorządowego poprzez bezpośrednie wybory wójtów, burmistrzów i prezydentów miast. Odnoszę natomiast wrażenie, że uwadze rządu, a pewnie i parlamentu, umyka problem potrzeby zwiększenia dochodów własnych samorządów w gminach, miastach, powiatach i województwach. Pozwalam sobie wyrazić pogląd, że dalsze utrzymywanie systemu subwencji i dotacji dla jednostek samorządu terytorialnego, zdecydowanie zbyt skromnych w stosunku do potrzeb i zadań, jakie ustawy nakładają na barki samorządowców, będzie oznaczało postępujące zadłużanie się samorządu. Zjawisko to ma niepokojącą dynamikę, a poszczególne samorządy, zwłaszcza dużych organizmów miejskich, mają coraz większe długi do spłacania.

Na podstawie własnego jedenastoletniego doświadczenia radnego, a przez pięć lat przewodniczącego rady miejskiej w Łodzi, mogę powiedzieć że dochody własne samorządów stanowią około 1/3 ich przychodów budżetowych, a 2/3 to subwencje i dotacje z budżetu państwa. Proporcje te uwidaczniają wyraziście skalę samorządności w Polsce. Samorządy terytorialne mają rozbudowane zadania i obowiązki, a nie mają odpowiednich środków na ich realizację. Można wręcz powiedzieć, że kasa polskich samorządów znajduje się w Warszawie, przy ulicy Świętokrzyskiej, w Ministerstwie Finansów. A kasa ta należne samorządom pieniądze wypłaca nieregularnie i ze znacznymi opóźnieniami.

W sytuacji niedoboru środków nie tylko na przedsięwzięcia inwestycyjne, ale także na utrzymanie dróg, szkół, placówek kultury, obiektów zabytkowych, na opiekę społeczną, komunalne zasoby mieszkaniowe, urządzenia użyteczności publicznej i tym podobne zadania, gdy subwencje i dotacje są poniżej faktycznych potrzeb i kosztów ponoszonych przez samorządy, nieuniknione staje się zaciąganie przez nie komercyjnych kredytów. Samorządy zmuszane są zadłużać się na bieżące potrzeby i w dającej się przewidzieć perspektywie niezbędna będzie sanacja finansów samorządowych, oddłużenie gmin i miast, bowiem trudno sobie wyobrazić bankructwo poszczególnych jednostek samorządu terytorialnego.

Szanowne Panie i Panowie Senatorowie! Wydaje się więc, że pilną koniecznością jest ustawowe zwiększenie dochodów własnych polskich samorządów poprzez ich zwiększony udział w podatkach płaconych przez osoby fizyczne i prawne. Dochodami państwa powinny być między innymi podatki pośrednie, akcyza, VAT itp. Wprawdzie ustawa o dochodach jednostek samorządu terytorialnego z 1998 r. utraciła moc obowiązującą 31 grudnia 2001 r., ale decyzją Sejmu okres jej obowiązywania został wydłużony na rok 2002. Jest to, moim zdaniem, ustawa zła z punktu widzenia funkcjonowania samorządów.

Zwiększenie ich dochodów własnych jest niezbędne, bowiem da szansę na lepsze zaspokajanie potrzeb zbiorowych społeczności tworzących samorządy lokalne i wybierających w tym roku swoje organy stanowiące i wykonawcze, a także przyczyni się do zmniejszenia nacisków na budżet państwa. Pewnego rodzaju formy takich nacisków mamy również i w bieżącej naszej dyskusji. Rezultatem zabiegu, o którym mówię, będzie umocnienie samorządów terytorialnych jako jednego z fundamentów społeczeństwa obywatelskiego oraz poprawa jakości życia obywateli Rzeczypospolitej.

Kończąc swoje wystąpienie zwracam się do rządu z apelem o pilne podjęcie prac nad projektem ustawy zdecydowanie przebudowującej system finansowania samorządów i zwiększającej ich dochody własne. Debata budżetowa, jak się wydaje, daje dobry asumpt do zwrócenia uwagi na tę, jakże ważną kwestię finansową i społeczną. Pozwalam sobie na jej zasygnalizowanie, ma ona bowiem wysoką rangę merytoryczną oraz istotne znaczenie społeczne. Dziękuję za uwagę.

Wicemarszałek
Ryszard Jarzembowski:

Dziękuję bardzo.

Bardzo proszę na mównicę pana senatora Mariana Nogę. Następnym mówcą będzie pan senator Mieczysław Janowski.

Do spisu treści

Senator Marian Noga:

Panie Marszałku! Wysoka Izbo!

Dyskutujemy dzisiaj o tym, jaki jest budżet na rok 2002. Koledzy z opozycji mówią, że zły i trzeba go odrzucić, kolega Graczyński i senatorowie z SLD twierdzą, że jest dobry i realny. Gdzie jest prawda?

Chcę powiedzieć krótko. Budżet ten rzeczywiście jest realny, a na czym polegają błędy kolegów z opozycji, postaram się bardzo krótko wyjaśnić.

Przede wszystkim czy realne są dochody budżetowe? Jeżeli nawet, jak mówił któryś z kolegów - nie wiem, który, chyba pan senator Wielowieyski - z PIT, czyli z podatku dochodowego od osób fizycznych, nie osiągnięto by pełnych dochodów, jakie zaplanowano w budżecie, to proszę zwrócić uwagę łaskawie na to, że zaplanowano dochody z podatku pośredniego VAT na poziomie produktu krajowego brutto 1%. A to jest bardzo skromnie obliczone, może być to 1,5% i ta ewentualna strata dochodów z PIT byłaby zrekompensowana wyższymi dochodami z podatku pośredniego VAT. To pierwsza uwaga.

Druga uwaga. Proszę zwrócić uwagę, że w planowanym czterdziestomiliardowym deficycie jest 12 miliardów zł transferu do otwartych funduszy emerytalnych, co jest po prostu pewną zaszłością, pozostałością po poprzednim rządzie i tego nie będzie w następnym roku. A więc o pułapce zadłużenia nie ma mowy. To są pewne fakty. Podaję fakty, które są zawarte w tym budżecie. To takie dwie uwagi.

Chcę powiedzieć jeszcze następującą rzecz. Proszę państwa, budżet jest najważniejszym elementem finansów publicznych, ale nie jedynym. Proszę sobie wyobrazić, że działa cały szereg parabudżetów. I jeżeli byśmy policzyli wszystkie wydatki, czyli budżetu i parabudżetu, to szacuje się wśród ekonomistów, że byłaby to suma ponad 300 miliardów zł. Wydatki w budżecie zaplanowane na ten rok, jak przypominam, to 185 miliardów zł. A więc, jeśli zaczynamy mówić o zaspokojeniu potrzeb społecznych - mówiono na tej sali, że ten budżet nie jest budżetem marzeń i on nie jest budżetem marzeń, zdaję sobie z tego sprawę - to musicie państwo dodać jeszcze te 125 miliardów zł, które są wydawane z różnych funduszy celowych, zwanych popularnie parabudżetami. I to jest kolejna prawda na temat tego budżetu i finansów publicznych.

Proszę państwa, kolejna uwaga. Rozumiem, że będziemy dyskutować nad programem rządowym polityki gospodarczej "Przedsiębiorczość, rozwój, praca", ale już dzisiaj chcę tu coś powiedzieć, bo rzeczywiście nie da się uniknąć w dyskusji budżetowej tego problemu. Niektórzy z państwa będą zaskoczeni, ale na dobrą sprawę ten program nie sięga do budżetu. Na dobrą sprawę nie sięga. I tu jest jego zaleta oraz związane z nim wyzwanie, że tak się wyrażę. Oczywiście nieodpowiedzialne są słowa pana Balcerowicza, który powiedział, że ten program oparty jest na ekonomii księżycowej. Proszę państwa, gospodarowanie w ogóle odbywa się w warunkach niepewności. My, ekonomiści - bo jestem ekonomistą - szacujemy tę niepewność i publikujemy swoją ocenę, określając to w postaci ryzyka gospodarczego. Mówimy, że ryzyko gospodarcze jest takie a takie, że dana operacja gospodarcza przebiegnie z takim a takim prawdopodobieństwem. I nie ma żadnych odstępstw od takiego procesu gospodarowania. Słowa wypowiedziane przez pana Balcerowicza są po prostu obraźliwe albo świadczą o tym, że jest on może dobry z polityki monetarnej, ale beznadziejny z teorii ekonomii. Tak bym krótko powiedział na ten temat.

I proszę państwa, jeszcze jedna uwaga, żeby już za dużo nie mówić. W tym budżecie, o czym mówił pan senator Markowski, zaplanowano szesnaście nowych inwestycji strukturalnych. I chcę powiedzieć jedno, proszę państwa: o, to jest najlepszy sposób walki z bezrobociem, to jest najlepszy sposób walki ze stagnacją. Bo wiecie państwo, o co chodzi? Wiem, że wszyscy wiecie, że tam, przy tych inwestycjach, będą pracować ludzie, czyli zlikwidujemy jakąś część bezrobocia. Ale to nie tylko to. Inwestycje strukturalne nie powiększają podaży dóbr na półkach, a zwiększają ilość pieniędzy w kieszeniach ludzi, którzy przyjdą po towary i uruchomione procesy mnożnikowe spowodują powolne wychodzenie ze stanu stagnacji. To jest właściwy sposób i walki z bezrobociem, i walki ze stagnacją.

Na zakończenie proponuję przyjęcie tego budżetu z poprawkami, które zaakceptuje Komisja Gospodarki i Finansów Publicznych. Dziękuję bardzo.

Wicemarszałek
Ryszard Jarzembowski:

Dziękuję bardzo, Panie Profesorze.

Proszę bardzo, sprostowanie. Pan senator Andrzej Chronowski, proszę bardzo.

Do spisu treści

Senator Andrzej Chronowski:

Dziękuję, Panie Marszałku

Panie Senatorze, Panie Profesorze, z całym szacunkiem do pana, ale nikt z senatorów opozycji nie złożył wniosku o odrzucenie tej ustawy budżetowej. Musiałem o tym powiedzieć. Dziękuję, Panie Marszałku.

(Senator Marian Noga: Przepraszam.)

Wicemarszałek
Ryszard Jarzembowski:

Nie ma takiej możliwości, Panie Marszałku, Panie Ministrze, Panie Senatorze. Nie ma takiej możliwości i chyba tylko dlatego nie złożyliście wniosku. Dziękuję.

Teraz zabierze głos pan senator Mieczysław Janowski, a następna będzie pani senator Zdzisława Janowska.

(Głosy z sali: No, no.)

Do spisu treści

Senator Mieczysław Janowski:

Zbieg okoliczności.

Panie Marszałku! Panie i Panowie Senatorowie! Szanowni Przedstawiciele Rządu z Panią Minister!

Kilka refleksji na temat budżetu państwa. Nie jesteśmy z niego zadowoleni, bo nie możemy być zadowoleni, ale miejmy świadomość tego, że budżet państwa jest odzwierciedleniem stanu tegoż państwa, a ściślej rzecz biorąc, jego gospodarki. Jeżeli więc pan senator Graczyński, który nie tak dawno przemawiał z tej trybuny, a którego w tej chwili nie widzę, mówił o zamiataniu, to spójrzmy na to w pewnej perspektywie czasowej, sięgając do parametrów ekonomicznych, które by porównywały na przykład gospodarkę Polski z 1938 r. i innych krajów Europy, Unii Europejskiej i stanu obecnego. To byłoby sprawiedliwe i ten bilans wyszedłby nie tak, jak to pan senator był uprzejmy określić. Nie chcę jednak rozwijać tych tematów historycznych.

To jest budżet, proszę państwa, którym będziemy się posługiwali realizując najważniejsze zadania państwa polskiego niezależnie od tego, jakie układy polityczne sprawują władzę wykonawczą. Ubolewam, że nie udało się rozwiązać wielu problemów, o których była mowa w kampanii wyborczej, że mają być rozwiązane jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. To było złudzenie. Ja mam świadomość realizmu, tego realizmu, który sprowadza się do dochodów i do wydatków.

I chciałbym powiedzieć tyle. Jeśli chodzi o sposób finansowania deficytu, to patrzę na to w takich oto wymiarach. Dochody z prywatyzacji, a więc ze sprzedaży naszego majątku, to około 6,6 miliarda zł, zaś papiery skarbowe emitowane przez państwo to bez mała 32 miliardy zł. Cóż to oznacza? To oznacza ni mniej, ni więcej, tylko to, że przenosimy ten ciężar na nasze dzieci i nasze wnuki. Miejmy tego świadomość.

Warto by się zastanowić nad tym, jak polepszyć to wszystko, co jest związane z dochodami budżetu państwa. Mówię o tym wyraźnie, mówiłem to także w poprzedniej kadencji.

Sprawa rozmaitych funduszy. Nawiążę tutaj do wypowiedzi pana senatora Nogi. Budżet państwa to według mej wiedzy - w razie czego pani minister to skoryguje - niecałe 40% pieniędzy publicznych. Fundusze przekraczają 30%. Samorządy, o które tak walczymy, to około 21% pieniędzy publicznych. Przyjrzyjmy się owym funduszom. Takie były deklaracje poprzedniego rządu, że to zrobi, takie były również deklaracje tego rządu. Niech się to wreszcie stanie dla czystości finansów publicznych. Mówię to jako przedstawiciel opozycji. Mówiłem to też poprzednio.

Kolejna kwestia dotyczy sprawdzania tego, co powinno być realizowane. Jak mówimy, płacenie podatków jest cnotą, ale tej cnoty nie wszyscy chcą strzec. Według informacji, które posiadam, to płacenie podatków sięga poziomu 94%. Tak ponoć twierdzi Ministerstwo Finansów. Ekonomiści, z którymi rozmawiałem, mówią, że jeżeli to jest 80%, to jest dobrze. A więc pozwalamy, żeby ktoś w naszym kraju czerpał wszelkie korzyści, nie ponosząc odpowiednich ciężarów. Apeluję do ministra finansów, aby - jeśli tylko jest to możliwe - zwiększyć służby kontroli finansowej. Prasa w ubiegłym roku donosiła, że straty z tytułu nienależnych zwrotów podatku VAT sięgają 5 miliardów zł. To jest pięć razy tyle, ile otrzymują wszystkie województwa w Polsce na programy związane z kontraktami. Bardzo mało zresztą otrzymują.

Nawiążę do wypowiedzi, która też tutaj padła, związanej właśnie z samorządem terytorialnym. Doświadczenie pokazuje, że ten samorząd funkcjonuje nie najgorzej, nie najgorzej również liczy pieniądze publiczne. A więc zmniejszenie dotacji w stosunku do projektu jest bardzo bolesne. Sprawdziłem to przed chwilą. Powiaty otrzymają około 74% w stosunku do tego, co było projektowane. A więc, jeżeli jedna z gazet samorządowych pisze o budżetach samorządów: "ratuj się kto może", to chyba pisze prawdę.

Panie i Panowie Senatorowie! Jeśli idzie o moje obawy - bo pani minister chyba nie udzieliła tutaj odpowiedzi - to one są podyktowane troską o to, czy rzeczywiście osiągniemy taki poziom dochodów. Te wpływy styczniowe na poziomie nieprzekraczającym 11 miliardów zł mogą sugerować pewne kłopoty. Byłoby dobrze, gdyby pod koniec wypowiedzi senatorów, gdy pani minister się będzie odnosiła do tych kwestii, zechciała skomentować, czy rzeczywiście nie ma tego zagrożenia. Oby tak było.

Nawiążę także do pozytywów, które chciałbym tutaj zaakcentować.

Przede wszystkim jest tu radykalne zmniejszenie liczby inwestycji wieloletnich czy też tych uprzednio zwanych inwestycjami centralnymi. Pamiętamy, jak w poprzednich parlamentach, i w Sejmie, i w Senacie, odbywały się różnego rodzaju bitwy o te inwestycje. One są, ale w znacznie mniejszej liczbie.

Chcę również z tego miejsca podziękować za to, że minister finansów rozwiązał chyba definitywnie problem zaległości wobec samorządów związanych ze sławetną uchwałą nr 268, która powodowała wielkie komplikacje, jeśli idzie o inwestycje samorządowe.

Panie Marszałku, ja również, patrząc na tę ziemię, z której jestem senatorem, chciałbym zgłosić jedną poprawkę. Ona dotyczy lotniska w Rzeszowie. Lotnisko to miało zaprojektowane wydatki budżetowe na poziomie 23 milionów zł na ten rok, a otrzymuje zaledwie 3 miliony zł. Jest prośba, aby można było chociaż opracować pewną dokumentację. Chodzi tu zaledwie o kwotę 350 tysięcy zł, więc będę prosił o wsparcie tej inwestycji. Dziękuję bardzo.

Wicemarszałek
Ryszard Jarzembowski:

Dziękuję bardzo.

Jako dwunasta wystąpi pani senator Zdzisława Janowska. Na liście mamy trzydziestu dwóch zapisanych senatorów. Następna będzie pani senator Genowefa Ferenc.

Do spisu treści

Senator Zdzisława Janowska:

Panie Marszałku! Szanowni Przedstawiciele Rządu! Wysoki Senacie!

Chciałabym zgłosić dwie poprawki. Umocuję je jednak na szerokim tle społecznym.

Otóż nie ma ważniejszego problemu w Polsce niż bezrobocie. Wszyscy zapytujemy, jak można przeciwdziałać bezrobociu. Najcenniejszą, najwłaściwszą odpowiedzią jest oczywiście rozwój gospodarczy. Zgadzamy się z tym wszyscy, w związku z tym rząd sformułował strategię rozwoju gospodarczego. Wdrożenie tej strategii będzie niestety możliwe za kilka miesięcy, ponieważ musi być jeszcze przygotowanych kilkadziesiąt ustaw.

Ponadto wszyscy wiemy, że mizeria finansowa spowodowała, iż rozwój gospodarczy w regionach nie może przebiegać należycie. Trzeba renegocjować kontrakty regionalne. My wszyscy, przedstawiciele poszczególnych województw, zdajemy sobie z tego sprawę, że założenia dotyczące rozwoju regionalnego w naszych województwach nie mogą być zrealizowane. Stąd też poziom optymizmu, który wydawał się znaczny jeszcze pół roku temu, obniżył się. Nie mamy szans na spodziewany, chciany przez wszystkich pożądany rozwój gospodarczy.

Trzeba do tego jeszcze dołożyć obecną sytuację gospodarczą kraju. Każdego dnia jesteśmy alarmowani informacjami o wzrastającej stopie bezrobocia. W grudniu sięgała 18,6%, dzisiaj koledzy mówią, że jest to więcej. Jestem przekonana, że może to być i ponad 20%. Mówi się o trzech milionach dwustu tysiącach bezrobotnych, jestem przekonana, że jest ich ponad cztery miliony albo i więcej.

Dowiadujemy się o padających przedsiębiorstwach. Dzisiaj, jadąc do Warszawy, przeczytałam - ledwo zakończył się strajk w stoczni gdyńskiej, w której nasza koleżanka odniosła sukces - o stoczni szczecińskiej. Stocznia szczecińska to kolejnych parę tysięcy albo i więcej ludzi i stocznia ta wysłała już ludzi na przymusowy urlop. Mamy taką sytuację w Warszawie w Daewoo-FSO, mamy Lublin, tysiące ludzi muszą opuścić mury zakładów.

I nie ma dla nich perspektyw, nie ma możliwości przeniesienia tych ludzi na inne miejsca pracy. Nie ma programu stosowanego w wysoko rozwiniętych krajach zachodnich, polegającego na tym, że jeśli przygotowujemy się do obowiązkowej, przymusowej restrukturyzacji w danych przedsiębiorstwach, to jednocześnie zastanawiamy się nad tym, co zrobić z ludźmi, którzy muszą ten zakład opuścić. Jest to metoda tak zwanego outplacementu - kierowanego zwalniania ludzi, przygotowywania ich do pełnienia nowej roli zawodowej w innym miejscu pracy zgodnie z potrzebami rynku pracy. My tego nie potrafimy robić. Przykładem są górnicy, przykładem jest górnictwo i hutnictwo, gdzie zaciągnęliśmy wielkie pożyczki z  Banku Światowego, ażeby dać odprawy socjalne górnikom, wyrzucając jednocześnie najlepszych, najzdrowszych, najmłodszych górników na bruk. A    dzisiaj w  ramach dyskusji nad budżetem bijemy się w  piersi i wydajemy wielkie pieniądze na instytucje, które mają szkolić zawodowo tychże górników, których uprzednio właściwie bez dania racji, wypłaciwszy im określone pensje, wynieśliśmy czy wyrzuciliśmy poza mury fabryki. Dzisiaj wiemy, że nawet górników nam brakuje, bo najlepsi, najzdrowsi, najmłodsi odeszli właśnie na te zachęcające odprawy.

Zarysowałam obraz, który jest nam wszystkim bardzo dobrze znany. Chcemy rozwoju, a mamy wielką mizerię finansową, mamy niewielkie wpływy a wielkie potrzeby. Daję słowo, iż każdego dnia się boję, że pod mury naszego parlamentu będą przychodziły - nie daj Boże - określone grupy społeczne. Oby nie przychodziły.

Największe nieszczęście dotyka właśnie tych, którzy nie mają żadnych pieniędzy, to jest trzech milionów dwustu tysięcy dzisiaj zarejestrowanych bezrobotnych. Proszę pamiętać, że tylko 20%, a może 18%, dostaje zasiłek. Wynosi on czterysta parę złotych i dajemy go tylko przez pół roku. Dalej jest opieka społeczna, która oczywiście nie ma żadnych pieniędzy i która serwuje zasiłki fakultatywne, a na inne zasiłki właściwie już możliwości nie ma. Rodziny żyją na skraju ubóstwa, nędzy, często dostając po tych 40 zł na rodzinę. Bardzo chcemy, ale nie możemy w tym momencie wiele zrobić. W jaki sposób można wspomóc bezrobotnych, którym nie proponuje się nowego miejsca pracy? Proponuje im się określoną dotację, przy grupowych zwolnieniach w grę wchodzi Fundusz Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych.

Ale muszę przy tym powiedzieć, że Fundusz Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych, który zaspokaja potrzeby ludzi zwalnianych z winy zakładu pracy, w naszym kraju znalazł się na skraju zapaści. Jest to oczywiście wynik działań z wcześniejszych lat, kiedy z Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych pożyczało się pieniądze. Na fundusz ten składają się pracodawcy, płacąc określoną składkę. Ta składka jest jednak niewystarczająca, wynosi zaledwie 0,08%. Niestety, nie udało się jej podnieść. Niemniej jednak wiadomo, że brakowało pieniędzy dla ludzi zwalnianych z Lublina, prawdopodobnie będzie za chwilę brakować pieniędzy dla ludzi, którzy będą zwalniani z Daewoo-FSO Warszawa, i w ogóle wszędzie, nie mówiąc już o niechybnej potrzebie, jak pojawi się w stoczni szczecińskiej, kiedy będzie ona postawiona - nie daj Boże - w stan likwidacji.

A więc problem pierwszy i pierwsza wynikająca stąd poprawka: Fundusz Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych, na który w tym budżecie w ogóle nie ma - jak wykazała nasza dyskusja budżetowa w ramach Komisji Polityki Społecznej i Zdrowia - pieniędzy, a którego zadłużenie rośnie z każdym miesiącem. W stosunku do pojawiających się potrzeb rynku pracy jego deficyt sięga 20 milionów zł. Przychody funduszu sięgają około 30 milionów zł, a potrzeby - 55 milionów zł. Każdego miesiąca narasta deficyt w kwocie 25 milionów zł. Należy jednak również pamiętać, że z tego funduszu pożyczono pieniądze właśnie górnikom. Dlatego pierwsza poprawka, zaakceptowana przez rząd, przez ministra gospodarki, przez ministra pracy i polityki społecznej, dotyczy zmiany art. 39, gdzie właśnie mówi się o wydatkach budżetowych związanych z reformą górnictwa węgla kamiennego, gdzie mówi się o różnych wydatkach związanych z likwidacją kopalń, z osłonami socjalnymi.

Nie udało się powiększyć składki, ale udało się wygospodarować u ministra gospodarki środki, sprawić, ażeby był on uprzejmy oddać pieniądze, które tam się znalazły. A więc w pozycji dotyczącej wydatków budżetowych na reformę górnictwa węgla kamiennego wśród wydatków na osłony socjalne znalazł się zapis: w tym spłata pożyczek zaciągniętych w Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych w wysokości 124 milionów 718 tysięcy zł.

W rezultacie w tymże art. 39 ust. 1 pkt 1 lit. b dodaje się wyrazy: w tym spłata pożyczek zaciągniętych w funduszu gwarantowanych świadczeń pracowniczych - 124 miliony 718 tysięcy zł. To jedna poprawka.

Są to, proszę państwa, tak zwane pieniądze na otarcie łez dla ludzi, którzy nie z własnej winy opuszczają zakłady pracy. Nie jest to żadna osłoda, ale po prostu danie im odrobiny wsparcia w tej bardzo trudnej, niezawinionej przez nich sytuacji. To jest zwalczanie bezrobocia w sposób bierny, czyli żaden.

Inną metodą zwalczania bezrobocia są metody aktywne. Ale u nas w ciągu ostatnich lat nakłady na aktywne zwalczanie bezrobocia się zmniejszają. Bardzo przykre jest również to, że zmniejszyły się obecnie, w wyniku działań naszego rządu. One się zmniejszyły, ponieważ w ogólnych wydatkach na Fundusz Pracy aktywne formy przeciwdziałania zajmują zaledwie 9,4%. W stosunku do poprzedniego roku zmniejszyły się z 14% do 9,4%. Aktywne formy to są szkolenia, to są prace interwencyjne, to są roboty publiczne. Bardzo niepokojące jest, że nie mamy pieniędzy na roboty publiczne, podczas gdy gminy ogromnie potrzebują tych pieniędzy. Otrzymałam informację z Łodzi, że roboty publiczne są bardzo ważne. My nie za bardzo chcemy dawać na to pieniądze, ale jest to sposób nie tylko na danie ludziom pracy przez parę ładnych miesięcy, a również na rozwiązanie szeregu problemów lokalnych, które widzimy na co dzień, jak sprawy porządkowe, wszelkiego rodzaju prace, które poprawiają estetykę i funkcjonowanie naszych ulic, naszych miast, wszystkich miejsc, w których jesteśmy i żyjemy.

Najistotniejszą formą aktywnego zwalczania bezrobocia jest jednak szkolenie. I chcę tutaj do tego gorąco państwa przekonywać, choć nie sądzę, żeby było wiele osób, które nie wierzą, że dzisiaj, w sytuacji niezwykle szybko zmieniającego się otoczenia, nasze kwalifikacje, nawet najlepsze, nie przystają do potrzeb dzisiejszego rynku pracy.

(Wicemarszałek Ryszard Jarzembowski: Pani Senator, przykro mi, czas minął.)

Stąd też potrzebne jest szkolenie wspomagane komputerem, szkolenie zawodowe, szkolenie nauczające małego biznesu. Chcemy przecież stawiać na przedsiębiorczość, ale jej trzeba się nauczyć, trzeba wiedzieć, jak prowadzić małą firmę.

Pieniądze na aktywne formy zwalczania bezrobocia są również bardzo niewielkie i stąd poprawka druga. W naszym budżecie zarezerwowano na te formy 75 milionów zł. Jak przyznaje się nasz rząd, starcza to zaledwie dla pięćdziesięciu tysięcy osób. Moja poprawka zmierza do tego, żeby w tymże artykule, o którym już dzisiaj mówiono, w art. 47, a więc w sytuacji, kiedy powiększą się dochody z tytułu VAT, wygospodarować 20 milionów zł, czyli uszczuplić odrobinę środki, ale nie środki z pozycji dotyczącej nauczycieli, tylko środki przeznaczone na modernizację dróg oraz na rozwój sieci autostrad - zaledwie o 10 milionów zł z każdej z tych pozycji. A te pozycje były dużo większe. Poprawka druga zmierza więc do zwiększenia dotacji dla Funduszu Pracy do kwoty 20 milionów zł, a tym samym zmniejsza rezerwę celową, przeznaczoną na budowę i modernizację dróg krajowych o 10 milionów zł i rezerwę celową przeznaczoną na program rozwoju sieci autostrad o 10 milionów zł. Dlatego też w części "Rezerwy celowe" po poz. 68 dodaje się poz. 68a w brzmieniu: "Zwiększenie dotacji dla Funduszu Pracy z przeznaczeniem na koszty szkolenia".

Chcę powiedzieć, że wszystkie dowody wskazują na to, że w 50% nam się to opłaca - po szkoleniu 50% ludzi wraca na nowo do pracy. Dziękuję bardzo.

Wicemarszałek
Ryszard Jarzembowski:

Dziękuję bardzo. Przypominam, że nie zawsze długie przemówienie oznacza skuteczną argumentację.

Głos zabierze pani senator Genowefa Ferenc. Następnym mówcą będzie pan senator Sławomir Izdebski.

Do spisu treści

Senator Genowefa Ferenc:

Panie Marszałku! Panie i Panowie Senatorowie!

W swojej wypowiedzi w debacie budżetowej pragnę skupić się na dwóch problemach, a pierwszym z nich jest budownictwo.

W trakcie posiedzenia Komisji Gospodarki i Finansów Publicznych uzyskaliśmy informację, przedstawioną przez ministra finansów, wicepremiera, Marka Belkę, o sytuacji gospodarczej w kraju. Wśród przedstawionych danych najbardziej powinna niepokoić informacja o sytuacji w budownictwie. Porównanie wyników w budownictwie w styczniu 2002 r. do stycznia 2001 r. wskazuje, że w bieżącym roku wystąpił spadek produkcji o 1/3, natomiast w przedsiębiorstwach przygotowujących budowy o 2/3. Nad takimi danymi nie można przejść obojętnie, budownictwo powinno być przecież motorem rozwoju, a nie hamulcem gospodarki. Nad spadkiem produkcji w firmach przygotowujących budowy nie wolno przejść do porządku dziennego, a podejmowane dotychczas decyzje dotyczące polskiego budownictwa, w szczególności budownictwa mieszkaniowego, muszą wzbudzać ogromne zaniepokojenie.

Szczególnie niebezpieczna jest decyzja poprzedniego rządu z października 1999 r., zmierzająca do podniesienia podatku VAT na materiały i usługi budowlane aż do 22% - taka jest stawka podstawowa. Ta decyzja wobec trudnej sytuacji finansowej wielu rodzin może spowodować dalszy spadek efektywnego popytu na mieszkania mimo ogromnego braku mieszkań. Zamierzone zastosowanie stawek podstawowych podatku VAT w budownictwie pogorszy warunki działania, zachęci do uciekania w szarą strefę, powiększy fikcyjne bezrobocie. Należy przy tym zaznaczyć, że podwyższenie podatku VAT nie przyniesie spodziewanych korzyści, a wręcz przeciwnie, doprowadzi do wymiernych strat budżetowych. Doprowadzi do odłożenia rozwiązania problemu mieszkaniowego.

Dostrzegając olbrzymie zagrożenie płynące z zastosowania stawki podstawowej VAT w budownictwie, komisja przyjęła projekt uchwały w sprawie podatku VAT w budownictwie. Projekt, który państwo senatorowie otrzymali, będzie rozpatrywany zgodnie z regulaminem Senatu na jednym z kolejnych posiedzeń Wysokiej Izby.

W przygotowanej uchwale apelujemy do rządu RP o renegocjowanie stanowiska przyjętego w 1999 r. w negocjacjach przedakcesyjnych z Komisją Europejską. Należy zaznaczyć, że w Unii Europejskiej stawki tego podatku są bardzo zróżnicowane i uwzględniają interesy poszczególnych krajów. Przykładowo podam, że w Wielkiej Brytanii stawka na budownictwo mieszkaniowe wynosi 0%, we Włoszech 4%, w Portugalii 5%.

Drugim tematem, który chciałabym poruszyć w swojej wypowiedzi, jest konsumpcyjność tego budżetu. Po szczegółowej analizie budżetu na bieżący rok można dość do jednego wniosku: ten budżet jest budżetem konsumpcyjnym, a nie inwestycyjnym. Najlepszym tego przykładem jest rozdysponowanie 625 milionów zł zapisanych w art. 47 ustawy budżetowej: 70% tych dodatkowych dochodów przeznacza się na konsumpcję, a niecałe 30% - na cele inwestycyjne.

Panie, Panowie Senatorowie! Dbając o rozwój naszej gospodarki, powinniśmy podejmować działania zmierzające do tego, aby wszelkie dodatkowo wygospodarowane środki przeznaczać na cele inwestycyjne. Dlatego zgłaszam poprawkę do art. 47 ustawy budżetowej.

Proponuję, aby 30 milionów zł z tych 625 milionów zł przeznaczyć na dwa cele: o 20 milionów zł zwiększyć rezerwę celową na realizację zadań wynikających z ustawy o finansowym wspieraniu inwestycji oraz 10 milionów zł przeznaczyć na zwiększenie dotacji na realizację zadań przyjętych w "Strategii dla przemysłu lekkiego na lata 2000-2005".

Jestem przekonana, że taki rozdział środków przyniesie znacznie większe korzyści dla gospodarki, pozwoli na stworzenie dodatkowych miejsc pracy lub na ich utrzymanie. Pragnę przypomnieć, że realne środki na realizację "Strategii dla przemysłu lekkiego", przyjętej w roku 1999. lub w 2000, w tej chwili dokładnie nie pamiętam kiedy, pojawiają się po raz pierwszy, i to w okresie, kiedy 3/4 przemysłu lekkiego przestało istnieć. Zwiększenie środków na ten cel pozwoli utrzymać wiele stanowisk pracy w grupie zawodowej, gdzie są zatrudnione przede wszystkim kobiety. Pozwoli na utrzymanie stanowisk pracy w rejonach o największym bezrobociu. Zwiększenie natomiast środków na realizację ustawy o finansowym wspieraniu inwestycji przyczyni się do powstania nowych miejsc pracy lub utrzymania czy zmodernizowania dotychczas występujących.

Proszę Wysoką Izbę o poparcie tych poprawek. Przekazuję poprawki na piśmie panu marszałkowi. (Oklaski)

Wicemarszałek
Ryszard Jarzembowski:

Dziękuję bardzo.

Bardzo proszę pana senatora Sławomira Izdebskiego. Następnym mówcą będzie pan senator Edmund Wittbrodt.

Do spisu treści

Senator Sławomir Izdebski:

Panie Marszałku! Przedstawiciele Rządu! Wysoka Izbo!

Projekt ustawy budżetowej wskazuje, że jest to w istocie ustawa finansowa, bo nie dotyczy ona tylko dochodów i wydatków budżetu państwa, zajmuje się również problematyką pożyczkowo-bankowych operacji państwa, a także finansów ubezpieczeń społecznych i restrukturyzacji niektórych dziedzin życia. Należy podkreślić, że najważniejszą funkcją budżetu jest zapewnienie możliwości finansowania podstawowych funkcji państwa. Na temat dochodu, wydatków i deficytu dzisiaj już mówiliśmy, mówiła pani minister - deficyt w wysokości 40 miliardów zł.

Dochody podatkowe planowane w budżecie w roku 2002 są, moim zdaniem, typowe dla warunków niesprzyjających, słabnącego tempa wzrostu gospodarczego. Większość prognoz dotyczących zwiększenia dochodów budżetu nie przewiduje wzrostu gospodarczego, a wprost przeciwnie, przewiduje zahamowanie wzrostu gospodarczego.

Zakładany wzrost dochodów podatkowych, uwzględniający planowane podwyżki podatku w dziedzinach VAT, akcyzy czy PIT jest zbyt optymistyczny, ponieważ istnieje ryzyko niezrealizowania planowanych dochodów głównie na skutek zachowania się podmiotów gospodarczych i gospodarstw domowych w wymienionych warunkach.

W szczególności w razie niekorzystnego kształtowania się procesów gospodarczych nierealne mogą się okazać dochody z akcyzy, mimo że dodatkowo wprowadzono akcyzę na energię elektryczną. Sądzę, że będzie to wynikać zarówno z większej skali ucieczki w szarą strefę, jak również z większego ograniczenia konsumpcji towarów objętych wysoką akcyzą, co jest naturalnym zjawiskiem w warunkach przedłużającej się stagnacji dochodów realnych.

Co do pitu to nie wiadomo, czy w wystarczającym stopniu uwzględniono reakcję gospodarstw domowych na wprowadzenie oprocentowania odsetek bankowych. Moim zdaniem istnieje poważne ryzyko, że może się okazać, iż w tym roku będzie około 3 miliardów zł mniej niż to zaplanowano. Myślę, że należy przy tym zwrócić uwagę na to, jak bardzo niepopularny okazał się głośny dosyć w Polsce podatek od zysków od oszczędności, którego oczywiście nigdy nie popierałem. Myślę, że z ekonomicznego punktu widzenia, procent otrzymywany przez oszczędzającego to jest przychód od oszczędności, a nie zysk. I w tym przychodzie jest zawarty podatek inflacyjny, oczywiście jeżeli jest inflacja. Zysk to jest kwota przekraczająca ten podatek. Opodatkowanie całości oprocentowania oznacza podwójne opodatkowanie części kwoty oszczędzonej. Jest to problem prawny, który, moim zdaniem, powinien być właściwie rozstrzygnięty.

Możliwości zwiększenia dochodów budżetu w drodze podnoszenia stawek podatku akcyzowego również już się wyczerpują. Dotyczy to w szczególności wyrobów alkoholowych i tytoniowych. Moim zdaniem należałoby obciążyć podatkiem akcyzowym budownictwo supermarketów, wielkich biurowców czy sprzedaż i najem takich obiektów. Podatek akcyzowy mógłby obciążać także luksusowe apartamentowce. Myślę, że sprawa ta powinna być rozważana szczególnie wnikliwie w świetle przypisania budownictwu mieszkaniowemu funkcji koła zamachowego pobudzania koniunktury i wzrostu gospodarczego.

Wątpliwym projektem powiększania dochodów budżetowych jest obciążenie podatkiem akcyzowym zużycia energii elektrycznej. Podatek ten będzie działał inflacjogennie, gdyż producenci towarów i usług wliczą go do cen sprzedawanej produkcji. Dlatego też bardziej uzasadnione byłoby, moim zdaniem, wprowadzenie stawek podatku akcyzowego na dobra finalne wyższej konsumpcji, typu luksusowego i pochodzące głównie z importu, a nie na dobra konsumpcji pośredniej, składające się na materialne koszty produkcji zależnej od jej energochłonności.

Wzrost obciążeń podatkowych na tym etapie życia gospodarczego w kraju jest na pewno szkodliwy ekonomicznie i społecznie, spotyka się ze znacznym sprzeciwem społeczeństwa, ponieważ najczęściej dotyczy ludzi biednych. Tak samo jest, jeżeli chodzi o podatek PIT, akcyzowy i tak dalej, i tak dalej. Biorąc pod uwagę nieefektywną, przynajmniej jak dotychczas, ściągalność tych podatków, skutki dla budżetu również mogą być niekorzystne i przynieść wiele zamieszania w różnych dziedzinach życia.

Podwyżka stawek podatku akcyzowego na paliwa silnikowe oznacza kolejny krach w przemyśle, usługach, rolnictwie, przetwórstwie rolno-spożywczym. A wiemy przecież, że jeżeli chodzi o rolnictwo, to jest ono naprawdę na granicy ubóstwa. Przeglądając tegoroczny budżet, można zauważyć, że Agencja Rynku Rolnego otrzymała w tym roku o 44,7% mniej dotacji niż w roku ubiegłym. A tutaj jeszcze została wprowadzona poprawka w art. 47, która mówi o tym, że zmniejsza się dotacje dla Agencji Rynku Rolnego o 25 milionów zł, a dodaje się na sfinansowanie wysokospecjalistycznych procedur medycznych, z czym oczywiście się nie zgadzam. I dlatego za chwilę złożę wniosek o odrzucenie tejże poprawki.

Biorąc pod uwagę panującą biedę i ubóstwo większej części społeczeństwa oraz ochronę drobnych przedsiębiorców, nie popieram i nie będę popierał takich zmian. Moim zdaniem powodują one dalsze zubożenie społeczeństwa, a korzyści dla budżetu są albo bardzo wątpliwe, albo naprawdę niewielkie. Na przykład zmniejszenie ulg dla studentów moim zdaniem jest przejawem beztroski wobec dużej części biednego społeczeństwa. Większość studentów to przecież ludzie, którzy - to nie tylko moje zdanie, bo taka jest prawda - żyją poniżej minimum egzystencji. Obowiązkiem państwa jest zapewnienie godziwego życia wszystkim obywatelom, tak jak gwarantuje to Konstytucja Rzeczypospolitej Polskiej. Chciałbym przypomnieć, że konstytucja to nie jest zbiór sloganów, lecz najwyższy akt prawny w Polsce, na który przysięgę składają prezydent, premier, posłowie i senatorowie.

Kończąc już, chciałbym złożyć na ręce pana marszałka wniosek o odrzucenie poprawki dziewiątej lit. a i b, odnoszącej się do art. 47. Jednocześnie podkreślam, iż takiej ustawy, takiego budżetu nie poprę. Dziękuję bardzo.


11. posiedzenie Senatu RP, spis treści , poprzednia część stenogramu , następna część stenogramu